Drzwi od Komnaty Lorda Carraboth'a otworzyły się, mroczna siła wciągnęła Philippe do środka, drzwi zamknęły się. Philippe stał przed siedzącym na tronie Carrabothem.
- Aaa, drogi Philippe! Witaj, młodzieńcze... - Lord Carraboth spojrzał na posiniaczonego Philippe. W rogu komnaty stał jeszcze pewien zgarbiony Wampir.
Daron przechodził przez wioskę. Na drodze napotkał jakiegoś kupca. Zmienił się w zabitego farmera:
- Hej, ty... Jak dojść do Ministerstwa Magii? - spytał demon przyjaznym głosem.
- Hm...? Ah, to ty! Balfrigu, co cię sprowadza? - spytał z uśmiechem na ustach kupiec.
- Jak dojść do Ministerstwa Magii...
- Oj, sąsiedzie. Nic nie wiesz? Ministerstwo zostało opanowane przez ludzi wielkiego Carrabotha!
- Powtórzę... - chwycił go za ubranie i przeciągnął przez ladę. - Jak... Dojść... Do Ministerstwa.
- Co ci odbiło, Balfrigu?! - krzyczał.
- Gadaj! - jego oczy zrobiły się czerwone. - Mów jak dojść do Ministerstwa!
- Dobra, dobra! - trzymany za ubranie, podał z trudem mapę. - Masz i odjedź!
- Dziękuję bardzo... - uśmiechnął się i uderzył go głową w ladę.
Demon rozwinął mapę i szukał na niej napisu Ministerstwo Magii:
- Ah... Tu jest. - spojrzał na mapę. - No to zrobimy sobie wizytę...
Demon zamienił się w smoka i odleciał, głośno rycząc na całą wioskę...
Philippe obolały podszedł bliżej.
Pod postacią dwóch uczniów Saul i Arcan udali się do głównej sali w Hogwarcie.
- Jak za dawnych lat co? - powiedział Saul
- No a jak! - powiedział Arcan
- Musimy znaleźć Philippe, on wie więcej, wie jak możemy pokonać Carrabotha, wie jak dostać sie do jego różdżki. - powiedział Saul
- To. - Lord Carraboth pokazał Philippe fiolkę zawierającą najsilniejszą truciznę jaką znał świat. - Zawartość tej fiolki dolejesz do zupy KeyLeyowi... Temu wspaniałemu młodzieńcowi, który przyszedł tutaj, abyśmy wspólnie zabili Saula... HaHaHa... - Mówił Lord Carraboth.
- Dolejesz mu to, gdy Szkielet-Kelner wyleje na niego wrzątek... On wtedy wstanie, zacznie się szamotać jak rybka... Ty mu wtedy wlejesz całą zawartość tej fiolki... Będziemy patrzeć jak zdycha, chociaż umrze w dwie sekundy... - Mówił Lord Carraboth.
- Chodźmy... Wielka uczta zaraz się rozpoczyna! Zapewne wszyscy goście już się zjawili...
Demon wciąż leciał w stronę ministerstwa. Był w połowie drogi...
Tymczasem Neclar kończył się pakować. Schował do torby jedzenie, wodę, fiolki z tajemniczą zawartością, zioła lecznicze... Za pasek włożył swoją magiczną siekierę:
- Chłopcze, co ty robisz? - spytał jego szef.
- Ratuję honor rodziny. - Neclar spojrzał się na niego, po czym dodał. - Muszę pokazać innym że nazwisko Balów jest czyste...
- Jeśli nie wrócę w przeciągu kilku miesięcy, uznajecie mnie za zmarłego... - wyszedł tylnymi drzwiami z karczmy.
- Oby ci się udało, chłopcze... - powiedział sam do siebie mężczyzna.
Saul i Arcan pod postacią uczniów natknęli się na Philippe i Carrabotha..
Daron był już przy Ministerstwie. Zaryczał bardzo głośno, przez co słabszym istotom pękły bębenki w uszach. Od razu każdy go usłyszał i zaczął w niego strzelać zaklęciami. Smok zionął ogniem i wszystko wokół siebie spalał. Każdego pokonywał bez żadnego problemu. Zjadał ich, miażdżył, rozbijał o mury. W końcu zmienił się w swoją pierwotną postać i spadł z impetem na ziemię, wbijając w podłoże pięść. Wstał i zaczął iść w kierunku drzwi. Po drodze blokował rzucane zaklęcia i zabijał przeciwników. Wszedł do budynku:
- Carrabooooth! Pokaaaaż się! - powiedział demonicznym głosem.
Gustav tymczasem leciał w stronę zamku Carrabotha. Był bardzo blisko...
Philippe szedł za Carrabothem, planując zamach.
- Witam - powiedział do Carrabotha Saul pod postacią ucznia