Harkon doszedł do łodzi podwodnej. Wszedł na nią, otworzył właz i od razu ujrzał czekającego Dengara.
- Panie... Kraken się zbliża - rzekł.
- Wiem... Wskaż mu nowy cel... Niech zatopii Azkaban... - mówił mrocznym głosem
Dengar zdziwił się lekko, ale nie kwestionował jego poleceń. Był oddany swojemu panu.
- Dobrze... Tak się stanie, panie - odparł po czym podszedł do komputera i usiadł przed nim.
Dengar zaczął coś na nim robić... Po chwili z łodzi wyleciała torpeda, a jej celem był Azkaban...
Amon patrzył na Helene w ciszy. Kultyści zostawili ja samą. Mężczyzna w masce podszedł wiec blizej i stanął przed kobietą. Helena unikała jednak kontaktu wzrokowego. Amon przyklęknął więc tak aby ich oczy znajdowały sie na tej samej wysokości.
- Czuć żal jak się na to patrzy... - rzekł Amon kiwajac lekko głową - Nie musisz sie obawiać... niebawem Cię wypuszczę.. Musze tylko dokończyć to co zacząłem..
- Co dokończyć? - mówiła zdenerwowana Helena.
Amon zaśmiał sie lekko opuszczając wzrok
- Zemste... - odparł - Magowie doprowadzili do zniszczenia mojej rodziny... mojego szcześcia.. mojej miłości... i moich uczuć.. Teraz gdy pozbyłem sie Jyggalaga który zamordował moją matkę pozostało mi jedynie pomścić porwanie mojej żony... Planowałem rozliczyć sie z wami inaczej .. ale skoro Kartis zostało już podbite to pozostała juz jedynie wasza nędzna grupka z Jonathanem i Isabellą na czele... Odbiorę im ich magię tak jak to zrobiłem Agreggorowi a wtedy kraina zostanie nareszcie wyzwolona z wszelkiego zła..
Łódź podwodna odpłynęła w kierunku bazy Darkseida. Elf został poinformowany o potencjalnej erupcji wulkanu, chciał porozmawiać natychmiast ze Spenserem. Rano wróci na Abregado by spotkać się z Krillem...
Krill wstał z fotela i podszedł do Ignathira
- Jak sytuacja z wulkanem? - zapytał
Arcymag przez moment patrzył na niego bez słowa , jednak po chwili wyciągnął rękę w której pojawił sie jego wizier. Dzięki niemu był w stanie zobaczyc aktualną sytuacje na wyspie wulkanicznej.
- Wstrząsy sa coraz częstsze... z krateru wydobywają się niewielkie chmury trujących gazów... To oznacza że magma jest już blisko powierzchni.. Kataravu wybuchnie w ciagu 2-3 dni.. - rzekł Ignathir chowając wizier
- Musimy zabezpieczyć Abregado... - powiedział Krill - Neloth i Amon wiedzą o zagrożeniu?
Iganthir wzruszył ramionami.
- Amon z pewnością wie.. jego ludzie mimo iż rozbici monitorują wszystko co sie dzieje...co do Nelotha nie wiem... nawet jeśli nie dowiedziałby się poprzez swoich zwiadowców, że coś jest nie tak , to powinien odczuć drobne wstrząsy, a co wiecej unoszące sie gazy z krateru wulkanu..
Krill pokiwał głową.
- Musimy rozpocząć ewakuacje Pont Vanis.. jest w zasięgu rażenia..
- Mogę przenieść ludzi... - odparł Ignathir.. - My nieumarli nie mamy czego sie obawiac.... no chyba że tsunami..
- I właśnie dlatego należy rozpocząć mobilizacje.. Żadna fala nie zaleje mojego królestwa... nie pozwole na to.. - rzekł gniewnie Krill
Ignathir pokiwał głową.
Harkon dotarł do swojej bazy. Zaczął przemierzać korytarze, chciał jednak najpierw iść do swojego pomieszczenia...
Na Abregado bardzo szybko zostały rozpoczęte działania mające na celu zabezpieczenie wyspy przed potencjalnym zagrożeniem. Żołnierzom zostały przekazane odpowiednie rozkazy. Duże oddziały rozpoczęły przemarsz ze stolicy do wsi Rhut oraz połnocno-zachodnich granic wyspy. Zagrożenie było realne... Wybuch wulkanu nie jest bowiem czymś co można zlekceważyć. Krill wiedział ze jeśli nie zdąży na czas, Abregado pogrąży sie w kryzysie spowodowaną katastrofą naturalną.
Ignathir natomiast teleportował się na na wyspe na której leżał wulkan. Zamierzał przyjrzeć sie w z bliska sytuacji. Wyziewy trujących gazów było dobrze widoczne. Co kilka minut można było odczuć wstrząsy spowodowany ruchem magmy pod ziemią. Arcymag skierował swój wzrok na stożek wulkanu który wznosił sie na wysokość około 1000 metrów nad poziomem morza. Zaśmiał sie lekko
- Doskonale... - rzekł zadowolony odpalając wizier - Chaos narasta.. dwóch z głowy.. pozostało jeszcze dwóch... Mój czas nadchodzi...
W tym momencie obok Ignathira pojawił sie Stalker materializujac swoją postać z czarnego dymu.
- Ach.. Cieniu... Dobrze ze jesteś... mam dla ciebie drobną uwagę.. Natepnym razem gdy zamierzasz zapoznać z moim planem kogoś z zewnątrz.. poinformuj mnie o tym w pierwszej kolejnosci...
