- Nie... Nie, nie, nie!
- On mówi prawdę...
- Poznał zaklęcie...
- JAK?! MOLAG PRZECIEŻ ZGINĄŁ!!!
- Zginął, ale dusza pozostaje nieśmiertelna! - Neclar uderzył w podbródek Darona, wyleciało mu kilka zębów, kły złamały się.
Neclar chwycił Darona za barki i rzucił na zamek...
- Twoja nie będzie nieśmiertelna... - teleportował się na dziedziniec.
Arcan z Markaldem wzięli ciało Saula i deportowali się z nim do miejsca w którym stoi jego dom.
- Musiał go odbudować.. - powiedział Arcan
- Musimy go szybko tutaj pochować, musimy jak najszybciej powstrzymać Carrabotha...- powiedział Markald
Dwójka czarodziei pochowała Saula koło jego domu. Arcan wyciągnął przedtem jego smoczą różdżkę, płaszcz i torbę.
- Tak mało czasu.. - powiedział Arcan i deportował się pod ruiny zamku Carrabotha wraz z Markaldem
Arcan stał z zaciśniętymi pięściami i wypatrywał Carrabotha.
Tymczasem w wymiarze Saula...
- Czy ktoś tutaj wie jak długo będziemy tutaj siedzieć? - zapytał Hex
- Nie wiadomo, ciesz się że nie jesteś uwięziony w lochach przez Carrabotha.. - odpowiedziała mu jakaś dziewczyna
- Ja się nie dam więzić, tutaj przynajmniej mogą działać jakieś zaklęcia.. - powiedziała Marcelia
- Spróbujemy razem? - powiedział stanowczo Hex
- A ty kto? Nie znamy się chyba..jesteś ze Slytherinu.. - powiedziała
- Jestem Hex i tak, jestem ze Slytherinu, pozwól.. - mówiąc to chwycił Marcelię za rękę
- Eh.. znam takie zaklęcie, losurio temporia.. pozwala ono teleportować się do losowego miejsca z każdej lokacji.. - powiedziała
- Wypróbujmy je..
Daron w locie zmienił się w smoka. Rozbił się kawałek przed Cecilią, dziewczyna od uderzenia upadła. Demon wstał i chwycił dziewczynę w lewą łapę.
Neclar pojawił się przed smokiem:
- Puszczaj dziewczynę. - oczy zrobiły mu się białe, z zaciśniętych pieści wylatywala zielona energia.
- Śnisz... - powiedział Daron i połknął dziewczynę...
====
Nie panikuj Devil, mam plan xD
Ło cholera co jest.
--------
Lord Carraboth podniósł się z pleców... Rozejrzał się... Chwiał się... Widział Tempusa... Generał Zamaskowanych stojący obok coś krzyczał, Carraboth nie słyszał... Lord spojrzał, zauważył powóz, otwarte drzwi... W Drzwiach leżał Fatalnie wyglądający i konający Vincent... Spojrzał w lewo... Ujrzał Darona... Darona, wrzucającego do gardła Cecilię Carraboth.
Carraboth wstał, podniósł Różdżkę z ziemi, koronę zostawił. Przepchnął się przez Tempusa, parę kości wypadło z jego ciała. Biegł w stronę Demona z Różdżką w ręku...
- Panie!!! Gdzie jest nasza armia? Co... - Krzyczał Generał, dostał od kogoś jakimś zaklęciem w plecy, padł na kolano, trzymał Różdżkę... Deportował się pod nogi Darona.
Lord Carraboth biegł... Jednak przewrócił się, Różdżka poturlała się kawałek dalej... Podniósł głowę, zaczął się czołgać w stronę Różdżki... W końcu chwycił. Spojrzał, dostrzegł Darona i Neclara. Wyprostował rękę... Szepnął zaklęcie.
- K'Arhu A'Zz'ArT'h'S... - Potężne zaklęcie poleciało w stronę Neclara i Darona... Moc zaklęcia była tak silna, że dwa kościste palce u prawej dłoni Carrabotha, spłonęły... Lord ciężko dyszał...
