Lauren deportowała się pod bramy Hogwartu (deportacja do środka jest niemożliwa). Obok zobaczyła niewysoką brunetkę w szatach Hufflepuffu. Szybko przybrała jej postać, wchodząc do środka. Pobiegła pod pokój życzeń, gdzie zastała tylko małą karteczkę z napisem:
"Zmiana planów - biblioteka"
Lauren nienawidziła zmian planów. Nie zwlekając zbiegła po schodach na pierwsze piętro.
Arcan deportował się do tajnej krypty w której się odrodził, chciał tam poznać prawdę. Nagle ktoś wyłonił się z cienia..
- Witaj moje dziecko - powiedział dziwny głos
- Dziecko? Mam 30 lat - odparł Arcan
- To tutaj narodziłeś się na nowo Arcanie! - powiedział tajemniczy głos
- Nic nie rozumiem - odpowiedział
- Nazywam się Daraos! - krzyknął nagle
- To Ty przywróciłeś mnie do życia! Czemu nie masz już czerwonej różdżki i białej ręki! Odpowiadaj co tu robisz!
- To mój dom, a czerwona różdżka należy teraz do Ciebie, prosze - Daraos podając różdżkę klęka na kolano
- Niczego nie rozumiem... - z niechęcią odparł Arcan przyjmując różdżkę
Wchodząc do biblioteki Lauren doznała szoku. Wszystko było porozrzucane... Nie tak pamiętała to miejsce. Obok działu ksiąg zakazanych dostrzegła jakiegoś chłopaka.
- Hej, Ty! Widziałeś gdzieś wysokiego białowłosego chłopaka z tatuażem wiewiórki?
- Tak, wybiegł stąd niedawno... Pobiegł tam.
Eh, no super... Lauren pobiegła we wskazanym kierunku.
- 50 lat temu, kiedy Lord Voldemort jeszcze przechadzał się po tych ziemiach... pewnego dnia.... znalazłem się tutaj dzięki przypadkowi. W tej krypcie znalazłem księgę w której było wypisane wszystko, twoje dziedzictwo! To Ty jesteś Mrocznym Dziedzicem! - powiedział Daraos z przelęknieniem
- Przez 50 lat ta księga powierzała mi zadania, które miały doprowadzić Ciebie do tego momentu, teraz mój czas się kończy, moje zadanie zostało wykonane i mogę odejść w spokoju, żegnaj Arcanie! - Daraos zamienia się w pył i umiera.
- Dziwne, bardzo dziwne, co mam teraz zrobić?
Jestem tylko zwykłym czarodziejem... - sam do siebie powiedział Arcan
- Co tu się... - tylko to przyszło Lauren do głowy. Widziała rannych ludzi i jakiegoś... Potwora? Tak, to dobre określenie. Tonks powróciła do normalnego wyglądu i wyszła zza rogu, przy okazji otaczając się niewerbalnym protego.
- Kim jesteście? - Spytała pozostałych. Koło jej nogi przemknęła mała, biała wiewiórka.
Greed ukończył okręgi z krwii na ciele alchemika, po czym pstryknął palcem a ten zaczął się palić. Nagle zaczął się rozpadać:
- CO JEST? Co się dzieje?!?
- Na... Zmianę? Hihihi... Przyjacielu mój... - podszedł - Co dokładnie usłyszałeś, hmm?
Arcan powrócił do domu Saula z dziwną wiadomością, Saul natychmiast się tym zaniepokoił, lecz po chwili przypomniał sobie o kościach.
- Arcanie przygotuj eliksir wielosokowy, wrzuć do niego jedną z kości Carrabotha, będzie mi potrzebny - powiedział Saul
- W porządku, robi się - odpowiedział mu Arcan
Fubuki opuścił Hogwart. Pojechał na stację. Czekał na peron 7 i 3 /4 który miał go zawieść do domu Wujka w Londynie.
W Hogwarcie wszystkie domy, a zarazem wszyscy uczniowe podlegali Lordowi Carraboth'owi. Dostali swoje Różdżki, nauczycielami zostali najmądrzejsi czarodzieje służący Carrabothowi. Uczniowie otrzymali takie zadania: Szkolić się w czarnej magii, sławić imię Lorda Carrabotha i zabijać każdego obcego, który pojawi się w Hogwarcie. Vincent dostąpił zaszczytu zarządzania Hogwartem, ale Carraboth był dalej dyrektorem, jednak Vincent był jego marionetką w Hogwarcie.
Carraboth był dalej w Komnacie dyrektora. Belzeb się obudził, Vincent wyszedł, a Philippe leżał. Carraboth deportował do siebie Greeda, który był w zamku Carrabotha.
- No... Teraz możemy działać dalej, panowie. - Krzyknął Carraboth