MineServer.pl - Minecraft Serwer Serwery Minecraft

Pełna wersja: [RolePlay] Magic World IV - The Cold Era
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Ignathir zaśmiał się lekko patrząc na dzieci. Po chwili puścił swój kostur który zaczął lewitować przy jego tronie.
- Strażnicy... mam nadzieje, że będziecie traktować naszych gości z szacunkiem .. pomimo ich pochodzenia.. - rzekł Ignathir kierując swój wzrok na Varrana i Ptolemego.
Varran zasyczał lekko i kiwnął głową.
- Zrozumieliśmy mój lordzie.. Bedzie tak jak sobie życzysz.. - rzekł Ptolemy również sie kłaniając.
- Dobrze... - odparł Ignathir - Naberal... zabierz Yneraph i jej dzieci do ich pokoju..
- Rozkaz mój panie... - odparła Naberal kłaniając się.
Pokojówka podeszła do Ynareph
- Prosze za mną... - powiedziała Naberal chłodnym tonem.
Sisyphus pokiwał wolno głową słuchając słów dowódcy, również spoglądał na okręt.
- Oczywiście Krillu, zapewniam Cię że nie musisz martwić się o Abregado pod swoją nieobecność, będzie panował tu porządek i spokój. - Odpowiedział.
Zerknął w tym momencie na Harh Krilla.
- Bądź czujny Krillu, uważaj na podstępy... mam nadzieję, że uda ci się osiągnąć to co zamierzasz w kwestii swojej przyjaciółki. - Dopowiedział.

Tymczasem Callisto zauważyła Isabellę rozmawiającą z Kapelusznikiem. Czarownica wolnym krokiem do nich podeszła.
- Księżniczko Isabello Carraboth Bal... - powiedziała mrocznym głosem za plecami Isabelli, księżniczkę przeszył lekki dreszcz i szybko się odwróciła.
- Callisto to ty... - Odparła Isabella, zerkając na nią. Kapelusznik zdziwił się.
- Widziałam podczas rozmowy przy stole, że nasze osoby mocno cię zainteresowały... dlatego możemy teraz porozmawiać, jeśli zechcesz. Może uda mi się nieco zaspokoić twą ciekawość... - Powiedziała Callisto.
- Naturalnie, chętnie porozmawiam... - odpowiedziała Księżniczka, zerknęła na Kapelusznika. - To jest Szalony Kapelusznik, wybitny czarnoksiężnik, mistrz hipnozy, także wyśmienity twórca różdżek... - przedstawiła mężczyznę.
Callisto obrzuciła go krótkim spojrzeniem, a następnie dostrzegła karczmę nieopodal, ruszyła w jej kierunku.
- Chodźcie... - powiedziała.
Po chwili trójka weszła do karczmy i usiadła przy jednym ze stolików... w karczmie było mało osób.
- Spodziewam sie podstępu... - odparł Krill - Harkon z pewnością nie jest zadowolony.. ale to juz nie mój interes... Zrobię jednak tyle na ile będę w stanie..
Nagle do rozmawiających podbiegł nieumarły żołnierz.
- Panie.. Okręt jest gotowy.. Wystarczy jedynie odwiązać liny i postawić żagiel..
- Doskonale.. Nadszedł więc czas... Powinniśmy zdążyć na wyznaczoną godzinę..- odparł Krill i jeszcze raz popatrzył na rycerza i uścisnął jego rękę - Bywaj Sisyphusie...
Po tych słowach ruszył w stronę okrętu wraz z żołnierzem.
Harkon popatrzył na Stellę, a następnie na zegar wiszący na ścianie. Zaraz po tym podszedł bliżej Talona, który reperował właśnie swój naramiennik. Kantyna była też miejscem, gdzie scavengersi mogli nie tylko się najeść ale też i naprawić pancerz.
- Wyślij kilku ludzi na górne piętro... Niech oszacują straty... - powiedział mrocznym głosem
- Słyszałem alarm... Mieliśmy gości? - zapytał mężczyzna
- Prawdopodobnie smok... Dopilnuj żeby naprawili grodzie i wrota... - odrzekł
Talon kiwnął głową. Gdy naprawi pancerz, od razu wyda rozkazy żołnierzą.

