Tempus był gotowy na śmierć. Wiedział że nie ma w tym momencie szans z Hunterem. Nie mógł uciec.
- Najwidoczniej istnieją światy bardziej zawiłe niż ten.. - mówił Hunter patrząc na alternatywną wersję Tempusa - Chronosa
Mroczny Elf rzucił się na Tempusa, Chronos uczynił to samo. Rozpoczęła się walka na śmierć i życie.
- Cicho siedz dziwaku! - rzekł mężczyzna wskazujac na Kapelusznika palcem.
Alyssia westchnęla lekko łapiac się za głowę
- Proszę daj mi sie ty zająć... Zaraz sobie stąd pójdą..
Mężczyzna wziął głeboki oddech , pokiwał lekko głową i wyszedł z salonu nadal burcząc coś pod nosem udajac sie w stronę kuchni.
-Wybaczcie .. mój maż jest.. trochę nerwowy.. nie lubi nieznajomych.. szczególnie gdy takowi pojawiają się w naszym domu. - powiedziała Alyssia - Pomogłam wam jak mogłam do tej pory, ale niestety musicie teraz radzić sobie juz sami.. Jednak dam wam rade.. jesli chcecie ustalić gdzie jest Isabella udajcie sie do pobliskiej karczmy.. Popytajcie o Zerriane..Powiedzcie że ja was przysłałam
Magowie pokiwali głowami. Alyssia podeszła do Jonathana
- Może tak być, że bedzie miała wątpliwości.. Wtedy dajcie jej to.. - dodała podając Jonathanowi do ręki białą rękawiczkę. - Wtedy udzieli wam pomocy i powie wam gdzie jest Isabella..
Krill pokiwał głową
- Jesli bedziesz chciała jeszcze porozmawiać to mozesz śmiało udac się do mojej rezydencji...
Po tych słowach Krill odszedł otwierając drzwi. Isabella usłyszała jak zamienia słowa z lekarzami aby Ci powiadomili go gdy Stella sie obudzi.
Ignathir skierował swój wzrok na Isabelle
- Czuj sie jak u siebie.. - rzekł - Zaprowadzę Cię do twojego mieszkania.. Od jutra rozpoczynamy twoje szkolenie..
- Muszę zająć się tą kobietą i dziećmi, obiecałem Tempusowi. - odparł poważnie Jonathan, nie wiedział co robić.
Ynareph spojrzała na Jonathana.
- Tempus uwięził Harkona w czasie. Nie ma szans na powrót... Ale tutaj też nie jesteśmy bezpieczni - powiedziała kobieta.
- Znajdźmy Isabellę. Ona zna na pewno kogoś kto ich ochroni - odparł Agreggor.
- Idziemy do karczmy - powiedział Jonathan.
Agreggor, Helena, Meret, Kapelusznik, Ynareph z dziećmi udali się do pobliskiej karczmy, którą zasugerowała Alyssia.
Alyssia zamknęła za czarodziejami drzwi. Nie wiedziała jak potoczą się ich losy, ale nie mogła angażować sie więcej w sprawy krainy. Teraz najważniejsza dla niej była rodzina. Wróciła do kuchni nie namyślajac sie zbyt długo.
Grupa Czarodziejów zmierzająca do karczmy mimo wszystko wyróżniała sie z tłumu. Nieumarli którzy patrolowali ulice przyglądali sie im ze zdziwieniem i podejrzeniem. Żaden z nich ich jednak nie zaczepił. W końcu nie mieli rozkazów aby przeszukiwać przechodniów.
Karczma była niedaleko, zaraz przy drodze. W środku nie było zbyt dużo ludzi. Kilku nieumarłych siedziało przy oknie i piło piwo rozmawiając o wydarzeniach w krainie. Natomiast w rogu lokalu zasiadało kilku mężczyzn którzy rozglądali się po lokalu.
Wewnątrz mimo wszystko panowała spokojna atmosfera. Burdy i bitki rzadko bowiem się tu zdarzały. Za lada siedział barman czyszcząc szklanki i kielichy. Nie zwracał uwagi na rozmowy klientów.
Barmanem okazał się być Connor. Popatrzył na nowo przybyłych gości. Czekał aż podejdą bliżej.
