- Arcanie! Zobacz, to mój wujek! - chłopak wskazał na Molaga.
- On mnie nie widzi. Tylko czyści umysłami mogą mnie ujrzeć...
- Wujku... Co cię sprowadza... A właśnie! Zaklęcie! Musisz da...
- Wiem. Muszę dać ci zaklęcie, byś mógł zgładzić Darona...
- Podaj je wujku, szybko.
- Nie wiedzę tu nikogo.. - odpowiedział Arcan
Saul deportowal sie do Hogwartu. Uwolnil wszystkich z lochów, uczniow i nauczycieli.
- Słuchajcie, armia Carrabotha pewnie zaraz tu dotrze, musicie stad uciekać! Udajcie sie do swoich domow, zbierzcie rodziny i udajcie sie do bezpiecznego miejsca! - głośno przemówił
- Saulu, dziekujemy Ci bardzo ale Hogwart to mój dom, nie mam gdzie iść - odezwala sie jedna z nauczycielek
- Ja też! - krzykneli inni z tlumu
- Zatem zapraszam do moje.. ygh ygh.. wymiaru.. - slowa Saula byly przerywane przez kaszel spowodowany raną
Saul otworzył portal i zaprowadzil wszystkich do niego
- Nie można stad wyjść, dla waszego bezpieczeństwa.. - powiedział i zniknął
Saul wrocil do pustego Hogwartu i dostrzegł z oddali kilku żołnierzy Carrabotha...
- Wybacz Arcanie, muszę z kimś... Pogadać. - razem z Molagiem odszedł na ustronne miejsce...
Arcan poderzliwie patrzyl na Neclara, jednak potem poszedl i dolaczyl do wiekszej grupki zebranych żołnierzy.
Zamaskowani Czarodzieje zauważyli również Saula. Jeden wyciągnął kartkę, spojrzał.
- To poszukiwany Saul! Przywódca buntowników! Ahahaha, wpadł wprost w nasze ręce! Łapać go! - Krzyknął Zamaskowany Czarodziej. 10 Zamaskowanych rzuciło się na Saula, jeden cisnął mu Bombardę pod nogi, Saul padł na plecy. Następny rzucił się na niego, kopnął go i wyrwał mu Różdżkę. Trzech rzuciło się na Saula i trzymało jego ręce i nogi, nie mógł się ruszyć. 6 go otoczyło i kopało, ostatni trzymał Różdżkę i powiedział:
- Ahh... Wspaniały prezent będzie miał Lord, gdy wróci zwycięsko z wojny! Przywódca buntowników będzie czekał w lochach! A my dostaniemy wspaniałe nagrody! Kłuć go! - Wrzasnął Zamaskowany. Zamaskowani Czarodzieje zaczęli zakłuwać nogi i ręce Saula w Magiczne Kajdany...
Daron kopał Lushara, gdy Daron podniósł nogę, Lushar machnął rękami, z ziemi wysunął się ostry kamienny szpikulec. Lushar zmienił się w dym i pojawił obok. Daron nadepnął na szpikulec, który przebił mu całą stopę. Lushar machnął rękami, na nogę spadły dwa podobne szpikulce, z ziemy wysunęło się jeszcze 5, wszystkie przebiły stopę Darona, Daron nie mógł ruszyć stopą, zaczął szarpać... Po chwili przewrócił się na plecy.
Lord Carraboth podniósł się, chwycił swoją pękniętą koronę... Utykał... Przemówił:
- Czym chcesz Władać, Daronie? Ruiną? Bo tylko to pozostanie po twojej walce z Władcą Dżinn'ów...
Następnie spojrzał na Lushara:
- Zrealizuj plan, Dżinnie... Wrzuć go do tej otchłani!
Lushar kiwnął głową wysunął rękę do przodu, następnie przyciągnął do siebie. Największy szpikulec wysunął się z ziemi, przebił plecy Darona, następnie przebił się przez środek klatki piersiowej Darona.
Lushar podleciał do Darona, chwycił go za barki, zaczął zdejmować wbitego na szpikulec Darona, Daron wył. Gdy zdjął go ze Szpikulca, cisnął nim na ziemię, następnie chwycił za nogi, zrobił nim kilka obrotów w powietrzu i cisnął nim bliżej zamku Carrabotha, bliżej otchłani... Lushar podleciał bliżej Darona, Carraboth również podszedł.
- Będę kroczył za wami i oglądał twoją porażkę, Daronie... - Mówił Carraboth kulejąc.
Generał Zamaskowanych zdołał podnieść Cecilię.
- Pomóż mi! - Krzyknął do Vincenta. Generał i Vincent wzięli Cecilię pod ramiona.
- Za chwilę deportujemy się w bezpiecznie miejsce... Przejdźmy jeszcze tylko kawałek... Obyśmy nie natrafili na jakichś niedobitków z oddziałów wroga... - Powiedział Generał.
