Isabella leżąc, od dłuższej chwili czuła już... czuła coś potężnego... a mianowicie swojego potężnego kompana - Zeratu... gdy ten tylko wyczuł, że jego Pani jest w niebezpieczeństwie, natychmiast przybywał do niej i miażdżył oprawców... teraz jednak Isabella blokowała go myślami... telepatycznie... blokowała jego przybycie do starej chaty... gdyby się tutaj pojawił, na pewno naskoczyłby na Pyke'a, odrąbałby mu rękę... Isabella nie chciała jednak, aby teraz tutaj przybył... musiała dowiedzieć się pewnych rzeczy... na razie Pyke nie przystawiał jej także noża ani niczego innego do gardła...
Popatrzyła poważną miną na Jyggalaga...
- Może i jestem szalona... - odparła, kiwając głową.
- Amon... tak... jesteś na jego liście... chce cię zamordować... - dodała... na słowa o Amonie jej policzki lekko się zarumieniły.. starała się natychmiast to ukryć...
- Przez te lata... szukałam Harkona... przeszukałam całą Krainę... wykorzystałam wszystko, co mogłam... ale go nie znalazłam... jeśli przez cały ten czas kłamiesz, to bardzo tego pożałujesz... - powiedziała... naprawdę sądziła już, że jej brat umarł... chociaż niedawno przecież... poczuła go... na sekundę... dlatego teraz tak łatwo uwierzyła Pyke'owi...
- Gadaj... czemu nie mogłam go znaleźć! - krzyknęła.
- Potrzebuję... Ciebie? Po co? - Spytała... nie zrozumiała jego słów.
Z rękawa Jyggalaga wyleciał nóż. Zaczął ocierać go o blat stołu, tak jakby próbował go ostrzyć.
- Kraina się rozpadła, a wymiary zaczynają się buntować. Czują załamanie równowagi... - mówił niskim głosem
Nagle Pyke odwrócił się powoli do Isabelli.
- Tak się składa, że Amon również jest na mojej liście... Nie pokonam go bez Harkona i ciebie, tak jak nie pokonałbym Cecilli. Przecież dobrze wiem że zależy ci na magii... - podszedł bliżej i kucnął przy dziewczynie. - Nie pojawiasz się na spektaklach Amona, żal ci traconych przez niego czarodziejów... Nie jesteś taka - mówił spokojnie, gładząc delikatnie włosy Isabelli.
Mimo że Jyggalag zachowywał się jak psychopata, to Pani Minister uważnie go słuchała. Jyggalag udowodnił już że nie rzuca słów na wiatr... Obalił Cecillie, tak jak obiecał Harkonowi.
======
Tymczasem Harkon dostał informacje o porwaniu Isabelli. Od razu rozpoznał miejsce w którym się znajdują. Ruszył od razu na ratunek kobiecie...
Amon po jakimś czasie wrócił do swojej bazy. Nie miał jednak ochoty aby rozmawiać z żołnierzami. Bezsłownie wrócił do swojego gabinetu. Praktycznie od razu zaczął przeglądać ksiegi które posiadał. Wiele z nich było zapiskami lorda Carrabotha ale były też to pamiętniki sławnych pisarzy i autorów. Grzebiąc w historii magicznej krainy, Amon chciał sie dowiedziec kim jest ten elf którego przywołał Jonathan. Szybko jednak zrozumiał że nie posiada o tej postaci w swojej kolekcji ksiąg nawet źdźbła informacji.
Odłożył wiec księgi i siadajac wygodnie na fotelu, włączył radio i wyłożył nogi na stół. Błyskawicznie doszły do niego wieści o uprowadzeniu Isabelli. Amon jednak na to nie zareagował. Nie miał w planach też ratować Isabelli. Aktualnie miał ważniejsze rzeczy na głowie. Rozmyślajac o dzisiejszych wydarzeniach czekał w milczeniu na przybycie Baldura.
Zolnierze czekający przy jednym z tajnych wejsc do wnętrza podziemnej bazy dostrzegli zbliżającego sie Baldura. Szybko rozsunęli sie robiąc mu przejscie.
- Harbio.. - rzekł jeden z kultystów - Amon oczekuje Cie w podziemnej fabryce.. w swoim gabinecie..
Baldur kiwnął głową powoli i wszedł do środka fabryki. Udał się na spotkanie...
- Zastanów się... po co ci to wszystko było... - odparła.
