Isabella zdziwiła się na ostry ton i zachowanie Raughna, podobało jej się jednak.
Wiedziała że początek musi tak wyglądać... zamierzała robić co mówi.
- Skoro tak mówisz... - powiedziała, a następnie chwyciła kij rzucony przez Raughna.
Księżniczka chwyciła kij w prawą rękę, a następnie rzuciła spojrzenie na Raughna oczekując. Nie czuła w tym momencie takiej wygody jak w przypadku używania różdżki, magii z rąk, wiecznego ognia... zamierzała jednak się skupić i to opanować.
Raughn kulejąc stanął przed Isabellą na odległość 5 metrów. Wyprostował sie nieco. Isabella usłyszała przy tym trzask kości, Raughn był bowiem lekko zastany. Następnie schował jedną rękę za plecy trzymając tym samym kij tylko w jednej ręce.
- Aby wiedzieć jak Cię szkolić pierw trzeba sprawdzić z jakiej gliny jesteś ulepiona.. - rzekł Raughn zaciskając rękę na kiju - No dawaj, nie stój jak widły w gnoju, atakuj mnie!
Krill i Nirtheal uścisnęli sobie dłonie.
- Nie spodziewałem się że Cię jeszcze zobacze... a w szczegolności nie w takim miejscu.. - powiedział Krill
- Cóż mogę rzec... nie znane nam są drogi przez które prowadzi nas zycie... Kazdy znajduje swoją oazę w najmniej oczekiwanym miejscu... Tu jest moja..
Krill zasmiał się.
- Widziałem Cassandre, muszę przyznać, że jak na człowieka nie postarzała sie zbytnio...
- Haha a wy się ze mnie śmieliście... Ja zawsze wiedziałem jakie kobiety wybierać! - rzekł Nirtheal
- Z tym masz akurat racje... - rzekł nagle Krill trochę przygnębionym tonem. - Absolutną racje...
Tymczasem Sisyphus powrócił już do Dohl De Lokke, zebrał już wszystkie informacje jakich potrzebował po które się wybrał.
Księżniczka cały czas zastanawiała się czy Raughn jest w ogóle w pełni sprawny aby ją trenować wszak chodził o lasce... Isabella pokiwała w tym momencie wolno głową mrużąc oczy i obserwując go uważnie, a następnie mocno chwyciła kij oburącz i wymierzyła zaskakująco szybki cios w stronę Raughna...
Raughn z łatwością sparował atak Isabelli. Zaskoczona księżniczka próbowała ze wszystkich sił ale nie była w stanie przełamać gardy Raughna który cały czas trzymał swój kij tylko jedną ręką drugą bowiem cały czas trzymał za plecami.
- Zero finezji... Zero umiejetnosci.. - odparł Raughn i błyskawicznie machnął swoim kijem pod takim kątem, że wytrącił kij Isabelli z jej ręki a ten odleciał kilka metrów w bok.
Isabella nie zdążyła się ruszyć a Raughn przyłożył końcówkę kija do jej gardła.
- Właśnie przegrałaś z kulawym emerytem.. Gratulacje.. - dodał Raughn i odsunął kij od jej gardła.
Następnie odszedł parę kroków i usiadł na ziemi. Wyciagnął z kieszeni nóż i zaczął strugać sobie w kawałku drewna który znalazł.
Isabella była zszokowana tymi wydarzeniami, przez moment zerkała na leżący w pobliżu wytrącony z jej rąk kij, a po chwili wróciła wzrokiem na Raughna... ten siedział sobie wygodnie na ziemi. Nie wiedziała zbytnio co ma teraz zrobić a zachowanie kapitana mocno ją zadziwiło...
- Dlaczego siedzisz... przecież... - powiedziała zdziwionym głosem stojąc nieruchomo... chwilę później wolno ruszyła w kierunku kija chcąc go podnieść... chciała bowiem zaatakować ponownie, nie lubiła przegrywać... dodatkowo słowa Raughna zaczynały ją nakręcać...
Raughn przez chwile strugał sobie jeszcze w drewnie. Następnie zerknął jak Isabella podnosi kij. W tej chwili rzucił w nią kawałkami drewna które zestrugał. Wszystkie jego rzuty były cele i trafiły w Isabelle.
Kawałki drewna uderzyły w Isabellę, ta syknęła lekko z bólu, zasłoniła twarz i głowę wypuszczając wcześniej kij z rąk, aż się zachwiała gdyż totalnie nie spodziewała się takiego ataku... po krótkiej chwili szeroko otworzyła oczy jeszcze bardziej dziwiąc się na zachowanie Raughna, kopnęła kij odpychając go jeszcze dalej od siebie i oddychając bardzo szybko.
Zastanawiała się czy mężczyzna czasami nie oszalał będąc taki szmat czasu samemu na wyspie, nadal jednak większą uwagę zwracała na to kim jest... jak wybitną personą jest Raughn... teraz jednak wszystko zasłoniła wściekłość i lekka irytacja która ją opanowała, szybkim krokiem do niego podeszła i zamierzała zaatakować go rękami tak jak wcześniej wspominał... wymierzyła pierwszy cios w jego kierunku...
