MineServer.pl - Minecraft Serwer Serwery Minecraft

Pełna wersja: [RolePlay] Magic World IV - The Cold Era
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
- To ja... ja otworzyłam pieczęć... - odparła nagle Isabella.
Skelato Vespus przestał mierzyć wzrokiem każdego i skupił go całkowicie na księżniczce. Skrzyżował ręce i w milczeniu spoglądał na kobietę, ta natomiast zerkała na jego wybitnie białe szaty, bogato zdobione złotymi wykończeniami.
- Tylko Carraboth otworzy tę pieczęć... tak zostało ustalone... - odparł Skelato. Isabellę przeszył jego głos.
Skelato Vespus w tym momencie w ułamku sekundy znalazł się przy księżniczce, dobył noża którego rękojeść była z czystego złota a ostrze także było bardzo pięknie zdobione i naciął dłoń Isabelli z której momentalnie wysączyła się krew, Isabella syknęła... Skelato pochwycił ją i cisnął w powietrze przed siebie... wypowiedział pod nosem zaklęcie a krew wprost utkwiła w powietrzu... zaczęła pulsować, mieszać się z wiązką magii wypuszczoną przez nieumarłego... Skelato sprawdził w tym momencie jej krew i magię... to wszystko potwierdziło.
W tym momencie odstąpił kawałek do tyłu i ponownie spojrzał na Isabellę.
- A więc nosisz nazwisko Carraboth... - powiedział krzyżując ręce tym razem z tyłu za plecami.
- Zgadza się... już się upewniłeś? - odparła Isabella nieco wkurzona.
- HaHaHa, zatem tobie moja armia będzie posłuszna... intrygujące... - odparł Skelato i uważnie mierzył wzrokiem księżniczkę.
Skelato Vespus - cyniczny, arogancki, pewny siebie, ale też absolutnie skuteczny w działaniach... za czasów Lorda Carrabotha budował sobie wiele pałaców i posiadłości... posiadał ogromne bogactwo i wznosił się wysoko ponad wówczas będąca arystokrację... Skelato bardzo cenił bogactwo, najbardziej ze wszystkiego cenił jednak siebie... Skelato Vespus od zawsze najbardziej dbał o swoje interesy i wygodę, nie paktował, nie oszczędzał nikogo... z tego był znany. Inne osobistości w Legionach Lorda Carrabotha nie darzyły go dużą sympatią, ale absolutnie każdy go szanował... wielu zazdrościło mu jego wielkich dokonań i podziwiało go, wielu nie miało o nim pojęcia... był bowiem jednostką absolutną, niewidzialną, skuteczną, zabójczą...
Skelato Vespus - najbardziej cyniczny, pewny siebie...

Księżniczka obserwowała go uważnie. Wiedziała już czemu widziała go w snach...
- Jestem egzekutorem, księżniczko Carraboth... Armia pod moją wodzą jest arcypotężna... po każdej wygranej batalii zamiast się pomniejszać po prostu zyskiwała nowych rekrutów, HaHa... wszak wszystkie trupy na gest mej dłoni powstawały by działać pod moją ręką... - przemówił nieumarły były generał legionów Lorda Carrabotha.
- Jestem najwybitniejszy, najsilniejszy... potęga mojej armii ugina każdego - dopowiedział.
- Księżniczko Carraboth... Lord Carraboth ogrom lat temu zapisał te oddziały z legionów pod moim dowództwem specjalnie dla osoby z jego magią w żyłach... jesteśmy więc na Twoje rozkazy... - padł na kolano, jednak szybko ponownie powstał.
W tym momencie Skelato Vespus zaśmiał się mrocznie i psychodelicznie... jako dawny generał nieumarłych był uznawany za tego, który najbardziej był cyniczny, ironiczny, pewny siebie, przebiegły... tego, który najbardziej cenił bogactwo i siebie... nikt jednak nie przeczył jego potędze... jego miecz deklasował każdego, podbijał tereny, lądy, oceany... ścinał głowy... biel jego szat i biały kaptury były zmierzchem dla wrogów... świtem zaś dla jego armii.



