Maraal po slowach Isabelli pokiwał głową do Haydena. Ten zrozumiał przekaz.
- Jesli mogę zabrać głos... - powiedział nagle Hayden podchodząc powoli do mównicy. - Tak jak powiedziała pani minister Isabella, pogoda w ostatnich miesiącach stala sie bardzo niebezpieczna.. Mrozy przyszły znikąd , niespodziewanie... W znacznym stopniu paraliżując ruch uliczny i codzienne funkcjonowanie obywateli naszego kraju. Przypuszczenia moje oraz komandora Maraala są jasne. Ta zmiana pogody nie jest naturalna i odnosząc sie do wydarzeń które miały miejsce w przeszłości naszej krainy jesteśmy w stanie snuć teorię ze ktoś lub coś tymi zmianami klimatu manipuluje...Tego celem jest pogrążanie naszego państwa w kryzysie aby stało się słabe i bezbronne.. Nie mozemy byc ślepi na to co sie dzieje... Bezpieczeństwo obywateli i zachowanie suwerenności naszego państwa.. państwa elfów i całej krainy jest naszym priorytetem. Dlatego też istotne jest podjęcie odpowiednich działań...
Maraal siedząc na swoim fotelu pokiwał głową.
Isabella również pokiwała głową na słowa Haydena.
- Też uważam, że ktoś to kontroluje... nie możemy dopuścić żeby ludzie zamarzali, musimy to opanować.
Nagle w sali obrad znalazł się Evian. Zaczął pojawiać się z czarnego dymu.
- Zbezcześciliście dar który dał wam sam Akatosh... - mówił demonicznym głosem.
Evian wyszedł cały z dymu.
Ech...
Ministrowie byli zaskoczony nagłym i niespodziewanym przybyciem magicznej istoty prosto na sale parlamentu. Ochrona której było naprawde dużo szybko zareagowała ale Maraal dał sygnał ręką by nie atakowali bez jego rozkazu. Ci więc sie powstrzymali. Nikt nie rozumiał o czym mowi Evian.
- Kim jesteś i co tutaj robisz? - zapytał Maraal spokojnie
Tymczasem Cynthia wstała z łożka i podeszła do lustra. Jej włosy były w koszmarnym stanie. Teraz jednak nic nie mogła z tym zrobić. Szybko otworzyła drzwi z pokoju którym sie znajdowała i zeszła po schodach na dół. Jej oczom ukazał sie pewien mężczyzna którego nigdy nie widziała. Siedział on przy stole jedząc śniadanie.
- O... wstałaś.. - rzekł widząc Cynthie
- Tak.. ja.. dziękuje panu za pomoc...
- To drobiazg.. W naszym państwie głównym założeniem jest pomaganie potrzebującym.. Nie mogłbym zostawić panią na śmierć na mrozie... Dodatkowo te rany.. Musiała być Pani ofiarą jakiegoś napadu..
- Można tak powiedziec... - powiedziała siadajac przy stole.
- Ma Pani szczęście że jestem lekarzem... Co sie stało?
- Coż długo by mówić.... - odparła próbując wymyśleć coś wiarygodnego. - Jakiś mag napadł na mnie z nożem..
- Nic nowego.. Czarodzieje... - rzekł z pogarda patrząc na kubek z kawą.
- Akatosh nawołuje was do zmiany - mówił demonicznym głosem. - Od kilku lat obserwuje poczynania ludzi i uważa że zniszczyliście to co wam dał - magię...
- Wasze dzieci zaznają gniewu Akatosha, jeśli nie zmienicie zdania do daru, który otrzymał Magic World - mówił tajemniczo.
=====
Nocturn zaczął wykopywać trumnę ze szczątkami Neclara.
Jonathan dostrzegł wiele zmian na ulicach, wiele zmian budynków. Kraina nie była już taka jak wcześniej...
Tempus udał się do wymiaru Saula.
Wielu ministrów słysząc słowa Eviana oburzyło się. Maraal widząc to postanowił zareagować.
- Dar o którym mówisz doprowadził do wojen i prześladowań niewinnych ludzi. - rzekł Maraal - Jesteś w błedzie jesli myslisz ze magia została zniszczona. Nie... My jej nie zniszczyliśmy.. my sie jej wyrzekliśmy.. Teraz w magicznej krainie nareszcie panuje balans jaki powinien panować od zawsze.. Każda nacja posiada własne ziemie i terytoria.. Magia pozostała na Kartis.. tam jest jej miejsce.. tam jest dom czarodziejów.. My ludzie mamy swoje państwo.. Nieumarli mają Abregado a elfy zachodnią granice królestwa.. Jeśli twój pan pragnie przywrócić magie na nasze tereny to skazuje na niebezpieczeństwo miliony ludzi... doprowadzi to do kolejnej wojny i chaosu..
Ministrowie pokiwali głowami, popierali bowiem slowa Maraala.
Evian popatrzył na wszystkich, a potem na śnieg zalegający za oknem. Zaczął się śmiać demonicznym głosem.
Nagle zamienił się w czarny dym, przez dwie sekundy zaczął wirować wokół własnej osi tworząc kule. Po chwili kula eksplodowała wypuszczając kilkaset małych sopli lodu, oraz śnieg. Połowa sali pokryła się szronem i lodem, a niektóre sople rozbiły się o ciała ministrów i innych zgromadzonych.
Evian zniknął zostawiając ludzi z przemyśleniami.
Ministrom na szczescie nic sie nie stało. Maraal w ostatniej chwili zdążył podbiec do Isabelli i ją osłonić przed atakiem. Hayden również schował się za fotelem.
Po chwili wszystko wróciło do normy.
Maraal rozejerzał sie po sali. Wszędzie był snieg.
- Jak on śmiał nas zaatakowac... - powiedział Hayden
Maraal nie odpowiedział. Milcząc pomógł Isabelli wstac z ziemi.
Jonathan udał się do najbliższego baru. Schował swoją różdżkę.