- Więc zabij mnie teraz... Zabij tak jak kazał ci Ignathir... - mówił mrocznym lecz przenikliwym głosem
Shohu jeszcze bardziej skupił uwagę na Harkonie, gotów był telepatycznie przekazać Isabelli jakikolwiek fałszywy ruch Darkseida aby Księżniczka była znacznie szybsza. Isabella jednak zdziwiła się na słowa Harkona, odstąpiła lekki krok do tyłu...
- Przybyłeś tutaj jedynie po swoją śmierć? - odparła mocnym i spokojnym tonem, jednak w lewej dłoni Isabelli w tym momencie pojawił się Wieczny Ogień... czuła teraz ogromną siłę po wszystkich ostatnich ukończonych treningach i osiągnięciach, także jej horkruks był aktualnie bardzo daleko stąd, absolutnie bezpieczny.
Isabella po chwili machnęła jednak lekko prawą dłonią i rzuciła potężne perfekcyjne czarno-magiczne zaklęcie mocnej tortury na brzuch elfa, co sprawiło ze ten musiał się zgiąć a jego twarz znalazła się na równi twarzy księżniczki i nie patrzył już na nią z góry, nie odpowiadało jej bowiem że tak na nią spoglądał.
- Nawet nie wiesz jak bardzo się zmieniłam... nie stoi już przed tobą dawna Isabella na którą miałeś jakikolwiek wpływ... twoje słowa nie zostaną więc dzisiaj spełnione... - powiedziała silnym tonem wpatrując mu się w twarz i pokiwała lekko głową...
- To ja przyjdę po ciebie... to ja zdecyduję kiedy nadejdzie twój koniec... Amon, Cecilia, Nurbanu, Malacath, Pyke... wszyscy z którymi miałeś na pieńku znacznie różnili się ode mnie... byli ode mnie słabsi, przeżyłeś i zwyciężyłeś ich wszystkich... twój dalszy los jednak leży teraz w moich rękach Darkseidzie, bądź tego świadom... role się odwróciły... - dopowiedziała mocnym głosem.
Isabella zdawała sobie bowiem sprawę, że nie ukończyła jeszcze swojego treningu całkowicie... a także wiedziała, że po Harkonie może spodziewać się absolutnie wszystkiego...
Ignathir wraz z Raughnem w milczeniu obserwowali konwersacje Harkona z Isabellą stojąc z boku... Raughn rzucił lekkie spojrzenie na arcymaga i uśmiechnął sie sam do siebie. Ignathir jednak nie zareagował na to. Stał opierając się rękami o swój kostur....
Tymczasem Flota Krilla po długich godzinach podróży zbliżała sie już do Abregado. Krill przesiadywał w kajucie kapitańskiej wraz z Nihilem. Nagle jeden z nieumarłych zapukał do drzwi i wszedł do środka.
- Sir! Dopływamy już na miejsce... Abregado na horyzoncie...
- Doskonale... - odparł Krill wstając z krzesła.
Darkseid swoją mocą skontrolował rzucone zaklęcie Isabelli. Czuł że dziewczyna jest silna ale nie na tyle by mu się stawiać. Elf wyprostował się czując że kujący ból z niego uchodzi. Popatrzył znów na nią z góry.
- Tak myślisz... Rzeczywistość jest inna... - powiedział mrocznym głosem
W tym momencie Harkon w ułamku sekundy rozłożył ręce uderzając nimi w kobietę. Isabella została odrzucona do tyłu.
- Kaan... Drem ov! - shou słysząc krzyk elfa uciekł w strachu
Zaraz po tym Darkseid znów popatrzył na kobietę która już się pozbierała.
- Nigdy nie byłaś rozważna... Sama tego chciałaś... - przemówił mrocznym głosem
Soczewki elfa zmieniły tryb. Jego oczy zalały sie krwią. Wyciągnął siekierę zza pleców jednym, gładkim ruchem pokazując że nie zamierza już odpuścić. Harkon nie zamierzał dać się pomiatać.