Darkseid zaraz po tym zaczął wchodzić z pomieszczenia. Popatrzył jeszcze ostatni raz na Stellę.
- Niedługo zaznasz spokoju w swoim królestwie... Czekaj cierpliwie Stello... - rzekł mrocznym głosem, jednak czuć było w nim odrobinę życzliwości
Mroczny elf nie czekał aż syrena mu odpowie. Wyszedł po chwili
Ynareph wraz ze swoimi dziecmi posłusznie poszła za Naberal. Chwile poźniej wyszli z sali tronowej.
Pokojówka szła przodem idąc wzdłuż korytarza a następnie weszła na górę po schodach. Ynareph w milczeniu podążała za nią przy okazji obserwując otoczenie.
- Nadal nie rozumiem dlaczego lord Ignathir przygarnął takie niższe formy życia jak wy i zaprosił je do swojego zamku... - powiedziała nagle Naberal bardzo suchym tonem - Ale skoro taka jest jego wola , to nie będę jej kwestionować..
Ynareph nie odpowiedziała. Skierowała wzrok na podłogę.
Po chwili Naberal zatrzymała się przed drzwiami po prawej stronie korytarza
- To tutaj...- powiedziała Naberal otwierając drzwi kluczem. - Bedziesz mieszkać w tej komnacie ze swoimi dziećmi..
Ynareph i jej dzieci weszli do środka. Bardzo szybko ich oczom przykuło uwagę duże łózko w którym na spokojnie pomieściłyby sie z cztery osoby.
Oprócz łoża było tu również wiele pólek i szaf na ubrania, wielki stół a przy nim 4 wygodne fotele.
- Komnata zawiera pełne wyposażenie niezbędne do przeżycia dla istot waszego gatunku.. Duży salon, przytulana sypialnia, dobrze wyposażona kuchnia oraz łazienka mieszcząca zarówno wannę jak i kabine prysznicową..- powiedziała Naberal - Dodatkowo Lord Ignathir zagwarantował dostępność wszelkiego rodzaju zabawek dla dzieci aby te nie czuły się znudzone.. Przechowywane są one w półce w salonie.. Oprócz tego z salonu możliwe jest wejście na balkon z którego widać całą okolice...
Sisyphus popatrzył jeszcze chwilę jak Krill odchodzi, a następnie wyszedł z portu...
W tym momencie pojawił się obok niego skrzat domowy.
- Paaanie... - ukłonił się.
Sisyphus dostrzegł rozmawiających dwóch nieumarłych, podszedł do nich.
- Witajcie... czy dowódca Krill przydzielił mi jakąś rezydencję na Abregado? Pragnę także porozmawiać z kimś o aktualnym stanie armii nieumarłych, uzbrojeniu, poznać imiona osób z wyższymi stanowiskami, chcę także udać się do koszar i zobaczyć ćwiczenia bojowe... - Powiedział.


Isabella spojrzała na Callisto.
- A więc... kim właściwie jest Sisyphus? - Księżniczka wiedziała na ten moment tylko tyle co usłyszała w rezydencji Krilla, chciała jednak poznać więcej rzeczy.
Czarownica uśmiechnęła się nieco szyderczo.
- Dla mnie moim ukochanym... dla świata niegdyś potężnym wojownikiem, zdobywcą, generałem... władcą bractwa i klanu czarnych rycerzy, egzekutorem. - mówiła Callisto - Ale zapewne sam gdy zechce opowie ci więcej... - dodała. Wiedziała, że Sisyphusa zaintrygowało w księżniczce nie tylko to, że jest potomkinią Lorda Carrabotha, ale także to że ma medalion żmii na szyi, rycerz jednak nie zwracał na ten moment większej uwagi na księżniczkę gdyż nie rozmawiał jeszcze z Ignathirem.
Isabella pokiwała głową z zaciekawieniem.
- A ty? Jak właściwie znalazłaś się przy Lordzie Carrabothcie? - Spytała.
Callisto rzuciła martwym i mrocznym spojrzeniem na Kapelusznika, potem rozejrzała się lekko po karczmie, następnie skierowała wzrok tuż w oczy księżniczki.
- To długa historia... - odparła Czarownica.
Harkon teleportował się na kontynent, a stamtąd udał się z Krakenem na spotkanie.

