Isabella zdziwiła się widząc tutaj Maraala.
- Witaj, Maraalu. Co cię tutaj sprowadza? - spytała.
- Pogoda nie rozpieszcza, zima tak nagle uderzyła... nie spodziewaliśmy się tego. - powiedziała, widząc Maraala. Czuła, że ta zima jest jakaś inna... bardziej tajemnicza... groźniejsza.
Maraal pokiwał głową
- Nic na to nie poradzimy... - odparł - Jedyne co mozemy zrobić to pomagać ludziom, dostarczać im jedzenie i odśnieżać drogi.. Moi żołnierze mają ręce pełne roboty ale póki co dają radę..
Tymczasem Harkon, Spenser oraz Dengar weszli do dość sporej hali. Była ogromna, znajdowało się w niej dużo łodzi podwodnych które miały swoje stanowiska, gdzie je dokowano. Cała hala przypominała tą z starej twierdzy Lorda Malacatha. W hali był wydrążony otwór, a na nim bariera ochronna, by woda nie dostawała się do środka. Łodzie podwodne bez problemu mogły przez nią przepłynąć, jeśli była taka potrzeba.
Cała trójka weszła do środka łodzi podwodnej, później dotarł również Nocturn. Łódź podwodna została zwolniona i wypuszczona na ocean...
- To dobrze, musimy dbać o ludzi, to najważniejsze. - odpowiedziała zadowolona.
- Czasem przy odśnieżaniu może przydać się pomoc Magii, jest świetne zaklęcie na tą przypadłość. - powiedziała, na wypadek gdyby śniegu spadło zbyt dużo.
Spojrzała na Maraala
- Może zechcesz udać się ze mną na jutrzejsze zebranie parlamentu? - spytała.
Isabella miała dobre relacje ze wszystkimi ludźmi Amona, dbała o te stosunki i o swoje kontakty.
Maraal skrzywił sie nieco słysząc słowo "Magia".
- Magia jest zakazana... ale jesli to będzie ostatnia deska ratunku... i Amon poprze ten pomysl.. to tylko wtedy...
Slysząc zaproszenie od Isabelli na zebranie parlamentu, Maraal usmiechnąl sie lekko.
- Chętnie wezmę udział... jestem ciekaw przebiegu rozmów
- Cieszę się, udamy się tam. - Odparła, a po chwili zaczęła grzebać w swojej torebce, miała w niej dużo rzeczy, także i swoją Różdżkę, oczywiście. Isabelli trochę nie podobał się stosunek wszystkich wysoko postawionych do magii, aczkolwiek nie mówiła o tym głośno, trzymała to dla siebie. Sama natomiast używała nadal cały czas magii, tak jak zawsze.
Wyjęła z torebeczki kluczyki do swojego czerwonego, sportowego auta, które zaprojektowała wraz z Haydenem, a on ze swojej uprzejmości wyprodukował je specjalnie dla niej, przez co jako jedyna w Krainie takie miała. Lakier, wygląd, środek i całokształt samochodu robiło wrażenie na absolutnie każdym.
Ścisnęła kluczyk, a następnie schowała do kieszeni i ponownie spojrzała na Maraala, uśmiechając się.
- Bardzo chętnie zaprosiłabym Cię do mnie na kawę, ale muszę teraz wyjść... - Powiedziała. Nie wiedziała w sumie co Maarala tutaj sprowadziło.
Maraal popatrzył na rezydencje Isabelli przez moment. Przez chwile wydawało mu sie że widział kogoś w oknie budynku. Gdy jednak spojrzał jeszcze raz to nikogo tam nie było.
- No cóż... szkoda.. - odparł Maraal spoglądając z powrotem na Isabelle. - A propo... Amon przekazał mi informacje że chce się z tobą widzieć jutro wieczorem.. po zebraniu..
Isabella uśmiechnęła się po słowach Maraala o Amonie, szybko jednak zdołała się opanować.
- Oczywiście, nie ma problemu, spotkam się z nim. Dzięki za informację. - Odpowiedziała zadowolonym i słodkim głosem. Nie zauważyła nawet, że Maraal spoglądał przez chwilę na jej dom.
Maraal pokiwał głową
- Miłego dnia pani minister...
Po tych slowach odszedł w swoją stronę zostawiając Isabellę.
W tym samym czasie Amon wyszedł na powierzchnie ze swojej bazy. Ostatni raz na swiezym powietrzu był kilka dni temu. Szybko zorientował sie że jest niezwykle zimno. Z nieba nieustannie padał śnieg. Jego strój jednak był wystarczający aby zatrzymać ciepło i ochronić go przed chłodem. Zamknął za sobą dekiel i rozejrzał się dookoła. Na ulicy było dużo ludzi więc idąc główną ulicą ryzykował szybkim rozpoznaniem i przykuciem uwagi cywili. Postanowił więc zrobic coś nietypowego.. Zdjąc maskę.. Nikt nie miał pojęcia jak tak naprawdę wygląda Amon więc zamierzał to wykorzystać na własną korzyść. Schował więc swoją maskę pod płaszczem i wyszedł na główną ulice.
Tak jak przewidział ludzie nie zwracali na niego zbyt duzej uwagi. Jedynie przechodzące kobiety ukradkiem na niego spoglądały. Amon.. a właściwie to Istredd, był bowiem niezwykle przystojny.
Amon wolnym krokiem szedł w kierunku miasta spoglądajac na chodzące oddziały kultystów, ponaklejane na budynki plakaty z jego podobiznami oraz flagi stworzonego przez niego państwa zwisające z dachów. Nie ukrywał ze był z tego bardzo zadowolony, jednak teraz musiał skupić sie na czymś innym. Od kilku dni intrygowało go jak obywatele miast radzą sobie z atakiem zimy. Chciał zobaczyc na własne oczy jak działają kultysci i czy rzeczywiscie informacje jakie dostaje sa zgodne z prawdą.
Gdy Maraal odszedł, Isabella weszła do swojego auta, a następnie odjechała...
Tymczasem, do rezydencji Isabelli przybył Szalony Kapelusznik. Gdy tylko zapukał do drzwi, natychmiast został wpuszczony przez ochronę do środka. Wszedł i się rozgościł, rozsiadł w salonie, a po chwili podeszła do niego Opiekunka Bliźniaków...
- Witaj, Kapeluszniku. - Powiedziała.
- Witaj. - Pozdrowił kobietę, zdejmując swój cylinder z głowy, a po chwili znowu go na nią zakładając.
Kapelusznik przetasował talię kart w dłoniach, a następnie wstał z kanapy i ruszył przed siebie do pokoju Bliźniaków... wszedł do środka, a następnie zamknął za sobą drzwi.
Thomas i Joseph stanęli naprzeciwko niemu, trzymali się za prawe dłonie, w lewych natomiast trzymali dwie połówki rozerwanego na pół pluszowego misia.
- Jak się dzisiaj macie? - Spytał Kapelusznik, robiąc grymaśny uśmiech na twarzy, spoglądając na dzieci.
Bliźniacy wpatrywali się w niego mrocznym i przeszywającym wzrokiem...
Nagle, z prawej strony w stronę Kapelusznika z ogromną prędkością w powietrzu frunął ostry, kuchenny nóż... Kapelusznik szybko dobył Różdżki i odbił zaklęciem ostrze noża, które śmignęło mu tuż obok gardła... Nóż huknął w pobliską ścianę i spadł na podłogę.
- Ooo... to coś nowego... - Powiedział Kapelusznik, gładząc się po brodzie, trzymając mocno swą różdżkę.