Raughn z łatwością zablokował cios Isabelli chwytając jej pięść a następnie odepchnął ją do tyłu jak szmacianą lalkę. Isabella upadła na ziemię. W tej chwili Raughn wstał z ziemi i popatrzył na Isabelle z góry.
- To wszystko na dziś.. - powiedział niezwykle poważnym tonem - Jedyne co mi pokazałaś w ciągu tych paru minut to nie twój jakże wielki "potencjał" , a kompletny brak umiejętności.
Po tych słowach skierował swój wzrok na kij który kopnęła Isabella. Leżał on kawałek dalej.
- Radze Ci sie zastanowić nad tym co zrobiłaś złe i popracować nad samą sobą... - dodał Raughn - Może Ignathir widzi w tobie jakiś potencjał, ale dla mnie jesteś nikim... Jesli chcesz żebym Cie uczył, udowodnij mi ze sie mylę... Dzisiejszym przedstawieniem jednak jedynie utwierdziłaś mnie w moim przekonaniu...
Po tych słowach Raughn zostawił Isabelle samą i wrócił do swojej chaty. Nie zamierzał dziś już kontynuować jej nauki...
Isabella leżąc słyszała słowa Raughna a następnie widziała jedynie jak od niej odchodzi... nabrała powietrza w płuca i nadal leżała, opierając głowę o ziemię i wpatrując się w niebo i kontemplując z panującą dookoła ciszą, uspokajała się w tym momencie... zaczęła zdawać sobie sprawę, że ta przeprawa może być faktycznie bardzo ciężka... test, przygotowania... było tutaj wszak wiele czynników składających się na wszystko. Wiedziała, że teraz zbyt mocno ją poniosło... chciała się w pewnym momencie opanować, ale zbyt mocno się zirytowała i popisała się przed Raughnem.
Księżniczka leżała tak jeszcze przez dłuższą chwilę na ciepłym od słońca piasku, chwytała co chwilę troszkę piasku w dłoń i go wypuszczała rozmyślając intensywnie nad wydarzeniami i swoim zachowaniem a także słowami Raughna, po dłuższej chwili poczuła powiew chłodniejszego wiatru i mocniejszy szum liści, był to zwiastun zbliżającej się nocy... przełknęła w tym momencie ślinę i uniosła lekko głowę rozglądając się dookoła...
Krill i Nirtheal udali się wspólnie do chaty i oboje usiedli przy stole. Krill dostrzegł Cassandre, która przebywała w kuchni i właśnie przygotowała posiłek.
- Wybaczcie nagłe zajście.. - rzekł Krill do Cassandry
- Nic nie szkodzi... - odparła kobieta
- Nirtheal nie narzuca się za bardzo?
- To prostak i leń - odparła Cassandra nie przerywając swoich obowiazków.
Nirtheal chrząknął
- Ja wszystko słyszę...
- Bo miałeś słyszeć ośle.. - odparła
Krill pokiwał lekko głową
- A wiec to prawda, że przeciwieństwa się przyciągają.. - rzekł Harh - Dobrana z was para...
- Mniejsza o to.. - machnął rękę Nirtheal - Mów lepiej co u ciebie.. muszę przyznać, że nie wyglądasz najlepiej...
Krill opuścił wzrok
- To prawda... Ostatnio w krainie wiele się dzieje.. Niekoniecznie dobrych rzeczy.. Nie ukrywam ze nigdy nie byłem tak zmęczony życiem jak jestem teraz...
- Nie spodziewałem się słyszeć tego typu słów od ciebie... Nie wiem szczerze czy jestem bardziej zaskoczony czy przerażony... - rzekł poważnie Nirtheal
- Wszystko się zmieniło Nirtheal... na gorsze.. - powiedział Krill - Po rządach Malacatha, świat sie podzielił jak nigdy... rewolucja Amona zmieniła kompletnie cały balans.. Ostatnio straciłem wiele bliskich mi osób... w tym najlepszą przyjaciółkę...
- To rzeczywiście grubo... - odparł Nirtheal
- Chciałbym wymazać te wspomnienia z głowy....zacząć życ od nowa... ale nie potrafie.. To wszystko mnie przytłacza...Z jednej strony Harkon z drugiej Ignathir...
- Ignathir... nigdy typa nie lubiłem.. cwaniak... - parsknął Nirtheal
- Najgorsze jest to, że obaj wbili mi nóż w plecy... i Harkon i Ignathir... teraz nie jestem w stanie zaufać im ponownie...
- Nie dziwie się... Nie powinieneś się z nimi zadawać... Moze nie powinienem tego mówić w końcu byłem tylko raz zwykłym naczelnikiem, ale krocz swoją własną ścieżką a wyjdzie Ci to na dobre... Ja zawsze kroczyłem własną i sam widzisz.. Znalazłem swój raj na ziemi i niczego mi nie brakuje...
- Zdezerterowałeś... - rzekł Krill
- To prawda... Ale Raughn nie protestował, zaakceptował mój wybór... w końcu on sam również zdecydował się odejść.. - rzekł Nirtheal - Do tej pory nie wiem gdzie on jest i czy w ogóle żyje..
Krill zamyślił sie lekko. Wiedział, że bedzie musiał niedługo udać się na spotkanie z Harkonem.