Isabella miała ogromną ochotę zaszyć Jyggalagowi te paskudne usta... z których wychodzi jedynie jad i kłamstwa...
Zimnym wzrokiem patrzyła w maskę Amona...
- To co było ostatnio, było tylko intrygą... w którą zostałam nieświadomie wciągnięta, Amonie... - odpowiedziała spokojnym głosem.
Nie odrywała wzroku od Istredda.
- Przecież znasz Jyggalaga... całe jego życie to jedna wielka intryga... - dodała.
- Przyprowadziłam tutaj Jyggalaga Pyke'a... jedynego i prawdziwego... we własnej osobie... i jest moją własnością. - powiedziała głośno.
Mówiąc wszystko cały czas celowała w głowę Pyke'a, patrzyła na Amona...
- Swoim parszywym pokazem... przedstawieniem... po prostu przesadził... przegiął strunę... zapewne też widziałeś ten okrutny, sadystyczny, tyrański pokaz...
Amon nie przerywał swojego marszu.
- Jeśli to była intryga... dlaczego wtedy uciekłaś? - zapytał spokojnym tonem Amon - Chcesz powiedzieć że nawet na chwile nie pomagałaś temu człowiekowi? Nie miałas udziału w jego intrygach?
Isabella zamyśliła się przez chwilę, patrząc na ziemię... po chwili wolno uniosła głowę, nie patrząc jednak na Amona.
- Kiedyś... kiedyś mu pomagałam. Dawno temu... jeszcze za czasów wojny Królowej Cecilii z Elfami i Nieumarłymi... - odparła.
Przemyślała cały okres od czasu gdy Jyggalag ją porwał... nie miała z nim wówczas do czynienia.
- Nie... Amonie. Świadomie mu nie pomagałam... ani razu, mówię Ci szczerą prawdę. - odparła stanowczo.
Ponownie na chwilę zamilkła.
- Uciekłam... uciekłam ze strachu, przed tobą... - powiedziała i kiwnęła głową. Wielu Kultystów lekko parsknęło śmiechem w tym momencie, nie przejmowała się jednak tym... znała swoją wartość... znała historię swego rodu... wiedziała, jak potężne persony miała w rodzinie. Nie przejmowała się niczyim śmiechem.
- Po prostu. - dodała na koniec i ponownie spojrzała na Amona... głos Amona wtedy, w jego gabinecie był bardzo dziwny... nigdy wcześniej nie słyszała tonu, jakim wówczas mówił... dlatego też uciekła.
Jyggalag zaczął się nagle śmiać, przerywając rozmowę Isabelli z Amonem. Wszyscy się na niego spojrzeli, a jego śmiech przypominał bicie zegara. Hipnotyzujący, wolny śmiech. Trwało to kilka sekund, aż spojrzał na Amona.
- Nie wierzysz jej... Widzę to - mówił.
- Widzisz że to nie ma sensu.. jej słowa są puste. Isabella pomagała mi w ataku na parlament... Miałem ją po wszystkim zabić, ale przeliczyłem siły na zamiary - dodał spokojnym, niskim głosem.
- Zdradziła cię raz.. zdradzi drugi. Panie... - w tym momencie zatrzymał się na chwile, sugerując Amonowi że zna jego nazwisko. - Amonie.
Pyke tak mocno drażnił Isabellę, ze miała ochotę cisnąć w tym momencie Cruciatusa... spojrzała z pogardą na Pyke'a, zacisnęła dłoń na różdżce, jednak tego nie uczyniła...
Spojrzała na Amona...
- Nie daj się mu zmanipulować... jest w tym mistrzem, ale szczerze wierzę, że Twoja głowa jest silniejsza od jego, Amonie... wierzę, że mu się oprzesz... - powiedziała, widząc jak Pyke zwodzi Istredda.
- Dobrze wiemy, ile osób zmanipulował Pyke... ile osób pogrążył... ile osób dawno temu przez niego poumierało... ilu poodchodziło. - dodała.
Spojrzała teraz smutnym i zimnym wzrokiem na Amona.
- Czemu ich nie uratowałeś... niektórzy z nich byli także i moimi przyjaciółmi... - powiedziała, patrząc z żalem i przykrością na Amona... wszak znała niektórych z tych Ministrów bardzo dobrze, byli jej przyjaciółmi... zginęli przez Pyke'a i brak reakcji Amona...
- Chyba musiał mnie pan z kimś pomylić.. - zmieszał się Metry
Meret wykasowal sobie pamięć i udał się do świata mugoli po przejęciu władzy przez Malacatha, dlatego nie pamiętał nawet Tempusa...
- Merecie. Musisz zwalczyc to zaklęcie, musisz sobie przypomnieć.. - odparł Tempus
Amon nie zatrzymywał się. Szedł wolno na przemian słuchając słow Jyggalaga i Isabelli. Oboje zaczynali go powoli drażnić. Mimo to zachowywał spokój. Niepokojący spokój.
- Dlaczego ich nie uratowałem?... Mógłbym Cię zapytać o to samo Isabello.. - rzekł Amon - Choć w twoim przypadku od owego przedstawienia dzieliło cie kilka kroków a nie kilkaset kilometrów i ocean...
Isabella zdziwiła się na słowa Amona...
- Co? Nie mogłam nic zrobić... to ty masz armie... władzę... - odpowiedziała.
- No tak.. oczywiscie nie mogłaś nic zrobić... Niezwykle dumna Isabella Carraboth Bal która uważa sie za najpotęzniejszą przez więzy krwi jej przodków była bezradna w tej sytuacji, dlatego też postanowiła sie jedynie przyglądać.... Żałosne... Oczekujesz żebym to ja miał ratowac każdą osobę z opresji? - zapytał Amon - Być może zdołałbym uratowac ministrów, być moze dowiedziałbym się o całej sprawie i zapobiegł temu incydentowi, gdyby nie to że w tym samym momencie co Jyggalag hulał w parlamencie to ty mydliłaś mi oczy fałszywą zdobyczą... Ładnie sie zgraliście.. nie powiem.. Bo gdy twój serdeczny "znajomy" zdołał już uciec na Kartis nie miałem wtedy już nic do powiedzenia... Gratuluje sprytu..
Jyggalag przyglądał się całej rozmowie. Nie odzywał się.