Harkon stojący na grzbiecie Krakena dotarł już do wyznaczonego miejsca. Bestia zaczęła krążyć wokół miejsca, w którym niegdyś stał Azkaban. Czekała na pojawienie się Krilla...
=====
Ynareph znalazła zabawki, wzięła kilka i przyszła do salonu, w którym były już bliźnięta Pandora i Atrox.
- Pobawcie się ładnie, moje dzieci... - powiedziała kobieta, kucając i kładąc zabawki na ziemię
- Dziękujemy mamo - odpwiedziała grzecznie czarnowłosa dziewczynka.
Kobieta uśmiechnęła się lekko i wstała. Podeszła zaraz po tym do okna chcąc zobaczyć widok z komnaty. Po dłuższej chwili wpatrywania się w mroczną okolice, kobieta zaczęła myślami krążyć po czasach, kiedy żyła z Malacathem. Przypomniała sobie moment, w którym pierwszy raz się poznali... Był to rok 2074, na dwa lata przed objęciem władzy przez Amona. Malacath często wychodził z zamku, by przypomnieć sobie dawne czasy kiedy nie był jeszcze tak rozpoznawalny. Lord w końcu przebywał kilkadziesiąt lat w Apokryfie, jego myślenie znacząco się zmieniło. Elfowi brakowało w końcu tego co miał Neclar, czyli rodziny. Pewnej nocy wyszedł z zamku i używając swojej potężnej magii zamaskował blizny na twarzy, by choć trochę sie nie wyróżniać... Tamtej nocy poznał właśnie Ynareph w jedenej z karczm w Brumie. Nieświadoma kobieta zakochała się w Malacathie, a o prawdzie dowiedziała się dopiero kilka miesięcy po tym.
Ynareph ostatnio nie miała czasu pomyśleć o swoim ukochanym, wszystko przez Harkona który ścigał ją i jej dzieci. Teraz wspomnienia znowu jej wróciły...
=====
Sisyphus wysłuchał wojowników.
- Rozumiem... wracajcie do swoich zajęć. - Odpowiedział, a następnie odszedł wraz ze swym sługą. Wiedział, że nieumarli to potęga i ich armia nie może zostać złamana, Abregado także wspaniale się prezentowało dlatego nie martwił się o to.
- Lord Carraboth bardzo często zawierał pakty krwi dla czystej zabawy i rozrywki... zachłanne, niegodziwe duszyczki i serca same do niego przychodziły... miały wielkie ambicje, pragnęły potęgi i wielkich osiągnięć, bogactwa, splendoru... często mając przy tym w głowie najgorsze machlojki... Lord jednak przewyższał istoty występujące w tym świecie tysiąckrotnie, terroryzował dusze, serca i rodziny wybranych dla uciechy, miłował widok mrocznej magii i ciemności trawiącej owych ludzi. - Mówiła Callisto.
- To także spotkało i mojego dziada... wiem tylko, że był bogatym, okrutnym czarodziejem... pragnął coraz to większej władzy, coraz to większego majątku... wzgardzał nawet własną córką i jej mężem, pogardzał moimi rodzicami... zginęli przez niego, pamiętam odczuwaną nienawiść do niego odkąd byłam jeszcze w kołysce... - kontynuowała.
- Zawarł pakt z Lordem, nie znam jego szczegółów... jednak przez to, że Dziad złamał pakt i próbował oszukać Lorda, rodzinę zaczęły spotykać nieszczęścia i choroby, wkrótce moi rodzice zginęli. Pamiętam niewiele, później jednak mi to opowiedziano... Dziad nienawidził mnie już odkąd się narodziłam, nazywał mnie zmorą... gdy zginęła jego córka postanowił zabić mnie gdy jeszcze leżałam w kołysce... jednak role się odwróciły i to ja uśmierciłam jego, wypowiadając nieświadomie potężne czarnoksięskie zaklęcie... - mówiła Callisto.
Isabella słuchała z uwagą, milczała już od dłuższego czasu, Kapelusznik tak samo.
- Noc później jeden z uczniów Lorda przybył i zabrał mnie do mrocznego zamku... wtedy zauważono we mnie nasionko jakim była czarna i mroczna magia, która przepełniała moje ciało... zaczęto wybudzać i perfekcyjnie rozwijać owe nasionko aby wypuściło owocne plony... kilku uczniów Lorda przez lata wybudzało we mnie mroczną magię, często używając najpodlejszych okrucieństw... nie widziałam światła dziennego do 18 roku życia... dopiero wtedy, w dzień moich urodzin, gdy byłam już gotowa przedstawiono mnie Lordowi... wtedy też poznałam Sisyphusa. - Powiedziała, uśmiechając się lekko na wspomnienie rycerza. Spojrzała w oczy Isabelli.
