MineServer.pl - Minecraft Serwer Serwery Minecraft

Pełna wersja: [RolePlay] Magic World IV - The Cold Era
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Sisyphus w tym momencie zdołał podnieść się z ziemi gdyż otaczająca go wydobyta magia cały czas oddziaływała i go uzdrawiała, nie były to zaklęcia lecznicze tak potężne jakimi dysponował Ignathir, ale także dobrze dawały radę, dodatkowo Czarny Rycerz był posiadaczem dwóch horkruksów co także go wspomagało, odczuwał jednak jeszcze ból w swym ciele ale powstał i spojrzał na dwójkę.
- Gratulacje Lupus... na początku absolutnie nie spodziewałem się takiego obrotu spraw i wyniku, nadal jestem zaszokowany... muszę przekazać ci jednak wyrazy wielkiego szacunku dla twojej ogromnej siły... - przemówił dudniącym i mrocznym tonem i zerknął na moment jak magia reperuje jego miecz składając go w całość... uderzył w tym momencie prawą pięścią w środek klatki piersiowej oddając szacunek w stronę Lupus.
- Nikt nigdy nie zdołał złamać mego miecza... jest to wręcz niemożliwe, dlatego tobie Ignathirze także pragnę powinszować stworzenia tak potężnej a zarazem atrakcyjnej istoty... - odparł patrząc w tym momencie na Ignathira, po chwili jednak ponownie zerknął na pokojówkę.
Ignathir zaśmiał sie pod nosem, jednak nic nie odpowiedział. Lupus kiwnęła lekko głową i uśmiechnęła się w stronę Sisyphusa
- To ja powinnam dziękować za zaakceptowanie mojego wyzwania... - odparła - Cieszę się, że mogłam zawalczyć... Zawsze to jakaś odskocznia od codziennych obowiązków...
Sisyphus spoglądając na Lupus w tym momencie uśmiechnął się w sposób w jaki nie uśmiechał się od ogromu lat... ten fakt mocno go zdziwił szybko jednak zmienił swój wyraz twarzy który ledwo widoczny był pod jego czarnym hełmem który także cały czas się reperował dlatego teraz właściwie większa część jego twarzy była widoczna... spojrzał w tym momencie na swój miecz leżący na ziemi który całkowicie się już naprawił, wystawił rękę a miecz błyskawicznie wylądował w jego dłoni, rycerz po chwili schował go za plecy gdzie znajdował się już także drugi miecz.
Czarny Rycerz dostrzegł teraz że jej suknia jest naprawiona jak wcześniej obiecał Ignathir, pokiwał lekko głową jednak nic nie powiedział w tej kwestii. Spostrzegł także absolutnie zmasakrowany teren dookoła.
- To było doprawdy arcyciekawe... Isabella w takim razie zaiste zyska u swego boku przepotężną i inteligentną istotę... - odpowiedział - mam nadzieję także, że nie jest to nasze ostatnie spotkanie.. - dodał w kierunku Lupus.
- Zapewne nie ostatnie... - rzekł Ignathir i spojrzał na Lupus - Na tym skończymy już naszą wycieczkę Lupus... Wszystkie informacje które chciałem Ci przekazać to już przekazałem... Jakbym sobie jeszcze coś przypomniał dam Ci znać... Na razie przeniosę nas z powrotem do Dalthei...
Lupus pokiwała głową. Gdy Ignathir zajął się otwieraniem portalu międzywymiarowego, Lupus wykorzystała chwile i podeszła bliżej Sisyphusa. Uśmiechneła sie do niego w dość uwodzący sposób i szepnęła mu do ucha:
- Doprawdy jesteś interesującą istotą Sisyphusie... Mam nadzieje, że następnym razem gdy się spotkamy zaskoczysz mnie w czymś jeszcze... - usmiechneła sie szerzej, jej oczy błysneły - I Może nie koniecznie w walce... ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Po tych słowach cofnęła sie lekko, odwróciła sie do niego plecami i zachichotała. Sisyphus nie był w stanie powiedzieć czy Lupus żartowała czy nie.
