Harkon stał przez chwilę w ciszy, odwrócony plecami. Odgłos wiatru zlewał się z odgłosem mrocznych wdechów z jego respiratora. Po dłuższej chwili jednak przemówił. Mrocznym, niskim głosem...
- Będzie lepiej jeśli o mnie zapomnisz...
- Wyczekiwałaś... - przerwał na chwilę... - Harkona... - dodał z trudem w głosie
- Nigdy go już nie spotkasz... Zginął z tamtym dniem... Kiedy umierała magia... - mówił dalej, odwrócił się nagle w jej stronę
- Nie możemy się znać... - dodał
======
Baldur wstał, elegencko się pożegnał i teleportował do Samotnej Góry...
Agreggor budował nadal urządzenie dla Huntera. Obawiał się swojej smierci, ponieważ po wykonaniu zadania stałby się bezużyteczny.
Amon obserwował jak Baldur znika na jego oczach. Gdy został sam ponownie wyłożył nogi na swoim stole i chwycił w dłonie filiżankę kawy której przez cały okres rozmowy nawet nie tknął. Powód tego był prosty - nosił bowiem cały czas maskę na swojej twarzy. Odchylił ją więc nieco w górę aby wziąć łyka.
W tej właśnie chwili do drzwi gabinetu Amona rozpoczęło sie pukanie. Amon skierował swój wzrok w stronę drzwi.
- Wejść.. - powiedział sucho
W tym momencie drzwi otworzyły się, a w progu ukazała sie ta sama kobieta która przyniosła kawę podczas rozmowy z Baldurem. Amon przesondował ją wzrokiem nic nie mówiąc.
- Mistrzu Amonie - rzekła kłaniając się. - Przyszłam pozbierać filiżanki..
Amon dopił kawę i położył pustą filiżankę na stole przy okazji poprawiając z powrotem swoją maskę.
- Dziękuje Eleno.. dobrze mi służysz jako asystentka..
- Staram sie jak mogę.. - odparła z uśmiechem biorąc filiżankę Amona - Mam nadzieje ze spotkanie z Hrabią się udało..
- Tak.. - rzekł Amon
- Dobrze to słyszeć..
Przez chwile panowała cisza. Amon najwyraźniej nad czymś myślał. Elena to zauważyła.
- Mistrzu? Czy cos nie tak?
Amon blyskawicznie skierował na nią wzrok.
- Powiadom Maraala by sie tutaj stawił w trybie natychmiastowym.. - rzekł Amon
Elena kiwnęła głową, pokłoniła się i szybko wyszła z gabinetu zamykajac za sobą drzwi.
Jyggalag w tym samym czasie wciąż przebywał w starej chacie. Wyjął on właśnie ze starej skrzyni pociski usypiające. Skrzynia była nowa, Jyggalag musiał ją więc sprowadzić już wcześniej... Po chwili wyjął także karabin myśliwski. Dokładnie obejrzał go w dłoniach, podziwiał jego wyryte na kolbie zdobienia.
- Używany przez łowców wampirów... Świetnie się nada - powiedział spokojnie sam do siebie.
Jyggalag naładował broń pociskiem usypiającym po czym założył ją na plecy. Dzięki paskowi, broń utrzymywała się na jego plecach. Zaraz po tym wyszedł z chaty...
Tempus zawarł pakt z Sithis. Ten jeden raz złamał swoje reguły.
Czarodziej cofnął sie w czasie...
Tymczasem na Abregado życie trwało tak jak dawniej. Nieumarli odcięli sie od starego świata i nie obchodziły ich losy kontynentu. Krill przez lata dbał o własne włości wraz ze Stellą i jej syrenami z Wysp Skalnego Grotu. Ostatni incydent na Pont Vanis prawił że atmosfera jednak sie ożywiła. Nieumarli byli wręcz oburzeni że ktoś postanowił zaatakowac ich tereny. Na Abregado jako zastępca Krilla pozostał Nihil Vegha który starał sie opanowywać nastroje armii. Niestety z dosyć marnym skutkiem. Pojawiło sie bardzo dużo plotek. Były nawet takie że to nie czarodziej napadł na oczyszczalnie a jakiś elf. Nihil przymykał jednak na to oko.
