Isabella kiwnęła lekko głową w stronę Cynthii aby podziękować za szybką reakcję... szybko jednak odwróciła wzrok ponownie na Sochera...
- Socherze nie walcz... odpuść i złóż broń... - powiedziała do niego.
- Nie jestem żadną zdrajczynią. - dodała po chwili stanowczo, wiedząc o wszystkich intrygach.
Cały czas trzymała różdżkę w pogotowiu... na wypadek gdyby Socherowi odbiło...
- To ty złóż broń... - rzekł Socher srogo
Cynthia spojrzała na Sochera i cisnęła w niego kulą ognia. Socher odskoczył unikajac ataku. Parsknął gniewnie. Czarodziejka rozpoczęła ponownie atakować seriami zaklęć. Socher zaczął uciekać do góry po schodach.
- Nie wyjdziecie z tej fabryki!... - krzyknął na całe gardło Socher podbiegając do dźwigni przy panelu sterowania który znajdował sie na piętrze fabryki. Pociągnął za dźwignie a cała maszyneria, taśmociągi natychmiast ruszyły. Isabella zorientowała się że stoi własnie na jednym z takich taśmociągów który kierował ja prosto do kotła w którym przepalano stal.
Spenser od kilku minut obserwował sytuację w domu Saula. Azmuth czuł, że ktoś ich obserwuje
Stella spuściła wzrok.
- Przykro mi więc, że straciłeś tylko czas Harkonie... Nie jestem w stanie Ci w tym pomóc i prawdopodobnie nie bedę w stanie już w niczym... Niewiele czasu mi już zostało ale przed tobą jeszcze kawał życia..
Krill popatrzył na Stelle lekko zdziwiony jej słowami. Następnie kiwnął głową do nieumarłych. Ci podeszli i zaczeli pomagać wstać leżącym, nadal żyjącym syrenom.
- Wracasz z nami na Abregado.. Nie przyjmuje żadnego sprzeciwu.. Nie zostawię Cie tu na śmierć..
Stella kiwnęła lekko głową z dosyć nieszczerym uśmiechem
- Krill.. daj spokój.. to niczego nie zmieni.. - powiedziała. - Gdy tylko wyjdziemy na zewnątrz umrzemy w kilka chwil..
- Ale... - próbował przerwac Krill
- Nie Krill... - przerwała mu Stella - Ja dobrze wiem że nie dojdę na twój okręt.. przynajmniej nie żywa..
Nieumarli którzy stali przy drzwiach usłyszeli szum dobiegający z zewnątrz. Był on na tyle głośny że odbijał sie echem po całym pałacu.. w tym podziemiach w których właśnie byli. Na zewnątrz zerwała sie burza śnieżna.
W głowie Harkona po słowach Stelli zaczęła się walka. Walka dobra ze złem, mrok zaczął przegrywać z jasnością. Darkseid zawsze przynosił śmierć, ale tym razem w jego zimnym, pełnym mrocznej mocy Apokryfu sercu, odezwała się dobroć. Niewielka część empatii elfa wydostała się z niego, doprowadzając właśnie do tej "walki". Stella była dla niego jak matka, musiał coś zrobić... Jego mrok jednak mu na to nie pozwalał. Przez kolejne cenne minuty dla Stelli zastanawiał się co zrobić.
Nagle przerwał ich rozmowę, patrząc na płomień pochodni, który niedawno rozpalił. Na jego ramieniu zaświecił się hologram, był to wizerunek Spensera...
- Spenser... - powiedział mrocznym głosem, wciąż patrząc na płomień
Scavengers od razu po usłyszeniu jego głosu lekko się zdziwił. Darksied od kilku lat nie zwrócił się do niego od razu po imieniu...
- Zmniejsz temperaturę reaktora.... - dodał
W tym momencie wszyscy popatrzyli się na elfa. Zapanowała cisza, w której słychać było szalejącą na zewnątrz burze śnieżną. Po chwili odezwał się Spenser...
- Panie, jesteśmy na tropie Tempusa... Talon odnalazł bazę czarodziejów.
Po usłyszeniu "Tempus", w głowie Harkona na nowo zapanowała walka dobra ze złem. Chęć zabicia czarodzieja była o wiele większa, niż ratowanie Stelli.. zacisnął pięść, słysząc w głowie krzyki Isabelli, która w tej chwili walczyła, słyszał głos Amona..
- Tam może ukrywać się Tempus, panie - mówił Spenser, nie dostając odpowiedzi przez kilka sekund.
Harkon był zakłopotany, przez głowę przelatywały mu różne myśli. Przeleciał mu nawet Malacath...
- Wydałem rozkaz... - odrzekł chłodno Darksied
Płomień na pochodni aż zadrżał, gdy ten się odezwał. Mrok zaczął wygrywać nad empatią i współczuciem...
- Rozumiem, panie... Wydam polecenie o zmianie temperatury - odpowiedział posłusznie.
