MineServer.pl - Minecraft Serwer Serwery Minecraft

Pełna wersja: [RolePlay] Magic World IV - The Cold Era
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Mineło około godziny odkąd Isabella udała się pod wodospad aby się wykąpać. Zbliżał sie powoli wieczór. Do okoła sadzawki wyraźnie było słychać skrzekot żab oraz cykanie koników polnych. Niebo równiez zaczęło się szarzyć i przybierając ciemnego granatowego odcienia. Zaczeły tez pojawiać się pierwsze gwiazdy na nieboskłonie. Isabella nie zauważyła jeszcze, że na brzegu pod drzewem stał Raughn opierając się o jego pień i w zamyśleniu obserwował zarówno ją jak i pobliskie otoczenie.


Ignathir po zażegnaniu problemu z Entomą kontynuował oprowadzanie jej po mieście. W przeciwieństwie do Lupus, Entoma szybko wchłaniała wiedzę i wykorzystywała ją w praktyce. Pokojówka wiedziała między innymi że nie może zjadać ludzi na ulicy, nie może ich straszyć ani niepokoić. Zasady panujące w Dalthei były zupełnie inne niz tutaj... W jej przypadku jednak arcymag był pewny, że nie musi powtarzać poszczególnych zagadnień dwa razy, ponieważ Entoma jest istotą, która jest w stanie się do nowego środowiska bardzo szybko dostosować...
Isabella płynąc dostrzegła w tym momencie Raughna stojącego na brzegu... w tej chwili dopiero zauważyła także jak zmieniło się otoczenie i przybyła noc... będąc tutaj straciła poczucie czasu gdyż miejsce to było wyjątkowe... blask księżyca opadał tuż na taflę wody w której pływała Isabella, dlatego praktycznie całe jej ciało było dobrze widoczne... dodatkowo woda była absolutnie czysta, kryształowa i przejrzysta... nie spodziewała się że ktoś tutaj przybędzie, zdziwiła się lekko na widok Raughna...
Księżniczka nie zamierzała jednak przejmować się pobytem Raughna tutaj, nie speszyła się także w ogóle nawet mimo że była teraz nago... była przyzwyczajona do wzroku mężczyzn, istot magicznych, nieumarłych, wszelkich istot tego świata spoglądających na nią, doskonale znała swoje piękno i wspaniałą urodę... uśmiechnęła się lekko i przepłynęła jeszcze kawałek, po chwili przypłynęła bliżej brzegu, jednak nie wychodziła jeszcze z wody i spoglądała prosto w Raughna, kątem oka rzuciła też spojrzenie na swoje ubrania.
- Cóż cię tutaj sprowadza? - spytała spokojnym tonem uśmiechając się, zarzuciła lekko w bok swoje włosy i otarła wodę z twarzy.

Azazlef natomiast oczekiwał pod rezydencją Sisyphusa, stał spokojnie i obserwował pobliskie otoczenie.
- Coż... Siedzisz juz tu ponad godzinę... Myślałem, że do tego czasu już skończysz i ja również będę mógł się powierzchownie przemyć... Najwyraźniej byłem jednak w błędzie...
Raughn przez jeszcze moment spoglądał na Isabelle a następnie położył sie na ziemi i spoglądał na niebo. Nie wydawał się w ogóle zainteresowany Isabellą oraz tym, że nie ma na sobie ubrań w tym momencie.
Tymczasem Szalony Kapelusznik który siedział w salonie w rezydencji Isabelli stworzył przez ostatni czas wiele interesujących magicznych przedmiotów... wytwarzał także różdżki w wolnej chwili... ostatnio czarnoksiężnik wyczuł śmierć Scarecrowa, który dawno temu był jego kompanem... po czasie poróżniły ich jednak inne plany i ambicje... mimo wszystko zdjął na moment cylinder z głowy aby oddać cześć dawnemu kompanowi gdyż wyczuwał, że nie ma go już na tym świecie... po chwili ponownie włożył swój cylinder na głowę i wziął łyka swej herbaty.



Isabella natomiast po chwili wyszła z wody i wolnym krokiem przechodząc obok nieopodal leżącego Raughna podeszła do swoich ubrań... po chwili bardzo wolno zaczęła wkładać na siebie swe ubrania patrząc na leżącego Raughna.
- Wybacz, ale to miejsce jest takie piękne że straciłam poczucie czasu... - I tak miałam już wychodzić, dlatego śmiało droga wolna... - dodała.
Isabella wolno ubierała na siebie swoje ubrania i osuszała lekko dłońmi swoje piękne włosy, zamierzała iść zaraz spać do chaty raughna... najpierw jednak zamierzała jeszcze chwilkę tutaj pozostać, zerkała na Raughna.
Księżniczka zerkała na Raughna i rozmyślała... nie widziała w Raughnie tego co w Ignathirze... nie czuła do niego takich emocji jakie zaczęła od jakiegoś czasu odczuwać do arcymaga... wszak Ignathir imponował jej w każdej kwestii jak nikt inny...




