Merlin po paru dniach odpoczywania po pojedynku wyruszył do Hogwartu na Turniej Quiditcha
Różdżki Saula I Slughorna trzymał Główny Auror, stojący obok sędziego. Deportacja w tym pokoju została zablokowana szeregiem zaklęć.
Główny Sędzia trzasnął młotkiem w swoje biurko.
- Spokój, cisza na sali!!! - Uciszył wszystkich, uspokoił wrzawę.
- Kto to był?! Ten, który wybiegł? - Krzyknął Główny Sędzia do Saula.
Tymczasem w Hogwarcie Sędzia meczów został Zabity przez ludzi Carrabotha. Mecze sędziował już ten podstawiony. Wszystko się rozpoczęło. Jednak z Trybun znikało wiele ludzi, chociaż na razie nikt tego nie widział...
Tymczasem Cecilia wyszła ze swojej komnaty w pięknej Sukni, zeszła na dół, stanęła przy Carrabothcie.
- Wspaniale wyglądasz, moja droga! - Krzyknął Carraboth. Chwycił ją za rękę... Zaraz mieli się deportować do Hogwartu.
------------------------
Będę potem.
- Byl to ślizgon, znam go z Hogwartu
Tymczasem z niewyjaśnionych przyczyn połowa drużyny Durmstrangu albo leżała w skrzydle szpitalnym, albo była martwa. Przeprowadzili już trzecią zmianę, a mimo to Hogwart triumfował wynikiem 200:70. Philippe zobaczył znicz i spokojnie poszybował w jego kierunku, bowiem nikt mu w tym nie przeszkadzał.
Ekipa Saula po zobaczeniu co się dzieje wzięła się do roboty i ruszyła szukać intruzów
Vincent leciał na swojej miotle z pałką w ręku.
- Ależ jesteśmy wspaniali, najlepsi! - Trzasnął piłkę, którą ktoś do niego podał. Zdobył kolejne punkty. Trybuny wiwatowały.
- Ej, ty gnojku! - Krzyknęło dwóch zawodników Durmstrangu do Vincent'a.
- Co to mają być za oszustwa? Natych... - Krzyczeli.
- Drętwota! - Vincent wyjął Różdżkę zza pazuchy, dwóch zawodników runęło w dół. Vincent latał dalej i zdobywał punkty. Parę razy trzasnął piłką w trybuny, paru kibiców dostało w głowę i spadli z dużej wysokości, zginęli. Vincent się śmiał.
Tymczasem Carraboth wraz z Cecilią deportowali się... Wielki Czarny Dym uderzył w samą górę bariery nad Hogwartem... Carraboth cisnął wielką ilością najpotężniejszych zaklęć. Przebił się przez barierę, zrobił dziurę... Bariera zaczęła schodzić... Carraboth i Cecilia wylądowali na najwyższym Punkcie nad Stadionem. Czekało tu paru Zamaskowanych Czarodziejów. Stał także tron z kości. Carraboth w nim zasiadł, Cecilia usiadła obok na mniejszym tronie.
- Ależ wspaniałe widowisko! Oglądajmy! - Carraboth obserwował mecz. Żeby wejść na ten punkt trzeba było wbiec po wielu schodach, na którym stało wielu Zamaskowanych Czarodziejów. Z Trybun zaś znikało coraz więcej Czarodziejów... Zniknęło już nawet dwóch znanych prominentów... Zaczęła się mała panika. Na razie ludzie Carrabotha działali po cichu, jednak wielkie Legiony i Armie były w gotowości, by uderzyć...
Tymczasem w Ministerstwie:
- Czy wydawało mi się, czy wsadził Panu coś do kieszeni?! - Krzyknął Główny Sędzia w stronę Saula. Potem kiwnął głową do Głównego Aurora, który stał obok.
- Przeszukać Ich! - Krzyknął Główny Auror. Zaczęto przeszukiwać Saula i Slughorna...
Saul wiedzac ze nie ma nic co mogloby mu kiedys pomóc w kieszeni oddal sie dobrowolnie i zostal przeszukany. Nikt niczego nie znalazl
- Nic nie mają! - Krzyknął Auror w stronę Głównego Sędziego i Głównego Aurora. Główny Auror spojrzał na Głównego Sędziego i spytał szeptem:
- Czy... Już?
- Nie... Jeszcze nie. - Powiedział główny sędzia.
- Dobrze, Panie Sebastianie... Proszę nam teraz opowiedzieć, dlaczego tworzy Pan te tzw. "Grupy Buntownicze". Co Pan zamierza osiągnąć? Dlaczego chce Pan zakłócać panujący spokój i porządek... Nie wie Pan, co Pana za to czeka? - Pytał Główny Sędzia.
Tymczasem Drużyna Vincenta i Philippe rozgromiła przeciwną drużynę... Czekano, aż Philippe zdobędzie znicz...
Ekipa Saula biegała w różnych miejscach... Co chwilę jednak ktoś z tej grupy został porywany przez czarną chmurę dymu i zrzucany z wysokości... To samo działo Się na trybunach... Panika była coraz większa... Niektórzy zaczęli biegać... Niektórzy robić zdjęcia, aby opisać sytuację w gazetach, inni oglądali jednak dalej mecze.
Carraboth wszystko obserwował z góry... Śmiał Się.
- Patrzcie tam na górę! - krzyknął Lufos
- Carraboth! - krzyknął Tirtan
- Nie możemy go atakować, w zasadzie nic nie możemy zrobić.. możemy jedynie zabijać jego sługów.. - powiedział Orfus
W tym samym czasie w ministerstwie:
- Nie tworzę żadnych grup buntowniczych, chce tylko aby zapanował w świecie magii porządek, ten Carraboth przejął już wszystko prawie... musi zostać powstrzymany! - powiedział Saul
Daraon stanął na najwyższej wiezy i zaczął z góry obezwładniać i zabijać intruzów, dołączyli do niego przyjaciele Saula oraz Merlin.
Philippe spokojnie latał za zniczem. Teoretycznie mógł go już dawno złapać, ale chciał oglądać masakrę, jaka jest rozgrywana podczas meczu. Tłum lubi widowiska.
Philippe stanął na miotle, wyciągnął rękę i skoczył łapiąc znicz. Drugą ręką złapał się miotły, podciągnął się, usiadł normalnie i wylądował na trawie. Uniósł złoty znicz pokazując wygraną. Tłum wiwatował (niektórzy płakali, widząc co się stało naprawdę z zawodnikami Durmstrangu, ale to był malutki procent widowni).