- Może i wydarzenia o których ci opowiadam księżniczko są okrutne, ale za to uodporniły mnie całkowicie... wyzbyły emocji, pomogły opanować moce, dzięki temu zaszłam daleko i osiągnęłam bardzo wiele... dzięki temu nic nie jest w stanie mnie złamać. - dokończyła, w tym momencie jednak pomyślała o Sisyphusie... był jedyną osobą do jakiej czuła jakiekolwiek emocje... bardzo duże emocje.
- To fascynująca historia... nie musiałaś mi jej opowiadać, dlatego dziękuję ci że mogłam ją poznać... - Odparła Isabella, Kapelusznik pokiwał głową. Księżniczka sądziła, że czarownica jest szalona i nieobliczalna... nadal tak sądzi, jednak wie teraz także że jest inteligentna i bardzo silna.
Sisyphus tymczasem postanowił udać się do Thir La Mana gdyż to tam odbywają się ćwiczenia wojskowe. Teleportował się.
Ignathir wysłuchał do końca sugestii Ptolemego a następnie namyślając się przez chwile odparł:
- Hmm. Rozważę twoją propozycje gdy wrócę z powrotem..
- Dziękuje mój panie... - odparł Ptolemy kłaniając sie z uśmiechem.
Ignathir spojrzał jeszcze raz na zamek a następnie otworzył portal udajac sie z powrotem do Magicznego Wymiaru. Portal zamknął sie zaraz za nim.
Arcymag pojawił sie z powrotem w Dohl de Lokke w swojej kwaterze.
Statek Krilla płynął stałym tempem już przez półtorej godziny. Do spotkania z Harkonem był jeszcze czas ale Krill miał przypuszczenia ze elf zjawi się wcześniej. Nie wykluczał że może to byc nawet zasadzka w końcu po Harkonie można by było sie spodziewać praktycznie wszystkiego. Krill wstał od stolika i wyszedł z kajuty. Zamykając za sobą drzwi popatrzył na załogę która wykonywała swoje obowiązki. Wszystko póki co szło sprawnie. Pogoda była również bardzo dobra.. Było słonecznie jednak równocześnie owy blask słońca był dosyć mętny.. Można było sie domyśleć że to przez erupcje wulkanu która zmiotła pół kontynentu.
Harkon w tym samym czasie znajdował się cały czas pod wodą, trzymając się na głowie Krakena. Respirator umożliwiał mu oddychanie pod wodą. Czekając na Krilla myślał o tym gdzie mogą znajdować się bliźnięta. Zastanawiał się co powie mu Krill, czy przystał na jego propozycję..
Minęła chwila gdy Ignathir wyszedł na dwór zamykajac za sobą drzwi. Postanowił przejść się po mieście. Wiedział bowiem ze Krill odpłynął z Abregado juz jakis czas temu.
Statek Krilla dopłynał na miejsce w wyznaczonej godzinie.
- Sir... Pod nami znajduje sie zatopiony Azkaban.. - rzekł jeden z załogi.
- Rozumiem.. czyli jesteśmy na miejscu.. - rzekł Krill spoglądąc na morze.
Po kilku kolejnych minutach, gdy Krill niecierpliwił się już nieobecnością Harkona, statek zakołysał się. Po chwili zakołysał się kolejny raz, tym razem o wiele mocniej. Statek lekko przesunął się po tafli wody. Woda obok niego zaczęła bulgotać, nieumarli podeszli do burty statku chcąc zobaczyć co się dzieje. Harh również podszedł bliżej. Woda coraz bardziej się wzburzała, aż nagle zaczynał ukazywać się z niej Darkseid. Po chwili wyłonił się cały, razem z połową głowy Krakena. Bestia ukazała swoje ślepia, patrząc jak zahipnotyzowana na statek nieumarłych.
- Więc jesteś... - powiedział mrocznym głosem
Harkon znalazł się nieco wyżej niż Krill, za sprawą oczywiście Krakena. Chciał pokazać tym sposobem swoją dominację.
Nieumarli cofnęli się lekko. Krill jednak stał w miejscu niewzruszony. Popatrzył na Harkona.
- Kraken hmm.. Spodziewałem się, że użyjesz albo jego albo swojej łodzi podwodnej.. - odparł Krill nie będąc zaskoczony sytuacją
Macka Krakena wysunęła się i przybliżyła do burty statku. Mroczny elf zaczął po niej schodzić na pokład. Nieumarli od razu wyciągnęli w jego stronę broń.
- Podoba ci się...? Ostatni Kraken na wodach Magic World... - mówił stawiając kolejne kroki
- Słyszałem o krakenie Malacatha.. słyszałem, że niezbyt dobrze też skończył - rzekł Krill patrzac na potwora.
- Ten tutaj to potomek Thurriego... Krakena Lorda Malacatha... - odparł mrocznym głosem
Darkseid docierając do końca macki, zeskoczył na pokład powodując lekki wstrząs. Harkon bowiem był dosyć ciężki. Nieumarli na jego ruch aż drgnęli.
- Nie będziemy chyba rozmawiać o Krakenie... Jesteśmy tu w innej sprawie... - dodał