Tymczasem Sisyphus po kilku upojnych godzinach w sypialni zszedł na dół po schodach do swego salonu... czarny rycerz miał już na sobie całe swe uzbrojenie i swoje dwa potężne czarne miecze na plecach... w tej chwili otworzył drzwi od rezydencji i ujrzał Azalefa.
- Witaj, generale. - przywitał go nieumarły.
- Witajcie... - odpowiedział Sisyphus, a następnie dostrzegł kolejną grupkę nieumarłych stojących w pobliżu, gestem dłoni ich przywołał.
- Kompani... potrzebna będzie kolejna wymiana łoża w sypialni a także wymiana mebli... - rzekł mrocznym i dudniącym tonem, złożył ręce z tyłu za plecy, chciał za moment ruszyć ku Ignathirowi aby ujrzeć jego nową tajemniczą towarzyszkę...
Raughn jeszcze przez moment leżał na ziemi spoglądając na niebo.
- Ignathir nieźle namieszał Ci w głowie księżniczko... - rzekł nagle Raughn i parsknął lekko wstając wolno z ziemi. - Choć chyba jednak nie tylko w głowie...


Nieumarli słysząc słowa Sisyphusa popatrzyli sie po sobie nawzajem. Nic jednak nie powiedzieli.
W tym samym czasie w pobliżu rezydencji Sisyphusa przechodził właśnie Ignathir wraz z Entomą. Oboje jednak nie zatrzymywali się, szli dalej wzdłuż ulicy. Sisyphus dostrzegł ich oboje...
Callisto tymczasem wolnym krokiem także zeszła do salonu, zauważyła Sisyphusa i nieumarłych...
W tym momencie Czarny Rycerz dostrzegł Ignathira, dał sygnał gestem dłoni Azazlefowi aby ten mu towarzyszył i razem ruszyli w kierunku arcymaga, nieumarłych pozostawiając tutaj w kwaterze rycerza.
Czarownica zaś zerknęła stojąc na miękkich nogach na grupkę nieumarłych... na sobie miała jedynie lekką błękitno-ciemną sukienkę... włosy miała mocno potargane a makijaż na twarzy rozmazany... pomadka na jej ustach również była rozmazana lekko na boki, mimo to te nadal były iście bardzo czerwone gdyż naturalnie także tak wyglądały... Callisto przez moment zerkała na nieumarłych, po chwili jednak podeszła do stołu w salonie i zasiadła, skierowała wzrok na miskę truskawek stojących na stole, a po chwili zaczęła jeść jedną truskawkę i zerkać przez pobliskie okno które było skierowane na inną uliczkę aniżeli tą przy drzwiach wejściowych, widok padał na inną drogę.
Sisyphus wraz z Azazlefem podeszli do Ignathira.



Isabella zapatrzyła się na Raughna w tym momencie... spoglądała na niego i praktycznie nie odwracała wzroku od kapitana, obserwowała go uważnie... ubrała już na siebie wszystkie swoje ubrania.
- Doprawdy? - powiedziała wolnym, lekkim, spokojnym, tajemniczym tonem, uśmiechnęła się lekko.
Ignathir rozmawiał przez chwile z Entomą idąc na przód gdy usłyszał kroki za sobą. Odwrócił lekko głowe do tyłu dostrzegając idącego Sisyphusa i jego towarzysza. Arcymag zatrzymał się i oparł się o swój kostur. Entoma również się zatrzymała i spojrzała na nadchodzących nieumarłych.

Raughn podszedł bliżej Isabelli.
- W rzeczy samej... - odparł z lekkim uśmiechem - Ignathir jak zwykle miał racje... Narodziłaś się po to aby wypełnić jego wizję... Jesteś jego horkruksem... To czuć... to widać... wasza więź jest oczywista...
- Witaj ponownie Ignathirze! - powiedział zadowolony Sisyphus i rozłożył ręce, po chwili jednak złożył je za plecy i stanął prosto.
Azazlef natomiast pochylił głowę przed generałem Ignathirem.
W tym momencie czarny rycerz wolno skierował wzrok ukryty pod hełmem na malutką Entomę... zdziwił się mocno, wszak ta nie przypominała absolutnie Lupus... w ogóle... zdał sobie w tym momencie właśnie sprawę jak wyjątkowa była Lupus... jak bardzo idealna była.


Isabella zmrużyła oczy słuchając gadania Raughna, złożyła ręce za plecy i stanęła prosto w jednej z pozycji godnych księżniczki.
- Wiem o tym... ale ty za to nie wiesz nic o naszej więzi... nie możesz się więc wypowiadać na jej temat... - odpowiedziała, poczuła nagły przypływ dużych emocji, zaczęła szybciej oddychać... serce zabiło jej mocniej, nie wiedziała do końca dlaczego tak bardzo opanowały ją emocje w tym momencie... chociaż miała w tej chwili ogrom myśli w głowie... mrugnęła kilka razy i wzięła głębszy oddech.
Ignathir parsknął lekko.
- Szczerze myślałem, że po ostatniej walce z Lupus będziesz odpoczywał trochę dłuzej - odparł arcymag - A tu prosze juz na nogach...
Entoma popatrzyła na rycerza. Był on dużo wyższy od niej. Była w stanie wyczuc jego aure magiczną, ale w przeciwieństwie do Lupus, nie wydawała sie byc pod wrażeniem jego mocy. Póki co siedziała wiec cicho.
- Widziałem świeżo załatane dziury w ścianach twojej rezydencji... płot tez wygląda jakby był nowy po lewej stronie... Ciekawi mnie powód takich nagłych napraw... - dodał nagle Ignathir

- Oh, wiem więcej niz Ci sie wydaje... Znam Ignathira dłuzej od ciebie... - rzekł Raughn odwracając się do niej plecami. - W końcu był prawą ręką Carrabotha gdy twojej babki nie było jeszcze na świecie... Służyliśmy przez pewien czas w jednej formacji... Odkąd pamiętam wolał on działać na własną rękę i całą potęga jaką posiadł zdobywał przez lata dzięki swojemu intelektowi i poświęceniu...
Przekierowanie