Transmisja miała zacząć się za kilka sekund... Gdy timer dobił do 10 sekund, z kącika oczu Isabelli zaczęła lecieć krew. Powoli leciała jej po polikach. Zatrzymując się na żuchwie zaczęła z niej skapywać. Oczy kobiety zaczęły się przekrwawiać. Spokojny wyraz twarzy zaczął zmieniać się na uśmiechnięty, wręcz przerażający uśmiech zaczął pojawiać się na ustach Isabelli. Gdy timer się wyzerował, obraz znikł... Na ekranach i w innych urządzeniach pojawił się widok z jednej jedynej kamery, ustawionej przed sceną na Kartis. Nic jednak nie było widać... Właściwie to samą podłogę sceny i kurtynę. Tak było przez kolejną minutę, gdy nagle znikąd, a właściwie zza kamery pojawił się Jyggalag Pyke...
- Witajcie - powiedział spokojnym głosem.
Mężczyzna zdjął powoli cylinder i jak prawdziwy dżentelmen się ukłonił. Po chwili miał go już na głowie, a jego sylwetka się wyprostowała.
- Dziś zapraszam całe Magic World na mój własny pokaz. Na mój teatr... - mówił hipnotyzującym głosem
Ludzie przed ekranami zaczęli czuć dyskomfort, zaczęli czuć się obserwowali i dziwnie. To wszystko przez wzrok Pyke'a, który patrzył się w taki sposób w kamerę, że każdy oglądający miał poczucie kontaktu wzrokowego z Jyggalagiem. To było właśnie przerażające, kontakt wzrokowy z seryjnym mordercą i psychopatą. Jego spokojna tonacja głosu i brak gwałtownych ruchów również na to oddziaływały.
- Przedstawienie będzie apologią piękna... - mówił dalej.
- Scenariusz został napisany przeze mnie. Realizacja również - kiwnął lekko głową, by wzbudzić jeszcze większy niepokój wśród oglądających.
- W niej pomogło wiele osób, którym z tego miejsca chciałbym teraz podziękować... - dodał
Harkon jak i inni wpatrywali się z wielką ciekawością w ekrany. Pyke wyjął z zewnętrznej kieszeni płaszcza kartkę rozmiarów A4. Była brudna, poszarpana, zgnieciona... Mężczyzna lekko ją naprostował, nie odrywając wzroku od kamery. Ludzie poczuli jeszcze większy niepokój, gdy słychać było tylko i wyłącznie miętolenie kartki...
- Pierwszą osobą jest... - rzekł spoglądając chwilę na kartkę i robiąc krótkotrwałą przerwę
Nagle obrócił powoli kartkę, a obraz na niej był jeszcze bardziej szokujący widok. Na kartce nie było żadnych nazwisk, żadnych napisów, tekstów... Był na niej tylko i wyłącznie portret Isabelii Carraboth...
- Isabella Carraboth... - dodał spokojnie po krótkiej chwili, patrząc już w kamerę
- Jest pierwszą i jedyną osobą, która mi pomogła... - mówił dalej.
- Z tego miejsca bardzo ci dziękuję... - dodał niskim tonem głosu, uśmiechając się lekko pod maską
Isabella widziała wszystko... ominęła ludzi i wcześniej zauważając Harkona, podeszła do niego... widziała początek pokazu Pyke'a, który właśnie się zaczął. Poczuła duży dyskomfort, niepokój, zdziwienie... ale też ekscytację i zaciekawienie... Pyke od zawsze ją intrygował...
- Co to ma być... - syknęła ostrym głosem do Harkona.
Tempus pożegnał się z towarzyszami. Deportował się do Londynu...
Amon przez chwile obserwował to co sie dzieje na ekranie. Po chwili wyciągnął krótkofalówke z kieszeni. Uslyszał głos jednego z kultystów
- Amonie.. dotarliśmy na miejsce.. sektor czysty..
- Wchodzicie... - rzekł Amon
- Zrozumiałem...
W miedzyczasie w budynku fabryki Isabelli gdzie przebywali jej przyjaciele oraz Kapelusznik który miał się właśnie wybierać do Tempusa usłyszeli jakieś hałasy na zewnątrz budynku. Nie mieli pojęcia co to wiec wyciągneli różdzki. Po chwili rozległ sie trzask.. okna zostały powybijane... kultysci zaczęli wpadać do środka.
