- Nędzny bydlaku... zaraz zdechniesz... - syknęła głośno w kierunku Darkseida i spoglądała na kroczące postaci.
Kobieta z dzieckiem była coraz bliżej. Isabella przygotowała różdżkę na wszelki wypadek.
Nagle kobieta wpadła na nią. Kobieta w tym momencie mrugnęła i świat wokół niej się zmienił. Była na rynku pełnym ludzi.
- Przepraszam - powiedziała kobieta i od razu poszła z dzieckiem dalej.
Było południe, rynek żył pełnią życia. Tak, jak za dawnych lat gdy nie było wojen i konfliktów. Isabella co chwilę słyszała jakieś rozmowy, poczuła się aż dziwnie bo jeszcze kilka sekund temu była gdzieś w próżni, pośrodku niczego. Obracała głowę chcąc dowiedzieć sie co to za miejsce, gdzie jest... Nie wiedziała już czy to iluzja, czy inny wymiar. Widziała wokół siebie setki ludzi, wiele stanowisk z towarami, handlarzy, konie z wozami i wiele różnych sklepów.
- Tak wyglądał świat przed wojnami... Przed Ignathirem... - powiedział mrocznym głosem
Elf pojawił się obok Isabelli, dosłownie znikąd.
- Jesteś taka naiwna wierząc w jego słowa... - dodał
Isabella patrzyła na to wszystko a jej głowę zalał ogrom myśli... miała w głowie wszystko co mówił i pokazywał Harkon... zastanawiała się intensywnie... od dłuższej chwili jej pięści cały czas były zaciśnięte, ale w tej chwili gdy pojawił się Darkseid, rozluźniła dłonie... także wieczny ogień zgasł na nich... Isabella także przemieniła się w tym momencie w swoją ludzką formę z nieumarłej co jeszcze mocniej ją osłabiło w tej chwili, elf ponownie ujrzał jej czarne długie włosy na głowie i odsłonione ramiona w jej sukni... Cały czas myślała... analizowała obserwując to wszystko i słuchając wszystkiego... w tej chwili odwróciła bardzo wolno głowę w stronę Darkseida... zapatrzyła się na niego przez dłuższy moment.. myślała o nim i o ich przeszłości i dawnych wspomnieniach... w jej prawym oku pojawiła się lekka łza...
- To co mówisz... przecież to prawda... - powiedziała odmienionym głosem. - Co ja zrobiłam... - dodała i chwyciła się za głowę szeroko otwierając oczy i usta nie dowierzając w swe czyny...
- Przecież... masz rację. - powiedziała do Darkseida, rzuciła ponownie spojrzenie na wszystkie wydarzenia które przedstawiał elf... - Pomyliłam się... - powiedziała drżącym głosem.
- Ignathir... ja, ja dowiedziałam się czegoś jakiś czas temu... poznałam pewien sposób... jak można go uwięzić, oszukać arcymaga... pozbyć się z krainy... - mówiła do Darkseida niepewnym jeszcze tonem, znów na niego spoglądała, była niższa więc elf spoglądał na nią z góry, ona patrzyła na niego do góry.
- Chcę być z tobą... - mówiła do Harkona w tej chwili uległym głosem, po chwili przytuliła się lekko i niepewnie do Darkseida...
Darkseid pozwolił się przytulić. To jednak nie wywarło na nim wrażenia. Wciąż nie odczuwał emocji. Poczuł jednak tylko jedną rzecz. Nie było to jednak to co czuła Isabella...
W głowie usłyszał głos. Znajomy głos...
- Mówiłem że pozostawię w tobie pamiątkę po sobie.
- Twój czas minie póki tego nie skończysz...
Był to głos Lorda Malacatha. Elf nie rozumiał o co chodziło z tym że go słyszał i niekiedy widział. Popadał przez to w szaleństwo.
Darkseid lekko objął Isabelle. Poczuła jego ciężkie dłonie.
- Możemy to wspólnie zakończyć... A potem odejdę... - rzekł mrocznym głosem
Ignathir przez jeszcze chwile stał w milczeniu wraz z Krillem. Po chwili jednak zwrócił sie do swoich służacych.
- Lupus... Entoma... - rzekł donośnym głosem
Pokojówki szybko popatrzyły w jego stronę.
- Pozostańcie tutaj... ja musze się gdzieś udać... niebawem wrócę... - rzekł Ignathir
Pokojówki lekko zaskoczone jego słowami pokiwały głową że rozumieją jego polecenie. Krill popatrzył jednak na arcymaga ze zdziwieniem.
