- Wcale nie jesteś tak silny - odparł Tempus
Harkon zamachnął się z siekiery. Tempus w ułamek sekundy wyczarował magiczną barierę. Oręż wbił się w barierę, lekko się w nią zagłębiając.
- Jak to jest widzieć przyszłość Tempusie... - mówił mrocznym głosem
Do ostrza siekiery przyłożył drugą dłoń, by jeszcze mocniej wbijać siekierę w barierę. Drugą miał na jej rękojeści...
- Jak to jest widzieć swoją śmierć... - dodał
Siekiera coraz bardziej uszkadzała barierę, zaraz miało dojść do wybuchu...
Krill przybywał nadal w gabinecie Stelli. Od czasu jego ostatniej konfrontacji z Harkonem i zniknięciu elfa nie odezwał się nawet słowem. Stella obawiał sie ze coś mogło się pomiędzy nimi stać. Nie wypytywała jednak o to.. wiedziała bowiem, że Krill i tak nic nie powie. Królowa była w ciężkim stanie. Nieumarli położyli ja na łóżko aby mogła odpocząć do czasu aż pogoda sie ustabilizuje. W międzyczasie w gabinecie jedna z syren zdołała wyzionąć ducha z powodu choroby. Oznaczało to, że pozostały przy życiu jedynie 3 syreny.. łącznie ze Stellą. Cała ta sytuacja jedynie jeszcze bardziej pogrążała Stelle objawiając w niej objawy coraz silniejszej depresji.. jakby jej choroba nie byłą już wystarczającym problemem..
Krill był wewnętrznie wściekły na Harkona.. w jego oczach stał się zdrajcą który zabija dla zabawy i zemsty za los który sam sobie zgotował przy okazji raniąc przy tym jedyne osoby które się dotychczas od niego nie odwróciły. Nie zamierzał tego tolerować. Harkon stał sie jego wrogiem.. i jeśli spotka go następnym razem z pewnością dojdzie do pojedynku.
- Zyskałeś potęznego wroga Darkseid... - pomyślał Krill patrząc na majaczącą w gorączce Stelle leżąca bezwładnie na łóżku.
Nagle nieumarli wstanęli z miejsc i odwrócili sie w stronę wyjścia. Wyczuli bowiem czyjąś obecność..
Krill spojrzał w kierunku drzwi. Gdy te otworzyły się w progu stanął Ignathir.
Arcymag rozejrzał sie po pomieszczeniu rzucając spojrzenie na zebranych, na Krilla i na umierające syreny.
- Witam.. - rzekł spokojnym tonem
- Ignathir? Co ty tutaj robisz? - zdziwił sie Krill podchodząc do niego.
- Straciłem z tobą kontakt.. Od razu pomyślałem ze stało sie cos niedobrego.. Znasz mnie.. Nie zostawiłbym swojego przyjaciela w potrzebie.. - powiedział Ignathir
Krill pokiwał głową
- Żebyś wiedział... stało sie wiele niedobrego.. - rzekł spoglądając katem oka na Stelle.
- Co sie stało? - zapytał mag
- Cała rasa syren wyginęła od zimna.. Chyba widziałeś trupy.. są w całym zamku.. zamarznięte mumie..
- Ta... rzeczywiscie widziałem coś takiego.. - odparł Ignathir
- Ten pałac to ruina... Musimy zabrać stąd Stelle... w takim stanie jakim jest teraz nie przeżyje tu do jutra..
Ignathir zastanowił sie przez chwile
- Dobrze.. mogę wam w tym pomóc.. - rzekł arcymag zaciskając swój kostur - To nie bedzie duży problem.. Ale wpierw przygotujcie się.. Zawińcie królowa w ciepłe koce i te dwie co nadal oddychają też.. Zaprowadzę was do okrętu..
- Jesteś pewny ze dasz radę w pojedynkę? - zapytał Krill
Ignathir nie odpowiedział. Zaśmiał sie tylko. Krill uznał wiec to jako "tak".
Soczewki Darkseida wychwyciły, że bariera może nie wytrzymać i eksplodować. Gdy bariera miała już eksplodować, elf wyciągnął silnym, szybkim ruchem siekierę. Bariera wnet przestała działać. Tempus bardzo się zdziwił, próbował zaatakować ale na darmo...
Harkon kopnął go w korpus, czarodziej przeleciał na drugi koniec mieszkania i uderzył z wielkim impetem w ścianę, robiąc w niej małe wgniecenie. Siła elfa była naprawdę duża...
Moc czasu nagle przestała działać. Scavengersi rzucili się na drugiego Tempusa... Talon i Dengar rzucili się od razu na czarodzieja, a Spenser zaczął zakradać się od tyłu...
