MineServer.pl - Minecraft Serwer Serwery Minecraft

Pełna wersja: [RolePlay] Magic World IV - The Cold Era
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Sisyphus miał już dosyć przybyłego czarownika, marnował mu jedynie czas... przemówił w tym momencie dudniącym i mrocznym, poważnym tonem.
- Jak śmiałeś wtargnąć na ten teren głupcze... to tereny Nieumarłych... zabłądziłeś w swoim szaleństwie i już nie powrócisz... - wszystkich stojących dookoła przeszył jego głos, najmocniej Festera.
Sisyphus w tym momencie dobył swój zaklęty czarny miecz zza pleców (jeden z mieczy był zwykłym potężnym czarnym mieczem, drugi zaś nafaszerowany ogromem magii co już było kiedyś przedstawiane), a następnie cisnął nim w Festera, miecz jednak przeleciał obok zabójcy, nie trafił w niego, poleciał dalej...
- Haahahah! - zaśmiał się szaleńczo Fester rozkładając ręce, zamierzał zaraz zaatakować Sisyphusa.
- To wszystko?! - krzyknął Fester szczerząc się.
W tym momencie miecz już sunął błyskawicznie za jego plecami w jego kierunku... następnie w ułamku sekundy zapłonął Wiecznym Ogniem i przeleciał wprost przez plecy Festera, przebijając ciało mężczyzny... miecz natomiast powrócił spokojnie w dłoń Sisyphusa, Wieczny Ogień zgasł, Czarny Rycerz ponownie schował miecz za plecy. Jego atak był błyskawiczny, bezlitosny, idealny, zabójczy.
Fester momentalnie upuścił różdżkę i nóż z ręki, z jego ust trysnęła krew... z dziury w jego brzuchu sączyła się potwornie krew... po chwili jednak rozprzestrzenił się w niej Wieczny Ogień, który całkowicie zaczął pochłaniać Festera... ten zaczął potwornie wrzeszczeć z bólu, wył niemiłosiernie.
Sisyphus zaśmiał się mrocznym śmiechem patrząc na konającego Festera który został po prostu zmiażdżony... Fester po chwili padł martwy na ziemię.
Wszyscy stojący dookoła byli pod wrażeniem tak błyskawicznego ataku rycerza, nie musiał się nawet ruszać, cały czas bowiem stał w miejscu.
Ciało Festera natomiast całkowicie się już spaliło... pozostał po nim jedynie pyłek, nóż i różdżka.
Sisyphus westchnął lekko i pokiwał głową, osobnik którego Ignathir polecił mu zlikwidować właśnie został zabity.
- Odstaw Isabellę do jej rezydencji... musi bowiem odpocząć. - powiedział krótko w stronę Azazlefa, ten pokiwał głową.
Tymczasem Ignathir powrócił w końcu na Abregado. Widział z oddali jak Sisyphus likwiduje Festera jednak nie zamierzał się wtrącać. Udał się w kierunku miasta zmierzając do swojej kwatery.
W tym momencie Azazlef przeniósł Isabellę do jej rezydencji i położył w jej łóżku, następnie wyszedł i powrócił do swoich obowiązków.
Sisyphus z Callisto natomiast wrócili do swojej kwatery.
Isabella natomiast zasnęła na kilka godzin absolutnie wycieńczona i obolała.
Po czasie księżniczka zaczęła się przebudzać... pierwsze co zrobiła to syknęła z bólu, następnie dopiero otworzyła oczy... zakręciło jej się w głowie, była nadal mocno obolała i nie wiedziała co się dzieje dookoła w tym momencie, kręciło jej się w głowie.
Dostrzegła stojącą obok łóżka szklankę wody, momentalnie się napiła... wzięła kilka głębszych oddechów i powstała z łóżka ponownie czując ból, zaczynała sobie przypominać co się wydarzyło... przypomniała sobie ból jaki odczuwała...
- Udało się... - szepnęła. Nie zamierzała tracić czasu... momentalnie teleportowała się pod kwaterę Sisyphusa i weszła do środka, dostrzegła rycerza czytającego jakieś księgi.
- Witaj Isabello... widzę że zdołałaś wstać na nogi... - przemówił.