Zaskoczeni czarodzieje zaczeli strzelać z różdżek zaklęciami ale kultystów było zbyt duzo. Jeden po drugim padali na ziemie sparaliżowani od ciosów kultystów. Kapelusznik próbował uciekac ale kultysci szybko go doścignęli i zagrodzili drogę.
- Pozdrowienia... od Amona! - krzyknął jeden z kultystów uderzając Kapelusznika od tyłu. Pozostali dokończyli dzieła.
Kapelusznik został sparaliżowani. Nie mógł nic zrobić. Kultyści zabrali mu różdżkę.
Związując wszystkim rece i nogi wynieśli magów z budynku i załadowali ich na wozy którymi tutaj dotarli. Gdy odjechali juz jakiś kawałek, dowódca grupy kultystów kiwnął głową do jednego z swoich który trzymał przycisk. Blyskawicznie go nacisnął.
Praktycznie cała fabryka poszła z dymem gwałtownie eksplodując.
Jyggalag po dłuższej chwili wpatrywania się w kamerę, z portretem w ręce trzymanym w stronę kamery, jego w drugiej ręce z rękawa wyleciała różdżka. Chwycił ją w dłoń i skierował bardzo powoli w stronę kartki.
Ludzie byli przerażeni. Zaczynał się kontrolowany chaos Jyggalaga, a jego pierwszą ofiarą miała być Isabella Carraboth. Ostatni Carraboth, który nie został zabity w czystce Malacatha. Jedna z ostatnich osób które mogłyby komplikować plan Pyke'a. Mężczyzna nie zamierzał jej zabijać, brzydził się zabiciem Carrabotha. Brzydził się kimś takim jak Isabella ze standardami księżniczki. Plan Jyggalaga był o wiele bardziej rozbudowany, niż można się tego spodziewać. Isabella właśnie w tym momencie została skazana do końca życia na ucieczkę przed ludźmi chcących ją zabić. Gdy ministrowie zginą... Wina przejdzie również na Isabelle, która teoretycznie brała udział w ich porwaniu oraz zabiciu. Pyke chciał, by Isabella przed porażką została poniżona najmocniej jak się da. Chciał, by jej wizerunek w każdym zakątku świata Magic World stracił na jakiejkolwiek wartości. Tak samo jak poniżył a później doprowadził do uklęknięcia przed nim Cecilli Carraboth, tak teraz chciał by to Isabella uklęknęła, i jak jej babka spektakularnie poniosła klęskę...
Ludzie zaczęli wariować, nie wiedzieli co się zaraz stanie...
Z końca różdżki wydobył się mały płomień, który spalił kartkę. Portret Isabelli zaczął się palić, sygnalizując że kobieta jest już pogrążona i powinna już szukać sobie drugiego życia, bo w tym jest już skończona... Tak jak było to w przypadku Cecilli.
Gdy kartka spaliła się do połowy, Pyke puścił ją a ta zaczęła spadać na scenę. Jako ze scena była zadaszona, nie było śniegu, więc ogień na portrecie nie zgasł. Jyggalag zrobił mały, wolny krok w przód. Ustał na kartkę, która była już prawie cała zwęglona i ugasił ją tym samym.
- Magic World... Znaliście sie z Carrabothami dłużej niż ja. Z pewnością też dłużej niż ze mną - mówił niskim, hipnotyzującyzm głosem patrząc głęboko w kamerę.
- Mimo to... Okłamywali was... Zabili Herbiana Bala, okaleczyli i prawie uśmiercili jego bezbronnego syna... Harkona... Bala.
W tym momencie Darkseid uderzył pięścią w stół ze wściekłości. Jego oczy zaczęła zalewać wręcz krew ze wściekłości, a oddech stał się głębszy i cięższy.
- Carrabothowie brali czynny udział w wojnie magów w 2029... To przez nich Daron się uwolnił i spustoszył pół krainy... Uratował ich wspaniały elf, świetny ojciec i bohater naszej krainy... Neclar Bal - mówił dalej.
Jyggalaga nawet nie obchodziły jego słowa i tragedię które przywoływał w swojej przemowie. Wszystko było jego sprytnym planem, mającym na celu wywołać nostalgię, ale i smutek. Chciał na nowo wzbudzić w nich nienawiść do Carrabothow, tak jak uczynił to z Młodym Harkonem.
- Neclar zmarł na swoim tronie, oddając go słabej Cecilli... Nie próbowali mu nawet pomóc. Tak odwdzięczają się rodzinie, całej krainie i rodu Balów. Który przestał istnieć - mówił dalej.