Tymczasem Azazlef zakończył trwający jakieś 5 dni trening przygotowany dla niego przez Sisyphusa... młody nieumarły trenował nieustannie dzień i noc, calutką dobę. Sisyphus kreował Azazlefa na swój własny sposób... tak jak niegdyś wielki Carraboth kreował istoty na tym świecie pod siebie, tak czarny rycerz w swym bractwie również tworzył to co mu pasowało... w owym treningu perfekcyjnie kształtował charakter, zachowania, style walki etc. młodego nieumarłego... Azazlef ze zwyczajnego nieumarłego wojownika stawał się w tym momencie kimś znacznie silniejszym... Sisyphus planował bowiem to właśnie jego uczynić pierwszym członkiem odrodzonego już niebawem Klanu Czarnych Rycerzy... Azazlef odczuwał w tym momencie ogromne wycieńczenie, jednak co chwilę wygrywał pojedynek z kolejnym ochotnikiem na arenie... nie ustawał.
Tymczasem Szalony Kapelusznik wyszedł przed rezydencję księżniczki w poszukiwaniu Isabelli... stanął na środku ulicy i zaczął się rozglądać.
Shohu natomiast spłoszył się na czyn mrocznego elfa i wzleciał bardzo wysoko w powietrze... po kilkudziesięciu sekundach jednak otrząsnął się, mroczna magia i aura otaczająca jego ciało przezwyciężyła amok w którym na moment się znalazł... więź z Isabellą była przepotężna, kruk powrócił w okolice terenu na którym była jego pani, wylądował na innej palmie i ponownie rozpoczął swe obserwacje aby informować Isabellę telepatycznie. Kruk był zaiste absolutnie inteligentną istotą, najlepszym szpiegiem... nie był jednak wojownikiem i nie uczestniczył w jakichkolwiek walkach, tym zajmował się Zerratu.
Isabella otrzymała cios od elfa, szybko jednak się pozbierała i ponownie skierowała na niego wzrok... w tym momencie zdenerwowała się widząc jak elf dzierży w dłoniach siekierę jej dziadka i hańbi jego dobre imię... nie zamierzała więcej tego tolerować, zamierzała odebrać mu teraz siekierę albo w momencie gdy po niego przyjdzie... było jej obojętne kiedy, ważne że to uczyni...
Księżniczka jednak w tym momencie teleportowała się nieco kawałek dalej a następnie nałożyła na siebie barierę magiczną i bardzo silne zaklęcie regeneracji.
- Powiedziałam, że dzisiejszy dzień nie będzie twoim końcem... nie zamierzam więc walczyć... - syknęła ostrym tonem w kierunku rozjuszonego Harkona. W tym momencie jednak jej dłonie zapłonęły Wiecznym Ogniem, otoczka ognia wytworzyła się także dookoła jej ciała... nie atakowała jednak elfa.
Darkseid popatrzył pewnym wzorkiem na barierę Isabelli.
- Taka naiwna... - rzekł mrocznym głosem
- Mul... Qah diiv! - krzyk spowodował zastrzyk mocy elfowi, teraz siłą dorównał prawie Malacathowi, był to jeden z najpotężniejszych krzyków
Darkseid zamachnął się i wyrzucił siekierę w stronę Isabelli. Nastąpił świst powietrza, oręż przelatując nad ziemią wypalił w tym miejscu trawę. Zaraz miał nastąpić gigantyczny impet i eksplozja...
Ignathir widząc trwającą walkę uśmiechnął się pod nosem.
- Zawsze lubiłeś takie pokazy... - rzekł Raughn spokojnym tonem również obserwując walke - Przypomina mi to czasy Carrabotha i walki generałów na arenie...
Arcymag pokiwał wolno głową.
- Obserwacja innych podczas walk zawsze była moim ulubionym zajęciem... Z twarzy walczących można wyczytać ich myśli... uczucia.... To wszystko jest dla mnie fascynujące..
- Chyba wiem co masz na myśli... - odparł Raughn
- Doświadczenie samo w sobie jest wystarczająco satysfakcjonujące... Kto zwycięży jest sprawą drugorzędną... - powiedział Ignathir
Raughn zaśmiał się lekko pod nosem.
- A więc to tak... Doprawdy ciekawy punkt widzenia...
Ignathir rzucił krótkie, zadowolone spojrzenie na Raughna, po chwili szybko jednak powrócił do obserwacji walki.
Tymczasem Nieumarli z Abregado zaczęli się niepokoić.. Już od dość długiego czasu nie otrzymali nawet słowa od swojego Dowódcy Krilla który w tajemniczych okolicznościach odpłynął z wyspy jakis czas temu... Ich niepewność była okazywana nagłą agresją nawet w stosunku do cywilów żyjących z nimi w zgodzie.