Do Dohl de Lokke przeteleportowała się Cynthia. Ignathir powiedział jej dokładnie co musi zrobić. Wiedziała że teraz jedynie jej lojalność może uratować jej córkę przed gniewem arcymaga. Misja wiec musiała zostać wykonana perfekcyjnie. W tym takze celu kobieta przebrała sie w wygodniejsze dla tej misji szaty. Standardowo były one ciemne.. bardzo lubiła kolory czerni i szarości, uważała je za kolory szlachetne i eleganckie. Swoje długie blond włosy schowała pod kapturem, a usta i nos ukryła pod czarnym szalem owiniętym wokół szyi.
Rozejrzała się dokładnie. Dookoła panował duży ruch, było też wielu nieumarłych. Na nich musiała jednak szczególnie uważać i nawet nie patrzeć im w oczy. Ignathir bowiem ostrzegał ją przed misją że nieumarli wojownicy gustują w... ludzkich kobietach. Przytaczał tu nawet przykład Nirtheala.. swojego dawnego kompana broni za czasów wielkiej wojny.. Cynthia nie zamierzała wiec tych slów lekceważyć.
Po kilku minutach marszu dotarła na rynek miasta... standardowo był dosyć zatłoczony. nieopodal znajdowała sie też rezydencja Krilla.
- Ignathir... - powiedziała do siebie szeptem - Jestem na miejscu...
Nie musiała zbyt długo czekac na odpowiedź.
- Doskonale.. działaj... nie trać czasu.. - odparł Iganthir telepatycznie
Cynthia zrozumiała przekaz. Szybko wyciagneła z pasa granat i po prostu go upuściła na chodniku. Ona sama odeszła w przeciwnym kierunku, oddalając się od tego miejsca jak najszybciej. Chwile potem rozległ sie potężny wybuch... Wybuch który zranił dziesiątki osób. Krzyki ludzi i panika prawie błyskawicznie zawładnęły miastem.
Nikt nie miał pojęcia co sie dzieje. Nieumarli bardzo szybko przybyli na miejsce. Nihil wybiegł z rezydencji.. usłyszał on wybuch ze swojego gabinetu.
- Co tu sie dzieje do cholery?! - krzyknął
Nieumarli nie wiedzieli co powiedziec. patrzyli po sobie.
- Pytam! Co tu sie stało!? - krzyknął jeszcze głośniej w gniewie Nihil
- Wybuch.. - powiedział jeden z żołnierzy.
Nihil spojrzał na niego ze wściekłością. Żołnierz praktycznie od razu spuścił głowę w dół. Na miejsce zostały wezwane służby ratunkowe które miały przewieś rannych do lecznicy.
Nihil natomiast od razu podszedł do miejsca zdarzenia. Bardzo szybko zauważył że to nie był przypadek.
- Ktos podłożył tutaj granata.... Tu jest wieczko.. - rzekł
W tym momencie rozejrzał się dookoła. Wśród odgłosów syren, płonącego ognia , unoszącego sie dymy i ogólnego chaosu dostrzegł ze jakas postać spogląda w jego kierunku z dachu pobliskiego budynku.
- Co do... - rzekł Nihil
W tej chwili postać blyskawicznie odwrocila się i zaczeła uciekac.
- Tam jest! Brac go! - krzyknął Nihil na całe gardło. Nieumarli blyskawicznie dobyli broni i ruszyli w poscig za nieznajomym.
Isabella kiwała głową... nie wierzyła...
- Co... co ty mówisz... - powiedziała zdezorientowana, zdziwiona, a lekka wściekłość i frustracja właśnie zaczynała w niej narastać...
