W tym samym czasie Królestwo Mrocznych elfów podzieliło się na kolejną część... To samo stało się z Trójmiastem. Ląd na którym leżało Mangostem oraz Markard również zaczął odłączać się od kontynentu. Po kilkudziesięciu kolejnych minutach odłączył się również Azkaban...
Spenser w tym samym czasie monitorował reaktor.
- Raport - odezwał się nagle patrząc na urządzenie.
- Południe Magic World odłączone, w tym Mroczne elfy. Za godzinę Pont Vanis będzie pokryte lodem - odrzekł żołnierz.
Spenser pokiwał lekko głową.
- Magic World stanie się puzzlami. Będzie łatwiej zająć kontynent... - odezwał się nagle Nocturn
Spenser nie odezwał się i wciąż patrzył na reaktor.
Czarodzieje pożegnali Agreggora który wkroczył do portalu. Udał się do świata Heitha.
Jay dostrzegł Isabelle, która stała nieopodal domu...
Jednak spokój na twarzach Czarodziei nie trwał długo. Do nich tez dotarło trzęsienie ziemi...
Ignathir teleportował się do Unalmire. Bardzo szybko poczuł ze grunt jest niestabilny. Wyraźnie czuł drżenie pod powierzchnia ziemi. Rozejrzał się. Miasto prawie kompletnie opustoszało. Ludzie ewakuowali sie tak szybko jak zdołali. Budynki byly w gruzach.. na ulicach lezały lampy i zgniecione samochody.. Arcymag ponownie odpalił swój wizier. Dostrzegł w nim że kontynent podzielił się, tworząc praktycznie archipelag mniejszych i większych lądów.
- Wystarczy... - rzekł Ignathir uderzając kosturem w ziemie. Uwolnila sie przy tym fala dźwiękowa która po krótkiej chwili doprowadziła do tego ze ziemia przestała sie trząść.
Arcymag ponownie rozejrzał się po okolicy. Zniszczenia były ogromne...
- Wygląda na to ze bede musiał działać szybciej... - powiedział sam do siebie Ignathir
Trzęsienie ziemii ustało. Zimny wiatr i śnieg padał jednak nadal, przysypując całe Magic World. Po kilku minutach Riven Port i Hogwart zaczęły odłączać się od Unalmire. To był już ostatni ląd, który się odłączył. Cały kontynent po niecałych 3 godzinach przypominał rozsypane puzzle...
======
Tymczasem w Pont Vanis...
Na warcie stało dwoje nieumarłych. Zaczęli oni dostrzegać coś dziwnego na horyzoncie. Zbliżało się z każdą sekundą, coraz szybciej.
- Co to jest... - powiedział jeden
Drugi popatrzył przez lunetę. Ujrzał zbliżającą się ogromną fale białej energii.
- Nie wiem, ale zbliża się bardzo szybko. Powiadom resztę - odrzekł nieumarły.
Było jednak już za późno. Fala zimna uderzyła po kilku sekundach w Pont Vanis. Energia była tak potężna, że natychmiast pokryła grubą warstwą śniegu całą wyspę. Ocean już wcześniej był zamarznięty, teraz jednak lód był jeszcze grubszy. Niektóre domy pokryły się nawet lodem. Cała wyspa przypominała bardziej lodowe miasto jak z jakiejś bajki, niż cos rzeczywistego. Lód sparaliżował całą łączność na wyspie. Kanały zostały zamarznięte, rury w domach i oczyszczalni.
Flota Krilla sunęła przez ocean. Ich statki były duże i przygotowane na spotkanie z lodem. Kruszyły go bez większych problemów. Krill przebywał w swojej kajucie płynąć na okrecie dowodzącym wraz z Cynthią i Stalkerem. Bellatrix oraz Nihil, jako naczelni generałowie posiadali swoje własne okręty płynące po prawej jak i po lewej stronie okrętu Krilla.
Stalker spoglądał na ocean opierając się o maszt. Nieumarli nie zwracali na niego zbytniej uwagi... w przeciwieństwie do Cynthii... Ta zaskarbiła sobie ich zainteresowanie. W szczególnosci że część z nieumarłych było weteranami którzy służyli jeszcze za czasów Raughna.. pamiętali uczty.. pamiętali również atak na Abregado.. a przede wszystkim pamiętali czasy jak usługiwali im ludzkie kobiety... zazwyczaj te najładniejsze..
Stalker zdołał zauważyć skryte spojrzenia na czarodziejke. Wolnym korkiem podszedł do niej.
- Widze ze jak zwykle nie jesteś w nastroju..
- A co cię to obchodzi... dlaczego w w ogole ze mna rozmawiasz... - odparła sucho Cynthia
- Zdajesz sobie sprawę że słuzymy tej samej osobie i działamy razem tak?
- Gówno mnie to obchodzi... Jeszcze całkiem niedawno chciałes mnie zabić... - odparła gniewnie
- Takie miałem rozkazy... ale przyznaje nie jesteś prosta do pokonania..