Ynareph tymczasem weszła do mieszkania.
- Dziękuję ci... - kiwnęła głową i odpwiedziałam
Jej uwagę od razu przykuły cztery fotele. Jeden dla niej, drugi dla Pandory, trzeci dla Atroxa a czwarty dla... Od razu pomyślała o Malacathie, który mógłby usiąść na czwartym fotelu. Kobieta wciąż tęskniła za swoim ukochanym...



====

Tymczasem w 2055 roku...
Przez polane szedł pewien ubogi farmer. Przyglądał się swoim plonom, robił też obchud po okolicy. Zwierzyna często niszczyła mu uprawy. Tym razem zwierzyna nie była jego największym problemem. Idąc przez polane, ujrzał leżące na trawie ciało. Ciało pewnego wampira...
- Kim on jest? Kto to... - zastanawiał się
- Nie pochodzi z mojej wsi - mówił dalej sam do siebie.
Wampir od bardzo dawna już nie żył. Jego ciało zaczęło się rozkładać. Płaszcz i pozostałe części ubrania zaczęły niszczyć się przez pobliską zwierzynę, która rozszarpała również jego ciało.
- Musze kogoś powiadomić... - powiedział rolnik
Mężczyzna nie miał nawet pojęcia, co zrobił znajdując ciało tego wampira. Nie miał pojęcia, że wampirem był Hrabia Baldur, który poległ w starciu z Darkseidem. Wampir nie miał prawa znaleźć się w tych czasach, szczególnie martwy. W 2055 Hrabia Baldur wciąż żył i miał się dobrze. Linia czasu zaczęła się łamać...
Krill wszedł na pokład okrętu. Zebrał ze sobą załogę składającą się z 15 doświadczonych już nieumarłych. Wszyscy zajęli już swoje stanowiska.
- Odwiązac liny i postawić żagle - rzekł Harh Krill donośnym tonem
Błyskawicznie liny mocujące okret w porcie zostały odwiązane. Żagiel również został postawiony. Statek powoli ruszył zmierzając w stronę morza.
Krill rzucił jeszcze spojrzenie na brzeg Abregado a następnie wszedł do kajuty kapitańskiej zamykając za sobą drzwi. Wiedział ze podróż zajmie około dwóch godzin.

Dwoje nieumarłych wojowników popatrzyło na Sisyphusa i pokłoniło mu sie z szacunkiem
- Nie słyszeliśmy niestety o przydzielaniu żadnych rezydencji generale.. - rzekł pierwszy żołnierz - Możliwe że Dowódca Krill ma to w planach ale ostatnio jest bardzo zagoniony i nie ma zbyt wiele czasu...
- Zapewne jak wróci to wtedy możesz z nim porozmawiać na ten temat.. - dodał drugi.
- A jesli chodzi o szczegóły w zakresie militarnym czy stanie armii to takimi sprawami zawsze zajmował sie Nihil Vegha, dotychczasowy zastępca dowódcy... - rzekł nieumarły - Niestety już od kilkunastu tygodni przebywa on na Kartis gdzie sprawuje kontrole nad wyspą wraz z panną generał Bellatrix.. Abregado wiec juz od jakiegoś czasu jest jedynie pod kontrolą Dowódcy Krilla.
- Poza nim jest jeszcze oczywiście Generał Ignathir, ale on co chwile pojawia sie i znika.. bez zapowiedzi... wiec ciężko z nim porozmawiać..