Jyggalag nagle zrobił krok w tył i stanął bokiem do kamery, nie odrywając wzroku od kamery.
- Przechodząc do rzeczy... Ten pokaz dedykuję ludziom z kontynentu. Dedykuję go tobie, Amon. - mówił spokojnym glosem.
- Dedykuję go wam... Mieszkańcy Magic World... - dodał zwracając się do istot, które utraciły na władzy Amona
Pyke uśmiechnął się pod maską. Po dłuższej chwili przerwy skierował bliższą kurtynie rękę w jej stronę. Z każdym jego wolnym, spokojnym przesuwaniem dłoni ku górze, kurtyna odsłaniała się na kolejne metry. Po kilku sekundach wszyscy zobaczyli porwanych czterech ministrów z parlamentu, którzy stali na ruchomych kładkach szubienic.
=====
Kultysci byli w drodze do Riven Port. Dawna fabryka która teraz była jedynie ruiną nie była oddalona od miasta zbyt daleko. Na miejsce mieli dotrzeć za parę minut.
Amon slyszac dedykacje od Jyggalaga uniósł jedynie prawą brew. Nie przejął sie zbytnio jego słowami.
Agreggor nagle zacząl się trząść. Jay i Helena podbiegli do niego.
Mężczyzna otworzył oczy. Leżał na łóżku.
- Co ja tu robię. Gdzie Amon? - pytał rozkojarzony
Zabraliśmy was tutaj, do bezpiecznego miejsca.
- Nie czuje... Nie czuję mojej magii.. - zaczął rozglądać się wokół, jego różdżka nie słuchała się go, była "martwa".
- Co on ze mną zrobił?! - Agreggor się wściekł
Baldur popatrzył na transmisję z przerażeniem w oczach ale i wściekłością. Znał tych ministrow bardzo dobrze, niektórzy byli jego dobrymi znajomymi.
- Nie... Nie daruję ci tego Pyke - powiedział wampir wstając ze swojego tronu, nie dowierzając co widzi.
Kurtyna podniosła się cala. Odsłoniła ministrów, którzy czekali już tylko na śmierć. Nikt im tu nie pomoże. Ich widok nie wzbudził w czarodziejach ani grama smutku czy żalu.
Jyggalag podszedł bliżej stojących na kładkach mężczyzn. Kamera zrobiła zbliżenie na twarz pierwszego ministra, który miał założony biały worek na głowie z otworami na oczy. Mężczyzna w cylindrze powoli do niego podszedł i zdjął energicznym ruchem jego worek. Jego ruch był tak gwałtowny i silny, że spowodował lekkie przemieszczenie karku i uszkodzenie jego. Jyggalag w tej chwili był bardzo delikatny dla porwanych, a jego eleganckie ruchy i zachowanie było wręcz przerażające dla oglądających.
- Pan Deckard... - powiedział niskim głosem, przedstawiając pierwszego z ministrów
Kamera zrobiła zbliżenie na jego twarz, ukazując dobrze jego wizerunek. On jak i wszyscy pozostali ministrowie mieli zaszyte usta.
Pyke chwycił ministra za szczękę i zbliżył do niego. Skierował jego głowę na kamerę.
- Uśmiechnij się szeroko... - rzekł szeptem
Deckard nawet nie mógł się ruszać. Był związany...
Zaraz po tym Pyke'a zaczął przechodzić do kolejnej osoby, która zaraz miała zginąć.
Socher i Maraal patrzyli w telewizor z gniewem i frustracją.
- Nosz cholera nie moge no.. nie mogę patrzec na jego mordę bo mnie krew zaleje.. - krzyknął Maraal
Amon spojrzał na Maraala
- Spokojnie Komandorze... - rzekł wolno Amon
- Jak mam byc spokojny... - odparł odwracając sie w stronę Amona
- Każdy dostanie to na co zasłużył... Cierpliwości... Jyggalag nie wie że to jego ostatnie przedstawienie... Daj mu sie nacieszyć..
- Nacieszyć.. psychopacie? Dobre... - odparł komandor
Amon zaśmiał sie pod nosem
- Amon odebrał Ci magię. Permanentnie. Przykro mi. - odparła Helena dotykając jego ręki.
Agreggor odrzucił rękę Heleny. Wstał z łóżka.
- Już mi lepiej.. - odparl
- Na pewno? Nie wyglądasz na... - mówił Jay
- Wszystko w porządku - powiedział głośniej Agreggor