- Co się z tobą stało?! - powiedziała już o wiele bardziej podniesionym głosem.
Patrzyła na niego z niedowierzaniem, w jej oczach pojawiło się kilka łez niedowierzania, szoku, zmartwienia i wściekłości...
- Jak możesz tak w ogóle mówić... jak mam "zapomnieć" o swoim bracie? O osobie, z którą łączyła mnie najsilniejsza więź! - Powiedziała głośno.
Zastanawiała się czy Pyke maczał w tym palce... jednak nie pasowało jej to tutaj...
- Czemu się tak dziwnie zachowujesz?! - podeszła do niego jeszcze bliżej, patrząc prosto w jego twarz.
- Nawet nie cieszysz się na mój widok... mimo twoich problemów z emocjami, tak czy siak zawsze okazywałeś chociaż cząstkę radości, która dawała mi tak dużo siły... - mówiła, nadal kręcąc głową z niedowierzaniem.
Była zawiedziona postawą Harkona, tak jak Amona przed walką z Hunterem... czuła smutek, zdziwienie i frustrację.
Harkon odwrócił wzrok. Jemu o wiele łatwiej przyszło spotkanie z Isabellą, bo słyszał o niej wiele, wiedział że żyje, że ma stanowisko Ministra... Harkon, a raczej Darkseid posiadał jeszcze mniej pozytywnych emocji. Nie wiedział również jak jej powiedzieć o tym, że nie są rodzeństwem.
- Radziłaś sobie beze mnie... Teraz też sobie poradzisz... - mówił mrocznym głosem
- Tak będzie lepiej... - dodał
- Spotkamy się jeszcze... Ale nie nazywaj mnie już tak jak wcześniej... - rzekł patrząc już na nią
=====
Hrabia Baldur pojawił się w Samotnej Górze. Zaczął ogarniać swoje sprawy.
=====
Kartis zostało zamknięte. Transporty zostały zawieszone, ulice zamknięte, imprezy i inne zbiegowiska odwołane... Miasto pokrył plan "klatka". Czarodzieje nie wiedzieli co się dzieje, ale większość posłuchała się poleceń burmistrza i została w domach.
Odwróciła się do niego plecami i wzięła bardzo głęboki oddech... milczała przez dłuższą chwilę, nie patrząc wcale na niego...
- Powiedz... powiedz dlaczego tak mówisz... chcę wiedzieć tylko tyle, dlaczego tak mówisz... - powiedziała, nie odwracając się.
Po chwili szybkim ruchem się odwróciła i uderzyła prawą ręką w jego bark, próbując go lekko odepchnąć ze złości... Harkon jednak był maszyną, bestią, monstrum... nie drgnął.
- Powiedz mi! - Krzyknęła smutnym i zrezygnowanym głosem, uderzyła ręką w jego klatkę piersiową, a potem odepchnęła go dwoma rękami, zdołała przepchnąć go mały kawalątek do tyłu.
Harkon nawet nie zareagował. Wpatrywał się swoimi czerwonymi oczami w rozpaczoną Isabelle bez grama emocji. Harkon wiedział, że gdy wyzbędzie się wszystkich dobrych emocji, będzie silniejszy, lepszy. Uczucie do Isabelli mogłoby go tylko osłabić, spowodować że ktoś mógłby go kontrolować bądź szantażować. Nie mógł do tego dopuścić. Poniekąd nie chciał też zranić Isabelli, wyjawiając jej prawdę.
- To nie jest odpowiedni czas... - odrzekł niskim głosem
Kobieta co chwilę słyszała mroczne oddechy z jego respiratora, utwierdzając się jeszcze bardziej w przekonaniu że Darkseid to tylko maszyna do zabijania, bez emocji i empatii.
- Spotkajmy się jutro na Kartis... Wtedy powiem ci prawdę... - powiedział nagle