Ignathir wyjawił Isabelli całą prawdę... nie mogło być tutaj żadnego kłamstwa... wszystko się ze sobą zgadzało, wszystko się łączyło.
- Jak mogłeś! Sam do tego doprowadziłeś! - krzyknęła ze złością w stronę Harkona, odsuwając się od niego ale nie spuszczając z niego oczu.
- Wszystko załamało się przez ciebie... wszystko było z twojego powodu! - krzyknęła.
Spojrzała na Ignathira... w tym momencie poczuła coś dziwnego... więź, która od lat łączyła ją z Harkonem jakby zaczęła pękać... poczuła dziwne kłucie... Harkon wszak od dłuższego czasu nie okazywał jej żadnych uczuć... od tego momentu jej uczucia także zaczęły zanikać...
Zaczęła podchodzić do Ignathira... to z nieumarłym czuła teraz o wiele większą więź...
- Okłamałeś mnie... nic mi nie powiedziałeś... - dodała, patrząc na Harkona.
Ignathir pokiwał głową spoglądając na Isabelle. Słysząc jej słowa zrozumiał ze podjęła już swoją decyzję. Wiedział, że Harkon nie jest z tego powodu zadowolony.
Z mechanizmu na ręce Harkona wysunęły się trzy ostrza. Elf był wściekły.
- Więc wybrałaś... - powiedział mrocznym głosem
Więź z Isabellą właśnie zanikła, ostatecznie... Mrok zabił w Harkonie ostatnią osobę do której cokokwiek czuł.
Nagle elf zaatakował.
- Zun... Haal viik! - krzyk wyrzucił z rąk Ignathira jego kostur
To był moment, który Harkon musiał wykorzystać. Miał kilka sekund, nim Ignathir odpowie.
Elf wystawił rękę, Isabella momentalnie do niego podleciała. Chwycił ją mocno za gardło i powalił na ziemię. Od razu wbił w jej brzuch trzy ostrza.
- Jesteś głupia jak Cecilia... - rzekł mrocznym głosem
Tors elfa pokrył się krwią Isabelli, zaczęła na niego kaszleć swoją krwią.
Harkon wyjął po chwili swoje ostrza i zaczął znikać... Rozpłynął się w dym, zostawiając Isabelle z ogromnym bólem. Fizycznym i psychicznym..
Ignathir widząc znikającego Harkona burknął coś pod nosem wyciągając rękę przed siebie. Natychmiastowo jego kostur uniósł się z ziemi i powrócił w jego ręce.
Arcymag popatrzył na leżąca na ziemi Isabelle. Podszedł do niej wolnym krokiem.
Harkon pojawił się znów w łodzi podwodnej, na mostku. Był umazany we krwi Isabelli. Scavengersi siedzieli cicho. Patrzyli jak Darkseid kroczy w stronę Hrabiego.
- Zabiłeś ją... - odezwał się wampir, był lekko zdziwiony. - Do czego się posuniesz by osiągnąć cel? - dodał
Elf doszedł do niego i spojrzał z góry.
- Malacath długo trzymał cię przy życiu, jeśli do niego też tak mówiłeś...
- Nie porównuj się do niego, elfie - odparł hrabia.
Harkon patrzył się jeszcze przez kilka sekund na wampira. Chciał rozładować na nim swój gniew, ale wiedział ze będzie mu jeszcze potrzebny.
- Zdobyliście kule...? - zapytał elf, nie spuszczając wzroku z hrabiego
- Tak, wyłowiliśmy ją pod twoją nieobecność - odrzekł Spenser, podszedł nieco bliżej.
Hrabia uśmiechnął się lekko do elfa.
- Na co czekasz? Masz już wszystko...
Napięcie narastało z każdą chwilą, hrabia nie ułatwiał tego. Widział że w elfie złość ciągle narasta.
Nagle ostrza elfa się wysunęły, zrobił zamach i krew Isabelli rozbryzła się po podłodze.
- Zbierz krew do fiolki - powiedział do Spensera.
- A ty go uwolnij - rozkazał po chwili do Talona.
- Nie, fiolka nie będzie potrzebna. Spokojnie - wtrącił Baldur. - Ale możesz mnie rozwiązać, na pewno to mi ułatwi sprawę.