Krill i Stella obserwowali to co się dzieje, wszyscy milczeli patrząc na dalszy rozwój wydarzeń. Widzieli, że coś złego dzieje się w głowie Harkona... Nie mieli nawet pojęcia jak bardzo strasznego. Niepokój był jeszcze większy, zwłaszcza że Harkon nie robił żadnych ruchów odkąd zaczął patrzeć się w płomień.
- Jesteś słaby... - elf usłyszał w swojej głowie głos, tego którego bał się najbardziej, przed którym czuł największy respekt
Nagle odezwał się Spenser.
- Co z Tempusem? Mamy go zabić?
- Taak... Zabij go. Chłopcze - odezwał się znowu głos, powodując ciarki na ciele elfa.
- Trzymajcie się wytycznych... - odrzekł Darkseid mrocznym głosem
Stella nie wytrzymała tego wszystkiego. Nie miała pojęcia co robi Harkon.
- Harkonie, co się dzieje? O co tu chodzi? - spytała
Słysząc swoje stare imię, mrok na dobre zabił w sercu elfa dobroć. Światło przegrało, obojętność i mrok pokryło serce na nowo. Elf popatrzył na nią. Jego krwisto-czerwone ślepia spojrzały na nią tak, jakby Harkon miał ją zaraz zabić. Jego oddech przyspieszył, był jeszcze bardziej złowieszczy.
- Jasne panie... - odrzekł Spenser
Elf rozłączył się, urywając połączenie. Rozkazy zostały wydane, najtrudniejsze jakie podjął w ostatnich miesiącach...
- Mówiłem, że zostawię w tobie pamiątkę po sobie... - usłyszał nagle znów ten głos, przerażający i budzący respekt u każdego
Darkseid otrząsnął się. Nie wiedział co myśleć, mrok spowił jego duszę na nowo.
- Za kilka minut temperatura gwałtownie się podniesie... Pozwoli wam to na przeżycie... - odrzekł mrocznym, srogim i chłodnym głosem
Elf czekał chwilę na jakąś reakcje kobiety. Stella jednak była wręcz zszokowana, nie wiedziała kompletnie co odpowiedzieć. Miała szklane oczy, zaniemówiła.
- Żegnaj Stello... - powiedział
Darkseid nie chcąc dłużej przebywać w pałacu, odwrócił się i zaczął wychodzić. Nieumarli rozstąpili się i przepuścili elfa. Mroczny oddech zaczął rozbrzmiewać się po korytarzach obiektu, z każdą chwilą stawał się cichszy. Harkon się oddalał, idąc w stronę wyjścia z pałacu...
Stella popatrzyła na Krilla nie wiedząc co sie właśnie stało.
- Powiedziałam coś nie tak? - zapytała lekko przestraszona patrząc na Krilla
Ten jednak jej nie odpowiedział. Jego gniew sięgnął zenitu widząc jak Harkon odchodzi. W końcu to on był odpowiedzialny za wszystko co sie teraz dzieje w krainie.. Stella oczekujac odpowiedzi dostrzegła jak Krill idzie w stronę drzwi.
- Krill? - zapytała
- Zostań tutaj... - rzekł mrocznym tonem Krill
Nieumarli popatrzyli na swojego wodza, chcieli za nim isć jednak ten zatrzymał ich a następnie sam wyszedł.
Harkon zmierzał w kierunku wyjścia. Po chwili jednak usłyszał że ktoś za nim idzie. Odwrócił się. Dostrzegł Krilla który zatrzymał sie jakieś 10 metrów za nim.
- Jesteś z siebie zadowolony? - zapytał Krill spoglądając srogo na Harkona.
- Nie próbuj mnie zatrzymywać... - odrzekł mrocznym głosem
- Bo co? Zaatakujesz mnie? - rzekł gniewnie Krill - Jedyne co potrafisz to niszczyć.. zabijać.. Przez ciebie cała kraina leży w gruzach... przez ciebie wulkan zmiecie z powierzchni ziemi Pont Vanis.. Przez ciebie Abregado jest zagrozone.. Przez ciebie cała rasa syren wymarła.... Kiedy wreszcie zrozumiesz ze świat nie kręci sie wokół ciebie i twojej zemsty?!...
Krill zacisnął pięsci.
- Liczyłem na to że można Ci pomóc, pokładałem w tobie nadzieje... miałem nadzieje ze sie zmieniłeś... ale widzę ze tylko na gorsze...Sprowadzasz cierpienie nawet na tych którzy Cie kochali... Ale teraz to juz koniec.. Mam dość tolerowania ciebie... Precz stąd.. i nie pokazuj mi sie więcej na oczy..
Darkseid popatrzył na Krilla z obojętnością.
- Skoro tak... - powiedział mrocznym głosem
Elf klęknął na jedną nogę i przyłożył rękę do posadzki.
- Od... Ah viing...
Oczy elfa na moment zabłysnęły lekkim światłem. Po chwili poczuli lekki wstrząs.
Krill stał cały czas w miejscu patrząc na Harkona swoim wzrokiem.