Isabella wytrzeszczyła oczy dysząc bardzo ciężko, jej oddech był świszczący i wycieńczony... w głowie zaś słyszała śmiech Raughna... nie czuła nóg, były jak wata... w ogóle nie mogła już na nich ustać... zerknęła w bok na swój leżący miecz... jednak cały panujący dookoła teren zaczął jej wirować, zanikać i się pojawiać, widoczność w oczach najzwyczajniej jej się zamazała... jakby otoczyła ją zewsząd gęsta mgła... nie mogła ustać prosto i zgarbiła się, jej oddech był potwornie świszczący i słaby, odczuwała bardzo mocny ból... w tym momencie ruszyła przed siebie... stopa jednak nienaturalnie jej się wykrzywiła, mocno się zachwiała... chciała dojść do Raughna i zmasakrować go całkowicie pięściami, jednak czuła w tym momencie że już upada na ziemię...
Raughn widząc ze Isabella upadła na ziemię, obrócił swoim mieczem w ręce i schował go za plecy.
- To by było na tyle... - rzekł Raughn spoglądajac na leżącą bez ruchu Isabelle.
Po chwili odwrócił wzrok
- No więc.. Co myślisz? - zapytał Raughn
- Hmmm... Nie spodziewałem się ze wytrwa tak długo - rzekł mroczny głos.
Raughn nie odpowiedział. Skrzyżował ręce spoglądając na podchodzącą do niego postac.
- Ma dużą wytrzymałość jak na księżniczkę... - odparł sucho Raughn
- Muszę przyznać... spisałeś się... - rzekł Ignathir opierając się o swoj kostur
- Daleko jej do perfekcji... Tak jak mówiłem nie da sie opanować sztuki miecza w tydzień... - odparł Raughn srogim tonem
- To nigdy nie było moim zamiarem... - odparł Ignathir rzucajac spojrzenie na Isabelle. - Najważniejsze że nauczyła sie podstaw...
- To nie pomoże jej w walce z Harkonem... - odparł Raughn - Chłopak ma większe doświadczenie bojowe.. lata walk za sobą... A ona? Trzymała dopiero kij przez parę dni...
Ignathir słysząc słowa Raughna zaśmiał się pod nosem. Nic jednak nie powiedział.
W tym samym czasie rzucił zaklęcie regeneracyjne na Isabelle i podczas gdy ta była nieprzytomna przywrócił jej umiejetności magiczne.
Isabella leżała nieprzytomna na ziemi jakiś czas... dopiero gdy zaklęcie Ignathira zaczęło działać w jej ciele poruszyła lekko najpierw lewą dłonią, po chwili zaczęła stabilniej oddychać... kilka chwil później zaczęła się już bardzo wolno wybudzać... syknęła ostro z bólu nadal mając zamknięte oczy...
- Chyba wstaje... - rzekł cicho Raughn i westchnął pod nosem
Ignathir wolno pokiwał głową.
Isabella po kolejnej krótkiej chwili wzięła bardzo głęboki oddech i otworzyła oczy, mrugnęła kilka razy i ponownie syknęła... nie czuła jednak już tak potwornego bólu... odczuwała jak z każdą sekundą ból słabnie... momentalnie wyczuła także swoją potężną magię i wieczny ogień w ciele... to błyskawicznie poderwało ją na nogi, dosyć sprawnie wstała i stanęła na równych nogach... w tej chwili dostrzegła Ignathira, na jej twarzy natychmiast pojawił się uśmiech.
- Ignathirze... witaj... już jesteś... - powiedziała będąc zdziwiona nagłym widokiem arcymaga, mocno jednak też się cieszyła... aczkolwiek nie wiedziała czy Ignathir widział jej pojedynek... sama zresztą też teraz przypomniała sobie ten potworny ból i cierpienie... przypomniała sobie jak przegrała pojedynek z Raughnem... ponownie lekko syknęła pod nosem.
Arcymag podszedł bliżej do Isabelli.
- Jak mógłbym się nie zjawić... - odparł Ignathir - Twoje szkolenie zostało zakończone.. Co prawda nie wygrałas pojedynku z Raughnem ale nigdy nie oczekiwałem abyś to zrobiła... Mam nadzieje że przez te kilka dni nauczyłaś się czegoś przydatnego...
Raughn tymczasem milczał opierajac się o ściane swojej chaty.
- To szkolenie pójdzie na marne jeśli nie bedzie dalej trenować... - rzekł nagle Raughn - Ja jedynie wskazałem jej drogę którą powinna podążać.. reszta zależy od niej i od jej własnego zaangażowania...
Ignathir pokiwał głowa i odwrócił wzrok na Raughna
- A więc, jako ten który przeprowadzał szkolenie... Uznajesz że Isabella je zaliczyła?
Raughn przez chwile myślał. Podrapał się po podbródku spoglądając na Isabelle.
- Cóż... Jak na tydzień doświadczenia, była w stanie nie tyle blokowac moje ciosy ale i czasem nawet skutecznie zaatakować...Walczyła bez przerwy przez ponad 8 godzin.... Ma jakiś potencjał... Może beda z niej ludzie.... Uznajmy więc, że jej zaliczę...
Arcymag zaśmiał się pod nosem.
Isabella wysłuchała słów nieumarłych... na końcu padły arcyważne słowa Raughna, które wprawiły ją w dużą euforię i radość... momentalnie podbiegła do starca i przytuliła go.
- Dziękuję, mistrzu... dziękuję za ten ważny i cenny czas który tutaj spędziłam, zyskałam ogrom doświadczenia i umiejętności... to było arcyciekawe przeżycie... - powiedziała radośnie, zerknęła mu w twarz i się uśmiechnęła, po chwili odsunęła się kawałeczek.
Raughn zdziwił sie nieco na zachowanie Isabelli. Poprawił swój kołnierz po tym jak Isabella go puściła.
- Ta... Było ciekawie... Życzę powodzenia... - odparł spokojnie Raughn
Ignathir spoglądał w milczeniu na Raughna. Po chwili rzucił spojrzenie w niebo. Przeczuwał co się wydarzy...
Nagle niedaleko Isabelli i całej reszty pojawił się czarny dym. Unosił się lekko nad ziemią i emanował ciemną energią. Po chwili wyszedł z niego Darkseid, a dym od razu zniknął.
- Jaki zbieg okoliczności... - przemówił mrocznym głosem
Soczewki elfa zaczęły analizować wszystkie postacie.
Ignathir rzucił spojrzenie w kierunku Harkona.
- To zależy od punktu widzenia... - odparł spokojnym tonem. Domyślał się bowiem dlaczego elf tutaj przybył.
Raughn ponownie skrzyżowal ręce.
- Nie robi się tu czasem zbyt tłoczno? - rzekł niezadowolony.
Ignathir zaśmiał się pod nosem.