MineServer.pl - Minecraft Serwer Serwery Minecraft

Pełna wersja: [RolePlay] Harry Potter
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Lord Carraboth padł, leżał twarzą do ziemi, Różdżka leżała przy prawej ręce.

15 ciał bez głów padło na ziemię.

- Niemożliwe... Najlepsi... Przegrali? - Mówił Generał i patrzył na ciała Zamaskowanych, cofając się z Różdżką w ręku...
Stanął przed leżącym Carrabothem.
- Lordzie... Gdzie są wszystkie armie?! Przecież nie wybili wszystkich! - Krzyczał, Carraboth nie odpowiadał.
- Panie... Nie zdołam Cię samemu ochronić... Jest ich tu zbyt wiele... - Generał rozejrzał się, zauważył Darona, Arcana, Markalda, Tempusa... Wszyscy kroczyli w ich stronę.

Generał ścisnął mocno Różdżkę i stał przed Carrabothem... Nagle, obok Generała pojawił się wciąż żyjący Główny Auror z Ministerstwa...
- Gdzie byłeś? Gdzie wszyscy?! - RYKNĄŁ Generał Zamaskowanych.
- Generale... Wielu ludzi się zbuntowało... Puszczono informację, że Daron zginął z ręki Lorda Carrabotha... Potem ktoś wypuścił informacje, że ta bestia wciąż żyje... Potem pojawiły się jeszcze gorsze wieści... Wieści, że Lord Carraboth zginął... Wszyscy zaczęli się buntować, zaatakowali Ministerstwo... Nasze oddziały są rozbite po całym magicznym świecie i bronią budynków należących do Lorda... - Mówił Główny Auror.
- Nie uwierzyłem, że Lord zginął... Deportowałem się tutaj... Jednak nie mam jak sprowadzić tu naszych oddziałów... - Mówił Główny Auror.
- Z Lordem nie jest dobrze... Chyba nie jest już w stanie walczyć, Aurorze... We dwójkę musimy go obronić... Możliwe, że będzie to nasza ostatnia bitwa... - Mówił Generał i chwycił Aurora za ramię.
- Generale... A co z Księżniczką? Gdzie ona? Jest bezpieczna? - Spytał Auror.
- Niestety... Ten bydlak ją pożarł... - Mówił z ogromnym smutkiem Generał. - Nie zdołałem jej ochronić... Muszę ochronić Lorda... - Generał I główny Auror stanęli z dwóch stron leżącego Carrabotha...

Cecilia obserwowała Neclara.
Markald wraz z Hexem i Marcelią zmienili tor biegu, biegli na wprost byłej sali głównej. Markald chciał coś ukraść, coś co było schowane od pewnego czasu.
Arcan zamachnął się różdżką i wywołał wielkie trzęsienie ziemi, wszyscy się przewrócili.
- Teraz twoja kolej Carraboth! - mówiąc to Arcan podbiegł do leżącego Carrabotha
Tempus stał obok Arcana i przyglądał się jego działaniom, zauważył generała oraz aurora, rzucił na nich zaklęcie Bombardy..
Smok położył się plecami na ziemi, rozłożył skrzydła i spojrzał na swój brzuch. Z ciała demona wydostała się ręka Neclara, trzymał w niej siekierę.
- Nie! CO TY ROBISZ?! - krzyczał Daron.

Chłopak wydostał się z ciała smoka. Podał dziewczynie rękę i pomógł jej wyjść. Razem ustali na klatce piersiowej smoka.
Cecilia spojrzała na Neclara i się uśmiechnęła.
- Dziękuję, że mnie uratowałeś... Byłeś taaki dzielny! - Cecilia pocałowała Neclara w policzek, następnie zemdlała w objęciach Neclara od nadmiaru emocji i widoku rozprutego brzucha Darona...


Generał i Auror padli na plecy od Bombardy... Jednak szybko wstali i skoczyli przed Lorda, wycelowali Różdżki w Arcana... (Można ich pozabijać).

