MineServer.pl - Minecraft Serwer Serwery Minecraft

Pełna wersja: [RolePlay] Magic World IV - The Cold Era
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Isabella słysząc słowa Ignathira bardzo mocno się podekscytowała, poczuła ogromną ciekawość i tajemniczość.
- Interesujące... cóż to za miejsce? - spytała spokojnym i ciekawskim tonem, spoglądała na Ignathira a oczy jej błyszczały.
- Sama w sobie lokalizacja nie jest niczym interesującym.. Ale test już będzie... Szczegóły jednak dowiesz się już na miejscu...
W tej chwili Ignathir uderzył kosturem o ziemię i otworzył portal.
- Jesli jesteś gotowa, wejdź przez portal... - dodał
Isabella wpatrywała się krótką chwilę w portal Ignathira, następnie rzuciła krótkie spojrzenie na Arcymaga, nadal czuła ogromną ciekawość cóż to będzie.
Po krótkiej chwili momentalnie weszła do portalu...
Ignathir wszedł przez portal zaraz za Isabellą. Oboje chwile później pojawili się na piaszczystym brzegu pewnej wyspy w miejscu gdzie morskie fale prawie dopływały pod nogi Isabelli. Księżniczka usłyszała morski szum oraz odgłosy mew. Wyspa nie była duża. Isabella rozglądajac się dostrzegła nieopodal duża jaskinie z której skalnych ścian zwisały liany. Było tez tutaj wiele tropikalnych okazów drzew. W poblizu była również udeptana ścieżka prowadząca z płaskiej plaży pod górę na klifowe zbocze.
Ignathir równiez rozejrzał sie po okolicy w milczeniu. Kątem oka dostrzegł dość duży kamień który leżał przy plaży. Był zaokrąglony i wbity w ziemię. Były na nim równiez wygrawerowane znaki w Pradawnym języku który akurat arcymag był w stanie odczytać. Mimo to jednak szybko odwrócił wzrok. Wiedział, że trafił w dobre miejsce...
Isabella rozglądała się mocno po okolicy, była wszak bardzo piękna... mocno ją zachwyciła, uwielbiała wyspy i takie miejsca. Oglądała wspaniałe tropikalne drzewa i wsłuchiwała się w piękne odgłosy pobliskiego terenu.
- Ależ wspaniałe miejsce... - powiedziała Isabella po chwili, nie wiedziała gdzie dokładnie są, ten teren jednak nie został zniszczony od wulkanu czy też innych rzeczy.
Rozglądała się dalej, jej uwagę przykuła wydeptana ścieżka co nieco ją zdziwiło... zerkała także na jaskinię znajdującą się w pobliżu.
- Co to za wyspa? - spytała po chwili gdy rozeznała się już w pobliskim terenie.
- To wyspa na której przejdziesz swój test... - odparł Ignathir - Aczkolwiek nie będzie to sam test... bedzie to szkolenie które zakończy się testem...
Ignathir w tej chwili ruszył przodem schodząc z piaszczystej plaży i idąc już po ścieżce. Isabella ruszyła za nim.
- Jak zapewne zdajesz sobie sprawę Harkon posiada przy sobie oręż jakim jest siekiera Neclara Bala... Twojego dziadka... - zaczął Ignathir - Nie jest to tajemnicą że bardzo często używa jej jako broni w pojedynkach...
Isabella uważnie słuchała to co mówi Ignathir.
-... Nie wykluczone jest wiec że podczas pojedynku z tobą użyje tej samej taktyki... Nie mam wątpliwości co do twoich umiejętności Isabello, ale magia podczas walki z takim przeciwnikiem to nie wszystko... Aby przygotować się do tej walki musisz nauczyc się również korzystać z oręży które bedziesz miec do dyspozycji... Miecza... Topora.. szabli... oraz zawsze takową broń trzymać przy sobie a umiejetność z jej korzystania może uratować Ci skórę... Podczas walki masz bowiem ograniczony czas reakcji... Rzucanie zaklęcia szczególnie potężnego zajmuje czas który przeciwnik może wykorzystać aby Cię zaatakować... Magowie z całej krainy przekonali sie o tym, gdy staneli w pojedynku z kultystami Amona...