Cynthia nie odpowiedziała. Stalker ponownie spojrzał na ocean.
- Też to wyczułaś? - zapytał Stalker
- Tak... Zaburzenia na lądzie..
- Mhmm.. - pokiwał głową Stalker - Posłuchaj.. wiem ze masz głowę zawaloną wieloma sprawami.. wiem tez że coś Cię dręczy... ale wiedz że musisz sie skupić... jesli zawiedziesz Ignathir moze nie byc łaskawy...
- Wiem... - odparła cicho Cynthia, wiedziała bowiem że ma wiele do stracenia...
Ignathir po opanowanej sytuacji teleportował się na Kartis...
Spenser popatrzył na wskaźniki, które zaczęły się stabilizować.
- Misja wykonana - rzekł do Nocturna.
Scavengers pokiwał lekko głową. Był zadowolony, że misja się udała.
- Co z Talonem? - spytał nagle
- Nie wiem... Darkseid kazał mu wycofać się z Kartis po misji, tyle wiem - odparł.
======
Kraina była spustoszona. Rozerwana na kilka kawałków, przypominała układankę. Trójmiasto i całe południe Magic World zostało pokryte lodem i grubą warstwą śniegu przez poruszającą się energię, która wcześniej pochłonęła Pont Vanis. Dostało się też nieco Abregado, które było w promieniu reaktora. Energia pochłonęła wiele ofiar, głównie na południu Magic World...
![[Obrazek: yJAIqrE.jpg]](https://i.imgur.com/yJAIqrE.jpg)
Bardzo szybko wiesci o tym co sie stało dotarły do cywilów na Kartis i Abregado. Byli zszokowani. Centrum krainy praktycznie zostało zniszczone. Zarówno Carridia jak i państwo elfów znalazły się w wielkim kryzysie. Ich miasta były zniszczone przez trzęsienia ziemi i chłód. Tysiące poszkodowanych jak nie zabitych... ucierpiało też wiele istot magicznych w tym wampirów z Samotnej Góry. Czesc czarodziejów na Kartis bylo zadowolonych z tego typu wydarzeń ale druga czesc obawiała sie że to samo moze spotkać Kartis już niebawem w szczegolnosci ze arktyczne zimno dotarło także i tutaj. Wiele osób zabarykadowało sie w domach.. inni natychmiast ruszyli do sklepów zbierając zapasy... Ceny towarów zaczeły rosnąć..
Abregado wydawało sie najmniej ucierpieć.. fala zimna dotarła do wyspy jednak objęła jedynie północo-zachodnie szczyty pasma górskiego które i tak nie były dostepne dla ludzi czy nieumarłych... zresztą chód nie robił żadnej różnicy dla nieumarłych którzy byli najzwyczajniej na niego odporni..
Amon wraz z Haydenem, ministrami i grupą kultystów wyszli na zewnątrz. Wstrząsy znikły, jednak spodziewali sie ze takowe mogą wrócić. Rozejrzeli się po miescie które było zniszczone.. Nie budziło to ich zbytniego zdziwienia.. bardziej zaskoczeni byli na widok tego ze mogli za ulicami miasta zobaczyć ocean.
- Jestem pewny, że stolica nie miała dostepu do morza... - rzekł Hayden - Jak.. jak do tego doszło.. przecież to nie jest mozliwe... w żaden logiczny sposób...
- Nie wiem.. - odparł Amon nie wiedząc samemu jak na to zareagować.
- Przecież przemieszczenia sie lądów trwa miliony lat a nie kilka sekund...
- Najwidoczniej ktoś chciał przyspieszyć ten proces... - odparł Amon
- Co sie stało z ludzmi.... Czy przeprowadziliście ewakuacje?
- Ewakuowaliśmy tyle ile zdążylismy... - powiedział Amon - Reszta.. zgineła..
Hayden chwycił się za głowę. Wiedział ze cała odpowiedzialnosc spoczywa na nim... w końcu to on jest wodzem Carridi.. Amon oddał mu stanowisko.
- Tylu niewinnych ludzi... Co za potwór to zrobił..
- Nie trudno się domysleć... - odparł Amon kiwając wolno głową.
W tej chwili dostrzegli nadlatujacy sterowiec..
W całej krainie na wszystkim kanałach telewizyjnych mówiono tylko o tym co sie stało...Ogromna tragedia która wstrząsnęła krainą. We wsi Hamada na Kartis ludzie garneli do jedynej karczmy ze wzgledu na to ze wielu z nich nie posiadało telewizji... nie było ich bowiem na to stać..
W pewnej chwili do karczmy wszedł starzec podpierajacy sie drewnianą laską. Rozejrzał się po wnętrzu... Ludzi których było naprawdę wielu nie zwracali na niego uwagi, wszyscy wgapieni byli w telewizor.
Strzec podszedł wolno w stronę lady z którą stałą czarnowłosa.. niezwykle urodzajna i atrakcyjna kobieta.. Usmiechnął sie lekko pod nosem siadając przy ladzie.
