- Skad go znam? Coz to bardzo dluga historia.. Powiedzmy, że poznaliśmy sie jeszcze za czasów kiedy krainą rządziła Cecilia.. potem gdy została obalona i Malacath przejął władze byliśmy dobrymi przyjaciółmi.. - odparł Krill
Krill celowo zrobił pauze w swojej wypowiedzi aby zobaczyć reakcje Ynareph.
Ynareph zastanowiła się chwila. Jej wzrok uciekał po stole przy którym siedziała wraz z Krillem.
- A teraz jaka jest wasza relacja? - zapytała, patrząc już na Harha
- Cóż... - rzekł Krill patrząc w okno - Jesli nasza relacja byłaby taka jak kiedyś być moze nie siedziałabyś juz przy tym stole wraz ze mną... Harkon próbował mnie przekupić żądając abym wydał mu Ciebie oraz twoje dzieci... Odrzuciłem jednak jego ofertę... On postanowił więc zatem porwać moją przyjaciółkę która przybywała tutaj w lecznicy.. Aktualnie żąda za nią okupu...
Isabella przed wyjściem obrzuciła obojętnym wzrokiem kobietę, a następnie opuściła budynek. Po wyjściu momentalnie na jej ramieniu pojawił się Shohu.
- Zostań tutaj w niewidocznym miejscu... potem przekażesz mi każde słowo wypowiedziane przez tą kobietę... - powiedziała Księżniczka do swego kruka, ten kiwnął głową a następnie rozejrzał się dookoła w celu odnalezienia najlepszego miejsca do wysłuchania rozmowy i na nim przysiadł.
Księżniczka wróciła pod swą rezydencję, dostrzegła przez okno że w środku panuje straszny harmider z Agreggorem, nie postanowiła tam wchodzić.
Kapelusznik ponownie wyszedł przed rezydencję.
- Może spacer? - Spytał.
Isabella pokiwała głową... po chwili ruszyli do centrum Dohl de Lokke.
Tymczasem Sisyphus wraz z Callisto i skrzatem obszedł całe Dohl De Lokke... zwiedził jeszcze parę miejsc.
- Raughn wykonał kawał dobrej roboty... - powiedział Czarny Rycerz. Pomyślał też w tym momencie o Barbarossie, pamiętał jeszcze wówczas kapitana z bardzo dawnych czasów... zamierzał dowiedzieć się więcej na temat teraźniejszej sytuacji w Pont Vanis...
- Paaanie... - powiedział parszywym głosem skrzat, przeglądając mapę.
- Wężowa puszcza... - wskazał palcem. - Droga prowadzi przez Khanan...
- Ach... wężowa puszcza... brzmi bardzo interesująco... wszak Lord Carraboth miłował te gady, tworzył dla rozrywki nowe zabójcze gatunki... chodźmy, jestem ciekaw cóż tam zastaniemy... - powiedział rycerz, następnie ruszyli w kierunku puszczy spacerem.
Ynareph zaczęła czuć podstęp.
- I co teraz zamierzasz? - spytała
- Posłuchaj Ynareph.. wiem od początku, że jak tu przybyłaś nie byłaś ze mną szczera... Ale zarówno ja jak i Ignathir znamy prawdę o tobie...Wiemy kim jesteś... Wspólnie podjęliśmy również odpowiednią decyzje... - rzekł Krill
Ynareph poczuła się nieswojo, nie wiedziała jednak czy uciekać czy wysłuchać do końca Krilla. Milczała i patrzyła zdenerwowanym wzorkiem na nieumarłego. Objęła swoje dzieci.
Sisyphus przeszedł kawałek, później postanowił jednak skrócić sobie trasę... teleportował siebie wraz z Callisto i Skrzatem tuż do Khanan. Pojawili się w centrum.
- Hmm... - mruknął, rozglądając się. To miasto nie prezentowało się już tak jak Dohl De Lokke... wyczuwalna była tutaj całkiem inna aura.
Rycerz ruszył przed siebie, po chwili dostrzegł ogromną bijatykę zbójców pod karczmą. Zaśmiał się pod swym hełmem.
Zbójcy tłukli się po ryjach, przewracali w błocie, wypluwali krew i błoto, wyzywali się i przeklinali. Po chwili kilku z nich dostrzegło rycerza, kobietę i skrzata.
- Paaniee... - skrzat ukłonił się, a następnie pstryknął palcami i rozpłynął w powietrzu nie chcąc oberwać rykoszetem.
- A co to, kur*a? Rycerz?! Pierwsze widzę! - Wrzasnął pijany zbójca. Jakiś złodziej natomiast wyciągał mu forsę z tylnej kieszeni spodni.
Sisyphus stanął w miejscu, założył ręce z tyłu, pokazał wyższość nad zbójcami, patrzył na nich w milczeniu... Był od nich o wiele masywniejszy i wyższy.
- Języka w gębie zapomniałeś? Co to?! - Ryknął zbójca dobywając miecza.
Callisto spojrzała na Sisyphusa, zachichotała lekko i przerażająco.
- Koniec tego! - Ryknął zbójca, ruszył z mieczem na Sisyphusa...
Krill westchnął lekko
- Nie możesz zostać na Abregado.. Harkon nie cofnie sie przed niczym i jesli któremuś z obywateli mojej wyspy stanie sie krzywda odpowiedzialność spadnie na mnie.. Nie ukrywam, że Harkon jest potężnym przeciwnikiem więc mam watpliwości czy zdołałbym wygrać z nim pojedynek.. osobiście wolałbym aby do takiej konfrontacji nie doszło... Nie chce wpakowywać nieumarłych w kolejny konflikt...
- Aczkolwiek... Nie zamierzam Ciebie oraz twoje dzieci mu wydać... Dobrze wiem ze kiedy tylko uda mu sie was złapać od razu was zabije... Dlatego też od tej pory Ignathir bedzie was bronił...
- Jaką mam pewność że mogę wam ufać? Skąd mam wiedzieć że nie jesteście tacy jak Harkon?
Ynareph wiedziała, że chyba jednak musi zaryzykować. Wolała spróbować wszystkiego, byle nie działać na własną rękę.
- Harkon chyba pokonał Tempusa... To był potężny czarodziej, o którym mogliście słyszeć - mówiła.
- Na pewno Ignathir da radę ochronić moje dzieci? - dodała, po chwili zastanowienia