- NIE! - krzyknął Neclar.
Chłopak zablokował zaklęcie Lorda. Jeśli trafiłoby w Darona, Cecilia umarła by.
Chłopak wspiął się po karku smoka i ustał na jego czole. Demon szybkim ruchem podniósł głowę, Neclar stracił równowagę i wpadł do paszczy smoka...
- Jest... Jest!!! NIE MA GO!! NIKT MNIE NIE ZNISZCZY!! - krzyczał i zionął ogniem na wszystkie strony.
Demon ujrzał półżywego Carrabotha. Chwycił go w lewą łapę i rzekł:
- Gdzie jest twoja władza?
- Gdzie są twoi ludzie?
- Upadłeś, Lordzie.
W wymiarze Saula..
- Losurio temporia - Hex i Marcelia wypowiedzieli zaklęcie i deportowali się z wielkim hukiem w losowe miejsce.
- Gdzie my jesteśmy!? - powiedział Hex
- To jakaś wielka polana, o patrz, tam jest jakiś zamek
- Raczej ruiny, patrz na niego tylko - powiedział Hex
- Chodźmy tam, może ktoś nam pomoże.. - powiedział Marcelia
Arcan zlokalizował Carrabotha, po drodze zabijał niedobitki, szedł cały w gniewie, jego włosy miały kolor czarny, emanował czarną energią.
- Wszystko to co miałeś, zostało ci odebrane.
- Nie masz czym i kim rządzić, Lordzie.
- Przegrałeś.
Nagle brzuch smoka zaczął się dziwnie poruszać...
Marcelia i Hex dochodzili do zamku. Nie wiedzieli że jest to ruina zamku Carrabotha, na niebie widzieli czarne chmury, które znajdowały się tylko nad zamkiem.
- Chodźmy to zobaczyć! - krzyknęła Marcelia
Dwójka nastolatków zbliżyła się do ruin.. Markald szybko ich dostrzegł..
- Co wy tu robicie dzieci! - krzyknął
- My? My uciekliśmy!
- Skąd?
- Z jakiegoś wymiaru, Saul nas tam zamknął.. chciał nas chronić.. - powiedzieli
- Zatem po co uciekliście?
- Nudziliśmy się.. - powiedzieli
- Ile macie lat?
- Ja 20 - odpowiedział Hex, a ja 18 - odpowiedziała Marcelia
- Musicie nam pomóc.. - powiedział Markald
Cecilia znajdowała się w brzuchu smoka. Wstała, wyciągnęła swoją Różdżkę z pyszczkiem kotka na zakończeniu.
- Lumos... - Machnęła Różdżką, zauważyła Neclara.
- Kim jesteś... Gdzie jestem? Co się stało? - Pytała Cecilia...
Lord Carraboth był trzymany przez Darona. Jego głowa opadła do tyłu, nie mógł się poruszyć.
Pod nogami Darona stał Generał Zamaskowanych, nagle pojawiło się kilka czarnych dymów. Pojawiła się grupka 15 Zamaskowanych.
- Moi... Najlepsi ludzie... - Mówił Generał, podnosząc się z kolana i chwytając swoją Różdżkę...
- To bydle... Pożarło Księżniczkę... Ten bydlak... Trzyma Lorda. Zabijcie go! - Krzyknął Generał.
- Puść... Odstaw mnie na ziemię... Oddaj mi Wnuczkę... - Wykrztusił Carraboth. Zamaskowani Otoczyli Darona.
- Jesteś żałosny.
- No, ale... Jeśli tak bardzo chcesz. - Daron rzucił Carrabotha na ziemię, przez co jeszcze bardziej uszkodził mu kości.
Zamachnął się ogonem i odrąbał głowy wszystkim czarodziejom, prócz generała.
- Jestem Neclar. Spokojnie, wydostanę cię stąd. - powiedział wyjmując w tym czasie siekierę z pochwy.
- Nic się nie bój, uratuję cię. - powiedział i wbił siekierę w ścianę żołądka smoka.
Demon ryknął z bólu, zaczął wiercić się po całym dziedzińcu...