Ignathir w tym czasie otworzył portal. Lupus przyciagnęła do siebie swoje berło które leżało na ziemi a nastepnie rzuciła kątem oka ostatnie spojrzenie na Sisyphusa. Rycerz dostrzegł jej uśmiechniętą twarz. Po chwili wraz z Ignathirem zniknęli w portalu.
Sisyphus pokiwał bardzo wolno głową słysząc słowa Lupus... zerkał także przez krótką chwilę na portal i zajętego portalem Ignathira, po chwili gdy zniknęli aż przysiadł sobie na pobliskim większym kamieniu i się zamyślił... w tym momencie zdjął nawet swą prawą czarną rękawicę z dłoni... swe uzbrojenie, jego elementy zdejmował bardzo, bardzo rzadko... spoglądał na swoją dłoń w milczeniu rozmyślając o wydarzeniach z Lupus... obserwował także jeszcze chwilę pobliski teren w milczeniu. Lupus zaiste okazała się być istotą godną uwagi, nie spodziewał się tego kompletnie na początku... czuł się w tym momencie dosyć dziwnie, nie czuł się tak bowiem od wielu lat... rozmyślał także o swojej przegranej w pojedynku.
- W takim razie zacznijmy więc od tego... - rzekł Raughn - Poćwiczymy twoją reakcje.. pomoże Ci to w trakcie treningu szermierki... Na początku bedzie prosto.. stopniowo jednak bedę zwiększał liczbe pocisków oraz szybkość z jakim bedą leciec w swoją stronę... Czy jesteś gotowa?

Tymczasem Ignathir i Lupus pojawili się w Dalthei przed zamkiem arcymaga. Standardowo jednak nic się nie zmieniło. Ignathir dostrzegł jednak ze przed zamkiem stała Naberal w towarzystwie Entomy. Obie pokłoniły sie gdy tylko zobaczyły arcymaga. Ignathir podszedł do nich pierwszy.
- Witaj z powrotem mój panie - powiedziała Naberal
- Dobrze być tu ponownie... - rzekł Ignathir
- Czy Lupus sprawiała problemy? - zapytała Entoma
Lupus w tej chwili otworzyła szerzej usta jakby chciała coś powiedzieć ale Ignathir ją wyprzedził.
- Tym razem nie... Można powiedzieć, że wręcz przeciwnie..
- Obiecałam naszemu panu, że go nie zawiodę i zamierzam dotrzymać słowa! - powiedziała Lupus - Walczyłam nawet z potężnym rycerzem i pokonałam go! Haha!
Entoma lekko sie zdziwiła na jej słowa.
- Wyzwałam go do walki bo był potęzny magicznie.. potęzniejszy nawet ode mnie.. ale jak uzyłam swojej pełnej mocy to już nie miał nic do powiedzenia... - powiedziała niezwykle dumna z siebie Lupus
- Czy to prawda mój panie? - zapytała Entoma niezbyt wierząc Lupus, która zawsze uwielbiała zmyslać różne rzeczy
Ignathir pokiwał wolno głową
- Tak... byłem obserwatorem i nie ukrywam sam byłem zaskoczony wynikiem..
W tej chwili wzrok Naberal opadł lekko na ziemię słysząc te słowa. Jej warga zaczęła lekko drgać. Była zszokowana na słowa Ignathira... zszokowana i wściekła.. Pamiętała bowiem wyraźnie jak ona sama przegrała walkę z Isabellą nie tak dawno temu... Było to dla niej niezwykle upokarzające, w szczególności że Lupus często jej o tym przypominała. Zacisnęła lekko pieść, jednak po chwili odetchnęła lekko i sie uspokoiła.
- Naberal? Wszystko w porządku? - zapytał Ignathir spoglądajac na swoją służacą.
Pokojówka błyskawicznie podniosła głowę.
- Tak... Tak mój panie...
- Na pewno? Nie wyglądasz zbyt dobrze...
