MineServer.pl - Minecraft Serwer Serwery Minecraft

Pełna wersja: [RolePlay] Magic World IV - The Cold Era
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Tymczasem Ignathir cały czas monitorował ruch Drakkona. Był przekonany ze smok niebawem dotrze na miejsce. Wstał więc i ruszył ku wyjściu ze swojego mieszkania.

Krill dostrzegł, że rozmowa zbliża się ku końcowi. Wypił do końca kieliszek wina.
- Dobrze sie rozmawiało, ale obowiązki wzywają.. Sisyphusie jakbyś miał jakies pytania bądź problemy możesz udać się bezpośrednio do mnie.. Zawsze przyjmę Cię pod moim dachem bez jakikolwiek problemów.. pannę Callisto również...
Po tych słowach spojrzał na Isabelle
- Isabello ty również dobrze wiesz co należy zrobić... - odparł przypominając jej tym samym o przyprowadzeniu Ynareph do jego rezydencji. Wiedział bowiem że nie może zbyt odwlekać tej sprawy. Zagrożenie było bowiem bardzo duże.
Sisyphus wstał od stołu, następnie chwycił swój hełm i nałożył na głowę, Callisto również momentalnie wstała.
- Ruszam zwiedzić Dohl De Lokke i Abregado, muszę zobaczyć co zmieniło się w świecie... pragnę także ujrzeć co zdołał stworzyć tutaj Raughn.
Isabella również wstała od stołu, zerknęła jeszcze raz na Sisyphusa i Callisto, a następnie opuściła rezydencję Krilla. Zamierzała jednak dowiedzieć się jeszcze więcej na temat Czarnego Rycerza...
Sisyphus wraz z Callisto ruszyli w kierunku drzwi...

Isabella natomiast dotarła już we wskazane przez Krilla miejsce pobytu Ynareph... zaczęła rozglądać się w poszukiwaniu kobiety.
Krill pokiwał głową na słowa Sisyphusa i pożegnał go. Po chwili gdy nieumarły dowódca został w swojej rezydencji sam, usłyszał odgłos teleportacji. Gdy się odwrócił dostrzegł Ignathira.
- Ignathir? Gdzieś ty był? Dlaczego nie wszedłeś drzwiami? - zapytał Krill
Arcymag zaśmiał sie lekko.
- Cóż.. byłem trochę zajęty i nieco mi sie spieszyło...
- Ominęła Cię konwersacja z Sisyphusem.. Nadałem mu stopień generała.. Uważam ze na to zasługuje..
- Skoro taka jest twoja wola.. - rzekł Ignathir wyraźnie obojętny na decyzje Krilla
Ignathir wykorzystując chwile ciszy usiadł przy stole naprzeciw Krilla.
- Mam już przygotowany test dla Isabelli aczkolwiek wymaga on udziału osób trzecich... - rzekł arcymag - Może zechciałbyś w tym uczestniczyć?
- Ja?
- Tak.
- W jaki sposób miałbym pomóc?
- Udział Sisyphusa oraz Callisto rownież bedzie przydatny.. - rzekł Ignathir omijając pytanie
Krill westchnął lekko
- Niech bedzie.. ale pierw powiedz mi dlaczego nakazałeś Drakkonowi opuścić Kartis..
- To tylko rekonesans... Nie musisz martwić sie na zapas.. Chcę upewnic sie co do jednej rzeczy.. wysłanie Drakkona było więc najbardziej racjonalnym rozwiązaniem.
- Rozumiem.. - odparł Krill
Tymczasem Szalony Kapelusznik dojrzał przez okno chodzącą nieopodal Isabellę. Postanowił wyjść do niej.
- Isabello. - Powiedział czarnoksiężnik.
Księżniczka odwróciła się i dostrzegła przyjaciela.
- Kapeluszniku! Jak dobrze, że już jesteś... brakowało mi twego wsparcia. - Odparła uradowana.
- Jak twoja różdżka? - spytał Kapelusznik zerkając na Isabellę.
- Ma się świetnie... odkąd ją dla mnie wtedy stworzyłeś nie było z nią żadnych problemów... jest idealna... teraz zresztą i tak częściej używam moich nowych mocy... - Odpowiedziała.
Kapelusznik uśmiechnął się.
- Podczas siedzenia w chacie tego tyrana miałem trochę czasu aby wytworzyć nowe receptury... wytworzyć nowe wiązki i połączenia... przez te wszystkie wydarzenia od dawien dawna nie tworzyłem już różdżek, wszak mało kto ich ostatnio potrzebował... - odparł.
- To dobrze... w tej krainie nie ma już potężnych twórców różdżek, a jedyny jaki został to właśnie ty... a uwierz mi, gdy w końcu pokonam Harkona... wielu czarodziejów będzie potrzebowało różdżek. - Powiedziała. Czarnoksiężnik kiwał głową, położył dłoń na swej kieszeni w marynarce i wyczuł swój potężny magiczny hipnotyzer... cały czas nosił go przy sobie.
- Zaprezentujesz mi swoje nowe moce? Jestem ciekaw... - powiedział, Isabella mu przerwała.
- Szukam tej kobiety... która tutaj z wami przybyła... - odpowiedziała, rozglądając się.
- Achh, tak... szczerze to nie wiem dokąd się teraz udała... - Odparł.


