- Wiem doskonale, że Ignathir z pewnością ma swoje własne plany... - odparł Krill - Ale nie chciałbym abyś sie z nim konfrontował...
- Nie wiesz na co sie piszesz.. wierz mi.. - dodał ciszej Krill patrząc jak Harkon sie oddala.
Harkon coraz bardziej się oddalał, aż ustal na środku głowy Krakena.
- Do zobaczenia Harh... - powiedział ostatni raz, biorąc ówcześnie wdech z respiratora
Krill przez moment patrzył jak Harkon sie oddala i po chwile znika z jego oczu
- Panie?... - zapytał jeden z żołnierzy podchodzac do Krilla - Jakie rozkazy?
Krill przez chwile milczał . Nagle westchnął lekko
- Wracamy na Abregado... To wszystko.. - odparł Krill
Po chwili do ręki harkona wróciła jego siekiera. Zaraz po tym zniknął w tafli wody razem z Krakenem...
Statek Krilla ruszył w droge powrotną na Abregado. Harh Krill wszedł do swojej kajuty myśląc nad tym co Harkon chce zrobić. Obawiał się że Harkon nie docenia Ignathira oraz do czego ten jest zdolny.. Wiedział, że taka konfrontacja mogłaby sie źle skończyć... Krill nie rozumiał obsesji elfa na punkcie dzieci Malacatha i chęci ich zabicia.. Ignathir mówił mu wielokrotnie o ich potencjale magicznym i domyślał się że w przyszłości mogą być niezwykle potężnymi istotami.. Krill zaczął miec jednak wątpliwości.. Czy to dobrze że Ignathir zabrał je do swojego wymiaru gdzie on moze zrobić z nimi co tylko zechce i kiedy zechce? Co Ignathir chce zyskac .. co planuje? Ilość pytań w umyśle Krilla z minuty na minute jedynie sie powiększała pozostawiając jedynie po sobie wątpliwości.
Ignathir tymczasem wszedł do jednej z karczm w mieście. Wiedział bowiem ze tutaj znajdzie Isabelle, potrafił ją bez problemu wyczuć. Stanął w progu i rozejrzał się po wnętrzu. W środku prawie nikogo nie było. W kącie dostrzegł Isabelle w towarzystwie Kapelusznika i kobiety która przybyła razem z Sisyphusem na Abregado, Cała trójka nie dostrzegła go jeszcze. Arcymag postanowił podejść wiec bliżej. Callisto była w stanie wyczuć ogromną potęgę magiczną która zbliżała się w ich stronę.. Takiej potęgi nie czuła on dziesiątek lat.. Szybko rzuciła wzrok na zbliżającą się postać z lękiem...
Sisyphus był już w Thir La Mana... nie wyczuł więc z uwagi na odległość pojawienia się Ignathira w Dohl De Lokke... gdyby Callisto tu była poczułaby ogromną potęgę która się pojawiła.
Czarny rycerz znalazł się w samym centrum ćwiczeń wojskowych i bojowych, nieumarli widząc jego przybycie przywitali go godnie, nie zaprzestali jednak zaprawiać się w boju... Rycerz stał w towarzystwie jednego bardzo doświadczonego nieumarłego który organizował w tym momencie bitewny trening dla jednej grupki, obserwowali poczynania nieumarłych, każdy jeden wojownik był doskonały, mierzyli się między sobą z szacunkiem, walczyli do ostatku sił drugiego... doskonale się to obserwowało.
Callisto spoglądała przez chwilę na Ignathira, przymknęła na moment oczy i wczuła się jeszcze bardziej w potęgę która wprost z niego biła... to było niesamowite uczucie.
Isabella w tym momencie także dostrzegła Ignathira.
- Ignathirze... - Powiedziała ucieszona jego widokiem.
Kapelusznik spojrzał na arcymaga z szacunkiem, nie postanowił jednak się odzywać.
Ignathir pokiwał głową i spojrzał na Callisto
- Wydaje mi sie ze to pierwszy raz kiedy się spotykamy panienko... masz w sobie duże pokłady mocy.. doprawdy to intersujące..
Callisto zawiesiła wzrok na Ignathirze słuchając jego słów.
- A więc to ty jesteś Ignathir... - Powiedziała spokojnie i z zaciekawieniem.
Sisyphus wspominał jej o Ignathirze, jednak jedyne czego zdołała się dowiedzieć to imię persony... wiedziała że Czarny Rycerz ma ważne stosunki z Arcymagiem, praktycznie takie same jakie posiadał z Lordem Carrabothem... było to jednak tajemnicą... gdy rycerz nie podbijał żadnych terenów ani nie zajmował się sprawami klanu czarnych rycerzy, czasami znikał na pewne okresy czasu, domyślała się od dawna że mogło to być związane z owym arcymagiem. Sama Callisto nie poznała także osobiście wszystkich osobistości, najwyższych i najpotężniejszych person z legionów Lorda, nie zawsze dopuszczana była na najważniejsze spotkania w których uczestniczył chociażby Sisyphus.
- W moim ciele od samych narodzin wyczuwalne były duże i mroczne moce... praktycznie to dzięki nim zdołałam przeżyć i nie zginąć gdy jeszcze byłam w kołysce... zauważono to i odpowiednio rozwinięto... - Odpowiedziała Callisto.