Isabella słuchała uważnie i kiwała głową, Ignathir mówił bardzo ważne i cenne rzeczy, absolutnie się z nim zgadzała.
- Zgadza się... powinnam i zamierzam to opanować, to ogromnie ważne i potrzebne. - odparła poważnym tonem.
Isabella zapatrzyła się na Arcymaga i zatrzymała się w tym momencie, przybrała srogi wyraz twarzy.
- Mój dziadek Neclar był wybitną personą krainy... zawsze perfekcyjnie też wspierał Cecilię... jego siekiera nie może pozostawać w rękach Harkona i należy się mnie, zamierzam mu ją odebrać. - powiedziała w tej chwili Isabella wiedząc jak wielka to hańba dla Neclara, że Darkseid ją dzierży.
- Gdy pokonam Darkseida... myślę, że powinnam wtedy przejąć jego siekierę... i zatrzymać ją przy sobie... - dodała spoglądając na Ignathira. Isabella Rozmyślała w tej chwili o przyszłości związanej z siekierą... powinna mieć ją przy sobie.
- Jeśli bedziesz w stanie opanować jej moc to jak najbardziej... - odparł Ignathir
Arcymag przez chwile myślał o Neclarze. Pamiętał bowiem dzień w którym ten uwięził go między wymiarami. Irytowało go to że nigdy nie był w stanie się mu zrewanżować.
Oboje kierowali się wzdłuż ścieżki. Isabella dostrzegła że nieopodal znajduje się stara drewniana chata i to do niej właśnie zmierzają..


TYDZIEŃ PO POKONANIU LORDA CARRABOTHA: #Flashback 1

Neclar w towarzystwie Cecilli zasiadali właśnie w przy wielkim stole jedząc kolację. Cecilia dopiero zaczynała swoja karierę jako królowa i musiała sie przyzwyczaić do swojej nowej roli po śmierci jej dziadka - Lorda Carrabotha. Neclar od czasu do czasu zerkał na swoją ukochaną a ta odpowiadała mu za każdym razem serdecznym uśmiechem.
Nagle oboje jednak usłyszeli pukanie do drzwi.
- Prosze... - powiedziała donośnie Cecilia kierujac swoj wzrok na wrota.
Po sekundzie drzwi otworzyły się i do sali wszedł bardzo pospiesznym krokiem jeden ze strażników. Ukleknął przez królową.
- O co chodzi? - zapytała zaciekawiona Cecilia spoglądając na strażnika
- Moja królowo...Nasz wywiad właśnie doniósł że siły Nieumarłych planują odwet po śmierci lorda Carrabotha i zamierzają obalić Cię z tronu.
- Co takiego? - krzyknął wściekły Neclar wstając od stołu.
Cecilia był zszokowana tymi wiadomosciami. Była równie wściekła co Neclar.
- Co to ma niby znaczyć? Kto dowodzi tymi buntownikami?
- Niestety nie wiemy mój Panie... - odparł kiwając głową straznik
Neclar syknął gniewnie. Do jego głowy nie przychodził żaden pomysł kto niby mógłby przejąc kontrolę nad armia umarlaków po smierci Carrabotha. Większość z nich w końcu służy teraz Cecilli jako nowej Królowej. Wiedział bowiem ze jeśli powstaje jakas rebelia moze stanować duże zagrożenie które trzeba będzie wyeliminować.
- Gdzie zbierają sie ich siły? Gdzie sie gromadzą?
- Według raportu Nieumarli byli widziani na południowych kresach kontynentu na zachód od Południowych Mokradeł. Prawdopodobnie to z stamtąd ktoś nimi steruje...
Neclar zmarszczył brwi. Wiedział ze musi sie tym zająć w trybie natychmiastowym.
- Kochanie.. co chcesz zrobić? - zapytała Cecilia niepewnie, troche zaniepokojona całą sytuacja.
