Nagle, z portalu wyszedł Tempus. Wszyscy się na niego spojrzeli, błyskał zieloną ogromną magią, która go oświetlała.
---
troox jak nie wiesz kim dokładnie jest tempus to strona 153.
Daron przepchnął swoje zaklęcie, które uderzyło w Saula z jeszcze większym impetem. Odleciał na kilka metrów, upadł i nie mógł się podnieść. Demon spojrzał na Tempusa i rzucił w niego czarną wiązką energii:
- Oj panie Tempus... - Daron dowiedział się o jego tożsamości mocą umysłu.
- Jak w przeszłości, hm? - zaśmiał się.
Demon był coraz silniejszy. Stawał się praktycznie wszechwiedzący.
- Ciebie nie powinno tu być, ktoś tu miesza w czasie! - krzyknął Tempus
Tempus podbiegł do Saula.
- Wstawaj, mamy Darona do zniszczenia! Jego nie powinno teraz być w zamku Carrabotha! ON zaraz tu będzie! - powiedział Tempus
- Jak to? Carraboth!? - krzyknął Saul
----
Devil we Carrabotha tu nam przyprowadź
Demon spojrzał na postacie:
- Carraboth nic mi nie zrobi. Nędzny Lord zadufany w sobie...
Daron zaczął zbliżać się w ich stronę przygotowany na blokowanie zaklęć.
Tymczasem Neclar zaczął odzyskiwać siły.
Gustav wstał i ruszył na Darona. Uderzył w niego z tarczy. Głowa przechyliła mu się na prawą stronę. Zaraz po tym spojrzał na Gustava z uśmiechem i próbował w niego uderzyć.
- Plugawy kościotrup... - Gustav trzymał jego pięść dwoma rękoma.
Nagle, gdy demon miał wykonać cios drugą ręką, Neclar uderzył w Darona zieloną wiązką energii, która wydostała się z dłoni.
Demon w ostatniej chwili zdołał zablokować jego czar swoim. Zaczął przepychać się zaklęciami z chłopakiem, nadal siłując się z Gustavem.
- Ziel... Zielona?! - krzyknął.
- To niemożliwe! Od tysięcy lat nie było takiej wiązki! - Daron czuł że moc Neclara zaczyna przepychać jego czar.
Demon mocą umysłu wyrwał z komnaty pobliskie kafelki i rzucił nimi z impetem w Saula i Tempusa.
Tirtan widząc co robi Daron i jaki jest potęźny postanowił pełnią mocy skierować wiązkę magii w Darona
- Avada Kedavra! - krzyknął
Tymczasem Tempus mówił sam do siebie
- On już tu jest, zaraz tu przybędzie!
Lord Carraboth podniósł się i deportował do komnaty, pojawił się przy stole, zobaczył walczących.
- Widzę, że impreza się rozkręciła! - Lord Carraboth wyjął Różdżkę, zasyczała.
- Bombarda Destunosa! - Z Różdżki Carrabotha wyleciały potężne dwie błyskawice, które trzasnęły w plecy Darona. Darona odrzuciło, rozwalił ścianę, wyleciał z komnaty, przeleciał nad głowami Saula i reszty.
Spojrzał na grupkę osób z obrzydzeniem, następnie odwrócił się i wycelował Różdżką w niebo, wypowiedział zaklęcie. Na Niebie pojawił się syczący Wąż z dymu. Oddziały Lorda Carrabotha zaczęły przybywać na miejsce, pierwsi pojawili się Generałowie, którzy byli obecni na kolacji.
- Witajcie! Pora rozpocząć naszą ostatnią Wojnę... Troszkę będzie mi brakować wojen, gdy ta się zakończy, prawda? Kompani? - Spytał Carraboth, Generałowie przytaknęli.
- Niechaj Zamaskowani Czarodzieje, Wilkołaki, Dementorzy, Szkielety, Trolle, Wampiry przybywają! Na dobry początek... - Mówił Carraboth
- Rozkazy będę wydawał stopniowo...
- Może wcale nie będę musiał wyciągać asów! - Krzyknął Carraboth, następnie podszedł do Generała Zamaskowanych.