- Jak tam zycie.. droga pani? Ciężko na sercu patrzac na to co sie dzieje..
Kobieta pokiwała głowa. Lekko sie tez usmiechneła.
- Cóz mogę rzec... Zwykły człowiek nie ma wpływu na to co sie moze stać... Jesteśmy bezradni w stosunku do natury i istot które nią władają..
- Święta prawda droga pani... - odparł starzec spokojnym tonem
Isabella widząc co dzieje się na zewnątrz weszła wraz z Zeratu i Kapelusznikiem do domu Saula...
- Pchnął Cię w łapska jakichś brudnych dzikusów? - spytał Czarodziej kręcąc głową z niedowierzaniem.
- Tak... sądziłam, że... a zresztą, nie ważne. - odpowiedziała.
- Zeratu i tak ich wszystkich zamordował... a ja tylko straciłam czas siedząc w tym lochu. - dodała.
Kapelusznik pstryknął palcami, w tym momencie pewna walizka pojawiła się obok niego, natychmiast ją otworzył.
- To ostatnia już potężna różdżka, jaką swego czasu wykonałem... kilka lat temu, gdy mnie prosiłaś. - powiedział, spoglądając na Różdżkę i wyjmując ją z walizki.
- Teraz nie ma już takich materiałów magicznych... bardzo trudno stworzyć różdżkę, a co dopiero potężną... - dodał, podając różdżkę kobiecie.
- Dziękuję... - odpowiedziała, chwytając ją.
Sterowiec zacząl zwalniać az ostatecznie zatrzymał sie w powietrzu. Szybko zostały opuszczone liny z których zjechał Maraal i kilku kultystów.
- Amon... Sytuacja jest.. tragiczna.. - rzekł Maraal - Wszystkie miasta ucierpiały z powodu wstrząsów.. Jedynie w Valhirm zniszczenia sa szczątkowe..
- I to właśnie tam się udamy... - odparł Amon
- Ja natomiast bym proponował wynosić się z tej krainy... Wynieść stąd ludzi.. Gdzies daleko.. Po naszym państwie nie ma co zbierać.. Z pewnością niebawem rzucą się na nas jak psy Ci którzy chcieli się nas pozbyć.. mają ku temu okazje..
Amon zastanowił się.
- Haydenie.. chyba nie sugerujesz by sie poddac.. - rzekł zaskoczony Maraal - Ja sugeruje by kontratakowac.. magowie zbyt długo niszczyli nasze ziemi.. zabijali naszych bliskich.. Powinniśmy skończyć z polityką bez przemocy... Trzeba ich wyrżnąć jak psy jakimi są..
- Kolejna wojna do niczego nie doprowadzi.. tylko do chaosu.. Mnóstwo naszego sprzętu zostało zniszczone, wielu żołnierzy zostało zabitych... Konflikty zbrojne sa teraz nieopłacalne.. - rzekł Hayden
- Wystarczy... - odparł Amon - Zabierzemy stąd ludzi..
- Niby jak chcesz to zrobić? - zapytał Maraal
- Znajdę sposób... Potrzebuje tylko czasu..
- Czasu którego nie mamy... - odparł Hayden drapiąc się po głowie.
Starzec siedząc przy ladzie spokojnie popijał piwo z kufla spoglądajac na piękną czarnowłosa kobiete. Ona jednak zaczęła miec jakies dziwne przeczucia. Czuła bowiem wyraźnie że aura starca jest bardzo potężna i wydaje jej się dziwnie znajoma..
- Jak się ma twoja córka? Zdrowa?
Kobiete lekko zaskoczyło to pytanie.
- Córka? eee... A tak.. Alyssia.. ma się dobrze.. - odparła kobieta
- Zastałem ją moze?.. chciałbym z nią porozmawiać...
- O czym niby chciałbys z nią rozmawiać? - zapytała lekko zaniepokojona
- Och.. nie ma co się martwić.. to tylko kilka instrukcji...
- Instrukcji?
Starzec zaśmiał sie lekko.
- Zerriano... - powiedział nagle.
Zerriana w tym momencie dostrzegła złoty pierścień na jego palcu. Poczuła w tym momencie lekki chłód..
- Jesteś inteligentną kobietą.. zawsze byłaś... i to czyniło Cię tak potężną.. - dodał starzec
- Ignathir.. - powiedziała cicho z lekką trwogą cofając się trochę
Harkon wraz z Dengarem dopływali właśnie do Abregado.
- Panie... Spenser poinformował o sukcesie misji - odezwał się Dengar, obracając się w stronę elfa na fotelu obrotowym.
- Znakomicie... - odrzekł kiwając lekko głową, patrząc na sonar, który zaczął ukazywać ląd
- Zostaniesz w łodzi... Rozumiemy się...? - dodał mrocznym głosem
- Tak, mój panie - odpowiedział.
Dengar następnie obrócił się w stronę steru i zaczął podpływać bliżej wyspy.