Demon podniósł się i zmalał do poziomu Lushara. Podniósł go gestem ręki i rzucił na mury zamku. Trzymał go i wgniatał go w mury, powoli podchodził... Gdy podszedł wystarczająco blisko, puścił dżina. Złączył dwie ręce:
- AAAAAAAAA!!! - Daron krzyknął a z dłoni wyleciała potężna energia, która uderzyła w Lushara. Dżin przebił zamek na wylot i ogłuszony nadal leciał...
- Nie obchodzi mnie czym będę władał, a kim. Ten świat zrównam z ziemią, a istoty zabiorę do swojego karmiąc nimi moje podwładne mi tam demony!
- Nie będziesz się na nic patrzył! - Daron cisnął w Carrabotha czarną energią, która spaliła mu jedną z kości u ręki, następnie odleciał robiąc w powietrzu kilkanaście fikołków.
Daron zaczął lecieć do dżina...
W końcu doleciał do niego i chwycił go za nogę. Zatrzymali się w powietrzu, a demon zrobił nim kilkanaście obrotów i rzucił go na jakąś budowlę. Przebił kilka ścian i pomieszczeń, aż znalazł się w głównej sali, tam spadł z hukiem, który usłyszał cały zamek. Znaleźli się w Hogwarcie.
Daron tymczasem wpadł przez drzwi. Leciał korytarzem. Zregenerował swoje ciało. Po drodze napotkał Saula i Zamaskowanych Czarodziei. Przeleciał nad ich głowami i zabił ich natychmiastowo, prócz Saula który leżał na ziemi.
- Da Da Daron.. - z przymrużonymi oczami powiedział Saul
Saul podniósł końcami palców swoją różdżkę z ziemi i ostatkami sił deportował się jak najdalej mógł.. Znalazł się gdzieś po środku lasu.. Jakaś tajemnicza postać podniosła go i zabrała..
Daron doleciał do sali, wzniósł się jeszcze do samego sufitu i runął na podłogę wbijając w nią pięść. Fala uderzeniowa wybiła z równowagi wstającego Lushara. Demon nie czekając chwili dłużej, zaatakował.
Wypiął się klatką piersiową. Wylatywala z niej potężna czarna moc. Trafiła w lewą rękę dżina i zaczęła ją spalać. Lushar w porę się zorientował i ocalił trochę ręki, lecz połowa jej spłonęła.
Arcan przebywając w Hogsmeade zrywał wszystkie plakaty dotyczące Carrabotha oraz poszukiwanych. Chciał by miasto znów tętniło życiem mimo kryzysu magicznego. Nagle do Arcana podbiegła jakiś młody chłopak, Meret.
- Witaj, ty jesteś Arcan? - spytał cicho chłopak
- Tak, a ty kim jesteś młodzieńcze? - spytał Arcan
- Mam na imię Meret, chodź zaprowadzę Cię, moja mama Cię wzywa
Zdziwiony Arcan poszedł wraz z chłopcem do jego domu.
- Oo Arcanie! Kopę lat! - odezwała się kobieta
- Eva? To Ty! Witaj, sporo się nie widzieliśmy! - powiedział Arcan
- Tak, to prawda, słuchaj, mój syn spotkał w lesie jakiegoś mężczyznę, całego posiniaczonego, nie chce by ktoś go dotykał, mówi tylko o Tobie, a że widziałam dzisiaj jak deportowałeś się na dziedzińcu postanowiłam wysłać Mereta po Ciebie
- Gdzie on jest? - spytał zmartwiony Arcan
- Leży w tym pokoju.. - wskazała palcem
Arcan wszedł do pokoju i ujrzał na łóżku leżącego Saula, całego posiniaczonego
Lord Carraboth leżał na plecach po zrobieniu fikołków. Po chwili się podniósł, zaczął iść w stronę swojego zamku. Doszedł do ruiny zamku.
- Lordzie... Zamek zniszczony, przetrwała tylko twoja komnata chroniona zaklęciami... - Meldował Zamaskowany Czarodziej.
- Zacznijcie naprawiać mój zamek... Wznieście wieże i potężne mury... - Powiedział Carraboth. - Dżinnie, wracaj z nim tu i wrzuć go do tej otchłani...
Lushar machnął rękami. Wytworzył wokół Darona kilka swoich klonów, otoczyły go. Lushar wyprostował rękę, wycelował w Darona, klony to samo. Potężne wiązki ognia wyleciały z rąk Lushara i klonów, przebiły Darona z każdej strony, Demon dostał również w twarz, przez chwilę nic nie widział, gdy odzyskał wzrok, Lushar trzymał go już za gardło od tyłu, frunęli w powietrzu. Władca Dżinnów wyprostował jedną rękę, ścisnął nią głowę Darona. Cały łeb Darona zaczął się topić i znikać... Następnie uniósł rękę, pięść Lushara zapłonęła, zaczął tłuc z ogromną szybkością Darona, pozostawiając ślady po płonącej pięści. Zbliżali się do zamku Carrabotha.