Saul kroczył między wszystkimi i zabijał sługów Carrabotha.. Myśłał co może byc horkruksem Carrabotha...
Molag Bal stanął przy bramie. Podbiegł do niego jeden ze szkieletów:
- Panie... Mury zamku zaraz się rozpadną. Musisz się ewakuować!
- NIE! Będę walczyć!
- Panie, nie masz ręki!
Molag spojrzał się na zniszczoną rękę:
- Eh...
- Panie, nie mamy czasu...
Po chwili Molag powiedział telepatycznie do K.L:
- Wybacz przyjacielu. Nie mogę Kontynuować walki. Straciłem prawą rękę... Główne wejście zaraz się zawali. Muszę się ewakuować. Zostawiam Ci moją armię. Poinformuje Cię jak odzyskam rękę.
Molag zamknął połączenie i powiedział do Carrabotha demonicznym głosem:
- Jeszcze się zobaczymy... - zamknął połączenie
Molag zrobił portal do twierdzy. Wszedł do niego i po chwili go zamknął.
------
z/w do... Pewnie 13
KeyLey gdy się odwrócił zobaczył dwóch dementorów. Widział, że go atakują. K.L przywołał swojego Patronusa i odpędził dementorów. Nagle zauważył Carraboth'a, który szedł do lochów.
- Idzie do swojego Bazyliszka - pomyślał i pobiegł za nim.
Carraboth biegł dalej, aż w końcu dotarł do lochów. Zaczął biec dalej do kanałów...
Tymczasem Belzeb cisnął zaklęciem w plecy KeyLeya:
- Levicorpus! - KeyLey zawisł w powietrzu głową w dół.
- Drętwota! - Belzeb cisnął w KeyLeya
Będę za godzinę albo o 13:20.
Keyley lekko odrzucony, jednak niezbyt poobijany poprawił się i wstał:
- Nie powinieneś żyć..
- Cruciatus - K.L torturował Belzeba
- AVADA KEDAVRA!
Saul widząc, że Key Ley ściga Carrabotha postanowił dołączyć do tego pościgu..
W twierdzy Molag Bala:
- Głupiec... Zabiję go za to... ZABIJĘ!
Szkielet przyszedł i podał Molagowi zastępczą rękę:
- Nie mam innej... Ta powinna wystarczyć... - włożył protezę
- Panie, co teraz?
- Teraz... Teraz tam wrócę. Ty pójdziesz ze mną. Jesteś... Lepszy od innych szkieletów. Pójdziesz i pomożesz mi w walce. Weź swój najostrzejszy miecz i magiczną tarczę. Tą co blokuje zaklęcia.
- Robi się, panie - pobiegł po miecz i tarczę
- Jak dobrze że byłem w lochach Carrabotha... Dzięki temu mogę tam zrobić portal - Molag zrobił portal w jedną stronę
- Panie, jestem gotowy - przybiegł uzbrojony szkielet
- Doskonale. Wskakuj!
Szkielet z Molagiem wskoczyli do portalu.
Molag i szkielet znaleźli się kilka metrów przed K.L. Molag krzyknął w jego stronę:
- Biegnij za nim!
- Saul na pewno będzie chciał tu wejść. Ja go zatrzymam - Molag ze szkieletem stanęli w pozycji obronnej czekając na Saula
Belzebowi popłynęła krew z ust... Stał chwilę w bezruchu, potem padł na podłogę...
- Zawiodłem...
Tymczasem Carraboth biegł przez korytarze kanałów, pod zamkiem. W końcu dotarł do komnaty pełnej posągów węży. W Komnacie leżał jego Bazyliszek.
- Witaj, mój drogi przyjacielu... To już czas... Dowiedzieli się, czym jesteś... Przyszli po Ciebie... - Mówił Carraboth, wyciągnął Różdżkę, zasyczała... Bazyliszek podniósł swoją głowę do góry, był ogromny... Byli gotowi do walki.
Z kanałów zaczęły zaś wypełzać Mniejsze Bazyliszki. Kąsały każdego, kto wchodził do kanałów.
Tymczasem Cecilia otworzyła drzwi od komnaty Carrabotha... Zmieniła się w biało-czarnego kotka. Patrzyła ze schodów na walkę.
- Znowu się spotykamy Molagu.. Naprawdę nie nudzisz się.. - powiedział Saul
- Doprawdy byłeś godnym przeciwnikiem...
- Zabij. - powiedział do szkieleta
Szkielet schował się za tarczą i powoli szedł w stronę Saula.