- Macie chronić Cecilię za wszelką cenę... Wszędzie będzie pył, ogień, spustoszenie, ja będę brał udział w bitwie... Ale jej nie może się nic stać, niechaj bronią ją najlepsi Zamaskowani Czarodzieje i nie pozwalają walczyć... - Szepnął do ucha Generałowi.
Ciało Vincent'a przestało wirować, spadło na dół, nie ruszało się. Cecilia podeszła bliżej.
Vincent podniósł głowę, spojrzał na Cecilię czerwonymi oczami, piana pociekła mu z pyska.
- Przysięgałeś mi Wierność, potrzebuję wiernych i potężnych ludzi... Wiem, że masz do mnie słabość! - Krzyknęła Cecilia.
Vincent podparł się rękami, szedł w kierunku Cecilii na czworaka, następnie wstał na dwie nogi, jednak był zgarbiony.
- Pani!!! - Padł Cecilii do stóp. - Ja... Zabijać... Ja zrobić co Pani zechce! - Mówił Vincent. Cecilia chichotała.
- Carraboth! - powiedział ciszej Saul
- Tempusie, powiesz mi w końcu gdzie jest Arcan? Nie powiesz, że nie przydałby się nam?! - powiedział Saul
- Ach tak, jasne, tutaj jest - mówiąc to Tempus otworzył portal z którego wyleciał Arcan
- Spadałem przez kilka dni! Kim ty jesteś czarodzieju! - krzyknął Arcan
- Arcanie nie czas na to, mamy tutaj poważne kłopoty jak możesz zobaczyć.. - wskazał palcem na Carrabotha i jego armię
- On ma tu różdżkę, spróbuje mu ją zniszczyć! - krzyknął Saul i rzucił się w kierunku Carrabotha
Tempus odzyskawszy pełną świadomość dotyczącą czasu postanowił odsunąć się w cień..
- Arcanie masz swoją czerwoną różdżkę? - spytał Tirtan
- Ja ją zawsze mam przy sobie - mówiąc to Arcan zmienił się w mrocznego dziedzica, jego włosy przyjęły czerwony kolor a ubiór był koloru czarnego
Daron w locie zatrzymał się. Spojrzał z oddali na Lorda:
- AAAAAAA! - runął, wbijając pięść w ziemię. Fala uderzeniowa dotarła do Carrabotha i lekko nim zachwiała. Pozostali bohaterowie zachwiali się nieco bardziej.
Gustav wstał i podszedł do Neclara:
- Chłopcze... Pamiętasz jak przysięgałem cię chronić? Od teraz musisz radzić sobie sam... - szkielet pobiegł do Darona.
- Nie możesz... - chłopak uronił łzę.
- Bądź twardy, mój chłopcze.
- Wy walczcie z Carrabothem! Ja skończę z demonem... - krzyknął w biegu.
Gustav stanął przed Daronem:
- A więc kończysz to, co zacząłeś ze swoim mistrzem... - powiedział demon.
- To nie był mój mistrz. To był mój przyjaciel.
Demon wystawił rękę i przyciągnął do siebie Gustava. Podczas lotu, szkielet rzucił w niego z tarczy, która ogłuszyła demona i wróciła do swojego właściciela.
Gustav wskoczył na Darona i zaczął go bić z tarczy.
- Tirtanie! Pomóż Gustavovi! - krzyknął Saul
- Robi się!
- Avada Kedavra Multa! - krzyczał Arcan i zabijał wszystko co złe napotkał
Demon uderzył plecami o ścianę, raniąc Gustava. Dosięgnął go ręką i chwycił za kark.
- ZGINIESZ JAK MOLAG!
Daron ujrzawszy Tirtana, rzucił w niego z Gustava. Szkielet wpadł na czarodzieja.
Neclar tymczasem zabijał ze swojej magicznej siekiery wszystkie złe stworzenia.
- Cholera! Saulu! Nie damy rady! - mówiąc, zabijał kolejne istoty.
- Muszę wezwać swoją armię! - Neclar odsunął się od pola walki...