- Działo gotowe panie - krzyknął nieumarły wojownik
Krill pokiwał głową
- Przymierzyć...- rzekł Krill spoglądając na mury miasta i nadal lecące pociski. Wiedział, że niebawem obrońcom skończy się amunicja.. Dlatego tez nie spieszył się..
Potężna istota z hukiem wyleciała z lasu. Uniosła się ku przestworzom i ponownie zaryczała. Nastepnie ruszyła przez niebo jak pocisk.. leciała w kierunku Kartis..
Stworzenie było ogromne..
Ignathir wiedział co zaraz sie stanie. Napawał się chaosem który zapanował na wyspie. Wiedział ze opór czarodziejów jest bezcelowy. Miał zamiar przyłączyc sie do Krilla zaraz po tym jak zakończy cel jakim było spotkanie sie z Alyssią. Zerriana nie kłamała.. czuł wyraźnie obecność dziewczyny w tym miejscu.
- Nie nie nie... musi być jakieś wyjście.. - odparł Agreggor
- Umrze tutaj każdy z nas, a Rokhuntus będzie żyć wiecznie.. - powiedział Azmuth
Z za dwójki mężczyzn wyrósł nagle jeden potężny czarodziej. Chwycił ich za karki i uniósł do góry.
- Umrzecie, ale nie tutaj, tylko na arenie! - odparł do nich
Bohaterowie znaleźli się w więzieniu pod areną. Znajdowało się w nim tysiące potężnych istot magicznych Heitha. Jednak samego czarnoksiężnika nigdzie nie było...
Tymczasem w domu Saula..
- Co się stało!? - krzyknął Jay w stronę Isabelli i Kapelusznika
Jonathan zaczynał się powoli przebudzać...
Isabella spojrzała na Jaya...
- Długo by opowiadać... najpierw schwytałam tego kłamcę Jyggalaga na Kartis, potem dostarczyłam go Amonowi... ten jednak w nagrodę mnie schwytał i wsadził do lochu... impertynent. - powiedziała ostro.
- Potem jednak przy pomocy mojego Zeratu... - pogłaskała po głowie swojego ogromnego przyjaciela. - uciekłam z lochu Amona I teleportowałam się tutaj... - powiedziała, patrząc znowu na Jaya.
Wiedziała, że Zeratu nie ma sobie równych i czuła się bezpiecznie...
Ignathir udajac się za wyczuwalną aurą dotarł do drzwi pewnego domu. Zapukał do nich. Bardzo szybko uslyszał odgłosy dobiegające z chaty oraz kroki. Po chwili w drzwiach ujrzał kobietę o ciemnobrązowych włosach. Rozpoznał ją.. była to Alyssia.
Kobieta nie zareagowała entuzjastycznie na widok nieumarłego maga stojacego pod jej drzwiami.
- Co do?! - krzyknęła dobywając miecz - Precz stąd albo zabije!
Ignathir nie ruszył sie jednak z miejsca.
- Spokojnie.. nie przybyłem tu by z toba walczyc Alyssio..
- Skąd wiesz kim jestem? Coś ty za jeden?
- A no tak.. wybacz.. bardzo mozliwe ze mozesz mnie nie pamietać.. Jestem Ignathir... dołączyłem do Raughna za czasów wojny po tym jak zostałaś przez niego pozostawiona..
Alyssia spojrzała gniewnie na maga
- Jesli myślisz ze masz czelność tu przychodzić i przypominać mi o tym...
- To nie było moją intencją.. Zerriana nakierowała mnie na twój dom.. chciałem jedynie porozmawiać.. mam Ci do przekazania pewne informacje..
- Dlaczego miałabym Ci wierzyć? Zostaw mnie w spokoju..
- Zostawię jesli tego pragniesz - odparł Ignathir - Jednakze jeśli to zrobię nigdy nie dowiesz się o przeszłosci swojej rodziny.. oraz o twoich krewnych..
- Co? - zdziwiła sie Alyssia - Skad niby masz informacje o moje rodzinie?
- Natknąłem się na nie przypadkiem badając geny oraz struktury DNA jakies kilka lat temu.. Niestety nie mogłem wtedy przybyć.. byłem zbyt zajety.. Teraz nadazyła sie do tego okazja..
Alyssia przez moment patrzyła na Ignathira w milczeniu. Nie wiedziała jak zareagować. Poniekąd zainteresowało ja to... od bardzo dawno chciala sie dowiedzieć co sie stało z jej rodziną.. jedyna osobę jaką znała był Ravcore.. jej ojciec..
- No dobrze.. - powiedziała cicho.. - Wejdz.. Byle szybko..
Ignathir pokiwał głowa i wszedł do srodka domu.