Talon stojący za nim rozwiązał go. Po chwili miało się wszystko zacząć, Harkon cofnął się lekko razem z Scavengersami.
Isabella jęczała z bólu leżąc na ziemi. Ignathir przez chwile patrzył na nią martwym wzrokiem.
- Wygląda na to, że na własnej skórze doświadczyłaś prawdziwe oblicze Harkona... - rzekł spokojnym głosem
Po tych słowach ręka Ignathira zapłonęła wiecznym ogniem. Machnął nią lekko nad głową Isabelli. Jej rany powoli zaczęły se goić a ból zanikał.
Isabella przez chwilę czuła jeszcze ból... wypluła ostatek krwi, a następnie przetarła zakrwawione usta dłonią... spoglądała wściekłym wzrokiem na ziemię.
- Tak... - syknęła.
- Zapłaci mi za to... odwdzięczę mu się z nawiązką... - syknęła jeszcze ostrzej i uderzyła lekko pięścią w podłogę.
Moc Ignathira była potężna... ból Isabelli nie był już prawie odczuwalny, nie wstawała jednak jeszcze.
Słowa Harkona zabrzmiały jej w głowie... "- jesteś głupia...", wściekłość w niej narosła...
Ignathir wyciagnał reke w stronę Isabelli pomagając jej wstać.
Po chwili odwrócił sie i ponownie popatrzył na wulkan.
- Od teraz Harkon jest twoim wrogiem.. Zapamiętaj to... On nie zawahał sie zaatakować Cię.. zranić... nie zawahałby się również aby Cię zabić.. Ty podobnie jak on równiez powinnaś wyprzeć się jakikolwiek pobłażliwych uczuć skierowanych w jego stronę...
- Kraina aktualnie po upadku Amona znalazła się bez władcy.. Walka o tron pomiędzy tobą a Harkonem właśnie sie zaczęła..
Harkon przyglądał się na to co zaczął robić Hrabia. Scavengersi stali z boku i również patrzyli.
- Będę tego żałować... - powiedział po cichu wampir
Po chwili wyciągnął ręce, a z nich zaczęła wylatywać czarna, starożytna magia, bardzo potężna. Zaczęła wlatywać w magiczną kule leżącą na ziemi jak i w krew Isabelli. Wampir zaczął wręcz krzyczeć, Harkon nie miał pojęcia czy z bólu czy ze zmęczenia. Ten zabieg był jeszcze trudniejszy niż w przypadku gdy wampir wraz z Malacathem transportowali dusze Dagona do nowego ciała. Baldur zaczął wypowiadać prastare zaklęcie, jego oczy zaświeciły się żółtym światłem.
Po kilkunastu sekundach, gdy skończył wypowiadać zaklęcie - pojawił się portal przed nim. Wampir od razu upadł na kolana ze zmęczenia.
- Pilnujcie łodzi... - wydał rozkaz elf do Scavengersów, a sam podszedł do półprzytomnego wampira
Elf chwycił go za szyję i wyrzucił do portalu. Po chwili również przez niego przeszedł...
Isabella stała obok Ignathira... również spoglądając na wulkan.
- Po tym wszystkim... po tych wydarzeniach i po tym co zrobił, nie będę miała już dla niego litości... przez długi czas chciałam ją mieć, nie chciałam go stracić... ale tego już za wiele...
Isabella pokiwała głową... ucieszyła się, chciała tego.
- Tron... tylko ja mam do niego prawo... Harkon nigdy na nim nie zasiądzie... - powiedziała, następnie zerknęła na Ignathira.
- Dziękuję Ci, Ignathirze... za wyjawienie prawdy... za ukazanie wszystkiego takim jakim jest... ogromnie cię cenię i potrzebuję, jesteś najpotężniejszy... - powiedziała, nadal spoglądając.
- Zarówno ja jak i ty pochodzimy od Lorda Carrabotha... Moja babka popełniła największy błąd nie popierając Nieumarłych w stosownym momencie, kiedy trzeba było... ja od zawsze ceniłam i szanowałam Nieumarłych, ich potęga nie zna granic. - dodała.