- Umierałem wiele razy! - krzyknął Tempus w stronę Harkona
Drugi Tempus uporał się ze Scangersami.
Nieumarli postąpili tak jak nakazał Ignathir. Zawinęli ostatnie żywe syreny w ciepłe koce i wzięli je na ręce. Arcymag wyszedł z pałacu jako pierwszy stawiając czoło lodowatemu zimnu. Krill szedł za nim trzymając na rękach Stelle która nadal majaczyła a za nim reszta nieumarłych.
Ignathir parsknął coś pod nosem rzucając spojrzenie na Krilla. Dowódca nieumarłych podszedł blizej.
W tej chwili arcymag wyciągnął kostur w góre. Berło zaświeciło jaskrawym swiatłem. W mgnieniu oka pogoda zmieniła się.. wiatr uspokoił się aby po chwili kompletnie zaniknąć.. przestało też padać a chmury rozeszły się odsłaniając słońce.
Nieumarli byli pod wrażeniem takich czarów. Nic jednak nie powiedzieli.
- Idziemy... szkoda czasu.. - powiedział Ignathir i poszedł przodem w stronę okrętu Krilla. Wszyscy posłusznie udali sie za nim. Droga pieszo nie trwała zbyt długo. Widocznosć była w końcu dobra a wiatr nie utrudniał chodu. Nieumarli szybko weszli na statek kładąc chore syreny do kajuty kapitana.
- Podnieść kotwice! - krzyknął Krill
Nieumarli blyskawicznie wykonali polecenie. Ignathir stanął obok Krilla spoglądając na ocean.
- Troche lodu sie tu nazbierało... - rzekł
- W rzeczy samej.. aby sie tu dostać musieliśmy korzystać z pomocy krakena.. Żaden okret nie jest w stanie przełamać tak grubego lodu..
Ignathir pokiwał głową i ponownie sie lekko roześmiał. Ku zdziwieniu Krilla arcymag podszedł bliżej burty i skierował swój kostur prosto w wode.
- Ignathir? Co ty robisz?
- Zobaczysz...
Po tych słowach z kostura wydobyła sie potężna energia która w jaskrawym promieniu skierowana została w lód przed statkiem. Krill zaskoczony patrzył jak Ignathir jednym ruchem swojego kostura dosłownie niszczy cały lód torując przy tym okrętowi bezpieczną drogę.
Spenser zakradł się za plecy Tempusa. Wycelował w niego z kuszy zamontowanej na nadgarstku i wystrzelił strzałkę. Pocisk trafił w jego nogę, bo Scavengers nie miał zbyt wiele czasu by wycelować w głowę. Strzałka miała oczywiście w sobie środek z ciekłym "krzykiem śmierci". Trucizna zaczęła zżerać wręcz tkanki Tempusa. Czarodziej poczuł ból. Zostało mu zaledwie kilka godzin do śmierci, nim trucizna z nogi przejdzie na resztę ciała. Drugą opcją była amputacja nogi, bądź uleczenie w jakiś sposób... Krzyk śmierci był bowiem jednym z najpopularniejszych krzyków, które działały jak avada kedavra...
Spenser od razu rozpłynął się w dym, podobnie jak reszta Scavengersów.
Harkon w tym samym czasie ujrzał kątem oka jak drugi Tempus pada na ziemię, sparaliżowany wręcz bólem od trucizny. Natychmiast popatrzył głęboko w oczy Tempusa, z którym walczył.
- Nie uratujesz już nikogo... Nawet siebie... - powiedział mrocznym głosem
Darkseid wnet przyciągnął mocą magii do siebie drugiego Tempusa. Złapał go mocno za szyję i zaczął z nim zanikać...
- Nie! Nie!!! - krzyczał Tempus, widząc jak elf i jego drugi kompan znika
- Do zobaczenia w przeszłości... - dodał mrocznym głosem
- Bombarda! - krzyknął Tempus
Elf trzymając drugiego Tempusa zdążyli już się teleportować... Zaklęcie przeleciało i uderzyło w ścianę...
Tempus objął swoją nogę. Uciekł, w poszukiwaniu swojego młodszego wcielenia.
Harkon i Tempus znaleźli się u podnóża jakiejś góry.
- Nie zabiorę Cię do nich - odparł kaszląc krwią
Darkseid rzucił na ziemię Tempusa, rozglądając się dookoła. Oprócz nich, nikogo nie było. Elf nie czuł żadnych innych istot.
- Zabierzesz... - powiedział mrocznym głosem
- Inaczej wyrwę z ciebie twoją moc... - dodał.
Darkseid zablokował Tempusowi możliwość teleportacji. Czarodziej był zdany na Elfa...
- Nic z tego nie wyjdzie. - odparł pewnie Tempus
- Te kamienie są wryte w moje DNA! - dodał