Wiele strażników stało na murach obserwując morze bardzo dokładnie.. Kilku z nich standardowo obserwowało radar na którym nagle pojawiły sie jakieś zakłocenia.
- Co sie dzieje? - zapytał jeden ze strażników.
- Jakieś zakłócenia na radarze.. nic sie nie wyświetla, ale wykrywa jakis podwodny ruch.. 5 km od brzegu na południowy zachód.. - odparł drugi
- Podwodne Trzęsienie ziemi?
- Nie.. zbyt słabe.. Dokłądna lokalizacja jest ciezka do ustalenia..
- To nie ma znaczenia zołnierzu...- odparł nagle dowódca strażników podchodząc do radaru. - Ktokolwiek to jest.. żaden kamuflaż mu nie pomoże.. Płynie prosto w pułapkę..
Straznik pokiwał głową nadal obserwując radar.
Socher ruszył do srodka góry sam. Jego towarzysze pozostali na zewnatrz.
Niewidziane torpedy wbiły się w mur i nikt nic nie słyszał
A łódka popłynęła gdzie indziej
Nikt też nic nie widział proste że tak
Torpedy nic nie zrobiły bo mur był za gruby. Zakłócenia na radarze znikły. Strażnicy nie wiedzieli co się stało. Zamierzali o tym poinformować odpowiednie władze.
- Wy księżniczki. Zawsze to samo, zachwycacie się swoimi sukniami i domami i chcecie by każdy się lubił. Dorosnij, to nie cukierkowy świat - odparł oschle Jonathan
- Zabierz mnie do Amona. - dokończył
Socher po chwili dotarł przed oblicze Hrabiego Baldura. Czekał az minister coś powie.
Tymczasem Harkon usłyszał dziwny glos w swojej glowie. Nie wiedział kto do niego mowi. Tajemniczy glos opowiadał mu o Wyspie Rozpaczy, o tym żeby sie na nią udał... samemu.. Wyspa ta byłą częścią archipelagu znajdującego się na dalekiej północy.. w miejscu gdzie nie dotarły jeszcze żadne statki..
Hunter deportował się wraz z Agreggorem do jego kryjówki międzywymiarowej. Agreggor był cały poobijany. Elf rzucił go na podłogę.
- I co? Zabijesz mnie? Rzucisz na mnie Avadę i już? - prowokował go Agreggor
Hunter spojrzał na czarodzieja.
- Lepiej żebyś miał plan B, bo inaczej nic ci z tego nie wyjdzie. - zaczął się podśmiewać z Elfa
- Zbudujesz mi urządzenie, dzięki której mocy i mocy kamienia czasu wydrąży dziurę w przestrzeni i otworzy wrota do wymiaru Akatosha. - odparł
- Akatosh. Słyszałem już to imię. To bóstwo. - odparł już poważniej Agreggor
- Tak. Ale niestety, moje moce nie pozwalają mi na swobodne wchodzenie do jego wymiaru... - odparł Cain
- A jeśli Ci nie pomogę? - spytał czarodziej
- Zabije ją. - szybko mu odpowiedział Hunter
- Kogo?
- Helenę - odparł szybko Hunter
Agreggor się przeraził.
Isabella zaśmiała się donośnie po słowach Jonathana.
- Jonathanie... powinieneś wiedzieć, że przeżyłam o wiele więcej niż inni... a cukierkowy świat skończył się na latach dziecięcych... od zawsze byłam samodzielna i podążałam własną, trudną drogą... nie chodziło mi o to, żeby każdy się lubił, tylko o pewną równowagę... - Powiedziała. Wiedziała, że nie powinna tak w ogóle mówić ze względu na swoje pochodzenie, aczkolwiek długie lata spędzone z Amonem... bardzo dobre poznanie jego osoby... szczegółowe... to mocno na nią działało.
Po chwili wyjęła z torebki swoją różdżkę i wycelowała w Jonathana.
- Inkarserus. - rzuciła zaklęcie i spętała ręce Jonathana mocnymi pnączami, które się zacisnęły, zostawiła mu jednak jego różdżkę w kieszeni... wiedziała, że pokonałaby go w walce, ale do takowej nie doszło, nie chciała jej.
- Chodźmy zatem do Amona. - chciała zobaczyć jak zachowa się Amon w tej sytuacji... słowa Jonathana mimo wszystko wywarły na niej dużą presję. musiała ujrzeć reakcję Amona...
Po chwili Isabella pstryknęła palcami i teleportowała się z Jonathanem na środek pewnej uliczki, natychmiast przycisnęła go plecami do ściany, a następnie różdżką wyczarowała wór...
Isabella założyła wór na głowę Jonathana, całkowicie zakrywając jego gębę.
- Nie możesz poznać lokalizacji bazy Amona, przykro mi Jonathanie... - powiedziała, a następnie ponownie pstryknęła palcami i tym razem znaleźli się już przy jednym z wejść do bazy Amona... weszli do środka.
W podziemnej bazie rewolucjonistów panowało małe zamieszanie. Spowodowane było ono ostatnio wydanymi rozkazami Amona. W fabrykach pracowało więcej osób a maszyny pracowały na maksymalnych obrotach. Na skalnej scianie zawisł tez potężny plakat sięgający od samego sufitu z podobizną Amona. Widniał równiez na nim napis w starszej mowie który można było przetłumaczyć jako " Praca narzędziem równości "
Strażnicy którzy stali przed głównymi wrotami do fabryki dostrzegli zbliżającą sie Isabelle. Nabrali do razu podejrzeń w stosunku do osoby która szła razem z nią.
Nie odzywali sie jednak. Odsuneli się przepuszczając ją.
Mijając wrota Isabella szybko dostrzegła Maraala który rozmawiał z kilkoma żołnierzami na uboczu dając im pewne isntrukcje.
Isabella podeszła do Maraala, a Jonathan kroczył za nią niczego nie widząc... słyszał tylko hałasy tutaj panujące.
- Witaj, Maraalu. - Powiedziała Isabella z uśmiechem, a następnie rozejrzała się dookoła.
- Co tutaj się dzieje? - Spytała, widząc że panowało spore zamieszanie.
Maraal spojrzał na Isabelle i szybko dał sygnał żołnierzom aby odeszli. Ci pokiwali głowami i poszli w swoją stronę. Maraal podszedł do Isabelli.
- Witaj Isabello...- rzekł Maraal - Nowe rozkazy Amona... Kazał zwiększyć nacisk na produkcje surowców do budowy nowej broni... Nie podał jednak szczegółów.. Ech.. Obawiam się że przestał mi ufać...
W tej chwili Maraal dostrzegł związana osobę stojącą obok.
- A to kto to? - zapytał nagle zdziwiony