Spenser korzystając ze swojej technologii wbudowanej w kombinezon dostrzegł że w chacie z której kilka minut temu wyszedł pojawiło się źródło magii. Postanowił to sprawdzić, nie informując na razie pozostałych Scavengersow.
Harkon obserwował z boku poczynania Krilla. Nie odzywał sie
Nagle jeden z nieumarłych żołnierzy dostrzegł jakieś źródło światła w głębi korytarza. Krill podniósł się z ziemi i ruszył w głąb pałacu. Po drodze mijali kolejne trupy.. Niektóre były jeszcze całe.. były świeże.. inne natomiast były już tylko szczątkami. Krill nie wiedział co doprowadziło do takiej rzezi syren.. Wirus? Jakiś morderczy akt? Ciezko było stwierdzić. Nieumarli szli dalej. Minęli jedną jedyną nadal płonącą pochodnie i skrecili w prawo idąc tym razem w dół po schodach. Tutaj lodu praktycznie nie było ale nadal odczuwalny był mocny chłód. Gdy zeszli w dół napotkali kolejne trupy przy zdobionych kolumnach i zbiornikach z wodą która była lodowata.
Krill ponownie się zatrzymał
- Co spowodowało taką masakrę.. Przeciez jeszcze niedawno to miejsce tętniło życiem.. - rzekł Krill
- Musiał być jakiś powód panie - rzekł jeden z nieumarłych.
- Trzeba odnaleźć Stelle.. jesli nadal żyje.. - odparł Krill patrząc na trupa syreny przy którym stał.
Isabella dotarła pod wejście do starej fabryki do której wkroczył Amon... wiedziała że tutaj wszedł jednak nie wiedziała dlaczego obrał akurat to miejsce... po Amonie można spodziewać się wszystkiego i zawsze należy być czujnym...
Kobieta dostrzegła przy wejściu małą grupkę Kultystów... dostrzegła, że nie są to najmocniejsi, a jedynie zwykły oddział... postanowiła zatem pozbyć się przeszkody z wejścia...
Wyszła naprzeciw Kultystom którzy natychmiast ją dostrzegli.
- To Isabella! - krzyknął jeden, bowiem ją rozpoznali.
- Ani kroku dalej! - Wrzasnął drugi.
Isabella wiedziała, że bez walki jej nie wpuszczą... w jej ręce pojawiła się różdżką, a sekundę później w powietrzu obok niej pojawił się mroczny dym... obleciał księżniczkę dookoła, a następnie wylądował na ziemi ukazując sylwetkę ogromnego Zeratu... spojrzał krwistym wzrokiem na Kultystów, a następnie rzucił się na grupkę w bezlitosnym ataku...
- Avada Kedavra! - Cisnęła Isabella, zabijając jednego z Kultystów...
Drugi szybki na nią ruszył...
- Bombarda! - wysadziła go w powietrze kolejnym zaklęciem...
Zeratu powalił na ziemię dwójkę całkowicie ich masakrując... po chwili Isabella dostrzegła, że jeden Kultysta chce zaatakować Zeratu od tyłu...
- Expulso! - cisnęła w niego zaklęciem, które wyrzuciło go 5 metrów w górę, a następnie spadł na ziemię łamiąc sobie kark...
Cynthia , Jonathan i Meret pobiegli za Isabellą.
Socher który był na piętrze usłyszał odgłosy walki.
- Już tu są...- rzekł
- Zatrzymaj ich.. potrzebuje jeszcze troche czasu.. - rzekł Amon wyciagając z szuflady jakiś metalowy orb.
- Niby jak mam to zrobić? - zapytał Socher
Amon spojrzał na Sochera kątem oka.
- Portal musi zostac otwarty.. - rzekł Amon - Nie oczekuje byś ich pokonał.. Po prostu ich zatrzymaj...
Po tych słowach Amon podszedł do okna i otworzył je. Socher patrzył jak Amon wychodzi przez okno na dach budynku.
