Ignathir chwycił w tym momencie Isabelle za ramie.
- Prosze Cię żebyś sie w to nie mieszała.. Nie wychylaj się i nie twórz niepotrzebnych prowokacji.. Najważniejsze jest to byś póki co nie wychodziła z ukrycia i to samo przekaż swoim kompanom.. Harkon pewnie i tak wie że jesteś na wyspie... A ty nie jesteś jeszcze gotowa aby sie z nim mierzyć... Dajmy więc Krillowi szanse na ogarnięcie tej sytuacji.. Ty natomiast skup sie na tym co najważniejsze.. Niebawem będziesz musiała sie zmierzyć z kolejnym testem...
Isabella pokiwała głową.
- Dobrze Ignathirze, tak zrobię. Zyskam teraz o nim jedynie informacje, które dostarczy mi Shohu... - odpowiedziała.
- Potem jednak będę chciała porozmawiać z Krillem o tej sytuacji. - Dodała. Teraz chciała już udać się do apartamentu.
Ignathir pokiwał głową. Rzucił spojrzenie na strazników a ci od razu sie odsunęli robiac Isabelli przejscie.
Arcymag po chwili uderzył kosturem w ziemię i zniknął teleportując się.
Isabella spojrzała jedynie jak Ignathir znika, a po chwili także teleportowała się wraz z Zeratu pod wejście do swojego apartamentu... nikogo tu jednak nie było.
- Zapewne są już w środku. - powiedziała, podekscytowana.
Kucnęła przy Czarnym Wilku.
- Dziękuję Ci przyjacielu za towarzystwo podczas spaceru... niedługo znów się spotkamy. - powiedziała, gładząc potężnego wilka po głowie. Ten po chwili przemienił się w mroczny, czarny dym i rozpłynął w powietrzu...
Isabella natomiast weszła do swojego apartamentu, wchodząc do salonu ujrzała całą grupę... Szalonego Kapelusznika, Jonathana, Agreggora, Mereta wszystkich pozostałych... jej kompanów. Uśmiech pojawił się na jej twarzy, na twarzach gości również.
- Isabello! - krzyknął uradowany Kapelusznik, poderwał się z fotela i natychmiast dobiegł do Księżniczki, przytulili się.
- W końcu jesteś! Jakże wspaniale Cię widzieć! Całą i zdrową! - krzyknął czarnoksiężnik.
- Ciebie również, przyjacielu. - odparła Isabella.
Jonathan, Agreggor, Meret i pozostali także do niej podeszli.
- Isabello! Jak dobrze cię widzieć! - krzyknął ucieszony Jonathan. Meret kiwał głową, Agreggor także.
- Co się działo?! Co się wydarzyło?! - krzyknął zaaferowany Agreggor.
Isabella przywitała się ze wszystkimi, a następnie przeszli do salonu.
- Tak bardzo cieszę się, że was widzę... - powiedziała księżniczka, patrząc na wszystkich.
- Opowiem wam wszystko... wszystko dokładnie. - powiedziała Isabella, siadając w fotelu.
Kapelusznik natomiast machnął różdżką, wyczarował gustowny dzbanek wspaniałej herbaty i filiżanki, dzbanek momentalnie uniósł się w powietrzu i nalał każdemu picia.
- Jak opowiadać, to tylko przy najlepszej herbacie... - powiedział czarnoksiężnik, biorąc łyk.
Darkseid popatrzył na Krilla. Nieumarły zaczął prowadzić elfa do Stelli.
Dochodziła godzina szósta rano. Powoli zaczynało sie rozjaśniać. Krill wraz Harkonem dotarli do lecznicy. Nie byli jednak sami. Duzy oddział nieumarłych towarzyszył im gotów do ewentualnej reakcji. Gdy Nieumarły dowódca wszedł do środka. Od razu dostrzegli go lekarze i czarodzieje. Pokłonili mu się blyskawicznie
- Panie.. - zaczął jeden z lekarzy
- Jaki jest stan Stelli? - zapytał Krill
- Właśnie mieliśmy pana o tym poinformować, Obudziła sie chwile temu. Jej stan jest stabilny..
Krill pokiwał głową. Czary Isabelli jednak zdołały pomóc.
- Dobrze... Czy jest w stanie rozmawiać?
- Tak.. - odparł lekarz
Krill w w tej chwili popatrzył na Harkona chłodnym wzrokiem a nastepnie z powrotem skierował swój wzrok na lekarza i poklepał go po ramieniu. Bez słowa ruszył w stronę drzwi do pokoju w którym leżała syrena.
Darkseid szedł od razu za Krillem. Wszyscy poczuli jego mroczną magię.
Lekarze patrzyli na Harkona jak przechodził wzdłuż korytarza. Wielu z nich nie podobała sie jego obecność w tym miejscu.
Krill zapukał do drzwi a nastepnie wolno je otworzył. Stella siedziała na łóżku patrząc dosyć smutnym wzrokiem w okno. Bardzo szybko jednak zwróciła uwagę na Krilla który stał w progu.
- Można? - zapytał Nieumarły Dowódca
- Tak.. Oczywiście... - odparła Stella
- Jak sie czujesz? - zapytał Krill podchodząc do jej łóżka
- Trochę lepiej.. Wybacz, że zajmuje miejsce w lecznicy... Ktoś mógłby przecież z niego skorzystać..
- Przestań gadać głupoty... Takie przemyslenia tylko działa mi na nerwy.. Szczególnie jak są z twoich ust - odparł Krill - Cieszę się, że czujesz się lepiej..
Stella pokiwała lekko głową
Krill natomiast skierował w tym momencie wzrok na drzwi w których pojawił sie Harkon. Stella również wolno obróciła głowę w stronę drzwi.
Stella natychmiast poczuła lekki, przeszywający ciało chłód. Usłyszała również dźwięk respiratora. Był to ten sam respirator, który dała mu w prezencie kilka lat temu. Elf podszedł nieco bliżej, przyglądając się uważnie Stelli.
- Wybacz... Nie chciałem żeby to się tak potoczyło... - powiedział mrocznym głosem
Krill zdziwił się na jego słowa. Nie wiedział jednak czy były one szczere. W głębi duszy Darkseida nadal był ten "stary Harkon", który czuł więź ze Stellą. Elf mimo że nie okazywał uczuć, tym razem było mu zwyczajnie żal losu kobiety. Uczucie było bardzo małe w stosunku do jego mroku i chęci zabicia bliźniąt, jednakże wciąż było.
Stella przez chwile patrzyła na Harkona. Nie do końca wiedziała co ma powiedzieć. Jej wzrok po chwili opadł na podłogę a po policzku spłynęła jej jedna łza. Szybko jednak przetarła ją ręką.
- Cóż... Najwyraźniej sobie na to zasłużyłam... - odparła Stella - Byłam kiepską królową...
Krill słysząc jej słowa nie był w stanie nic powiedzieć.
- Zapewne miałeś ku temu jakiś powód Harkonie... - dodała Stella bardzo przybitym głosem - Jestem gotowa Ci to wybaczyć...
Krillem zaczeło targać w środku mimo to powstrzymał sie by choćby ruszyć ręką.