Gdy Pandora była już daleko, Harkon odzyskał panowanie nad ciałem. Był bardzo zdziwiony umiejętnościami dziewczynki, która miała zaledwie 7 lat. Jej siła w tak młodym wieku bardzo mu zaimponowała, ale z drugiej strony żądza jej krwi wzrosła jeszcze bardziej. Musiał ją odnaleźć jak najszybciej. Czuł, że na wyspie znajdują się już tylko 4 osoby w tym on...
Harkon szybko wstał i pewnym, szybkim krokiem zaczął podążać za śladami kroków zostawionymi przez Pandore...
Niedaleka przeszłość...
Jonathan, Helena, Jay i Agreggor ukrywali się w wymiarze kieszonkowym Saula od kilku dni. Wiedzieli o wszystkim co zdarzyło się w krainie. Bezlitosny Amon przejął władze, a magia została zakazana. Czwórka czarodziejów wiedziała, że nie ma szans w walce z jego ludźmi. Nie mieli pomysłu na to by chociaż spróbować przeszkodzić nowemu porządkowi. Przez kilka tygodni Jonathan próbował nowych autorskich zaklęć w kryjówce. Te jednak mu się nie przydały gdyż Agreggor nie był w stanie naprawić swojej różdżki dzięki której udało im się trafić do tego wymiaru. Byli skazani na śmierć, nie mogli uciec z wymiaru.
Wydarzenia z końcówki RP Magic World 3.
Nagle, w wymiarze Saula pojawił się portal. Jay, Jonathan i Agreggor podnieśli się z miejsc. Mieli przygotowane różdżki.
- Poczekajcie... - powiedziała postać
- Teraz dopiero się zacznie... - dokończyła postać
Wszyscy stali jak wryci gdy zobaczyli i usłyszeli to co powiedziała im postać z portalu...
Był to Tempus. O kilkanaście lat starszy. Wiedział co się wydarzy i co się wydarzyło. Czarodzieje wydostali się z wymiaru Saula. Jonathan zaplanował atak, jednak nikt nie podzielał jego entuzjazmu by zaatakować Amona. Nikt nie chciał ryzykować. Od czasu kiedy magia stała się zakazana życie w Magic World stanie się co raz trudniejsze. Jay, Agreggor i Helena nie chcieli zginąć.
- Musimy coś zrobić! - namawiał czarodziei Jonathan
Helena postanowiła udać się do świata mugoli by tam zacząć życie od nowa, Agreggor zajął się budową urządzeń mechanicznych na Kartis. Jonathan natomiast przesiadywał latami w wymiarze Saula. Stworzył sobie własną różdżkę z białego tworzywa, tajemniczego i nieznanego dla innych. Tempus natomiast zniknął od czasu rozmowy sam na sam z Jonathanem bez śladu, ukrywał się gdzieś gdzie ciężko było go znaleźć...
Pandora dobiegła do drewnianej chaty. Szybko otworzyła drzwi i wparowała do środka krzycząc.
- Mamo mamo! - krzyczała
Ynareph od razu przejęta jej krzykami wyszła naprzeciw jej.
- Co się stało? - spytała poważnie
- Bawiłam się.. - szlochała. - z Dagonem w chowanego i... Nagle pojawił się jakiś czarodziej... - mówiła zapłakana
Ynarpeh od razu jeszcze bardziej spoważniała, wręcz pobladła z przerażenia.
- Pandora... - powiedziała kucając do niej. - Jesteś dzielną, dużą dziewczynką... - mówiła łapiąc ją za rączki. - Weź swojego brata i poczekaj na mnie przy kominku, dobrze? - spytała
Pandora pokiwała głową przecierając łzy, od razu puściła dłonie matki i pobiegła wgłąb chaty poszukać swojego brata.
Ynareph w tym samym czasie wyszła przed dom. W oddali zobaczyła jak zza drzew wyłania się Harkon trzymający siekierę. Od razu jej źrenice jeszcze bardziej się powiększyły. Kobieta była dobrą czarodziejką, ale nie mogła równać się z nadchodzącym zagrożeniem. Musiała myśleć przede wszystkim o swoich dzieciach. Wbiegła do chaty zamykając drzwi i po chwili znalazła się przy kominku, gdzie czekały na nią bliźnięta.