Tymczasem Sisyphus wraz z Callisto wyszli na uliczkę. Czarownica znowu poczuła powiew wiatru na swojej twarzy i we włosach, zamknęła na chwilę oczy chłonąc go.
- Moja Droga Callisto... Brakowało mi wina, brakuje mi wojaczki i krwi, ale także brakowało mi ciebie... - powiedział, chwytając kobietę w talii i przysuwając lekko do siebie, spojrzał w jej piękne i mroczne oczy.
- Achh, brakowało mi twoich pięknych oczu i ust... zawsze były dla mnie kojące... - mówił, kobieta natomiast chwyciła w dłonie jego hełm na głowie.
- A mi brakowało ciebie... nigdy nie odczuwałam większego bólu niż wtedy, gdy rozstawałam się z tobą na jakiś czas... nawet gdy czarnoksiężnicy torturowali mnie najpodlejszymi i najmroczniejszymi czarnoksięskimi zaklęciami... nawet gdy wybudzano z mojego ciała cały potencjał potężnej mrocznej magii krążącej w żyłach, katusze te nie były porównywalne do rozłąki z tobą... mój czarny rycerzu... - Odpowiedziała.
Stali tak jeszcze przez moment, aż nagle obok Sisyphusa pojawił się skrzat domowy.
- Mój paanie... - Powiedział podłym głosem, kłaniając się.
Sisyphus ignorował przez moment skrzata nadal wpatrując się w kobietę, lecz po chwili odwrócił wzrok ku słudze.
- Pragnę teraz zwiedzić wspaniałe Dohl De Lokke... ruszajmy. - Powiedział. Skrzat ponownie skinął głową i ruszył przodem z mapą w rękach...
Ynareph bawiła się w salonie z Atroxem i Pandorą jakimiś klockami LEGO Duplo yś.
Wielu nieumarłych z zainteresowaniem patrzyło na Sisyphusa i Callisto. Większość z nich nie pamiętało go, bądź niezbyt kojarzyło. Nie wielu bowiem zostało nieumarłych którzy służyli przed Zjednoczeniem dokonanym przez Raughna.
Gdy Sisyphus dotarł do centrum Dohl de Lokke, było tu niezwykle tłoczno. Na głownym rynku znajdował sie pomnik który upamiętniał wielkie zwycięstwo nieumarłych nad wojskami królewskimi. Pomnik przedstawił postać Raughna jako założyciela miasta, a poniżej znajdowała sie duża wykonana ze złota, srebra oraz czarnego marmuru tablica. Widniał na niej napis:

