- Nie!!! - krzyknął Tempus
- Coś ty zrobił! - Tempus był wściekły.
Czarodziej deportował się obok Agreggora, chwycił go za ramię i razem deportowali się do kryjówki Saula...
Amon nie zamierzał gonić Tempusa. Wiedział bowiem ze pewnego dnia dojdzie do kolejnej konfrontacji. Schował ręce za plecy i spoglądał na płonący budynek... a właściwie na jego fundamenty. Maraal podszedł do Amona i stanął obok niego chowając swoja broń.
- Ja nie zrobiłam nic. - zaśmiała się Isabella, cała grupa kroczyła przed siebie.
- Hmm... - zamyślił się Kapelusznik.
- Ale muszę z kimś o tej sytuacji porozmawiać. - pokiwała głową, uśmiechnęła się do czarnoksiężnika.
Przeszli jeszcze kawałek.
- Daj znać wszystkim ludziom... niech będą w gotowości. - powiedziała.
Kapelusznik pokiwał głową, spojrzał na Bliźniaków...
- Ich gniew... widziałem, jak narastał.
Isabella pokiwała głową... również ją to zaciekawiło.
- Chyba już wiem co jest z nimi... kim, a właściwie czym... są. - odparła.
Isabella deportowała siebie i przyjaciół do swojej firmy... była jak jej drugi dom. Budynek miał ogrom pięter.
- Czy Ty jesteś Isabella? - spytał Jay podchodząc do zebranych
- Tak. - odparła, zdziwiona.
Ciężarówka podjechała pod umówione miejsce. Jyggalag wyszedł z ciężarówki, mówiąc swoim ludziom by zaczekali. Po chwili był już w karczmie. Wolnym, ale stanowczym krokiem wszedł do środka prawie opustoszałego lokalu. Zaczynało robić się późno, więc i czarodziei w barze było mało. Pyke znalazł szybko wzrokiem siedzącego w rogu Harkona. Dosiadł się do niego, siadając po drugiej stronie stolika.
- Długo czekasz, przyjacielu? - spytał spokojnym, niskim głosem
- Nie jesteśmy przyjaciółmi... - odrzekł mrocznym głosem
Mężczyzna w cylindrze uśmiechnął się pod maską, po czym od razu zaczął mówić.
- Zrobiłem to co chciałem. Ministrowie są w ciężarówce, wszystko się udało.
- Co z Isabellą... - spytał nagle elf
Jyggalag parsknął lekkim, cichym śmiechem.
- Nadal cię ona obchodzi? Daj spokój... Nie jest ci do niczego potrzebna i tylko by cię ograniczała.
Harkon ścisnął pięść, jego oddech zrobił się głośniejszy. Słuchać było, że nie kryje już wściekłości do Pyke'a.
- Nie denerwuj się, sam się na to zgodziłeś. I dobrze wiesz że decyzja była tylko jedna... - powiedział spokojnym głosem uśmiechając się
Darkseid pomyślał nad słowami Jyggalaga. Najgorsze było w tym wszystkim to, że miał rację.. Isabella tylko ograniczała by Harkona. Była słabsza, nie znała jego zamiarów co do krainy, była by kulą u nogi dla elfa, który już od lat działał świetnie sam.
Jyggalag widząc narastającą złość w elfie, postanowił grać dalej na jego emocjach, wejść mu do głowy. Okręcić go sobie wokół palca i przyczepić do łańcucha jak za dawnych lat.
- Chciałeś mnie zabić, tam przy chacie... - zaczął patrząc w jego mocno czerowone, krwiste wręcz oczy
- Nie... - powiedział po chwili przerwy. - Ty nadal chcesz mnie zabić - dodał spokojnym, przenikliwym głosem.
Darkseid zacisnął znów pięść. Nie mógł zabić Jyggalaga, najchętniej oddałby go Amonowi, by się nim zajął. Harkon nie przejął by się wtedy jego losem, ani swoim losem. Jyggalag wszak był szaleńcem, ale na pewno nie powiedziałaby prawdy Amonowi o tym, że Harkon żyje. Tego Darkseid się nie obawiał...
- Co z twoim planem... Co z nimi zrobisz... - mówił mrocznym głosem rozluźniając się lekko
- To co ludność za czasów Lady Kary lubiła najbardziej. Publiczna egzekucja może dobrze przyjąć się wśród czarodziejów - odrzekł pewnie.
Jyggalagowi nie chodziło oczywiście o to, by dać dobrą rozrywkę czarodziejom. Chciał im pokazać, że nie są słabi, a ludziom z Magic World pokazać że nie są tak dobzi jak myślą. W końcu porwał ministrów z parlamentu, a to nie lada wyczyn. Egzekucja niosła więc większe przesłanie, niż tylko pokaz.
- Na obrzeżach Kartis jest scena teatralna z zadaszeniem, czarodzieje często przychodzą tam oglądać przedstawienia - mówił dalej Jyggalag, wciąż patrząc w jego oczy.
- Nastał czas, bym to ja wystawił na niej swoją sztukę - dodał uśmiechając się.
- Jestem Jay, przyjaciel Agreggora. Mieszkałem na wyspie Cecilii zanim została zniszczona... - odparł Jay
W tej chwili na miejsce przyjechał również Hayden Sarro niezwykle zdenerwowany. Wysiadł z samochodu ale na widok ogromnego pożaru lekko zdębiał. Dostrzegł stojącego Amona i chmarę kultystów. Ci widząc ministra szybko się rozsunęli robiąc mu przejscie.
- Co.. Co tu sie stało?
- Pożar jak widzisz.. - odparł Maraal który stał obok Amona
- No tak.. - rzekł - Ale jak do tego doszło..
- Isabella zdradziła.. - rzekł donośnie Amon - Czekała wiec ja kara..
Sarro parsknął lekko zaskoczony, Jęcząc coś pod wąsem.
- Myslisz ze przeżyła wybuch? - zapytał Maraal
- To raczej oczywiste - odparł Amon - Nie ucieknie na długo.. na terenie Carridi nie ma gdzie sie schronić... Znam ją lepiej niż jej sie wydaje..
W tej chwili Amon spojrzał na Haydena
- Dlaczego tu przybyłeś? - zapytał
- Dlaczego... ech.. no cóż.. A no tak... Parlament.. Parlament został zaatakowany..
- Co? Kiedy? - zapytał zaskoczony Maraal
- Dwie godziny temu..
Amon szybko zorientował sie ze to pokrywało sie z momentem przybycia Isabelli do jego bazy.
- Strażnicy mówili ze Hrabia Baldur wszedł z oddziałem kultystów do srodka.. Chwile potem znikneło kilku ministrów.. zostali porwani.. zabito dwóch strażników..
- No to wszystko jasne... - odparł spokojnym tonem kiwając lekko głową Amon, który doskonale juz wiedział kto za tym stał.
Isabella zmrużyła oczy, patrząc na Jaya.
Zignorowała jego słowa o wyspie stworzonej przez magię Lorda Carrabotha.
- Skąd się tu wziąłeś? Co tu robisz? - spytała Jaya.
- Helena mnie wezwała. Mamy zbierać ludzi do walki. - odparł Jay