- To nic takiego mój panie... Za pozwoleniem chciałabym jednak wrócić do zamku...
Ignathir pokiwał głową lekko zaskoczony. Naberal bowiem nigdy sie tak nie zachowywała.
Pokojówka pokłoniła się i weszła do środka zamku zamykajac za sobą drzwi.
- Co z nią? To było dziwne... - powiedziała Lupus
- Nie jestem pewna... - odparła Entoma
Ignathir nic nie powiedział. Zastanawiał się. Zapanowała chwila ciszy którą przerwał jednak Ignathir
- Entoma... z racji iż Lupus zdobyła już doświadczenie i wiedze na temat magicznego wymiaru, myślę, że przyszła teraz pora na twoją kolej...
- Oczywiście mój panie... - odparła Entoma
- Jestem absolutnie gotowa... - powiedziała pewnym i silnym tonem Isabella, była w tym momencie absolutnie pewna, skupiona i całkowicie zdeterminowana... zamierzała w tym momencie zademonstrować dziadowi cały swój potencjał... zamierzała przejść te przygotowania niczym burza...

Sisyphus przesiedział tak na kamieniu jakieś 35 minut intensywnie rozmyślając... po chwili jednak teleportował się i powrócił do Dohl De Lokke...
Raughn pokiwał głową i chwycił kilka kamieni do ręki.
- Przypominam dodatkowo że jeśli twój kij nie wytrzyma i pęknie...to to również oznacza twoją porażkę...
Raughn na początku zamierzał aby zadanie było proste wiec stopniowo rzucał każdym kamieniem pojedynczo. Każdy rzut był celny jednak wycelcowany w inną cześć ciała Isabelli. Raz w noge, raz w brzuch, kilka razy w głowę.
- Ataki przeciwnika mogą byc skierowane w różne części twojego ciała.. Musisz umieć obronić się przed kazdym ciosem... - rzekł Raughn rzucając kolejnym kamieniem.
Raughn rzucał kamieniami w księżniczkę... Isabella na początku oberwała, jednak potem szybko się opanowała... robiła dosyć dobre uniki, ale w tym momencie zaczęła także uderzać kijem w nadlatujący kamień i odpychać go w bok... uważała jednak ogromnie aby kija nie złamać, dlatego raz używała kija a raz robiła unik przed kamieniem...
Cały czas uważnie obserwowała ruchy Raughna a następnie błyskawicznie się broniła...




Sisyphus natomiast pojawił się już w Dohl De Lokke, nieopodal kwatery...

Callisto tymczasem stała u progu ich wspólnej kwatery w Dohl De Lokke... minę miała bardzo zimną, srogą, a ręce skrzyżowane, opierała się o płotek przed domem... Sisyphus po pojawieniu się jako pierwszy ujrzał w oddali swoją ukochaną, swoją kochankę... Czarny Rycerz widząc Callisto w oddali gestem dłoni wyczarował w tym momencie czarną różę w swej dłoni...
W tym momencie Callisto wyczuła i spostrzegła pojawiającego się Sisyphusa nieopodal kwatery... natychmiast zlokalizowała rycerza swoim srogim wzrokiem, ten wolnym krokiem widząc czarownice podszedł w jej kierunku...
- Ah, Callisto... witaj moja droga... - rzekł wolnym tonem rycerz zerkając na swoją ukochaną wzrokiem ukrytym pod mrocznym hełmem.
Czarownica w tym momencie wolno pokiwała głową, zerkała w sam środek jego hełmu... widziała doskonale dziwny wyraz jego twarzy, nienaturalny.
- I jak było na twojej wyprawie? Osiągnąłeś to co chciałeś? - przemówiła po chwili absolutnie mroźnym i lodowatym tonem, jej głos był niczym syk węża...
Sisyphus pogładził się ręką po hełmie a także po podbródku i zerknął na boki, po chwili wrócił wzrokiem do swojej kochanki.
