MineServer.pl - Minecraft Serwer Serwery Minecraft

Pełna wersja: [RolePlay] Magic World IV - The Cold Era
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Isabella podniosła się i przez dłuższy moment wpatrywała się w spalone gałęzie i dym. Stała w milczeniu spoglądając. Po chwili nabrała powietrza w płuca i rozejrzała się dookoła. Las był cichy... nie dudnił, nie buczał, nie trąbił... las ucichł. Nie czuła już na sobie wzroku, nie czuła się obserwowana... rozglądała się wolno, a dookoła panowała cisza. Isabella wiedziała co się stało... wiedziała że zdołała pokonać Starożytnego. Na jej twarzy pojawił się uśmiech, triumfowała, czuła potęgę.
- Ignathirze... udało mi się. - odpowiedziała na słowa arcymaga.
- Gratulacje...Wygrałaś.. To było ciekawe doświadczenie... - usłyszała Isabella głos w swojej głowie. Nie był to jednak głos Ignathira a Starożytnego który po chwili wyszedł zza pobliskiego drzewa. Jego ciało wyglądało na nietknięte, nie miało żadnych śladów obrażeń.. zupełnie tak jakby do żadnej walki nie doszło. Zszokowało to Isabelle.
- Wygląda na to, że jesteś zaskoczona... - dodał po chwili Pan Lasu
Isabella ujrzała Starożytnego... stał tuż przed nią.
- Panie Lasu... - powiedziała zdziwionym, ale także spokojnym głosem.
- To zaszczyt spotkać Cię w Mrocznym Lesie. - pozdrowiła potężną istotę, nadal czując do niej szacunek. Była pewna, że Starożytny zyskał go także wobec niej po ostatnich zdarzeniach.
Starożytny przez chwile patrzył na Isabella z góry. Był od niej bowiem wyższy o kilka metrów. Po chwili pokiwał głową i spojrzał w inną stronę.
- Walczyłas dobrze zarówno przeciwko stworzeniom tego lasu, moim sługom oraz całej naturze.. a także przeciwko mnie.. Masz w sobie potencjał i rozumiem dlaczego Ignathir wybrał akurat ciebie.. Zdołałaś przeżyć moje próby i pokonać mnie w uczciwej walce.. Uznaje więc ten test za zakończony..
- Twoja magia wiecznego ognia wciąż sie rozwija i przed tobą jeszcze długa droga ale jestem pewny ze osiągniesz to co postawiłaś sobie za cel.
W tej chwili Isabella poczuła że cały las przesuwa sie jej przed oczami. Zupełnie tak jakby podążała z ogromną prędkością zupełnie nie robiąc ani jednego kroku. Nie wiedziała co sie dzieje jednak gdy sie odwróciła była tuz przy wyjściu z lasu. Domyślała się że to jakaś magia Starozytnego.
- Zgodnie z naszą umową.. - rzekł Starozytny wskazujac jej ręką wyjście z lasu które było tuż za krzewami
Pan Lasu zamierzał sie już oddalić ale zatrzymał sie jeszcze na moment i wyciągnał rękę w stronę Isabelli. Pojawiał sie na niej czarny dym który po chwili pofrunął w stronę Isabelli. Dziewczyna zdziwiła się gdy po chwili dym zmienił sie w czarnego kruka który usiadł jej na ramieniu.
- Potraktuj to jako pamiątkę... podobnie jak Zerratu.. - rzekł Starozytny - Ten kruk o imieniu Shohu bedzie twoimi oczami i uszami.. bedzie Ci posłuszny i mozesz go wezwac kiedy chcesz...
Isabella widząc Shohu mocno się uradowała... sprawiło jej to ogromną radość, zerknęła na nowego przyjaciela który siedział jej na ramieniu. Po chwili pojawił się kolejny mroczny, czarny dym... a z niego wyłonił się Zeratu, jej ukochany przyjaciel... potężny Czarny Wilk. Podszedł do księżniczki, a ta natychmiast pogładziła go za uchem i pod brodą, jeszcze bardziej się ucieszyła.
- Zeratu! Wspaniale Cię widzieć. - krzyknęła uśmiechając się do przyjaciela. Zdała sobie sprawę, że Zeratu jest o wiele większy i potężniejszy od grupki wilków z którą toczyła bój, tak samo jak ogrom czasu temu gdy się z nim spotkała po raz pierwszy.
Isabella spojrzała na swoje najbliższe istoty, była dumna i zadowolona że są u jej boku. Po chwili zerknęła na Starożytnego.
- Panie Lasu... dziękuję Ci za wszystko. Za to doświadczenie, a także za nowego przyjaciela. Wiele się nauczyłam, spotkanie z tobą było dla mnie cenne. - powiedziała.
Starożytny pokiwał wolno głową
- Być może kiedyś spotkamy sie ponownie.. Tak długo jak będzie istniał Mroczny Las tak dlugo będę go bronił... Powodzenia Isabello Carraboth Bal..
Po tych słowach odwrócił się i zniknął za drzewem na dobre..
Księżniczka patrzyła jak Pan Lasu znika... po chwili Isabella pogładziła palcem siedzącego na jej ramieniu czarnego kruka, a następnie w towarzystwie dwójki przyjaciół wyszła z Mrocznego Lasu.
- Udało się... wyszłam z Mrocznego Lasu. - powiedziała zadowolona, krocząc przed siebie.
Tymczasem godzine wczesniej:

