11-February-2024, 16:07:55
- To ja... ja otworzyłam pieczęć... - odparła nagle Isabella.
Skelato Vespus przestał mierzyć wzrokiem każdego i skupił go całkowicie na księżniczce. Skrzyżował ręce i w milczeniu spoglądał na kobietę, ta natomiast zerkała na jego wybitnie białe szaty, bogato zdobione złotymi wykończeniami.
- Tylko Carraboth otworzy tę pieczęć... tak zostało ustalone... - odparł Skelato. Isabellę przeszył jego głos.
Skelato Vespus w tym momencie w ułamku sekundy znalazł się przy księżniczce, dobył noża którego rękojeść była z czystego złota a ostrze także było bardzo pięknie zdobione i naciął dłoń Isabelli z której momentalnie wysączyła się krew, Isabella syknęła... Skelato pochwycił ją i cisnął w powietrze przed siebie... wypowiedział pod nosem zaklęcie a krew wprost utkwiła w powietrzu... zaczęła pulsować, mieszać się z wiązką magii wypuszczoną przez nieumarłego... Skelato sprawdził w tym momencie jej krew i magię... to wszystko potwierdziło.
W tym momencie odstąpił kawałek do tyłu i ponownie spojrzał na Isabellę.
- A więc nosisz nazwisko Carraboth... - powiedział krzyżując ręce tym razem z tyłu za plecami.
- Zgadza się... już się upewniłeś? - odparła Isabella nieco wkurzona.
- HaHaHa, zatem tobie moja armia będzie posłuszna... intrygujące... - odparł Skelato i uważnie mierzył wzrokiem księżniczkę.
Skelato Vespus - cyniczny, arogancki, pewny siebie, ale też absolutnie skuteczny w działaniach... za czasów Lorda Carrabotha budował sobie wiele pałaców i posiadłości... posiadał ogromne bogactwo i wznosił się wysoko ponad wówczas będąca arystokrację... Skelato bardzo cenił bogactwo, najbardziej ze wszystkiego cenił jednak siebie... Skelato Vespus od zawsze najbardziej dbał o swoje interesy i wygodę, nie paktował, nie oszczędzał nikogo... z tego był znany. Inne osobistości w Legionach Lorda Carrabotha nie darzyły go dużą sympatią, ale absolutnie każdy go szanował... wielu zazdrościło mu jego wielkich dokonań i podziwiało go, wielu nie miało o nim pojęcia... był bowiem jednostką absolutną, niewidzialną, skuteczną, zabójczą...
Skelato Vespus - najbardziej cyniczny, pewny siebie...
Księżniczka obserwowała go uważnie. Wiedziała już czemu widziała go w snach...
- Jestem egzekutorem, księżniczko Carraboth... Armia pod moją wodzą jest arcypotężna... po każdej wygranej batalii zamiast się pomniejszać po prostu zyskiwała nowych rekrutów, HaHa... wszak wszystkie trupy na gest mej dłoni powstawały by działać pod moją ręką... - przemówił nieumarły były generał legionów Lorda Carrabotha.
- Jestem najwybitniejszy, najsilniejszy... potęga mojej armii ugina każdego - dopowiedział.
- Księżniczko Carraboth... Lord Carraboth ogrom lat temu zapisał te oddziały z legionów pod moim dowództwem specjalnie dla osoby z jego magią w żyłach... jesteśmy więc na Twoje rozkazy... - padł na kolano, jednak szybko ponownie powstał.
W tym momencie Skelato Vespus zaśmiał się mrocznie i psychodelicznie... jako dawny generał nieumarłych był uznawany za tego, który najbardziej był cyniczny, ironiczny, pewny siebie, przebiegły... tego, który najbardziej cenił bogactwo i siebie... nikt jednak nie przeczył jego potędze... jego miecz deklasował każdego, podbijał tereny, lądy, oceany... ścinał głowy... biel jego szat i biały kaptury były zmierzchem dla wrogów... świtem zaś dla jego armii.
Sisyphus natomiast dostrzegł w oddali Lupus I Entomę... przez moment przyglądał się z oddali kobietom, te nie widziały go... wpatrywał się jednak głównie w Lupus... na jej widok uśmiechał się lekko pod hełmem... gdy odeszły kawałek od kwatery arcymaga wówczas Czarny Rycerz ruszył wolnym krokiem w ich kierunku.. usłyszały jego tytaniczne i potężne kroki kroczące w ich stronę.