- Mówisz o załamaniu równowagi... wróciłeś tutaj... pojawiłeś się znowu, znikąd... i działasz wbrew sobie... z tego co pamiętam, zawsze mówiłeś że masz tylko jeden cel... i nic więcej. Podobno udało Ci się go wykonać, bo cały czas tak parszywie gadasz o mojej Babce... - powiedziała, nie mogła słuchać takich parszywych rzeczy.
Uśmiechnęła się nieco szyderczo, gdy ten dalej gładził jej włosy.
- Jyggalagu... czyżbyś wrócił ze strachu? Czyżbyś bał się załamania równowagi? Czy może znowu chciałbyś być cichym bohaterem? Nagle masz nowy cel? Działasz wbrew sobie? - Spytała.
- Też od dawna czuję załamania równowagi... - powiedziała, pomyślała o istocie którą niedawno widziała - Hunterze...
Popatrzyła na podłogę, zaśmiała się lekko pod nosem.
- Załamania równowagi to tylko i wyłącznie wina Was wszystkich... ludzi... mieszkających od zawsze w Krainie osób i wszystkich żyjących stworzeń... - powiedziała nagle, dosyć ostrym głosem.
Milczała przez chwilę.
- Ogrom lat temu mój mistyczny pra pra pra Dziadek, Lord Carraboth wyśmienicie ukształtował wszystko i wszystkich w Krainie... nie było nawet mowy o jakichkolwiek załamaniach równowagi, buntach... nie było mowy o wyższości istot niemagicznych nad magicznymi. Były reguły i zasady, których każdy przestrzegał. Kraina była wówczas potężna, nie tkwiła ciągle nad przepaścią upadku jak teraz. Magia była czymś pięknym, potężnym... teraz nie ma już takiej magii. - Powiedziała.
- Wydał stosowny rozkaz... że władzę w tej Krainie mają pełnić tylko osoby z jego rodu... osoby z jego krwi i magii - najpotężniejszej w krainie... Najszlachetniejsi, najsilniejsi. Godni władzy, wyżsi od innych. Gdyby głupcy żyjący w Krainie słuchali słów Istot Wyższych i najpotężniejszych takich jak On, a jego rozkaz nie zostałby złamany, nie doszłoby do tego, że Kraina od jakiegoś czasu tylko upada i upada... - dokończyła.
- Rozumiesz, Pyke?! - Krzyknęła nieco głośniej, patrząc na niego.
Tymczasem zarówno Cynthia jak i Stalker dotarli w wyznaczone przez Ignathira miejsca. Czekali na sygnał..
Jyggalag cały czas uśmiechał się na słowa Isabelli. Wsłuchiwał się w nie, gładząc jej włosy. Gdy skończyła, puścił jej włosy i spojrzał na nią poważnym, przenikliwym wzorkiem.
- Mugole to straszni nudziarze... Tutaj zabawa jest o wiele satysfakcjonująca - mówił.
Wzrok Pyke'a był na tyle stresujący dla kobiety, że odwróciła wzrok w inną stronę.
- Obaliłem Carrabothów, pobiłem twoją babkę do nieprzytomności... Nie powinna cię już interesować... - mówił wciąż
Mężczyzna zatrzymał się na chwilę w swoich słowach. Widząc uciekający wzrok Isabelli, uśmiechnął się po czym wstał.
- Jesteś wszak w większej połowie Balem, niż jednym z upadłych Carrabothów. Gdyby było inaczej... Malacath z pewnością nie byłby z tego zadowolony - dodał stojąc nad nią.
Po chwili wypuścił trzymay w ręce nóż. Wbił się w podłogę blisko twarzy Pani Minister. Jyggalag chciał, by kobieta sama się uwolniła przy pomocy noża. Skoro jest taka dobra... Nie powinna mieć z tym problemu.
Baldur przeszedł przez fabryke. Idąc po metalowych schodach w końcu trafił do drzwi gabinetu Amona gdzie stało dwóch strażników. Oni również sie odsunęli na widok wampira.
Baldur wszedl do środka gabinetu
Amon siedząc wygodnie na fotelu w ciemnym gabinecie z nogami wyłożonymi na stole skierował swój wzrok na Hrabiego.
Szybko pokazał mu gestem ręką aby usiadł naprzeciwko
- Witaj Hrabio... Kawy? Herbaty? - zapytał spokojnie Amon