Isabella była zdziwiona całym zajściem i przybyciem Eviana... jednak w pewnym sensie spodobało jej się to, co mówił o magii... dla niej bowiem również była ważna, nie wyraziła jednak na głos swojej opinii. Po uniknięciu ataku wróciła na swoje miejsce i spojrzała na Baldura, który wcześniej przemówił.
- To bardzo możliwe... ale nie możemy od razu przyjąć tego jako jedyną prawdę. - odparła.
W tym momencie zerknęła na bok... mroczny dym unosił się w powietrzu i sunął niezauważenie... żaden z Ministrów tego nie dostrzegł, gdyż poruszał się zbyt szybko w powietrzu, fruwał bardziej w górze, nad głowami wszystkich, a nikt nie spoglądał do góry...
Isabella czuła obecność swojego kompana, przyjaciela... on wyczuł zagrożenie, atak, dlatego przybył... gdyby jeszcze miało się coś wydarzyć.
Zerknęła na Maraala.
- Dzięki za osłonięcie przed atakiem. - powiedziała. Nie zdążyła dobyć Różdżki by wytworzyć barierę przed soplem...
Spojrzała na Haydena.
- Co o tym sądzisz Haydenie? Nie możemy pozwolić na takie ataki... - Powiedziała.
Hayden myślał przez chwile
- Sprawa nie jest prosta...wymaga głębszej analizy.. - rzekł - Nie wiem co to była za istota ale takie wydarzenia są niedopuszczalne... Trzeba natychmiast zawiadomic o tym Amona..
- To nie będzie konieczne... - odparł nagle Maraal i spojrzał na Isabelle
- Ale jak to... - zdziwił sie Hayden
- Póki co zachowajmy w tajemnicy to co slyszelismy i widzielismy... - rzekł Maraal - Rozpowiadając o tym że jakaś magiczna istota zagraża naszym obywatelom wywołałaby niepotrzebną panikę.. Dalsze obrady nie maja sensu...trzeba posprzątać salę...
- O co chodzi? - pytał Jonathan
W tym samym czasie...
Tempus przeteleportowal znienacka Agreggora Clammanta do wymiaru Saula.
- Tempusie! Co Ty do cholery robisz?! - krzyknął mężczyzna
W wymiarze Saula cały czas przebywała Ynareph wraz z Atrooxem oraz Pandorą...
=====
Spenser wszedł do pomieszczenia, w którym znajdował się Talon. Zastał go w dość intymnej sytuacji. Talon siedział właśnie na fotelu, a na jego kolanach jakaś piękna czarodziejka, prawdopodobnie pracująca w burdelu. Spenser nic nie mówiąc spojrzał się tylko na Scavengersa, który był wyraźnie zdziwiony jego przybyciem. Szepnął coś na ucho czarodziejce i po chwili wyszła zostawiając mężczyzn samych.
- Ładnie się tu bawisz... - zaczął
- Nie było nic do roboty - odparł wstając z fotela.
- Dobrze wiesz co mówił Darkseid. Żadnych miłości - ostrzegł go.
- To nie miłość, to jakaś dzi*ka - odpowiedział obojętnie.
- Nieważne. Masz być skupiony.
Talon pokiwał głową z pogardą na twarzy patrząc jak Spenser podchodzi do okna.
- Co cię tak właściwie sprowadza? - spytał
- Darkseid wysłał mnie bym sprawdził jak mają się sprawy na Kartis - mówił patrząc na nieodśnieżone ulice Kartis.
Scavengers podrapał się po karku, bojąc się że Spenser powie jego panu co robi z wolnym czasem.
- Przymknę oko jak będę składał raport Darkseidowi, ale więcej szans nie będzie... - dodał Spenser. - Co z burmistrzem? - odwrócił się do niego
- Potulny... Dogadał się z Elfami w sprawie transportu katapult. Kupił je od najemników - odrzekł Talon i złożył ręce.
Spenser pokiwał kilka razy głową.
- Pogoda widzę znormalniała... - dodał
- Uhm... Ale nie na długo. Darkseid przygotowuje się do ataku na oczyszczalnie - odparł Spenser.
- Więc wracam do bazy... - powiedział Talon
Scavengers poczuł jednak rękę swojego dowódcy na piersi. Był to jasny znak, że to nie czas na powrót.
- Do tego czasu zostajesz tutaj. Zmienię cię, gdy będziesz musiał wrócić - rzekł pewnie Spenser.
- Kto to? - pytał wkurzony Agreggor
- To przyjaciele. Potrzebują pomocy. To Ynareph i jej dzieci. Uciekają przed Harkonem. - odparł Tempus
Agreggor kiwnął głową w stronę nieznajomych.
Isabella zauważyła spojrzenie Maraala, kiwnęła głową i spojrzała na wszystkich.
- Zgadzam się. Po takich wydarzeniach musimy teraz zakończyć obrady. - powiedziała.
Bliźniaki schowały się za nogami matki, wystawiając tylko głowy. Ostatnie godziny były dla nich wstrząsające, bardzo się bały. Nadal były nieufne do wszystkich.
Ynareph kiwnęła lekko głową a na jej twarzy zawitał lekki, przyjacielski uśmiech. Nie chciała się wtrącać w rozmowę mężczyzn, dlatego nie odzywała sie na razie.
- Znowu się zaczyna. Ty i te twoje zagmatwane sprawy.
Tempusie! Kraina jest nie do uratowania! Przegraliśmy. Pogódź się z tym. - odparł Agreggor
- Zaufaj mi ten ostatni raz. Proszę. - powiedział Tempus
Agreggor odpowiedział ciszą.
Kultysci patrzyli na Jonathana
- Każdy obywatel posiada swoj dowód osobisty... Pan chyba tez taki posiada.. prosze pokazać..
Maraal pokiwał głową. Ministrowie zgodzili sie z Isabella. Kazdy z nich powoli zaczał wychodzić z sali.
Isabella patrzyła jak sala pustoszeje... sama również ruszyła już w kierunku wyjścia, gdyż chciała spotkać się teraz z Amonem.