- Co sie dzieje? Dokąd idziesz? - zapytał
Ignathir jednak nie odpowiedział. Zaśmiał się tylko lekko i przeteleportował się zostawiajac Krilla mocno zaskoczonego.
Arcymag pojawił się w miejscu gdzie znajdowała sie Isabella i Harkon. Oni jeszcze go nie dostrzegli. Widział dobrze jak oboje sie obściskują.
Zaczął wolno klaskać w dłonie zdradzając tym samym swoją obecność.
- No No.. prosze proszę... Doprawdy urocze... - rzekł mrocznym tonem - Niemal się popłakałem...
Isabella będąc tak bardzo blisko Darkseida poczuła coś czego nie czuła od czasów ich najsilniejszej więzi... Nie było to jednak dokładnie to co wtedy... to było jakby bardziej... "wyważone", "racjonalne", "stonowane"... jednak także mocno głębokie...
Isabella widząc tutaj Ignathira dosyć się zdziwiła że zaszło to aż tak daleko, że arcymag przybył tutaj osobiście... księżniczka jednak wiedziała, że Ignathir wie co zamierza ona czynić... była więc spokojna...
W tej chwili nie przytulała już Darkseida i spojrzała na rany jakie zadała Elfowi. popękany skafander, podziurawiony... z kilku miejsc z ciała elfa sączyła się krew... mocno uszkodzony hełm, respirator, niektóre kończyny Harkona...
Isabella jednak wiedziała że Darkseid jej już w tym momencie nie zagraża.. a ona zaś spełniła swoje zadanie, zdołała go przewyższyć i w końcu zdominować... i nie musi go tutaj wcale zabijać czy ostatecznie demolować... może pokonać go innym sposobem... zmieniając jego poglądy i byt... Isabella na początku chciała zmanipulować swymi czynami Darkseida... jednak gdy tylko go dotknęła poczuła coś czego od dawna nie czuła... wiedziała że przewyższyła go w walce, że może skończyć to w inny sposób...
Księżniczka spojrzała w twarz elfa.
- Dobrze wiesz, że nie wygrałbyś już tej walki... przez lata kreowania swoich mocy i zdobywania przeróżnych potęg teraz stałam się najsilniejsza w tej krainie... jestem więc teraz już pewna że będę właściwie władać krainą jako jej Cesarzowa... - mówiła potężnym i stanowczym tonem zerkając zarówno na Ignathira i Darkseida.
- Twoja śmierć bowiem nie jest dla mnie wyjściem... nie tego chcę... - mówiła dalej. - Nie będziesz ślepo gonił za swoją wykreowaną ambicją... zmienisz się... porzucisz ścieżkę którą kroczysz... - mówiła i podeszła znacznie bliżej Darkseida.
Chwyciła go w tym momencie mocno za prawą rękę.
- To można przezwyciężyć... wiem to... - powiedziała pewnym i silnym tonem patrząc głęboko w twarz Darkseida. - A potem... zachowasz swoje życie... odejdziesz w swoją stronę daleko stąd, ze spokojem na który po prostu zasługujesz... i tylko i wyłącznie ja będę wiedziała dokąd się udałeś... - powiedziała i wyczarowała w dłoni małe pozłacane lusterko, które jednak nie odbijało jej odbicia... za sprawą mitycznego zaklęcia bowiem będzie widziała w nim Darkseida...
- Innym gdy zapytają zaś powiem, że zginąłeś... wszak nie muszą o tobie wiedzieć... - dopowiedziała i w tej chwili zerknęła także na jego siekierę. - A także przed odejściem oddasz mi swoją siekierę... - dodała już kończąc wypowiadanie swoich ważnych dla elfa, dla niej i dla krainy słów...
Darkseid popatrzył na nią pewnym wzorkiem. Czuł jak mroczna energia pochłania jego umysł, slowa Isabelli zaczęły tracić moc.
- Nie mogę... Nie rozumiesz... - przy każdym oddechu wydobywał się zgrzyt z respiratora
- Miałem wizję w której mnie zabijają... Tracę wszystko... - mówił mrocznym głosem
Słowa Isabelli to było za mało by go przekonać. Jednak po chwili poczuł coś jeszcze. Znów obecność Malacatha. Czarna energia zaczęła opuszczać jego umysł, dając czas na normalne myślenie. Malacath próbował pomóc Isabelli wyswobodzić elfa z macek czarnej magii w której był zamknięty. Najwięksi złoczyńcy i magowie tej krainy którzy władali czarną magią byli jej panami. Z Harkonem zaś było inaczej... Apokryf i czarna magia go kontrolowały. Od zawsze był na czyimś łańcuchu, nawet czarnej magii...
