Cecilia podniosła głowę, spojrzała za Tempusem, następnie w niebo... Potem na ruiny zamku, które ją otaczały. Podniosła koronę Lorda Carrabotha z ziemi, spojrzała na nią... Następnie ruszyła w stronę krypty. Przed kryptą stały dwa rzędy różnych istot i Czarodziejów, wszyscy stali w pokłonie.
Cecilia weszła do krypty z koroną... Przeszył ją chłód, w środku było ciemno... Na ścianie wisiały tylko 2 pochodnie. Na środku był kamień z napisem:
"Krypta ku pamięci Lorda Carrabotha - Najpotężniejszego z Czarnoksiężników". Cecilia patrzyła przez chwilę na kamień, następnie położyła na nim koronę Dziadka... Następnie odwróciła się i wyszła z krypty... Odetchnęła świeżym powietrzem, wszak wszystkie pyły po bitwach już opadły. Drzwi od krypty zamknęły się... Wszystkie istoty jeszcze chwilę stały przy krypcie, następnie zaczęły się rozchodzić... Zapadła zimna, mroźna noc. Cecilia usiadła, oparła się o ścianę krypty... Patrzyła na księżyc. Czekała na wieści, co z Neclarem.
Neclar otworzył oczy i szybkim ruchem podniósł tułów w górę. Zaczął kaszleć.
- Obudził się, obudził! - krzyknął medyk, generał podbiegł.
- Panie, jak się czujesz? - spytał.
- Bywało lepiej...
- Gdzie jest Saul? Gdzie jest Daron? Carraboth? Arcan? Tempus?
- Panie... Carraboth zmarł, Daron umarł z twojej ręki, nie pamiętasz? Arcan gdzieś zniknął i raczej już go nie zobaczysz... Podobnie jak Tempus...
- Saul niestety również zmarł...
- Nie zapomnę go...
- Gdzie jest Cecilia? Jest już bezpieczna? - pytał zmartwiony.
- Sprowadzę ją tutaj. - powiedział generał i wyszedł z namiotu.
- Generał spytał żołnierzy gdzie może znaleźć dziewczynę. Odnalazł ją i powiedział:
- Pani... - uklęknął.
- Neclar Bal się przebudził... - wstał i ruszył przodem w kierunku namiotu.
Cecilia spojrzała na Generała, szybko wstała, ruszyła za Generałem...
Doszli do namiotu. Generał podniósł płachtę w górę, dziewczyna weszła do środka. Neclar nie zauważył Cecilii. Medycy opatrywali jego rany.
- Panie... - generał stanął za dziewczyną.
Cecilia podbiegła do Neclara.
- Ty żyjesz! Cudownie! - Krzyczała, miała już troszkę lepszy humor.
- Dwa razy uratowałeś mi życie... Jak ja Ci się odwdzięczę? - Mówiła, patrząc na Neclara.
Neclar spojrzał głęboko w oczy Cecili.
- To był mój obowiązek.
- Gdyby ci się coś stało... Nie wiem co bym sobie zrobił...
Neclar przytulił dziewczynę.
- Najważniejsze że nic ci nie jest...
- Mój dziadek zginął... Nie mam teraz nikogo bliskiego... - Mówiła Cecilia ze smutkiem.
- Objęłam Władzę po dziadku... Nie będzie już morderstw i wojen... - Mówiła do Neclara.
- Masz mnie. - pocieszał.
- Damy sobie radę...
- Panie... Przepraszam że przeszkadzam, ale... Wojska nie wiedzą gdzie się podziać.
- Niech każdy żołnierz wróci do obozu i tam schowa się na moje kolejne wezwanie do walki ... - wydał rozkaz.
- Dobrze, panie.
- To był zaszczyt walczyć przy twoim boku. - dodał i razem z medykami wyszedł z namiotu...
Cała armia kierowała się na obóz.
- Przy mnie już ci nic nie grozi... - mówił Neclar.
- Kocham cię, księżniczko...
Cecilia zarumieniła się, następnie pocałowała Neclara...
- Też Cię Kocham... - Powiedziała Cecilia, następnie wstała...
- Ale nie siedźmy już dłużej w tym miejscu... Zbyt bardzo przypomina mi Dziadka... Mam własny zamek, Dziadek wybudował go kiedyś dla mnie... Zamieszkajmy tam. - Mówiła do Neclara.
Neclar wstał z łóżka. Ustał na dwóch nogach, powolnym krokiem szedł w stronę wyjścia z namiotu podtrzymywany przez Cecilię.
Razem podążali do zamku...