27-November-2023, 15:20:24
Sisyphus miał już dosyć przybyłego czarownika, marnował mu jedynie czas... przemówił w tym momencie dudniącym i mrocznym, poważnym tonem.
- Jak śmiałeś wtargnąć na ten teren głupcze... to tereny Nieumarłych... zabłądziłeś w swoim szaleństwie i już nie powrócisz... - wszystkich stojących dookoła przeszył jego głos, najmocniej Festera.
Sisyphus w tym momencie dobył swój zaklęty czarny miecz zza pleców (jeden z mieczy był zwykłym potężnym czarnym mieczem, drugi zaś nafaszerowany ogromem magii co już było kiedyś przedstawiane), a następnie cisnął nim w Festera, miecz jednak przeleciał obok zabójcy, nie trafił w niego, poleciał dalej...
- Haahahah! - zaśmiał się szaleńczo Fester rozkładając ręce, zamierzał zaraz zaatakować Sisyphusa.
- To wszystko?! - krzyknął Fester szczerząc się.
W tym momencie miecz już sunął błyskawicznie za jego plecami w jego kierunku... następnie w ułamku sekundy zapłonął Wiecznym Ogniem i przeleciał wprost przez plecy Festera, przebijając ciało mężczyzny... miecz natomiast powrócił spokojnie w dłoń Sisyphusa, Wieczny Ogień zgasł, Czarny Rycerz ponownie schował miecz za plecy. Jego atak był błyskawiczny, bezlitosny, idealny, zabójczy.
Fester momentalnie upuścił różdżkę i nóż z ręki, z jego ust trysnęła krew... z dziury w jego brzuchu sączyła się potwornie krew... po chwili jednak rozprzestrzenił się w niej Wieczny Ogień, który całkowicie zaczął pochłaniać Festera... ten zaczął potwornie wrzeszczeć z bólu, wył niemiłosiernie.
Sisyphus zaśmiał się mrocznym śmiechem patrząc na konającego Festera który został po prostu zmiażdżony... Fester po chwili padł martwy na ziemię.
Wszyscy stojący dookoła byli pod wrażeniem tak błyskawicznego ataku rycerza, nie musiał się nawet ruszać, cały czas bowiem stał w miejscu.
Ciało Festera natomiast całkowicie się już spaliło... pozostał po nim jedynie pyłek, nóż i różdżka.
Sisyphus westchnął lekko i pokiwał głową, osobnik którego Ignathir polecił mu zlikwidować właśnie został zabity.
- Odstaw Isabellę do jej rezydencji... musi bowiem odpocząć. - powiedział krótko w stronę Azazlefa, ten pokiwał głową.
- Jak śmiałeś wtargnąć na ten teren głupcze... to tereny Nieumarłych... zabłądziłeś w swoim szaleństwie i już nie powrócisz... - wszystkich stojących dookoła przeszył jego głos, najmocniej Festera.
Sisyphus w tym momencie dobył swój zaklęty czarny miecz zza pleców (jeden z mieczy był zwykłym potężnym czarnym mieczem, drugi zaś nafaszerowany ogromem magii co już było kiedyś przedstawiane), a następnie cisnął nim w Festera, miecz jednak przeleciał obok zabójcy, nie trafił w niego, poleciał dalej...
- Haahahah! - zaśmiał się szaleńczo Fester rozkładając ręce, zamierzał zaraz zaatakować Sisyphusa.
- To wszystko?! - krzyknął Fester szczerząc się.
W tym momencie miecz już sunął błyskawicznie za jego plecami w jego kierunku... następnie w ułamku sekundy zapłonął Wiecznym Ogniem i przeleciał wprost przez plecy Festera, przebijając ciało mężczyzny... miecz natomiast powrócił spokojnie w dłoń Sisyphusa, Wieczny Ogień zgasł, Czarny Rycerz ponownie schował miecz za plecy. Jego atak był błyskawiczny, bezlitosny, idealny, zabójczy.
Fester momentalnie upuścił różdżkę i nóż z ręki, z jego ust trysnęła krew... z dziury w jego brzuchu sączyła się potwornie krew... po chwili jednak rozprzestrzenił się w niej Wieczny Ogień, który całkowicie zaczął pochłaniać Festera... ten zaczął potwornie wrzeszczeć z bólu, wył niemiłosiernie.
Sisyphus zaśmiał się mrocznym śmiechem patrząc na konającego Festera który został po prostu zmiażdżony... Fester po chwili padł martwy na ziemię.
Wszyscy stojący dookoła byli pod wrażeniem tak błyskawicznego ataku rycerza, nie musiał się nawet ruszać, cały czas bowiem stał w miejscu.
Ciało Festera natomiast całkowicie się już spaliło... pozostał po nim jedynie pyłek, nóż i różdżka.
Sisyphus westchnął lekko i pokiwał głową, osobnik którego Ignathir polecił mu zlikwidować właśnie został zabity.
- Odstaw Isabellę do jej rezydencji... musi bowiem odpocząć. - powiedział krótko w stronę Azazlefa, ten pokiwał głową.