- Tak... nadal odczuwam ból, jednak pragnę go zobaczyć... - powiedziała, chcąc ujrzeć horkruksa.
Sisyphus pokiwał głową, a następnie machnął lekko ręką... horkruks Isabelli poleciał bliżej w jej kierunku a ta mogła go dokładnie obejrzeć... oglądała go w milczeniu przez kilka minut czując dużą ekscytację i radość.
- Niesamowite... - powiedziała po chwili Isabella.
- Dokonałaś wielkiego czynu... inną osobę taki rytuał rozerwałby i pochłonął od razu... ty jednak zdołałaś to przetrwać mimo piekielnych katuszy... to świadczy o twojej odwadze i zawziętości, zaiste dużej sile... najpierw pokonałaś bardzo silną istotę magiczną, następnie przetrwałaś cierpienia podczas rytuału... gratulacje Isabello. - powiedział mrocznym głosem Sisyphus spoglądając w jej kierunku.
- Dziękuję... ogromnie się cieszę że się udało... - odetchnęła z ulgą Isabella.
Sisyphus w tym momencie ponownie ukrył jej horkruksa.
- Dziękuję także za pomoc... inaczej by mi się nie udało. - powiedziała krótko, czarny rycerz pokiwał jedynie głową.
W tym momencie jej plan dobiegł końca... finalnie zakończył się sukcesem i była z tego ogromnie zadowolona. Isabella wyszła już z kwatery rycerza na ulicę.
Ignathir doszedł do swojej kwatery i zamknął za sobą drzwi. Wiedział ze Krilla nie ma na wyspie, nie wyczuwał bowiem jego obecności. Odpalił jednak swój wizier aby sprawdzić gdzie Nieumarły Dowódca się udał. Nie trwało to długo gdy dostrzegł go w swoim wizierze. Krill był przy swoim statku na pokrytym lodem i śniegiem wybrzeżu.
Arcymag przez chwile go obserwował a następnie wyłączył wizier. Zaczął wyraźnie nad czymś myśleć.

Tymczasem Krill wszedł już na swój statek. W milczeniu przygotowywał sie do wypłynięcia w dalszą drogę.
Isabella była ogromnie ciekawa reakcji Ignathira na to wszystko... domyślała się, że Arcymag na pewno wie już o jej ostatnich czynach... postanowiła się do niego udać, po drodze zaczęła także zastanawiać się co z Krillem, bowiem tutaj go nie było... ostatni raz widziała go na arenie...
Ignathir zastanawiał sie jeszcze przez jakąś chwile. Póki co jego plan spełniał sie bez żadnych problemów. Wiedział jednak że musi jeszcze wykonac kilka rzeczy nim bedzie mógł odejść z tego wymiaru na dobre. Na tę chwilę brał pod lupę swoje relacje z Krillem które stopniowo zaczęły się pogarszać. Wiedział ze jesli nie pozbędzie sie Krilla, ten w przyszłości będzie zawadzał...
Isabella natomiast przybyła już pod kwaterę Ignathira... przez cały spacer zastanawiała się nad Harhem Krillem, przypomniała sobie jak bardzo wściekły i niestabilny, rozjuszony był podczas wychodzenia z areny.
Księżniczka wolno zapukała w drzwi arcymaga, zaprzestała już rozmyślań o nieumarłym dowódcy i wzięła głębszy oddech.
Ignathir natychmiast przerwał swoje rozmyślania gdy usłyszał pukanie do drzwi. Wiedział jednak kto do niego przybył.
- Wejść... - rzekł donośnie. Chwycił swój kostur w dłoń i wstał z krzesła.
Isabella otworzyła drzwi i weszła do środka, zamknęła drzwi, dostrzegła stojącego w kwaterze Ignathira z kosturem w ręku, uśmiechnęła się na jego widok.
- Witaj Ignathirze... - powiedziała spokojnym tonem, jej prawa dłoń jeszcze nie zaleczyła się do końca i były na niej widoczne ślady po rzuceniu na siebie Sectumsempra podczas rytuału.
Ignathir przyjrzał sie przez chwilę Isabelli. Bardzo szybko domyślił się co się stało.
- Hmm.. wygląda na to że byłaś równie zajęta co ja... - rzekł arcymag
Przekierowanie