- Rozumiem.. - odparł Ignathir - Z pewnością jeszcze nie raz zaskoczysz nas swoimi umiejetnościami..
Po tych słowach skierował wzrok na Isabelle.
- Wybacz, że nie miałem ostatnio zbyt wiele czasu.. - rzekł arcymag - Przejdźmy więc może od razu do konkretów..
Po tych słowach uderzył kosturem w podłogę i cała trójka nagle została przeteleportowana nad stepy rozciagające się pomiędzy Mrocznym Lasem a stolicą Abregado.
Zaskoczona Isabella, Kapelusznik i Callisto spadli z kilkunastu metrów prosto na przepełnioną sucha trawą równinę. Kapelusznik, Callisto i Isabella lekko poobijani wolno podnieśli sie z ziemi. Ignathir który teleportował sie z nimi i obserwował ich upadek z wysokości, śmiał się.
Sisyphus zauważył że chwilę temu rozpoczął się pojedynek jednego z młodzików z bardziej doświadczonym wojownikiem... toczyli bój mieczami, doświadczony wojownik ewidentnie nie dawał żadnych forów młodemu... był o wiele silniejszy i przeważał w pojedynku... młodzik próbował wytrącić broń z ręki przeciwnika, jednak role się odwróciły i to jego oręż spadł na ziemię...
Czarny rycerz wolnym krokiem podszedł do nich i momentalnie wstrzymał pojedynek gestem ręki w momencie gdy młodzik leżał już plecami na ziemi.
- Źle... - powiedział Sisyphus, szybkim ruchem dobywając swego miecza. Zarówno doświadczony wojownik jak i młodzik kiwnęli do niego głowami z szacunkiem.
Sisyphus ustawił się naprzeciw doświadczonego wojownika, gestem ręki nakazał także wstać młodzikowi.
- Zmierzmy się... - powiedział dudniącym głosem, nieumarły wojownik stojący naprzeciw pokiwał głową... momentalnie ruszył w kierunku rycerza i błyskawicznie wytoczył pierwszy cios, Sisyphus zdołał sparować uderzenie swoim mieczem, klinga nieumarłego odbiła się od czarnego miecza i lekko odrzuciła nieumarłego do tyłu...
Sisyphus rozłożył ramiona, a następnie zrobił kilka obrotów czarnym mieczem trzymanym w prawej dłoni, nieumarły wojownik spoglądał w jego hełm... czarny rycerz gestem dłoni zachęcił nieumarłego do kolejnego ataku, ten nie odmówił i momentalnie trzymając miecz oburącz naskoczył na rycerza wymierzając potężny cios... ten jednak znowu został sparowany... rycerz trzymał miecz jedynie w prawej dłoni, nieumarły zaś oburącz, cios jednak i tak został z łatwością zablokowany... kolejny atak wytoczył już Sisyphus, błyskawicznie drasnął klingą przeciwnika w klatę, rozrywając lekko jego zbroję... cios był bardzo szybki i zdezorientował nieumarłego... ten nieco się podrażnił i ponownie zaszarżował na Sisyphusa, zdołał drasnąć go tym razem mieczem w opancerzony bark, jego klinga jednak odbiła się od zbroi.
W tym momencie Sisyphus chwycił miecz oburącz i wymierzył kilka błyskawicznie szybkich ciosów w nieumarłego, perfekcyjnie zmieniając przy tym dłonie trzymające miecz z każdym nowym uderzeniem, rotację, siłę i strony uderzenia... ciosy były bardzo szybkie i nieumarły miał wrażenie że padają z każdej strony...
Uzbrojenie Sisyphusa wydawało się wszystkim być bardzo ciężkie i pancerne, ten jednak tak jakby nie odczuwał tego ciężaru... uzbrojenie nie ograniczało jego ruchów w bardzo dużym stopniu... zakręcił w tym momencie klingą w dłoni, nieumarły natomiast po tych kilku ciosach stracił równowagę i obalił się na plecy. Sisyphus nie dobył nawet swego drugiego miecza, nie miał go nawet przy sobie w tym momencie... nie było bowiem takiej potrzeby.
W tym momencie rycerz schował czarny miecz za plecy, a następnie podał rękę nieumarłemu i pomógł mu wstać, poklepał go po plecach.
- Dobry pojedynek kompanie... - rzekł Sisyphus.
- Twoje umiejętności w pojedynku mieczem są wprost imponujące generale, a także ta szybkość... to ciekawe doświadczenie zmierzyć się z tobą, następnym razem postaram się ciebie pokonać... - odparł pewnie nieumarły. Wielu obserwujących kiwnęło głowami będąc pod wrażeniem pojedynku.
Sisyphus ponownie poklepał go po barku i zaśmiał się lekko, brakowało mu pojedynków... czuł się świetnie.
- Wasz pojedynek był ekscytujący generale... byłem pod wrażeniem. - powiedział młodzik który obserwował poczynania dwójki.
- Trenuj ciężko kompanie... kiedyś twe umiejętności przewyższą niejednego... - powiedział mu Sisyphus odchodząc już...
Nieumarły pokiwał głową z zadowoleniem, było to dla niego cenne doświadczenie i nie zamierzał nikomu ustępować.
- Co jest, do diaska?! - Krzyknał wielce zdezorientowany Kapelusznik.
Isabella zaczęła się rozglądać.
Callisto dostrzegła Ignathira na wysokości, była lekko zdziwiona wydarzeniami.