Talon dopłynął do bazy. Łódź podwodna została zadokowana, a on sam zaczął szukać Spensera.
Harkon w tym samym czasie doszedł do pewnego rodzaju karczmy/baru. Wszedł do niego i wybrał najdalej odsunięty stolik w najbardziej ciemnym miejscu.
- Kraina się rozpada.. - odparł Jay
- Jonathanie! - krzyknęła Helena widząc jak chłopak się wybudza.
Talon wszedł do pomieszczenia z reaktorem, gdzie wciąż przebywał Spenser z Nocturnem.
- Niezła zadyma na powierzchni... - zaczął podchodząc bliżej
Mężczyźni obrócili się w jego stronę.
- Ta... Całe południe i kawałek Abregado jest pokryte lodem - odrzekł Spenser.
- Nie cieszycie się zbytnio na mój widok - złożył ręce patrząc na Scavengersów.
- Odwalamy brudną robotę dla Darkseida, gdy ty siedzisz na dupie na Kartis.
Talon popatrzył na swojego kolegę z oddziału i przybliżył się do niego nieco.
- Grzeczniej, Nocturn. Trzeba było wyrazić swoje niezadowolenie Darkseidowi - odrzekł pewnie. - Teraz to już i tak nieważne... Kartis atakują nieumarli - dodał.
- Co ty mówisz? - zdziwił się
Talon uśmiechnął się lekko i odsunął się od Nocturna, patrząc na reaktor.
- Ciekaw jestem jak zareaguje na to Darkseid. Kartis jest ważnym elementem - powiedział.
- Było do czasu. Teraz już nim nie jest... Nie bez powodu zakończyłeś służbę na Kartis - wtrącił się Spenser.
Talon pokiwał lekko głową. Popatrzył chwile na kolegów z oddziału i nagle zaczął wychodzić. Zostawił Nocturna i Spensera samych.
- Slyszalem że założyłaś rodzine... Nie spodziewałem się ze Ci sie to uda znając twoją burzliwą naturę i podobieństwo do ojca.. - powiedział Ignathir
- To nie twój interes... - odparła Alyssia
- Racja... przejdzmy zatem do rzeczy - rzekł siadając przy stole Ignathir i wyciągajac jakiś zwinięty kawałek pergaminu i podajac go Alyssi.
- Co to jest? - zapytała
- Dokładana analiza moich badań.. mówiąc wprost.. drzewo genealogiczne..
Alyssia rozwinęła pergamin. To co na nim zobaczyła bardzo ją zdziwiło.. wręcz zszokowało..
- Twój ojciec Ravcore ożenił sie z mieszczanką Amandą która pochodziła z rejonów Khananu..
- To to wiem .. - odparła Alyssia.
- Nie zaprzeczam... ale czy wiedziałaś że twoja matka miała siostrę?
- Co takiego?... Siostre?
- Tak.. Susan.. obie wywodziły sie z rodu Farell... twoim dziadkiem był potezny czarodziej - Doghram, który doprowadził do kolonizacji Abregado..
Alyssia nie mogła w to uwierzyć.
- Po dziadku odziedziczyłaś umiejętności magiczne... Ale dopiero Zerriana jak i Raughn obudzili w tobie prawdziwy potencjał magiczny..
- Miałoby to sens... Za dzieciaka nie miałam pojecia ze w ogole potrafie uzywac magii..
Ignathir pokiwał głową
- Przechodząc jednak do twojej ciotki... Tutaj robi sie ciekawiej.. Urodziła ona dwójke dzieci.. dwóch chłopców.. obaj dobrze ci znani...
- Co takiego? Kim oni są?
Ignathir zaśmiał się
- Jeden z nich stoi za rewolucja i powstaniem państwa Carridi.. a drugi.. cóż.. spotkałaś go z balu u królowej Stelli 8 lat temu i nawet z nim walczyłaś..
- Amon i Harkon? - zapytała zaskoczona Alyssia siadając na stołku. Zrobiło jej sie wręcz słabo.. Nie mogła bowiem w to wszystko uwierzyć.
- Tak moja droga.. jesteś ich kuzynką.. - rzekł Ignathir - Musze rzec.. nie daleko pada jabłko od jabłoni..
Harkon zasiadł do stolika, czekając na przybycie Krilla.
======
Evian wyruszył w poszukiwania Bershire. Umowa zawiązana pomiędzy Akatoshem a Hunterem wciąż obowiązywała
Isabella również była zszokowana tymi wydarzeniami...
- Nie wiem jak można było do tego dopuścić... - powiedziała.
Dostrzegła, że Jonathan się wybudza, uradowała się.
- Gdzie jest Agreggor?! - Spytała nagle Jay'a.