Jednakże nie trwało to zbyt długo. Niebawem rozniosła sie nowina że ogromna flota Nieumarłych dokuje w porcie w Dohl de Lokke. Flota, która była dowodzona właśnie przez Krilla oraz jego generałów. Wielu Nieumarłych słysząc te wiesci natychmiastowo ruszyło w stronę portu aby się upewnić czy to prawda...
Isabella widząc co uczynił Harkon dosłownie przez 2 sekundy zastanawiała się czy spróbować chwycić w locie siekierę i przejąć oręż Darkseida, jednak ta była zbyt dobrze i mocno rzucona... Księżniczka szybkość teleportacji opanowała już ostatnimi czasy do mocnej perfekcji... w tym momencie pstryknięciem palców błyskawicznie teleportowała się w bok i uniknęła siekiery która dosłownie ułamek sekundy później była już w miejscu gdzie Isabella stała... teleportacja była tak szybka, że po pojawieniu się na terenie kawałek obok zachwiała się, zakręciło jej się w głowie i prawie upadła... wcześniej także ułamek sekundy tuż przed teleportacją rzuciła jeszcze wiązkę wiecznego ognia w kierunku lecącej siekiery, co spowodowało wybuch...
Isabella zmrużyła oczy i ponownie utkwiła wzrok w Harkonie.
- Nie zdołasz mnie już zabić, Darkseidzie... poczyniłam zbyt duże postępy w kreowaniu swojej potęgi... nigdy więcej już mnie nie zranisz i nie skrzywdzisz tak jak niegdyś... - przemawiała w stronę mrocznego elfa.
Szybko wypowiedziała pod nosem zaklęcie na dodatkową barierę magiczną, tym razem wykreowaną z czystego ognia, poprzednia wykreowana zaś jest z mocnej magii, dodała sobie teraz kolejną warstwę ochronną. Poczyniła duży postęp w ulepszaniu swoich zdolności regeneracji i obrony na czym bardzo jej zależało.
- Zapanuj nad sobą... zatrzymaj się... - dopowiedziała a jej ręce ponownie zapłonęły Wiecznym Ogniem, który po chwili pokrył całe ramiona... jej wzrok skupiony był tylko i wyłącznie na Harkonie.
Wielu nieumarłych zebrało sie w porcie obserwując ogromną flotę okrętów dokujących do brzegu. Wielu oczekiwało powrotu Harh Krilla...
Niebawem dostrzegli oni swojego dowódca który ciężkim krokiem zszedł z okrętu na pomost i rozejrzał się wolno. chwile później obok niego stanął Nihil oraz Bellatrix.
- Dowódca Krill powrócił... i generałowie również! - krzyknął jeden z nieumarłych uradowany. Inni zaczęli wiwatować.
Krill nie do końca rozumiał ich wiwatów. Nie wiedział czy serio jego ludzie sie za nim stęsknili czy po prostu im się tak nudziło przez ten cały czas. Krill machnął rękę w stronę swoich wojowników aby zaprzestali zbędnych wiwatów.
- A wiec co teraz? - zapytał cicho Nihil.
- Dawno nie było Cię na Abregado Nihil.. - rzekł Krill - i ciebie również Bellatrix...
- To prawda... - odparła czarodziejka spoglądając na nieumarłych.
- Wiele się zmieniło przez te kilka tygodni... - dodał Krill - Nie traćmy więc czasu...
Po tych słowach Harh ruszył przodem. Nieumarli zaczeli się rozsuwać na boki tworząc mu przejście z portu do miasta.. Nihil i Bellatrix ruszyli za nim...
- Wuld...!
Krzyk przeniósł Darkseida wewnątrz kopuły ochronnej Isabelli. Znalazł się przed kobietą i momentalnie chwycił ją za gardło przez co bariera zniknęła. Rzucił nią mocno o ziemię i przyduszał wciąż mając ją przy gruncie. Nadepnął również swoją ciężką nogą na jej lewą rękę. Kobieta miała dostępną tylko jedną.
Elf chciał to zakończyć. Wyciągnął rękę chcąc przywołać do siebie swoją siekierę. Isabella miała mniej więcej 3 sekundy na reakcję, nim elf dobędzie siekiery i odrąbie jej łeb.
Elf chciał to zakończyć. Nadepnął