Kultysci uzbrojeni po zęby chodzili w dużych oddzialach więc potencjalny atak ze strony czarodziejów byłby samobójstwem. Każdy z nich poruszał się bardzo szybko i zwinnie. Byli też i tacy co skakali po budynkach miasta obserwując sytuację z góry.
- Sir... Póki co ani śladu czarodzieja... - rzekł kultysta przez krotkofalowke
- Szukać dalej - odparł głos dowodcy
Kultyści szukali więc dalej sprawdzając każdy kąt.
Rango i Jonathan weszli po drabinie na jeden z budynków. Z budynku było widać znaczną część miasta w tym posiadłość Isabelli.
Przy wejściu na budynek musieli zdjąć na chwilę pelerynę, ale gdy weszli od razu ją założyli.
- To tam, tam jest jej rezydencja - wskazał ręką Rango.
Isabella nie wiedziała co powiedziec, była zaskoczona i onieśmielona. Amon uśmiechnął się z tego powodu i nagle puścił podbródek Isabelli. Sam również odsunął się od niej kierując sie stronę okna wolnym krokiem.
- Z pewnością moje imię nic Ci nie mowi... ale to moze nawet i lepiej..
W tym momencie schował ręce za plecy.
- Kończąc jednak te wywody...Przejdzmy do sedna sprawy... Powiedz mi... Jak ci sie podoba stanowisko przewodniczącej parlamentu? - zapytał Amon
Tempus cisnął sztyletami w nogi Harkona. Dostał wszystkimi w nogi, lekko się skrzywił z bólu ale nadal szedł na Tempusa. Właściwie nawet go to nie spowolniło. Być może poczuł ogromny ból, ale napływ gniewu go zniwelował...
Elf zamachnął się z siekiery. Tempus wyczarował magiczną tarcze, jednak zamach był tak mocny że na niewiele się zdała. Siekiera wbiła się w magiczną tarcze bez problemu, po chwili nastąpiło kolejne uderzenie, równie mocne. Tarcza zniknęła, a Darkseid od razu kopnął czarodzieja w klatkę piersiową. Tempus odleciał w tył, jednak zdołał wznieść się lekko w powietrze, po czym opadł jak gdyby nigdy nic.
Harkon nagle spojrzał na siedzących w bańce Ynareph i bliźniaków.
- Malacath... Jak myślisz, dlaczego od was uciekł... Myślał że odpuszczę...? - mówił mrocznym głosem
- Teraz już za późno... Zabiłem go... - dodał
Ynapreh nagle nie wytrzymała. Łzy pociekły jej z oczu, wyszła z bańki zostawiając dzieciaki w środku i zaczęła biec na Darkseida chcąc go uderzyć.
Elf miał właśnie taki zamiar, by sprowokować kobietę. Sprytnie zagrał na jej uczuciach... Gdy Ynapreh była już blisko, Harkon zadał jej bardzo szybki cios w skroń. Kobieta padła na ziemię jak porażona prądem. Bliźniaki pisknęły ze strachu.
- Zdejmij bariere Tempusie... Dobrze wiesz że nie chodzi mi o ciebie... - powiedział mrocznym głosem patrząc już na niego
Przez cały dzień Cynthia zdołała zregenerować już swoje siły. Dzięki pomocy lekarza udało jej sie dojść do pełni sił. Kilka godzin później opusciła jego mieszkanie dziekując mu jeszcze raz za pomoc. Kobieta ruszyła w miasto aby sie rozejrzec. Wszędzie byli kultysci, wiedziała że nie moze na siebie zwracać zbyt dużej uwagi.
Niestety jednak jeden z kultystów ją zatrzymał na chodniku.
- Inspekcja... proszę pokazać dowód - rzekł
Cynthia popatrzyła na mężczyzne. Musiała szybko coś wymyslec.
- Dowód.. a no tak...oczywiscie mam go przy sobie - powiedziala
Kultysta czekał i patrzył jak Cynthia grzebie w kieszeniach swojego plaszcza
- O już... O NIE CZARODZIEJ! - krzykneła
Kultysta jak poparzony odwrócił sie za siebie juz chcac wyciagac broń. Cynthia zdołała to jednak wykorzystać i zadała wojownikowi cios od tyłu. Kultysta upadł na ziemię
- Poleż sobie chwile.. - powiedziała do niego i przeskoczyła nad nim. Inni kultysci będący w poblizu jednak to zauwazyli i ruszyli w pogoń za Cynthią. Kobieta biegła najszybciej jak moze. Wspięła się na dach budynku i zaczeła po nim biec. Kultysci jednak równiez bardzo szybko wskoczyli na dach. Cynthia przeskakiwała z budynku na budynek cały czas uciekając.
