Isabella opanowała wszelkie buzujące emocje, z biegiem lat coraz bardziej potrafiła nad tym zapanować. Powróciła stanowczość i pewność siebie, spojrzała na Amona wygodnie opierając się o fotel i zarzucając nogę na nogę.
- Bardzo mi się podoba. - odparła, uśmiechając się.
- Zawsze, gdziekolwiek nie byłam, miałam najwyższe stanowiska. - dodała.
Specjalnie przygryzła lekko wargę zębem, aby zrobić słodką minę, nie odrywała wzroku od Amona.
- Istredd... bardzo ładne imię, zaskoczyłeś mnie... - powiedziała, cały czas przeszywając go wzrokiem. Jego imię również zaczynało się na I, co spodobało się Isabelli.
Harkon spojrzał się pewnie na Huntera.
- Nie jesteś nikim ważnym, jeśli cię nie znam... - odrzekł mrocznym głosem
Darkseid wstał na nogi i spojrzał na Tempusa. Jego przebity bok nie dawał mu spokoju i dopiero teraz gdy jego złość opadała poczuł spory ból.
- To jeszcze nie koniec... - zaczął
Darkseid zaczął się rozpływać. Jego ciało zaczęło ulatywać w wymiarze.
- Nie! Nie!! - krzyczał Hunter widząc jak elf znika
Po chwili Darkseid zniknął cały...
- Cieszę się... - odparł Amon - Aczkolwiek posiadasz to stanowisko tylko dlatego ze na to zezwoliłem.. Nie zapominaj o tym... W szczegolnosci że nadal nie wykonałaś choćby najmniejszego kroku w sprawie którą nakazałem Ci rozwiązać...
Amon w tej chwili odwrócił sie w stronę okna. Jego ton stał sie bardziej srogi.
- Mam tez przeczucia że cały czas coś ukrywasz...przede mną... przed parlamentem a nawet przed całym suwerennym państwem które stworzyłem.. Chyba zdajesz sobie sprawę jakie mogą być tego konsekwencje...
W tej chwili odwrócił sie w stronę Isabelli
- Konsekwencje.. nie tylko dla ciebie, ale i dla twoich starych znajomych którzy żyją tu tylko dzięki mojej łasce...
Cierpliwość Amona mimo iż stoicka, miała swoje granice. Wiedział ze jeśli pozwoli Isabelli na zbyt wiele ta już niebawem może przestać brać go na poważnie.
Darkseid pojawił się w ciemnym miejscu. Przypomniało to coś jakby jaskinie. Zaczął iść lekko kulejąc trzymając się za zraniony bok. Po chwili doszedł do ściany, a ta nagle zaczęła się przesuwać ukazując kolejne, spore pomieszczenie. W nim było już jasno i przejrzyście. Na środku stała komora hiperbaryczna, różne narzędzia, urządzenia treningowe i medyczne. Było też wiele innych rzeczy, których potrzebował Harkon.
Podszedł do kamiennego stołu wyrytego w skale i usiadł na niego. Mając grymas bólu na twarzy, spojrzał na pewien stojak ulokowany między jakimiś urządzeniami. Mroczny, czarny jak smoła pancerz, a na nim zwisająca czarna peleryna. Elf spojrzał na swój dawny strój... Darkseid znajdował się w katakumbach pod twierdzą Malacatha, na Kartis...
Hunter odwrócił się do Tempusa. Spojrzał na martwa kobietę, spojrzał na dzieci. Tak jakby chciał już je zabić, jednak rękę skierował w stronę leżącego, ledwie żyjącego Agreggora.
- Ty, mi się przydasz - mówiąc to Hunter złapał czarodzieja i deportował się z wymiaru.
Tempus nie krył przerażenia.
Stanowczość Amona od zawsze robiła na Isabelli wrażenie, wzbudzała u niej pozytywne emocje.
W tym momencie westchnęła, wstała z fotela i wolnym krokiem podeszła do niego...
- Przecież wiesz, że jestem Ci... posłuszna...? - Powiedziała, jednak takie słowo jej się nie spodobało.
- Może to złe słowo... współpracuję, jestem po tej samej stronie... - dodała, zbliżając się bardziej do Amona.
Spojrzała mu prosto w oczy, stojąc przed nim.
- Zdobyłeś wszystko, pokonałeś wszystkich, tak jak powiedziałeś - stworzyłeś własne państwo, tym samym zyskując także i mnie. - Powiedziała, gdyż w pewnym sensie była to prawda. Amon, gdy się zbliżyła, poczuł jej piękne perfumy, najlepsze w krainie, rozpalające zmysły, zapach był bajeczny.
W tej chwili nieco się zamyśliła...