" Ku wiecznej chwale wielkich przywódców Armii Nieumarłych którzy poprowadzili nas do ostatecznego zwycięstwa"

Poniżej były wypisane również imiona:

" Najwyższy Dowódca oraz Kapitan Morskiej Floty - James Richard Raughn
Najwyższy Arcymag oraz Generał Armii - Ignathir Al Elhdin
Zastępca Dowódcy oraz Porucznik Armii - Harh Krill
Naczelnik i Wojownik - Nirtheal
Wojownik i Zwiadowca - Markus Berhest ( ku pamięci poległego)
Bestia z Południa - Varran "

Każdy mieszkaniec Abregado przechodząc koło pomnika zawsze kłaniał się przed nim lub uchylał głowę na znak szacunku.
Sisyphus zatrzymał się na dłuższą chwilę przy pomniku... z podziwem i uwagą oglądał jego oblicze, obszedł go z każdej strony, a następnie przystanął w miejscu przed pomnikiem spoglądając na wypisane imiona... Callisto i skrzat stali obok niego.
Czarny Rycerz po chwili uderzył pięścią w tors 3 razy i uniósł na chwilę rękę ku górze na znak szacunku dla wypisanych.
- Bardzo wiele mnie ominęło... - Powiedział po chwili, rozmyślając o dawnych toczonych bataliach...
Niektórzy przechodzący obok z zadziwieniem spoglądali na rycerza, wszak nikt inny nie przystawał tutaj na aż tak długi czas.


Kapelusznik pstryknął palcami.
- Aa! Ta kobieta... być może jest u ciebie w apartamencie... nie wiem, nie wiem... wszak zajęty byłem obserwowaniem poczynań Agreggora... - odparł zamyślony Kapelusznik.
Isabella kiwnęła głową, a następnie weszła w towarzystwie Kapelusznika do swego apartamentu... faktycznie, dojrzała kobietę w salonie i jakieś dzieci przy niej... podeszła do nich.
- Witaj. - Powiedziała zerkając na dzieci i kobietę.
- Witaj, znamy się? - zdziwiła się ynareph
Tymczasem Drakkon zbliżał się już wyznaczonego mu przez Ignathira celu. Smok obniżył nieco lot, wyłaniając sie z chmur aby miec lepsze pole widzenia. Z kilometr na kilometr temperatura zaczęła powoli spadać. Smok jej jednak nie odczuwał. Drakkon mijał kolejne kry i góry lodowe unoszące sie na oceanie z niezwykłą zwinnością. Lecąc cały czas na południe tego typu widoki były bowiem coraz częstsze. W końcu po kilkunastu minutach Drakkon dostrzegł większa partię lądu pokrytego lodem oraz warstwa sniegu. Chmur było tutaj więcej, wiał lekki wiatr oraz drobno sypał śnieg.
Smok wylądował na owej partii lądu i rozejrzał się dookoła. Widoczność mimo opadów śniegu była dobra, jednak było to kompletne pustkowie. Wszędzie była równa, stała pokrywa lodowa wydająca sie ciągnąć kilometrami. Drakkon zasyczał lekko, zacharkał, wydawał dźwięki dosyć niskiej częstotliwości... Postanowił użyć również odrobinę swojego zmysłu węchu ale nic specjalnego nie zdołał wyczuć.
- Szukaj dalej Drakkon... Jestem przekonany, że jesteś niedaleko.. - usłyszał głos Ignathira w swojej głowie smok
Drakkon ponownie wydał z siebie syk i uniósł skrzydła w górę. Jedno machnięcie wystarczyło by wzbił sie ponownie w powietrze. Lecąc kilka metrów na ziemią zaczął przeczesywać teren...
Isabella zmrużyła oczy spoglądając na kobietę.
- Nie, przybyłaś tutaj wraz z moimi dawnymi kompanami... znajdujesz się właśnie w moim apartamencie.
Przekierowanie