- Pójdę tam i razem z moja armią zniszczymy ich co do jednego.... Nie ostanie się nawet jeden nieumarły... - rzekł zaciskając pięść

Tymczasem na południowych krańcach krainy oddział nieumarłych którzy uciekli prosto po śmierci Carrabotha przebywał w ruinach opustoszałej twierdzy. Wojownicy starali za wszelką cene wtopić sie w otoczenie tak aby nikt z zewnątrz ich nie dostrzegł. Wiedzieli jednak że ostatni oddział wojsk królewskich który tu przybył nie został do końca wybity. Zbiegli z pewnością poinformują o tym Cecilie i Neclara.. Dwójka generałow armii Carrabotha którzy jeszcze pozostali na kontynencie, próbowali dojść do porozumienia...
- Kończy nam sie czas... Mówię Ci ze to nie ma sensu... - rzekł Raughn krzyżując rece.
- Co ty możesz niby wiedzieć o sensie... - odparł Ignathir - Jesli wojska królewskie tu przybędą wraz z Neclarem osobiscie się nimi zajmę...
- A więc uważasz że masz z nimi szanse mimo to że zabili Carrabotha?
- Nie zamierzam uciekać... - odparł gniewnie mag. - W przeciwieństwie do ciebie...
- Większość żołnierzy juz uciekła... Nakazałem Krillowi by odpłynął... Ja również zaraz sie z stąd wynosze.. Tobie radze to samo... Wojna została przegrana... Nic nie mozemy juz zrobic z tak małą ilosci żołnierzy..
- A więc utraciłeś nadzieje... - odparł Ignathir podchodzac do Raughna. Ten jednak nie odpowiedział.
- Słuchaj Raughn... jesli nie chcesz zostac to nie zamierzam Cię zatrzymywać... Ale nie wtrącaj sie w moje decyzje...
Raughn syknął gniewnie.
- Rób jak chcesz... Popełniasz jednak błąd...
Ignathir przez moment na niego spoglądał. Po chwili wyciagnął rekę w jego kierunku. Raughn dostrzegł że w jego ręce pojawiła sie Pieczęć Dowódcy.
- Co? Skąd to masz?
- Zabrałem Carrabothowi dzień przed jego śmiercią... - odparł Ignathir - Weź ją.. jest twoja..
- Oszalałeś?
- Nie.. Po prostu zdaje sobie sprawę, że ty jesteś odpowiednią osobą do tego aby ją nosić... Gdy nadejdzie czas zjednoczysz Nieumarłych a wtedy odbudujemy nasza potęgę... Nadajesz się do tego bardziej niz ja... Masz w sobie charyzmę...
Raughn przez chwile patrzył na pieczęć w milczeniu jednak ostatecznie wziął ją od Ignathira.
- Niech będzie... - odparł sucho Raughn
Po tych słowach odwrócił się i ruszył w kierunku drzwi.
- Mam nadzieje, że jeszcze sie spotkamy... Gdy nadejdą lepsze czasy... Żegnaj Ignathir - dodał Raughn i zamknął za sobą drzwi odchodząc.
TYDZIEŃ PO POKONANIU LORDA CARRABOTHA: #Flashback 2

Była juz pełnia nocy ale ani Neclar ani Cecilia nie spali. Neclar szykował się właśnie do opuszczenia zamku. Wiedział że musi zatrzymać wroga nim ten stanie sie silniejszy. Cecilia spoglądała na niego w milczeniu, bała sie o Neclara, bała sie o to czy wróci cały i zdrowy. Nie chciała go stracić. Neclar rzucił kątem oka spojrzenie na swoją żonę. Wydawał sie wiedzieć o czym ta myśli. Podszedł do niej i przyłożył rekę do jej policzka
- Nie bój się... obiecuje że wrócę.. Położę kres tej rebelii i w końcu nastanie spokój... Gwarantuje Ci to...
Cecilia widząc determinacje Neclara pokiwała głową i uśmiechnęła się lekko.
- Nie zapomnij swojego oręża.. - powiedziała
Neclar uśmiechnął się
- Nigdzie sie bez niego nie ruszam... - odparł biorąc do ręki swój topór.