Stalker podrapał sie po głowie.
- Wybacz panie.. Musiałem działac szybko... chciałem ułatwić Ci zadanie..
W tym momencie ziemia ponownie sie zatrzęsła.
- Teraz to juz nie istotne... Czarodzieje zrobia to co należy...
- A co z wulkanem? - zapytał Stalker
- Jak to co.. wykona dla nas całą resztę... Wchodzimy w decydująca faze Cieniu... Niebawem cała kraina... będzie nalezeć do mnie..
Stalker pokiwał głową.
Cynthia tymczasem nadal oczekiwała schowana nieopodal ruin murów Markardu.
- Coś jest nie tak... - mówiła sam do siebie patrzac na chodzacych wśród ruin kultystów.
Nagle na horyzoncie dostrzegła nadlatujący sterowiec. Maszyna obniżyła nieco lot i zatrzymała sie nad miastem. Kobieta patrzyła jak wyrzucane z pokładu się liny po których zjeżdżają w dół żołnierze. Po chwili dostrzegła równiez i Amona oraz jego zakładniczkę..
- Jest i on... - powiedziała sama do siebie.
Obserwowała jak Amon w towarzystwie swoich zołnierzy zabiera Helene w głąb miasta. Nie zamierzała jednak atakowac w pojedynkę.. Nie miałaby najmniejszych szans. Czekała na resztę czarodziejów. Liczyła na to ze Ci pojawią się niebawem.
Darkseid wszedł nagle do swego pomieszczenia. Było dość spore, na środku znajdowała się komora hiperbaryczna, w której regenerował większe rany i medytował. W jednym z rogów był jego "kącik inżyniera" w którym odnawiał, reperował i dodawał różne modyfikację do swojego pancerza. Przez lata to właśnie tu budował reaktor kontrolujący wnętrze Magic World.
Przeszedł kilka kroków w przód, zdejmując w tym samym czasie hełm. Przed komorą był gruby, dębowy stół z mapą Magic World. Już podzieloną, tak jak zaplanował... Podszedł do niego, odłożył hełm i oparł się rękoma. Patrzył w milczeniu na mapę, by po dłuższej chwili spojrzeć na prawo... Tam znajdowało się coś, czego nawet Malacath mógłby pozazdrościć...
W ścianie były wyryte gabloty, było ich kilkanaście. Niektóre puste... Każde były jednak podpisane. Wyryte w ścianie imię i nazwisko... W samych gablotach był specjalny środek chemiczny, który zapobiegał rozpadaniu się tkanek. Był to przezroczysty płyn, z unoszącymi się bąbelkami.
W ich środku oprócz płynu było coś jeszcze...
Harkon podszedł do jednej z nich. Ustał przed nią i popatrzył na wyryty napis w ścianie... "Jyggalag Pyke".
Po chwili szyba na gablocie zaczęła pękać. Mocą magii Harkon sprawił, że po chwili rozleciała się na kawałki. Płyn wylał się na podłogę...
- Zastąpie cię kimś innym... - rzekł nagle mrocznym głosem, który rozszedł się po całym pomieszczeniu lekkim echem
Po chwili Mroczny Elf spojrzał na kolejne gabloty... Każda ustawiona w idealnych odstępach od siebie, każda wyglądająca tak samo, lecz każda z osobną zawartością. W gablotach znajdowały się odcięte głowy przeciwników Harkona. Była tam głowa samego Lorda Malacatha wraz z jego maską... Cecilli z połamaną koroną na głowie... Dagona... Nurbanu... Vincenta... Regisa... Sabriny Spellman... Była tam nawet głowa smoka, którego elf zabił na Matlavie.
Wszystkie głowy były wbite na hak, który był połączony z łańcuchem. Głowy pod wpływem płynu unosiły się w połowie gabloty, a łańcuch je przytrzymywał by nie wypływały bardziej do góry.
Pozostałe gabloty również były podpisane...
Harkon zaczął obok nich iść, chciał dojść do tej ostatniej, najważniejszej dla niego gabloty...
Elf mijał kolejne gabloty z wyrytymi danymi na ścianie. Była tam gablota między innymi dla Tempusa... Istredda... Jonathana... Barbarossy... Baldura...
Po chwili ominął również gablotę dla Krilla, czy Stelli... Tuż po nich była ta ostatnia. Najważniejsza...
Darksied ustał przed nią i pewnie patrzył na wryty napis. Gablota była kompletnie pusta. Nie było w niej żadnego płynu, nie było nawet szyby zabezpieczającej.
- Nie chce żeby tak to się potoczyło... - powiedział mrocznym głosem
Harkon przygotował gabloty dla wielu osób. Po zdradzie Jyggalaga i Malacatha, ufał w pełni już tylko i wyłącznie sobie. Myślał o wyryciu tego napisu przez kilka miesięcy...
- Wybacz mi jeśli do tego dojdzie... - mówił dalej
Przez chwilę zapanowała cisza. Odgłos respiratora rozchodził się po całym pomieszczeniu, słychać było tylko i wyłącznie to...
- Zabije cie jeśli mnie zmusisz... Isabello...
Zaraz po tym szybkim krokiem odszedł od gabloty, robiąc mocne i słyszalne kroki...
- Kraina będzie wyzwolona, gdy ty zginiesz - powiedziała wściekła Helena