Sisyphus natomiast dostrzegł w oddali Lupus I Entomę... przez moment przyglądał się z oddali kobietom, te nie widziały go... wpatrywał się jednak głównie w Lupus... na jej widok uśmiechał się lekko pod hełmem... gdy odeszły kawałek od kwatery arcymaga wówczas Czarny Rycerz ruszył wolnym krokiem w ich kierunku.. usłyszały jego tytaniczne i potężne kroki kroczące w ich stronę.
Nieumarli słuchali słów Skelato stojac z boku. Większość jednak nie brała na poważnie jego słów. Mieli bowiem pewność, że Harh Krill , ich dowódca by Skelato zmasakrował.

Lupus wyczarowała w tej chwili chustę która pojawiła sie w jej ręce.
- Myslisz ze bedzie mi pasowac do stroju? - zapytała Lupus
- Ciężko stwierdzić.. - odparła Entoma, która w tej chwili dostrzegła zbliżajacego się Sisyphusa. Nadchodził on z przeciwka tak, że Lupus akurat stała do niego plecami i go nie widziała.
- Hmm... - zastanawiała sie Lupus. - Myślę, że biała powinna być w porządku... Będzie pasowała do sukni
- Rozumiem... - odparła Isabella. - Dziękuję ci za oferowaną pomoc.. to naprawdę ogromna siła... - dodała. Dostrzegła także bogato zdobiony i piękny miecz Skelato, ten zapewne musiał być potężny... pomyślała że nieumarły jest osobą z którą mogłaby odbyć trening walki bronią... nauczyć się nowych technik... tak jak mówił Raughn... nie wiedziała jednak czy jest dobrą osobą, nie przypadł jej mocno do gustu... wiedziała jednak że może liczyć na niego kiedy będzie potrzebowała wsparcia...
- Teraz jednak opuszczę to miejsce... muszę wracać do moich oddziałów... korzystaj z tej mocy mądrze, księżniczko... - powiedział Skelato i rozejrzał się jeszcze raz po pobliskim terenie, parsknął lekko, pstryknął palcami i zniknął... otwarta pieczęć ponownie się zamknęła...
Isabella może przywołać jego oddziały kiedy zechce za pomocą owej pieczęci, są w niej ukryci i oddziały przybywają jedynie na jej wezwanie, jest to niezwykle potężny magiczny artefakt, jeden z najpotężniejszych...
Księżniczka rozejrzała się lekko zdziwiona i westchnęła.
- Intrygujące... niesłychane... - powiedział zaszokowany Kapelusznik.
- Nic mnie już nie zdziwi... ogrom rzeczy się ostatnio wydarzyło.. - odparła Isabella, chciała ochłonąć po tych wydarzeniach... Skelato był intrygujący, cyniczny, arogancki... myślała jednak także, że w bataliach jest bardzo silny i doświadczony... nie wiedziała jednak kiedy i czy w ogóle jego wsparcie będzie jej potrzebne... cieszyła się jednak, że ma coraz to więcej asów w rękawie...



Sisyphus krocząc obserwował jedynie Lupus stojącą do niego tyłem... widział jej wspaniałe rude włosy... przyspieszył kroku a po chwili znalazł się tuż przy pokojówce... ustał za jej plecami, a Lupus zauważyła lekki cień jaki się pojawił w momencie gdy rycerz do niej podszedł, był wyższy i zakrył świecące na nią słońce.
- Lupus... - przemówił po chwili mrocznym głosem.
Lupus która była skupiona na swoich myslach słysząc nagle mroczny głos wypowiadający jej imię aż podskoczyła w miejscu a chusta wyleciała jej z ręki. Jak poparzona skoczyła do przodu gdzie stała Entoma, a następnie szybko się odwróciła wytrzeszczając oczy. Gdy tylko jednak zauwazyła że to Sisyphus - rycerz z którym wcześniej walczyła odetchnęła lekko z ulgą.