W tej chwili do zamku przybył gwardzista. Podszedł do Neclara i pokłoni się.
- Mój panie... Armia została przygotowana.. Żołnierze sa gotowi do wymarszu w każdej chwili.
- Doskonale... - odparł zadowolony Neclar - Nie traćmy więc czasu...
Neclar zabierając swój oręż oraz wszystkie rzeczy któe były mu potrzebne ruszył z gwardzista w kierunku drzwi. Zanim jednak wyszedł rzucił jeszcze jedno spojrzenie na Cecile a następnie wyszedł z zamku.
Ogromna Armia Neclara składająca sie z 2 tysięcy żołnierzy, w tym wybornych magów, wojowników, rębaczy oraz istot magicznych stała pod zamkiem oświetlając ciemność nocy pochodniami. Była gotowa i czekały na rozkazy Neclara. Elf rozejrzał sie po swoich ludziach kiwając wolno głową.
- Żołnierze! Moi wierni słudzy! Mężowie stanu! Moje lwy! - zaczął donośnie Neclar - Dziś wieczorem otrzymałem wiadomości o rebelii Nieumarłych na południowych kresach kontynentu. Te szumowiny nie zaakceptowały upadku Carrabotha i zdecydowały się stanąć przeciwko mnie i prawowitej królowej tej krainy , potomkini Lorda Carrabotha - Cecili! Wybrali drogę zdrady i nieposłuszeństwa... Jednak dziś zakończymy kres ich działań! Nie będe kłamał wam w zywe oczy... Być moze wielu z nas tutaj zgromadzonych nie wróci z tej kampanii... ale pamięć o nich nigdy nie zostanie wymazana z egzystencji... Wasze poświecenie w intencji obrony królestwa będzie wieczne!
Żołnierze hukneli wyciagając miecze w górę. Gotowali sie wręcz do walki.
- Za króla! Za królową! - huknęli potężnie
- Do boju! Za mną! - krzyknął Neclar i ruszyli przodem. Potęzna armia ruszyła za nim.
Cecilia natomiast widziała wszystko z okna zamku. Przetarła łzę w jej prawym oku. Wierzyła w zwycięstwo Neclara, nie było bowiem żadnej innej opcji...

Czas mijał powoli ale nieubłaganie... Ignathir i jego rebelianci nie opuscili opuszczonej twierdzy. Przy Nieumarłym Magu pozostało niecałe 300 zołnierzy. Pozostali którzy sie tu zebrali odeszli po apelu Raughna który posiadając teraz już Pieczęć Dowódcy namówił ich do odwrotu i odpłynięcia z krainy. Ignathir został więc sam , jako ostatni z generałów a zarazem były doradca upadłego Carrabotha. Nie zamierzał sie poddać bez walki... to nie było w jego stylu. Wyraźnie również czuł że Neclar i jego armia się już zbliżają i dojdą tu przed świtem...
Jeden z nieumarłych wszedł do komnaty w której przebywał mag. Pokłonił się.
- Moj panie...
- Jesli przybyłes pytac o to czy mam jakies rozkazy, to jedyne co mogę Ci powiedzieć to to, że masz czekać... Armia Neclara przybędzie niebawem.. czuje to wyraźnie..
- Ale... generale... Czy my mamy szanse aby pokonać króla ? Nie mamy tak wielu ludzi... - zapytał nieumarły
- Szanse zawsze są... - odparł Ignathir podchodząc do okna i spoglądając na horyzont - Nie zależnie jednak od tego kto zwycięzy.. mój plan sie ziści...
- Plan? - zdziwił się zołnierz
- Miałem wizje...wizje przyszłości... - mówił Ignathir - A ta... Ta bedzie należeć do Nieumarłych...
Harkon znalazł się w wymiarze stworzonym dla Stelli. Znalazł się niedaleko miejsca gdzie zginęła. Teren dookoła zaczął obumierać, mrok zaczął pochłaniać te miejsce. W oddali ujrzał bezwładnie leżące ciało Stelli. Zaczął podchodzić bliżej.
Przekierowanie