Naberal która cały czas stała przy drzwiach pokiwała przecząco głową
- To nie mnie powinnaś dziękować tylko Lordowi Ignathirowi... ja jedynie wykonuje jego rozkazy - odparła standardowo chłodnym tonem Naberal
Po tych słowach odwróciła się i juz miała wyjść zamykając za sobą drzwi gdy nagle rzuciła jeszcze raz spojrzenie na Ynareph
- Posiłki bedą przygotowywane i dostarczane pod twoje drzwi 3 razy dziennie o wyznaczonych godzinach...Jeśli bedzie to służba usłyszysz pukanie do drzwi.. Oczywiście mozesz również sama przyrządzać potrawy w swojej kuchni z dostępnych w pólkach składników. Jeśli będziesz chciała wyjść na zewnątrz wraz z dziećmi poproś o zgodę służbę.. nie próbuj uciekać lub skakać z balkonu.. Lord Ignathir z pewnością nie chciałby niepotrzebnych incydentów... A tak poza tym to wszystko.. Czas biegnie tu 3 razy wolniej niż w świecie z którego przybyłaś więc nie musisz się spieszyć.. A pracę jako służąca zaczynasz jutro, ale o tym już poinformuje Cię poranna służba...
Po tych słowach Naberal wyszła z pokoju zamykając za sobą drzwi zostawiając tym samym Ynareph samą.
Ynareph popatrzyła zaraz po tym na swoje dzieci.
- Tutaj będziemy mieszkać, możecie iść do salonu. Dam wam zaraz zabawki... - powiedziała
- Mamo... Jak długo tutaj będziemy? - zapytała Pandora
- Nie martw się kochanie... Tutaj nic wam nie grozi - uśmiechnęła się lekko.
Kobieta odwróciła się by iść wziąć zabawki dla dzieci. Pandora poszła do salonu, natomiast Atrox został na chwilę sam. Z jego prawej ręki uleciał czarny, mroczny dym. Ulotnił się tak szybko jak się pojawił. Atrox odkąd się urodził nie mówił praktycznie nic. Był bardzo małomówny. To również chciał ukryć przed matką. Ynareph wiedziała o zdolnościach Pandory, ale o zdolnościach Atroxa nie miała jeszcze pojęcia. Chłopiec jednak sam jeszcze nie wiedział do czego jest i będzie zdolny... Jego ręka po chwili wróciła do normalnego koloru i dołączył do Pandory..
Okręt Krilla sunął już po oceanie dłuższy już czas. Abregado zniknęło już za horyzontem. Siedząc w kajucie przy stole wpatrywał sie w okno. Szum morza i ogłosy mew były wszelko dość uspokajającymi odgłosami podczas długiego rejsu. Krill jednakze wiedział po co i dokąd płynie. Nie spodziewał się by spotkanie przebiegło gładko i zgodnie z jego przypuszczeniami. Wiedział ze czeka go niełatwa rozmowa na którą niezbyt miał ochotę. Rozmawianie z Harkonem już od dłuższego czasu było bezcelowe.. Harkon praktycznie nigdy nie zważał na jego poglądy i osobiste opinie.. no być moze jedynie w czasach gdy dopiero sie poznawali i byli przyjaciółmi. Krill nie potrafił zrozumieć dlaczego Harkon doprowadził do zepsucia ich relacji która przez długi czas była dość dobra. Obsesja Harkona na punkcie dzieci Malacatha oraz jego ingerowanie sprawy go niedotyczące z pewnością odbiły sie na tym najbardziej. Krill myslał również nad tym czy miedzy nim a Harkonem mogłoby dojść do walki.. Szczerze wolał tego uniknąć, nie dlatego ze się bał.. z góry bowiem wiedział że nigdy nie wygrałby z Harkonem w pojedynku, wiedział od samego początku ich znajomości. Chciał uniknąć walki z innego powodu.. Uznawał bowiem Harkona za kogoś mu bliskiego. Walka z nim byłaby dla niego jak ostateczny dobijający cios w serce... Serce którego w zasadzie nie miał, ale czuł jakby je posiadał.