- Hej! To było nie miłe! - powiedziała Lupus - Podchodzić tak od tyłu... Bardzo nie ładnie..
Entoma natomiast stała nie wzruszona milcząc i spoglądajac na Sisyphusa.
Sisyphus zaśmiał się lekko pod hełmem na dosyć słodką reakcję Lupus, jej głos był uroczy. W tym momencie podszedł ponownie bliżej do kobiety.
- Czyżbyś się mnie wystraszyła? Bała? Wszak pokonałaś mnie w pojedynku, nie powinnaś się zatem tak bać... - powiedział w kierunku rudowłosej kobiety - Jednak gdy zmierzymy się ponownie wówczas to ja pokonam ciebie, Lupus... - dopowiedział po chwili i ciekaw był jej reakcji.
Lupus skrzywiła sie nieco.
- Bardzo zabawne... - odparła sucho, ale już po chwili ponownie uśmiechnęla się.
Spojrzała swoimi mieniącymi się złotym blaskiem oczami na Sisyphusa.
- Nadal udajesz kozaka co? - rzekła z uśmiechem - Przybyłeś tu tylko po to aby mi to uświadomić?
W tej chwili Lupus podeszła nieco bliżej. Sisyphus wyczuł w tej chwili jej delikatny, słodki zapach.. A pachniała ona cynamonem i wanilią. Obeszła go dookoła wolno z lekkim uśmiechem na ustach.
- Z tego co wiem posiadasz już kogoś na kim Ci zależy.. Kogoś, kto czeka na ciebie w twojej rezydencji.. a mimo to jestes tutaj... Interesujące...
Lupus zmrużyła lekko oczy, jej usmiech lekko się poszerzył.
Sisyphus stał spokojnie w momencie gdy Lupus go obchodziła dookoła, wyczuł jej piękny zapach, słyszał jej uroczy ton głosu... westchnął lekko po prostu wsłuchując się w to co mówi.
Po chwili gdy wypowiedziała ostatnie słowo ten wcześniej widząc jak chusteczka którą trzymała w rękach jej wypada na ziemię postanowił ją podnieść... schylił się lekko i pochwycił białą chustę i ponownie wyprostował.
- Chyba należy do ciebie... wypadła ci z ręki gdy tak niespodziewanie podszedłem... - powiedział bardzo spokojnym tonem zerkając przez moment na chustę, a po chwili pochwycił jej dłoń i położył na niej chustę, po chwili swoją dłonią zacisnął jej w pięść aby pochwyciła chustkę... trzymał tak przed krótki moment i puścił, zerknął na suknię którą miała na sobie, wyglądała w niej przepięknie... sama chusta zdawała się być jakby dobrana i dopasowana do stroju...
W tym momencie złożył ręce z tyłu za plecy.
- Przybyłem tutaj, ponieważ chciałem cię ponownie ujrzeć. - odpowiedział na jej wcześniejsze pytanie.
- Huh? - zdziwiła się Lupus słysząc słowa Siysphusa. Przez pewien moment nie wiedziała jak ma odpowiedzieć na słowa rycerza i wpatrywała się w niego z wyraźnie zaskoczonym wyrazem twarzy
- Wygląda na to ze jestem tu piątym kołem u wozu... - powiedziała nagle Entoma, która przyglądała się cały czas całej konwersacji - Jak juz chcecie flirtować to nie pod drzwiami do kwatery lorda Ignathira..
Lupus w tej chwili się otrząsnęła i odwróciła wzrok spoglądajac na Entomę.
- Oh?.. Nie!.. Co ty mówisz Entoma? Hehe.. - zaśmiała się Lupus
Entoma pokiwała głową.
- Sisyphus przeciez ma już swoją wybrankę serca... Nie pokusił by się zdrady... - dodała Lupus spoglądając na Sisyphusa kątem oka - A zresztą... Mnie interesują tylko Ci którzy sa silniejsi ode mnie... Znając życie, w tym wymiarze raczej nie ma kogoś takiego...
Lupus uśmiechnęła sie nieco szerzej. Jej oczy błysnęły złotym blaskiem.