=====
Darkseid szedł korytarzami swojej bazy, napotykając swoich żołnierzy. W końcu dotarł do swojego pomieszczenia. Właz rozsunął się, a gdy wszedł do środka to od razu się zamknął. Elf podszedł do ściany z jego trofeami, rozejrzał się po gablotach. (opisywałem już pomieszczenie Darkseida szczegółowo, szukajta jak chceta wiedzieć dla kogo przygotował gablotę). Gablota dla Isabelli wciąż była pusta, elf myślał nad kobietą. Nie przejmował się nią, bowiem chęć zabicia dzieci Malacatha była o wiele większa. Elfa nie obchodziło już jej życie. Jakiekolwiek uczucia powodowały słabość, dlatego musiał się ich wyzbyć. W każdym widział potencjalnego wroga.
- Mówiłem żebyś nie wchodziła mi w drogę... - mroczny głos przeszedł przez całe pomieszczenie
- Ale teraz to już bez znaczenia... - dodał, idąc dalej
Elf omijał raz pełne, raz puste gabloty przygotowane dla swoich wrogów. Ominął również gablote dla Krilla, Stelli czy Ignathira.
Po chwili doszedl do swojego stołu, na którym naprawiał mniejsze usterki w swoich pancerzu. Rozejrzał się po nim i zdjął hełm. Rozległ się krótki świst powietrza, tak jakby uleciał nadmiar spod hełmu. Położył go na stojak, zdjął również mechanizm na ręce.
Harkon po chwili podszedł do komory hiperbarycznej i wszedł do niej. Podpiął pod siebie probówki z różnymi cieczami, które powodowały szybszą regenerację i dostarczały witamin. Woda zaczęła się podnosić i zalewać komorę...
Szalony Kapelusznik stał i rozglądał się na boki, spoglądając na swoich kompanów i otoczenie.
- To bardzo ciekawe, interesujące. Doprawdy ciekawe doświadczenie. - mówił, obserwując.
Isabella wraz z Ignathirem dotarli do jej mieszkania... kobieta weszła do środka, oglądając wnętrze. Po chwili zerknęła na Ignathira.
- Ignathirze... chcę rozpocząć poznawanie tajników mocy jak najszybciej... - Mówiła, siadając na kanapie znajdującej się w salonie, gdyż była zmęczona po ostatnich wydarzeniach.
- Przygotowałem dla ciebie specjalne testy...- rzekł Ignathir - Każdy z nich będzie niezapowiedziany i do każdego powinnaś przystąpić poważnie... Harkon nie da ci forów podczas walki.. Ja również takowych nie daje.. Zaczynamy od jutra... Spij dobrze..
Po tych słowach wolnym krokiem wyszedł z mieszkania Isabelli.
Przybysze podeszli do Connora. Przywitali się. Jonathan od razu zapytał barmana, czy widział Isabellę.
Tymczasem..
Chronos, Hunter i Tempus przemierzali różne wymiary podczas walki. Tempus wyczarował 100 swoich podobizn, jednak Hunter nie dał się zmylić, podobnie jak Chronos. W końcu Hunter wyjął swoje drugie ostrze i dźgnął w nogę Tempusa. Ten upadł na ziemię, powróciwszy na pustynię.
Chronos deportował się obok Tempusa z zamiarem wbicia sztyletu w jego serce, ten jednak odskoczył. Hunter odepchnął Chronosa i rzucił się z pięściami na Tempusa, zaczął okładać go ciosami.
- Mówiłem, że Cię zabiję. - mówił złowieszczym głosem Cain
Chronos spojrzał na Huntera z przerażeniem, chciał już się deportować, jednak obok niego pojawił się jego klon.
- Bardzo dobrze. - odparł
Hunter spojrzał się na nich, cofnął pięści. Wyczarował wielkie czerwone lasso i pochwycił dwójkę Chronosów.
- Wy również zginiecie, nie powinno was tu być.
- Hunterze, nie chcesz wiedzieć co cię czeka? - mówił przesmiewczo Chronos
- Nie ze mną te numery, podróżniku. - odparł złowieszczo, po czym wsadził sztylet w serce jednego Chronosa, ten padł martwy
- Ty łajzo! - krzyknął drugi Chronos
Hunter ryknął, widział jak Tempus próbował uciec, wbił mu sztylet w nogę, unieruchomił go.
- Idziecie ze mną. - odparł, po czym z ręki wyczarował portal do Apokryfu.