W porcie czarodzieje oraz kultysci Sochera rozdzieli sie idąc własnymi sciezkami.
Socher wraz z kultystami udali sie w towarzystwie Nieumarlych za zgoda Krilla w miejsce gdzie mieli otrzymac potrzebne im częsci.
Krill natomiast zabrał grupe Jonathana do miasta prosto pod apartament Isabelli.
- To tutaj - rzekł Krill
- Isabella jest w srodku? - zapytał Jonathan
- Powinna.. - odparł Krill - Chyba ze Ignathir ją gdzieś zabrał...
- Ignathir tez tu jest? - zapytał Agreggor lekko zniesmaczony
- Owszem.. Poznaliście go już wcześniej?
- Tak.. - odparł Jonathan
Czarodzieje pamiętali bowiem jak Ignathir spotkał sie z nimi na mglistej wyspie przedstawiając swój plan unieszkodliwienia Amona.
Cała grupa miała juz wejść do środka gdy w przodu drzwi zatrzymał ich Ignathir. Początkowo nie zareagował, ale zmierzył wzrokiem każdego z grupy w tym takze blizniaki i ich matkę. Wyczuwał w nich duży potencjał magiczny co bardzo go zaskoczyło. Postanowił jednak zachowac to dla siebie.
- Isabelli w środku nie ma.. - rzekł po chwili Ignathir
- Jak to nie ma? Przyszlismy tu specjalne do niej! Gdzie ona jest? - zapytał już lekko poirytowany Agreggor
Arcymag przez moment milczał ignorując Agreggora. Po chwili jednak odpowiedział.
- Przygotowuje się do walki ze swoim nowym wrogiem.. - odparł mag - Jak jednak chcecie z nią pomówic to poczekajcie na jej powrot w srodku.. Niebawem powinna wrocic..
Po tych slowach udał się wolnym krokiem w stronę miasta. Nie zważając już na czarodziejów.


Czas aktualny:

Isabella gdy wyszła z lasu dostrzegła, że ciągle panuje noc. Nie miała pojęcia jak długo spędziła swój czas w lesie, wiedziała jednak ze musi wrócić z powrotem do miasta. Światła miejskie były dobrze widoczne na horyzoncie. Dzieliło ją jedynie kilka kilometrów pustych stepów od osiągnięcia celu. Nie mogła jednak sie teleportować.. Ignathir nadal nie przywrócił jej mocy.
Isabella zdziwiła się, że nadal nie może się teleportować. Mimo to chciała już wrócić do swojego apartamentu, dlatego ruszyła pieszo w stronę miasta, odbywając miły spacer w towarzystwie swoich przyjaciół z mrocznego lasu...

Isabella dotarła do miasta, ujrzała światło pierwszy raz od dłuższego czasu... w Mrocznym Lesie bowiem na próżno było szukać jakiegokolwiek światła.
Meret, Jonathan, Agreggor oraz Helena weszli do środka apartamentu Isabelli. Postanowili poczekać na Isabelle aż ta wroci i dowiedziec się od niej czegoś więcej.
Krill tymczasem pozostał na zewnątrz i podszedł do Ynareph oraz jej dzieci którzy nadal czuli sie nieco nieswojo w nowym środowisku.
- Mógłbym z tobą porozmawiać na osobności? - zapytał Krill spoglądając na kobietę oraz na jej dzieci.

Tymczasem Ignathir udał sie do swojej dawnej siedziby w Dohl de Lokke. Zamknął za sobą drzwi i podszedł do stolu przy którym zazwyczaj przesiadywał. Połozył swój kostur obok a sam usiadł na krześle. Machnął lekko ręką aktywując swój wizier. Doskonale wiedział że Isabella jest juz w drodze do miasta. Przez pewien czas myslał też o tajemniczych blizniakach oraz ich matce. Ich energia magiczna była mu bardzo znajoma. Im bardziej nad tym myslal tym bardziej nie dawało mu to spokoju.
- Coś tu jest nie tak.. - powiedział sam do siebie Ignathir. - To zupelnie tak jakby Malacath...
W tej chwili wstał w blyskwicznym tempie.
- Oczywiscie.... - powiedział sam do siebie Ignathir.. - To zmienia wszystko..
Przekierowanie