- Tak... udało mi się osiągnąć wiele rzeczy... - odparł swym spokojnym, mrocznym i dudniącym tonem. Po chwili wręczył Callisto czarną różę, ta ją chwyciła i wolno obejrzała, pokiwała lekko głową.
Callisto w tym momencie zmrużyła oczy i powolnie pokiwała głową, a następnie podeszła znacznie bliżej czarnego rycerza...
- A może spotkałeś kogoś ciekawego na swej wyprawie? Kogoś godnego uwagi? - dopytała tajemniczym głosem wpatrując się w niego swoim zimnym wzrokiem... Rycerz widział w tym momencie jej bladą twarz i duże przepiękne krwisto-czerwone usta...
- Zaiste... kilka osób... - odparł nadal spokojnie Sisyphus.
w tym momencie otworzyła swą dłoń, a sekundę później zacisnęła pięść którą otoczyła mroczna czarno-czerwona magia... Sisyphusa przeszył ból... w nogach, także nieco wyżej w kroczu... aż się lekko ugiął...
- Co ty wyprawiasz... - spytał Sisyphus ostrym tonem uginając się lekko.
- Widzę jak się zachowujesz... wyczuwam to w tobie... wiem co to oznacza... - odparła czarownica, jej siła magiczna była ogromna i potrafiła przeszyć kogoś całkowicie.
Zacisnęła pięść jeszcze mocniej, rycerz bardziej się ugiął...
- Nie rób szumu na ulicy... opanuj się... - odrzekł Sisyphus, Callisto jednak w tym momencie uderzyła go pięścią w hełm, rozległ się huk i fala dźwiękowa nieco się rozniosła, Callisto także mogła odczuć ból w dłoni po tym uderzeniu jednak nawet nie zmieniła swego wyrazu twarzy, nie syknęła z bólu... po chwili chciała wymierzyć mu kolejny cios, ten jednak przewyższył swą mocą jej zaklęcie i pozbył się bólu... momentalnie chwycił frunąca w jego kierunku pięść... zacisnął swoją dłoń na jej dłoni... Callisto w tym momencie wymierzyła cios lewą ręką, Sisyphus jednak tą także zatrzymał i mocno pochwycił.
- Jesteś mój... i dobrze o tym wiesz... oddałam się cała dla ciebie... nie będziesz w tej kwestii wykonywał żadnych ruchów za moimi plecami... dobrze wiesz ile osób zamordowałam, ile w swym życiu wycierpiałam... - powiedziała i szarpnęła w tym momencie swoją dłonią, magia wydobywała się zarówno z dłoni czarownicy jak i rycerza, oddziaływała na siebie i odpychała się... magia Callisto ciągnęła mocno Sisyphusa ku ziemi jednak ten nie upadał... westchnął lekko widząc mocno wzburzoną czarownicę, a po chwili szarpnął mocniej jej rękami.
- Uspokój się, Callisto... to ty jesteś moja... od zawsze. - przemówił po chwili mocnym tonem, a następnie puścił uścisk prawej dłoni, chwycił ją za talię i przyciągnął bliżej siebie... po chwili odchylił lekko swój hełm i pocałował czarownicę w usta... ta szarpnęła jeszcze drugą ręką którą rycerz cały czas trzymał, po chwili jednak odwzajemniła pocałunek... jej złość osłabła w tym momencie.
Raughn stopniowo zwiększał intensywność i szybkość rzucanych kamieni, tak ze ciezko było przed nimi uniknać. Dodatkowo postanowił że uzyje odrobiny magii.. Raughn mimo iż zazwyczaj z niej nie korzystał ( nie był również w tym dobry) to znał kilka sztuczek które poznał z magicznych ksiąg, które swego czasu studiował. Cofnął sie lekko do tyłu i sprawił że kamienie zaczeły ciskać losowo w Isabelle z każdego kierunku. Dzięki temu nie musiał ciągle sam rzucać kamieniami. Isabella stała przed trudnym wyzwaniem... kamieni zaczęło byc coraz więcej i każdy frunął w jej stronę z różnych kierunków...
Przekierowanie