20-May-2023, 01:28:43
Isabella wstała ze swojego wielkiego łoża, a następnie od razu poszła się wyszykować... po czasie wróciła do swojej sypialni, miała już pięknie zrobione i ułożone włosy, twarz, ubrała także swoje czarne ubrania, czuła czystość i piękny zapach perfum, zmyła z siebie wszelkie kurze i pyły po bitwie, także obrażenia od ognia i krwi. Po chwili zajrzała do swojej torebki którą trzymała teraz w tej rezydencji... nie nosiła jej przy sobie, często ukrywała ją zaklęciem, miała tam kilka ważnych pierścieni i innych rzeczy bardzo ważnych, cennych i silnych... zwiększyła pojemność torebki zaklęciem więc mogła trzymać w niej ogrom rzeczy, był to bezpieczny schowek na pamiątki i rzeczy z przeszłości.
Po chwili wyszła z sypialni i zeszła na dół po schodach, w kuchni dostrzegła Szalonego Kapelusznika, ten momentalnie odwrócił się słysząc jej kroki.
- Pięknie wyglądasz księżniczko. - powiedział Kapelusznik i uśmiechnął się w swoim stylu, szaleńczo. Podszedł do krzesła przy stole i je odsunął.
- Siadaj, śniadanie już czeka. Musisz zjeść by odzyskać resztę sił... I oczywiście musisz wypić herbatę... zrobiłem wyśmienitą... zaraz doda ci energii... - powiedział. Stół był zastawiony pysznymi potrawami.
- Dziękuję. - odparła Isabella i usiadła przy stole.
Kapelusznik nalał im herbaty do filiżanek i sam także zasiadł przy stole. Isabella w tym momencie dostrzegła także stojącą na stole przygotowaną dla niej filiżankę kawy.
Czarnoksiężnik spojrzał na kawę ze wstrętem.
- Wiem, że uwielbiasz pić ją rano... dlatego dla ciebie przygotowałem... herbatę zaś wolisz wypić później... ja jednak kawy nie tknę... - powiedział nieco zdenerwowany.
Isabella zachichotała, a następnie wzięła łyk kawy i zaczęła jeść croissanta z miodem.
Sisyphus tymczasem wiedział już od chwil kilku że Krill powrócił ze swojej wielkiej wyprawy.. zamierzał teraz do niego pójść i z nim pomówić. Spojrzał na Azazlefa, założył ręce za plecy.
- Teraz muszę udać się w pewne miejsce... ty zaś Azazlefie wróć do koszar. Niedługo wspólnie wybierzemy się na interesujące i ogromne wydarzenie... - mówił myśląc w tym momencie o słowach Ignathira
- Jeżeli chcesz to powiadom swoich kompanów, wojowników... wszak na wydarzeniu widownia powinna być duża. - odparł uśmiechając się nieco szyderczo pod swym czarnym hełmem, Azazlef nie mógł tego dostrzec.
- Dobrze generale... bywaj. - odparł wojownik i odszedł.
Callisto spojrzała na Sisyphusa.
- Na co ci on? Do czegóż ci potrzebny taki młodzik? - spytała.
Sisyphus spoglądał przed siebie, nie zerkał na czarownicę, stał w milczeniu.
- Sama zobaczysz, ukochana... sama zobaczysz. - odparł i odwrócił się do niej, chwycił dłonią jej blady policzek, następnie pokiwał wolno głową i ruszył do rezydencji Krilla zostawiając czarownicę samą na ulicy.
Callisto spoglądała za odchodzącym Sisyphusem, w jej oczach widniała tęsknota, zawsze pragnęła by Rycerz poświęcał jej jak najwięcej czasu i uwagi... to jednak nie było zbyt częste.
Po chwili wyszła z sypialni i zeszła na dół po schodach, w kuchni dostrzegła Szalonego Kapelusznika, ten momentalnie odwrócił się słysząc jej kroki.
- Pięknie wyglądasz księżniczko. - powiedział Kapelusznik i uśmiechnął się w swoim stylu, szaleńczo. Podszedł do krzesła przy stole i je odsunął.
- Siadaj, śniadanie już czeka. Musisz zjeść by odzyskać resztę sił... I oczywiście musisz wypić herbatę... zrobiłem wyśmienitą... zaraz doda ci energii... - powiedział. Stół był zastawiony pysznymi potrawami.
- Dziękuję. - odparła Isabella i usiadła przy stole.
Kapelusznik nalał im herbaty do filiżanek i sam także zasiadł przy stole. Isabella w tym momencie dostrzegła także stojącą na stole przygotowaną dla niej filiżankę kawy.
Czarnoksiężnik spojrzał na kawę ze wstrętem.
- Wiem, że uwielbiasz pić ją rano... dlatego dla ciebie przygotowałem... herbatę zaś wolisz wypić później... ja jednak kawy nie tknę... - powiedział nieco zdenerwowany.
Isabella zachichotała, a następnie wzięła łyk kawy i zaczęła jeść croissanta z miodem.
Sisyphus tymczasem wiedział już od chwil kilku że Krill powrócił ze swojej wielkiej wyprawy.. zamierzał teraz do niego pójść i z nim pomówić. Spojrzał na Azazlefa, założył ręce za plecy.
- Teraz muszę udać się w pewne miejsce... ty zaś Azazlefie wróć do koszar. Niedługo wspólnie wybierzemy się na interesujące i ogromne wydarzenie... - mówił myśląc w tym momencie o słowach Ignathira
- Jeżeli chcesz to powiadom swoich kompanów, wojowników... wszak na wydarzeniu widownia powinna być duża. - odparł uśmiechając się nieco szyderczo pod swym czarnym hełmem, Azazlef nie mógł tego dostrzec.
- Dobrze generale... bywaj. - odparł wojownik i odszedł.
Callisto spojrzała na Sisyphusa.
- Na co ci on? Do czegóż ci potrzebny taki młodzik? - spytała.
Sisyphus spoglądał przed siebie, nie zerkał na czarownicę, stał w milczeniu.
- Sama zobaczysz, ukochana... sama zobaczysz. - odparł i odwrócił się do niej, chwycił dłonią jej blady policzek, następnie pokiwał wolno głową i ruszył do rezydencji Krilla zostawiając czarownicę samą na ulicy.
Callisto spoglądała za odchodzącym Sisyphusem, w jej oczach widniała tęsknota, zawsze pragnęła by Rycerz poświęcał jej jak najwięcej czasu i uwagi... to jednak nie było zbyt częste.