Faktycznie jednak, Isabella ukrywała przed Amonem i przed wszystkimi, że przez lata, bardzo długi okres czasu poszukiwała Harkona... swojego braciszka, Harkona... po upadku zamku i Ministerstwa, jakiś czas po tym, systematycznie wysyłała zawsze samych najlepszych ludzi, przeszukała absolutnie całą krainę, każdy zakamarek... aby odnaleźć Harkona... a wszyscy, gdy tylko wracali z poszukiwań, przybywali z jedną informacją... że Harkon nie żyje, co sprawiało jej smutek.
Mimo to, nadal kazała go szukać... gdyby jednak przeżył... Harkon...
Odpuściła dopiero, gdy jeden z najlepszych wysłanych incognito tropicieli wrócił z takimi samymi informacjami - o śmierci.
Zorientowała się, że Amon może dostrzec jej chwilowe zamyślenie, więc natychmiast kontynuowała rozmowę.
- Wiesz, że nie lubię być ograniczana... ale nie wiem skąd te podejrzenia. Nie musisz i nigdy nie musiałeś martwić się, że robię coś za twoimi plecami... - powiedziała spokojnie do Amona.
- Dobrze wiem, że ogromnie doceniasz to co robię... nie zaprzeczysz. - uśmiechnęła się do Istredda.
- A właśnie! Odnośnie parlamentu... dzisiaj omawiany był temat panującej od niedawna w Krainie... pogody. - dodała.
- Zapewne Ty też już ją odczułeś... Widziałam również twój wyczyn na lodzie... jestem pod wrażeniem. - powiedziała, stojąc nadal bardzo blisko niego.
- To nie bylo nic specjalnego.. Zrobilem to co musialem...- rzekł poważnym tonem Amon - Nie mogłem pozwolić by ta kobieta utonęła.. I tym róznie sie od poprzednich marnych królów i pseudo-władców tej krainy.. Dla mnie liczy sie każde życie..
- A co do pogody.. nie trudno jej nie zauważyć...Doskonale widać ze nie są to naturalne zmiany klimatyczne...W tym celu podjąłem już odpowiednie środki.. a Hayden otrzymał odpowiednie rozkazy..
W tej chwili Amon usłyszał sygnał na swoją krótkofalówkę. Wyciagnął ja z kieszeni i odsunął sie trochę od Isabelli
- O co chodzi? - powiedział Amon
- Amon.. mamy poważną sytuacje w stolicy... Czarodziej... zaatakował w jednym z barów.. zabił jednego z kultystów i nadał wiadomość..
- Jaką wiadomość? - zapytał Amon
- Nie slyszałeś?.. Coz.. to włącz radio.. - rzekł przez krótkofalówkę Maraal
Isabella patrzyła na Amona z zainteresowaniem cały czas. Mezczyzna podszedł do leżacego na stole radia i je włączył. Praktycznie od razu usłyszeli wiadomosci oraz przeslanie Jonathana skierowanego do Isabelli jak i po części rowniez do samego Amona.
Amon skierował kątem oka wzrok na Isabelle, był bowiem ciekaw jak ona zareaguje na tę nowinę że pewien czarodziej niezbyt za nią przepada...
Darkseid od kilku godzin znajdował się w katakumbach pod twierdzą na Kartis. Leczył swoje rany i naprawiał uszkodzony pancerz. Nie miał tak wyśmienitej magii regeneracji co Neclar czy Malacath, ale potrafił zregenerować każdą ranę. Na śmierć oczywiście był bezradny.
=====
Spenser i Talon po długiej rozmowie wyszli z baru. Talon udał się do burmistrza, a jego kompan wrócił do bazy.
Ignathir teleportował się miejsca poza wyobraźnią wszelkich ludzi. Znalazł sie na kompletnym pustkowiu. Sucha wyjałowiona ziemia oraz twarde, ostre skały pokrywały cały krajobraz. Była noc a niebo przejrzyste... Na niebie jaśniała czerwona jak rubin gwiazda oraz dwa księżyce. Jeden z nich był ogromny i dobrze widoczny. na jego powierzchni płynęła wrząca magma i eksplodowały wulkany. Drugi natomiast był dalej a jego powierzchnia podobna jak i globu na którym pojawił sie Ignathir była jałowa.
On jednak nie podziwiał tego niezwykłego widoku. Podpierając sie swoim kosturem szedł przez jałową pustynie w milczeniu. Zmierzał do nieokreślonego miejsca a jego mroczne szaty powiewał lekki wiatr.
- Czyżby właśnie popsuli nam randkę? - powiedziała Isabella i uśmiechnęła się lekko, przygryzając lekko zębem dolną wargę.
- Szkoda, bo bardzo przyjemnie i miło się rozmawiało... - dodała, znowu podchodząc bliżej Istredda.
Zamyśliła się przez chwilę nad komunikatem w radiu...
- Co? Jonathan? - powiedziała po chwili na głos.
- Kojarzę to imię... skąd on się tutaj wziął? I w jakim celu nawołuje do mnie przez radio? - dodała, była zdziwiona całą sytuacją. Nie wiedziała czego może od niej chcieć.