Ignathir spoglądał na Harkona, wsłuchując się w konwersacje. Cała sytuacja lekko go zdziwiła.. Do tej pory był przekonany że Isabella pokona Harkona poprzez walkę, jednak wyglądało na to, że próbowała to osiągnąć innym sposobem. Arcymag miał watpliwosci czy takie podejście zadziała, jednak on sam też nie wiedział jaką wizie przyszłości widział Tempus... Być może jest to właściwe rozwiązanie?
Nie zmieniało to jednak faktu, że Harkon dla Ignathira był żałosną istotą, zwykłą marionetką, która wiecznie przechodziła z reki do ręki do nowego właściciela i była przez niego używana zgodnie z przygotowanym scenariuszem.
Gdyby to tylko od niego zależało to z pewnością pozbyłby się Harkona ostatecznie... elf był bowiem dla niego jak natrętny komar.... w tym jednak wypadku decyzja zależała od Isabelli, od jej podejścia i wyboru... Ignathir tak jak obiecywał nie zamierzał się wtrącać w ich walkę... zarówno fizyczną jak i psychologiczną... Był jedynie obserwatorem... Wszystko zależało więc od księżniczki...
- Interesujące.... - rzekł cicho i oparł sie kosturem spoglądając na Isabelle i Harkona.
Isabella cały czas spoglądała prosto w twarz Darkseida... przez wszystkie lata widziała każdego kto po kolei trzymał go na łańcuchu niczym zwykłego nędznego kundla... każdy nim zarządzał i sterował...
- Jesteś niczym zniewolony, niczym czyjaś własność, przez lata traktowany jak kukiełka, wykorzystywany do celów innych osób... - mówiła mocno w stronę Darkseida. - Nie chcę już by tak było... to ty musisz od teraz stać się panem własnego siebie i swej głowy... nikt inny... nikt inny bowiem nie ma prawa by zarządzać twoim losem, jedynie ty sam możesz to robić... Darkseidzie... Harkonie... - dodała. Szczerze i bardzo chciała mu pomóc...
- Twoje wizje to tylko złudzenie wykreowane przez czarną magię, która także tobą zawładnęła... jednak ja wiem, że jesteś w stanie się temu wszystkiemu oprzeć i wypędzić to z siebie... uwolnić się z kagańca... zmienić się... - dodała zbliżając się jeszcze bardziej do niego i była tuż przy nim, spoglądała mu w twarz. Czuła że jej słowa mają bardzo dużą moc... czuła dużą siłę wewnątrz siebie...
Darkseid wsłuchiwał się w jej słowa. Już miał coś powiedzieć gdy nagle usłyszał w swojej głowie głos Malacatha.
- Mówiłem że jesteś za słaby na moc Apokryfu...
Promieniujący ból głowy przeszył całe ciało elfa. Złapał się za skronie i z krzykiem odsunął się lekko od kobiety. Upadając na kolana zwijał się z bólu.
- Nie chce już... Przestań... - mówił niskim, błagalnym głosem
Isabella nie wiedziała co się dzieje. Wewnątrz Harkona trwała jego najcięższa walka jaką kiedykolwiek toczył. Przez całe życie miał momenty, kiedy ktoś wpływał na jego osobowość. Dobre słowa i czyny innych czyniły że czarna magia na krótką chwilę odpuszczała. Przez krótki moment Darkseid był Harkonem. Zawsze jednak czarna magia powracała po chwili ze zdwojoną siłą, by pokazać że to ona kontroluje elfa. Tym razem też tak było...
Słowa Isabelli na tyle trafiły do Darkseida, że czarna magia na chwilę odpuściła pozwalając temu prawdziwemu Harkonowi coś powiedzieć... Malacath czekał już bardzo długo, by ktoś wpłynął na elfa. On sam nie miał aż takiej mocy jako duch by wpływać na swojego przybranego bratanka. Z pomocą Isabelli było to jednak łatwiejsze.
- Nie mam już na to sił... - rzekł mrocznym głosem wciąż czując promieniujący ból
- Isabello... - dodał patrząc na nią, kobieta usłyszała jego nie zmodulowany głos sprzed kilku lat, gdy był jeszcze księciem