Skelato Vespus przestał mierzyć wzrokiem każdego i skupił go całkowicie na księżniczce. Skrzyżował ręce i w milczeniu spoglądał na kobietę, ta natomiast zerkała na jego wybitnie białe szaty, bogato zdobione złotymi wykończeniami.
- Tylko Carraboth otworzy tę pieczęć... tak zostało ustalone... - odparł Skelato. Isabellę przeszył jego głos.
Skelato Vespus w tym momencie w ułamku sekundy znalazł się przy księżniczce, dobył noża którego rękojeść była z czystego złota a ostrze także było bardzo pięknie zdobione i naciął dłoń Isabelli z której momentalnie wysączyła się krew, Isabella syknęła... Skelato pochwycił ją i cisnął w powietrze przed siebie... wypowiedział pod nosem zaklęcie a krew wprost utkwiła w powietrzu... zaczęła pulsować, mieszać się z wiązką magii wypuszczoną przez nieumarłego... Skelato sprawdził w tym momencie jej krew i magię... to wszystko potwierdziło.
W tym momencie odstąpił kawałek do tyłu i ponownie spojrzał na Isabellę.
- A więc nosisz nazwisko Carraboth... - powiedział krzyżując ręce tym razem z tyłu za plecami.
- Zgadza się... już się upewniłeś? - odparła Isabella nieco wkurzona.
- HaHaHa, zatem tobie moja armia będzie posłuszna... intrygujące... - odparł Skelato i uważnie mierzył wzrokiem księżniczkę.
Skelato Vespus - cyniczny, arogancki, pewny siebie, ale też absolutnie skuteczny w działaniach... za czasów Lorda Carrabotha budował sobie wiele pałaców i posiadłości... posiadał ogromne bogactwo i wznosił się wysoko ponad wówczas będąca arystokrację... Skelato bardzo cenił bogactwo, najbardziej ze wszystkiego cenił jednak siebie... Skelato Vespus od zawsze najbardziej dbał o swoje interesy i wygodę, nie paktował, nie oszczędzał nikogo... z tego był znany. Inne osobistości w Legionach Lorda Carrabotha nie darzyły go dużą sympatią, ale absolutnie każdy go szanował... wielu zazdrościło mu jego wielkich dokonań i podziwiało go, wielu nie miało o nim pojęcia... był bowiem jednostką absolutną, niewidzialną, skuteczną, zabójczą...
Skelato Vespus - najbardziej cyniczny, pewny siebie...
Księżniczka obserwowała go uważnie. Wiedziała już czemu widziała go w snach...
- Jestem egzekutorem, księżniczko Carraboth... Armia pod moją wodzą jest arcypotężna... po każdej wygranej batalii zamiast się pomniejszać po prostu zyskiwała nowych rekrutów, HaHa... wszak wszystkie trupy na gest mej dłoni powstawały by działać pod moją ręką... - przemówił nieumarły były generał legionów Lorda Carrabotha.
- Jestem najwybitniejszy, najsilniejszy... potęga mojej armii ugina każdego - dopowiedział.
- Księżniczko Carraboth... Lord Carraboth ogrom lat temu zapisał te oddziały z legionów pod moim dowództwem specjalnie dla osoby z jego magią w żyłach... jesteśmy więc na Twoje rozkazy... - padł na kolano, jednak szybko ponownie powstał.
W tym momencie Skelato Vespus zaśmiał się mrocznie i psychodelicznie... jako dawny generał nieumarłych był uznawany za tego, który najbardziej był cyniczny, ironiczny, pewny siebie, przebiegły... tego, który najbardziej cenił bogactwo i siebie... nikt jednak nie przeczył jego potędze... jego miecz deklasował każdego, podbijał tereny, lądy, oceany... ścinał głowy... biel jego szat i biały kaptury były zmierzchem dla wrogów... świtem zaś dla jego armii.
Sisyphus natomiast dostrzegł w oddali Lupus I Entomę... przez moment przyglądał się z oddali kobietom, te nie widziały go... wpatrywał się jednak głównie w Lupus... na jej widok uśmiechał się lekko pod hełmem... gdy odeszły kawałek od kwatery arcymaga wówczas Czarny Rycerz ruszył wolnym krokiem w ich kierunku.. usłyszały jego tytaniczne i potężne kroki kroczące w ich stronę.