Sisyphus słuchał słów Lupus... była dzisiaj bardzo rozmowna, absolutnie urocza... w tym momencie postanowił już... zdobędzie ją. Lupus będzie jego... osiągnął w tej krainie wszystko co tylko mógł... kreował arcypotężnych wojowników, czarnych rycerzy, podbijał lądy, oceany, tereny, demolował wrogie twierdze, masakrował największych wrogów, zarządzał bataliami, jeśli chodzi o kobiety to mógł mieć jaką tylko chciał, każda bowiem robiła do niego swego czasu słodkie oczy... kreował swą potęgę i umiejętności latami, ekwipunek jakim dysponuje jest zaiste bardzo potężny... ostatnio jednak nie odczuwał że jego umiejętności są aktualnie na znakomitym poziomie... wiedział co to powoduje... wiedział, że niegdyś jego klan czarnych rycerzy dawał mu ogromną potęgę... wzmacniał go tysiąckroć... zamierzał zatem znacznie przyspieszyć w działaniach odbudowy swego dzieła... zamierzał powrócić do dawnej formy... zamierzał zdobyć Lupus... pragnął by rudowłosa pokojówka była jego.
W tym momencie niespodziewanie mocno się do niej zbliżył i pochwycił w prawą dłoń kosmyk jej pięknych włosów... przejechał lekko po jej włosach dłonią...
- Bardzo dużo dzisiaj mówisz, droga Lupus... - rzekł mocnym i potężnym tonem i przejechał ręką po jej włosach w dół aż do ramienia po którym też lekko przejechał dłonią, a po chwili odsunął lekko rękę i wolno machnął dłonią w powietrzu... w tym momencie w jego ręce pojawiła się róża... jednak nie była to zwykła róża... była w kolorze oczu Lupus, błyszczała niczym jej złociste oczy.
- To dla ciebie... - powiedział i spojrzał w jej piękne złociste oczy podając wspaniałą różę... ciekaw był reakcji kobiety, zaraz zamierzał jednak już odejść, musiał bowiem kontynuować odbudowę swoich dzieł...
Lupus po raz kolejny był zaskoczona śmiałością Sisyphusa oraz jego dotykiem. Odwróciła sie do niego plecami. Przez chwile spoglądała na róże, która otrzymała z zainteresowaniem, a nastepnie robiąc dwa kroki do przodu odwróciła głowę w bok spoglądajac kątem oka na rycerza. Na jej twarzy pojawił się dosyć szyderczy uśmiech.
- Nie zapędzaj sie tak tygrysie.. - powiedziała ciągle z uśmiechem na ustach spoglądajac swoimi błyszczącymi oczami na rycerza - Nie jestem taka łatwa jak Ci sie wydaje...
Jej wzrok był teraz nad podziw uwodzący. Entoma która stała obok nie miała juz pojecia co sie właśnie dzieje.
- Nie jestem potulną owieczką którą można omamić... Jestem drapieżnym i morderczym wilkiem...- dodała cały czas z szyderczym uśmiechem - Im prędzej to zrozumiesz tym lepiej dla ciebie...
- Lupus... - powiedziała nagle Entoma chcąc aby ta już przestała.
- Trenuj dalej rycerzyku... Jestem ciekawa twoich przyszłych postępów... Jeżeli pewnego dnia przybędziesz uznając, że jesteś gotowy aby ze mną walczyć... i uda Ci się wygrać... to...
W tej chwili podeszła do niego
- Być może... spełnię twoje jedno życzenie.. - szepnęła mu do ucha
Po tych słowach odsuneła się od Sisyphusa cały czas z uśmiechem na ustach.
- Chodźmy Entoma... - powiedziała głośniej do swojej siostry - Nie marnujmy juz czasu.
Entoma spojrzała jak Lupus oddala się, zostawiając Sisyphusa z tyłu. Mała pokojówka spojrzała na Sisyphusa jeszcze raz a nastepnie pobiegła za Lupus aby ja dogonić..
Przekierowanie