Spoglądał tak przez okno przez jakiś czas aż po chwili rzucił spojrzenie na stół przy którym siedział oraz na puste krzesło które stało naprzeciw niego.. Przypomniał sobie czasy kiedy na Erresirze w kajucie takiej jak ta.. przy stole takim jak ten, grał z Raughnem w szachy.. jak planowali podbój krainy , atak na Sollum i obalenie Cecilli. Pamiętał jakby to było wczoraj.. Były to czasy które mogł bez wątpliwości nazwać czasami świetności dla niego... Wojna.. podoboje.. walki... plany... wszelakie misje... Krillowi bardzo tego brakowało. Wiedział od początku ze taki stan nie mozę trwać wiecznie, ale miał swoje złudne nadzieje... Niestety teraz pozostał praktycznie sam.. Berhest zginął.. Nirtheal opuścił wojowanie i zniknął z kobieta którą pokochał... Varran przepadł jak kamień w wode, a Raughn... Raughn oddał mu pieczęć dowódcy a sam postanowił podążyć swoją własną drogą..
Krill wyciągnął w tej chwili pieczęć którą miał schowaną zawsze przy sobie.
- Pieczęć... Ma swoje zalety ale równiez i wielkie wady Raughn... - rzekł sam do siebie Krill spoglądając na przedmiot - To odpowiedzialność jaką niewiele jest w stanie unieść... Ty byłeś w stanie to zrobić... ale czy ja jestem?
Po tych słowach schował ja z powrotem i odwrócił wzrok z powrotem w okno patrząc na bujające okrętem fale oceanu.


Tymczasem Ignathir przekazując strażnikom wszystko to co zamierzał przekazać zakończył spotkanie i wraz z Ptolemym kierował sie w stronę wyjścia z zamku.
- Ptolemy.. Opuszczę zamek na jakiś czas dlatego też chcę abyś kontrolował sytuacje pod moją nieobecność..
- Przykro to słyszeć mój panie ze tak szybko nas opuszczasz..
- Mi równiez.. ale niestety mam jeszcze wiele spraw do ogarnięcia w Magicznym Wymiarze.. Gdy wszystkie problemy zostaną rozwiązane zapewniam Cie że zostanę tu na znacznie dłuzej.. - rzekł Ignathir otwierajac drzwi wyjsciowe.
- Chodzi o szkolenie Isabeli Carraboth Bal jak mniemam?
- W rzeczy samej.. lecz nie tylko...sprawa z Harkonem tez musi zostać rozwiązana..
- Jestem pewien mój panie że nie ma dla ciebie żadnych ograniczeń i bardzo szybko uporasz sie z przeciwnościami na swojej drodze.
- Ja również mam taką nadzieje.. - odparł Ignathir spoglądając na pobliskie wodospady przed zamkiem
- Czy coś jeszcze Cie trapi mój lordzie? - zapytał Ptolemy
- Nie chce żadnych incydentów z Ynareph, Atroxem i Pandorą gdy mnie nie bedzie...
Ptolemy uśmiechnął się
- Taka błahostka nie powinna zatracać twojego umysłu mój panie.. Osobiście dopilnuje że nie spadnie im włos z głowy..
Ignathir odwrócił sie i spojrzał w górę kierując swój wzrok na jedno z okien zamku gdzie znajdował sie pokój Ynareph.
- Dzieci Malacatha sa niezwykle cenne.. Jestem pewien ze bedę mógł je wykorzystać w przyszłości...
- Bedziesz je trenować mój panie?
- Jeszcze tego nie wiem... Wiem natomiast ze maja ogromny magiczny potencjał... potencjał który przewyższa nawet Isabelle czy Harkona.. Niezwykła i niespotykana wręcz abominacja mocy.. - powiedział Ignathir - Dlatego też ich bezpieczeństwo jest tak ważne. Ynareph jest drugorzędna ale jej wpływ na dzieci jest znaczący.. w końcu jest ich matką..
- Rozumiem - odparł Ptolemy chowając ręce za plecy. - Lordzie Ignathir.. jeśli mogę coś zasugerować..
- Mów śmiało... - odparł Ignathir
- Otóż jesli nie masz nic przeciwko z chęcią chciałbym zasugerować jeden z testów dla kobiety o imieniu Isabella którą trenujesz.. Jeśli nie masz nic przeciwko..
Ignathir zaśmiał sie lekko
- Z chęcią wysłucham twojej propozycji..
Przekierowanie