Isabella poradziła sobie z grupką Kultystów... gdy padli natychmiast weszła do środka, tym razem Zeratu kroczył już przy niej, obserwując otoczenie swoimi krwisto-czerwonymi oczami... Isabella nie wiedziała czego może spodziewać się wewnątrz... szła wolnym krokiem uważnie się rozglądając...
Szalony Kapelusznik natomiast był jeszcze trochę oszołomiony po walce... chwycił się za skroń i poprawił swój cylinder na głowie... po chwili przyłożył sobie różdżkę do skroni i zaczął wypowiadać jakieś zaklęcie...
Cynthia popatrzyła na leżących kultystów. Nagle usłyszała kroki dobiegające z piętra.
- Ktoś jest na górze.. - powiedziała Cynthia i ruszyła wolno w stronę schodów na piętro.
Isabella kiwnęła głową... ruszyła wraz z Cynthią.
Cynthia i Isabella podeszły do schodów. Nagle na górze klatki schodowej pojawiło sie dwóch elitarnych kultystów oraz Socher który trzymał w jednej ręce tarcze natomiast na jego drugą rękę założona była elektryczna rękawica. Wystarczyło że dotknął by kogoś a ten od razu został by kopnięty prądem na tyle mocnym, że stracił by przytomność. Jonathan i Meret osłaniali tyły jednak od razu podeszli gdy zobaczyli Sochera
-Żołnierze! Zatrzymać ich! - krzyknął Socher
Dwóch elitarnych wojowników ruszyło w dół po schodach z prędkością błyskawicy.
Darksied przełączył tryb soczewek. Rozejrzał się i milczał przez chwilę.
- Idąc wgłąb pałacu natrafimy na żywe syreny... Czuje ich moc... - rzekł mrocznym głosem Darkseid
=====
Spenser podszedł bliżej chaty w której byli Azmuth i Helena. Włączył kamuflaż i zaczął szukać tylengo wyjścia...
Krill pokiwał wolno głową.
- Prowadź zatem.. - rzekł dowódca nieumarłych
Harkon poszedł przodem przez korytarze pałacu który był w rzeczy samej ogromny. Zarówno on jak i Krill nie byli w tej części pałacu nigdy wcześniej.
W końcu jednak po kilku minutach marszu dotarli do łaźni. Było to jedyne miejsce w pałacu gdzie temperatury nie przekraczały temperatury ponizej zera..
Krill podszedł do drzwi słysząc za nimi jakieś odgłosy. Wyciągnał maczugę i wyważył je. Jego oczom ukazały sie kolejne martwe syreny. Były jednak tez takie które nadal kontaktowały.. były jednak umierajace. Harkon więc nie kłamał..
Na widok huku i Krilla syreny wystraszyły się, były jednak zbyt słabe aby ewentualnie uciekać.. Dopiero po chwili poznały go i uspokoiły się.
- Wielki Wodzu... - jęknęła syrena lezaca na podłodze
Krill podszedł do niej
- Jestem tu.. Mów.. Co tu sie stało..
- Umieramy... To nasz koniec..
Krill przez chwile milczał. Popatrzył na swoich żołnierzy którzy nie do końca wiedzieli jak zareagować. Harkon milczał stojąc z boku.
- Gdzie jest wasza królowa? Co sie z nia stało?..
- W gabinecie... chora...- jęknęła syrena - Pomóżcie jej...
Krill zaniemówił na chwile.
- Ostatnie żywe syreny są przy niej... Ocal je.. Lwie Południa.... - po tych słowach syrena zamknęła oczy i przestała oddychać.
Nieumarli popatrzyli po sobie. Każdy z nich był zaskoczony i nie miał pojęcia co sie dzieje.
Krill stał przez chwile w bezruchu patrząc na trupa. Zaczął nad czymś myśleć. Wojownicy nie zamierzali mu w tym przerywać.