- Co się dzieje mamo? - spytał chłopiec
- Do kominka, szybko! - pospieszyla dzieciaki
Cała trójka po chwili była już w kominku, Ynareph rzuciła proszkiem i lada moment już ich nie było...
Jonathan zapuścił brodę od czasu przejecia władzy przez Amona. Nastąpił dzień w którym wiedzial że nie ma na co czekać, a Tempus się nie zjawi.
Mężczyzna deportował się do centrum nowej krainy, nie wiedząc że jego magię od razu wykryje specjalny system, który włącza alarm.
Jonathan pojawił się przy jednej z najbardziej zatłoczonych ulic...
Ynareph, Pandora i jej brat bliźniak, Atroox, znaleźli się gdzieś w ciemnej, mokrej jaskini. Było to miejsce bardzo oddalone od jakiegokolwiek innego lądu. Tutaj również dotarła zima, czuć było potworne zimno i chłód.
- Mamo... Gdzie jesteśmy...? - pytała przestraszona Pandora. - Zimno mi...
- Nie martw się, nic nam nie grozi - odpowiedziała kobieta gładząc dzieci po głowach.
Ynareph przytuliła dzieci do swojego ciała i po chwili cała trójka zaczęła iść wgłąb jaskini. Kobieta miała wątpliwości, że uzyska pomoc. Bała się, że Harkon zdoła się tutaj dostać. Nie znała jego potęgi. Być może gdyby Malacath nie postanowił odejść dla dobra swojej rodziny, nigdy by nie doszło do tej ucieczki... Ynareph wciąż zastanawiała się, dlaczego jej ukochany odszedł... Nie wiedziała, że były Lord miał w tym swój mały plan. Odszedł, bo chciał by Harkon zostawił jego rodzinę. To Lord był winny upadku Elfa, a nie Ynareph i bliźniaki. Dopiero po odejściu Lord opracował plan, że celowo zginie. Dlaczego? Tego nie wie nikt... Być może niedługo ten plan się wypełni...
Trójka postaci kroczyła wciąż jaskinią, która wydawała się nie mieć konca. Nagle Ynareph krzyknęła głośno.
- Tempus!
Harkon po dłuższej chwili doszedł do domostwa i rozerwał drzwi jednym kopniakiem. Rozejrzał się po chacie szukając celów, po które przyszedł. Ich jednak już nie było, czuł to... Podszedł bliżej kominka, kucnął i wziął głębszy oddech. Wyczuł gdzie się teleportowały, ślad był świeży i zaraz miał zrobić to samo...
- Witaj. Wiedziałem że w końcu naszej drogi znowu się spotkają...
Ynapreh obejrzała się dookoła siebie, nie widząc mężczyzny. Po chwili jednak wyłonił się z cienia.
- Tempus, jak dobrze cię widzieć przyjacielu... - powiedziała kobieta podchodząc z dziećmi bliżej niego
- Mam mało czasu. Ściga nas Harkon... - dodała
Pandora i Atroox schowali się za plecami matki. Nie kojarzyły Tempusa, właściwie to bliźniaki nigdy go nie widziały...
- Witajcie dzieci. Kope lat.. a właściwie.. nie ważne.. to skomplikowane... - odparł Tempus
- Macie, pobawcie się tam.. a ja z mamą porozmawiamy. - dał dzieciom maskotki
- Harkon? Ah no tak.. Ten Bal jednak jest uparty. Nie bój się Ynapreh - odparł
Ynareph odeszła od dzieci z Tempusem kawałek dalej.
- Nie rozumiesz... On... Zabił Dagona - mówiła kobieta.
- Nie wiem gdzie jest Malacath, czy... Jeszcze wciąż żyje...
=====
Spenser, Dengar i Nocturn czekali w łodzi podwodnej na powrót Darkseida już od 30 minut.
- Nie zjawił się jeszcze... Odpływamy - zaczął nagle Spenser.
Nocturn spojrzał się niepewnie na mężczyznę.
- To rozkaz Darkseida - dodał Spenser widząc jego zwątpienie.
Dengar po chwili włączył silniki i łódź podwodna zaczęła wracać do bazy...
- Malacath zapewne nie żyje. Proszę. Tu będziecie chwilowo bezpieczni, weź swoje dzieci. Harkon nie znajdzie was tam przez kilka dni. Najpierw trafi do mnie... - odparł Tempus po czym otworzył portal do wymiaru Saula