Tymczasem daleko na mrocznej wyspie..
Mroczna postac ukłoniła sie przed siedzącym na tronie Ignathirem
- Mój panie... zadanie wykonane.. cel został wedle życzenia pokonany..
Ignathir spojrzał na łowce
- Jestes tego pewien?
- Tak..
Ignathir w tej chwili machnął reką tworząc magiczny wizier dzięki któremu mógł obserwować aktualne sytuacje w krainie. Ignathir pokazał łowcy obraz na którym Cynthia ucieka przed kultystami.
- Twoje zadanie nie zostało wykonane.. - rzekł - Jesli naprawdę chcesz ją zastąpić musisz sie bardziej postarać..
- To niemożliwie.. Przecież ją pokonałem... zadałem cios...
Ignathir podniósł rękę
- Nie samą siłą wygrywa się walkę.. kluczowy jest spryt i taktyka.. ty na razie tych umiejętności nie posiadłeś..
Łowca zacisnął pięsci i wyszedł z sali tronowej. Ignathir odprowadził go wzrokiem a nastepnie teleportował się.
Do wymiaru Saula próbowała przedostać się kolejna potężna istota. Nagłe wybuchy w przestrzeni objęły cały wymiar. Za Harkonem pojawiła się istota...
- Ale mi o Ciebie tak. - odparł nagle nieznajomy głos
Harkon w sekundę znalazł się w uścisku innego elfa, Darkseid był trzymany przez Huntera Caina za gardło, był duszony.
- W końcu. - odparł
- Kolejny Bal do kolekcji. - mówiąc to wyjął swoje długie płonące ostrze.
Harkon w porę się odwrócił, dlatego miał dogodniejszą sytuację do obrony. Na słowo "Bal" elf bardzo się zdenerwował. Wszak nigdy nim nie był... Jego ciśnienie gwałtownie podskoczyło.
Nagle respirator przełączył tryb oddychania. Na co dzień urządzenie pracowało w trybie normalnym, respirator filtrował powietrze dokładnie i w spokojnym tempie. Miał jednak też tryb w przypadku duszenia.
Respirator włączył tryb awaryjny, przez co pracował dwa razy mocniej, ale i mniej skuteczniej. To jednak wystarczyło, by rurka wdrążona w tchawicy naprężyła się. Nacisk Huntera nie wystarczył już by udusić Harkona, jednak i tak czuł spory nacisk.
- Ro dah!
Krzyknął po kilku sekundach wiszenia w powietrzu.
Krzyk odepchnął Huntera, a Darkseid natychmiast chwycił swoją siekierę. Tryb respiratora znów się zmienił, by powietrze było dokładniej filtrowane.
Hunter przesunął się nogami na ziemi o kilka metrów. Nie zrobiło to na nim większego wrażenia.
- Z miejsca którego pochodzę te krzyki to tylko szczekanie! - odparł Hunter
- Dementio Aserdia! - mówiąc to Hunter pchnął wielką kule ognia w Harkona, w tym samym czasie gdy kula leciała deportował się za Harkona, dźgnął go swoim mieczem w bok, Elf lubił znęcać się nad swoimi ofiarami zanim umrą.
Harkon ryknął z bólu. Nie spodziewał się takiego ataku, jednak nie pozostał dłużny Hunterowi. Odruchowo zamachnął się w tył, wbijając siekierę w rękę istoty. Hunter podniósł elfa w górę, powiększając ranę. Harkon nagle krzyknął znów.
- Zii Gron!
Nagle ciało Darkseida stało się przezroczyste. Miecz przeleciał przez niego, a ten upadł na ziemię.
- Kim ty jesteś... - powiedział mrocznym głosem klęcząc
Hunter nie mógł zaatakować Harkona, ani na odwrót nim krzyk się nie skończy.
- Jestem twoim koszmarem. Najgorszym z najgorszych. Z Cainów wyklętych. Balowie łatwo się pozbyli mojego rodu, ale ja, ja potężny Hunter Cain umiałem o siebie zadbać! - mówił przeraźliwym głosem