Lord Carraboth poruszył prawą ręką... Zaczął się podnosić... Słyszał huki, krzyki, piski...
Neclar rzucił w stronę gęby smoka siekierę, wbiła się pomiędzy dziurkami od nosa. Chłopak z dziewczyną teleportował się do obozu:
- Zająć się nią i pilnować.
- Dobrze, panie! - odparł generał i położył Cecilię do namiotu, medycy pobiegli się nią zająć...

Daron tymczasem wył z bólu. Neclar pojawił się przed siekierą. Wyjął ją energicznym ruchem, Demon zmienił się w pierwotną postać...
Arcan odrazu zabił niepotrzebnych. Generał i Auror padli bez chwili namysłu Arcana martwi. Arcan zbliżał się co raz bardziej do Carrabotha, czuł jego słabość..
- Co... Coś ty... Zrobił... - dławił się krwią Daron.
- Oszczędź mnie, błagam... - mówił Demon.
Neclar zastanowił się nad słowami Darona. Zamyślił się. Przeciwnik to wykorzystał i kopnął chłopaka w kolano. Neclar ugiął się. Demon uderzył go nogą w podbródek, przewrócił się na plecy.
- Fraj... - kaszlnął. - Frajer. - dokończył już demonicznym głosem i ustał okrakiem nad Neclarem.
Markald, Hex i Marcelia wbiegli do podziemi, Markald był bardzo tajemniczy.
- Po co my idziemy stary dziadku!? - krzyknęła Marcelia
- Po kamień wskrzeszenia - odpowiedział szybko Markald
- Jak to, on nie istnieje, ostatni raz widział go Harry Potter.. - mówił Hex
- O nie młodzieńcze.. - powiedział stanowczo Markald
Grupa czarodziei dotarła do pomieszczenia, w którym leżał kamień, Markald szybko go pochwycił.
- A po co tak właściwie go braliśmy?
- Saul, Saul musi zobaczyć to co zrobiliśmy, nie zobaczył swojej żony, ani syna, musi zobaczyć przynajmniej jak Arcan zabija Carrabotha.. - odpowiedział
Saul podczas jego ostatniej wizyty u Markalda prosił go w tajemnicy by w razie jego śmierci odzyskać kamień wskrzeszenia. Markald wpadł na pomysł by użyć go w celu przywołania samego Saula jako jego ducha..

- Expeliar Mus! - krzyknął Arcan i wyrzucił różdżkę Carrabothowi z reki, zaklęciem bombardy zniszczył ją..
Generał Zamaskowanych dostał zaklęciem w brzuch... Widział, jak Główny Auror padł... Generał odwrócił się, zobaczył, że ktoś deportuje się z Cecilią...
- Ona... Ży... Żyje... Jeszcze n... nniee wszystko... stracc...onee... - Generał padł martwy obok Aurora.


Lord Carraboth leżał, zauważył, że Generał Zamaskowanych i Główny Auror padli martwi... Carraboth wstał... Jednak stał ugięty, gdyż lewa noga była pęknięta... Przyciągnął do siebie swoją Różdżkę... Była mocno pęknięta od Bombardy Arcana... Ledwo chwycił ją w prawą rękę...
- Hhha hhhaa ..hhhha.. hhh... - Było słychać cichy i mrożący krew w żyłach śmiech Carrabotha...
- Saul... Zdołaliście go uratować? Czy moja potęga go pochłonęła? - Pytał drwiąco Arcana...
- Gdybyście złożyli mi pokłon... Wszystkich... Wszystkich bym was uratował... Teraz Daron was zniszczy. - Carraboth wycelował Różdżką w Arcana...
- Avada... Kedavra... - Carraboth wypowiedział zaklęcie... Wiedział, że po raz ostatni... Ugiął się jeszcze mocniej... Zaklęcie Carrabotha wpadło wprost na zaklęcie rzucone przez Arcana... Powstała linia, zaklęcia przepychały się...


Medycy w namiocie sprawili, że Cecilia się obudziła... Natychmiast usiadła na łóżku.
- Bardzo proszę to wypić. - Powiedział Medyk, podając szklankę. Cecilia odepchnęła szklankę i szybko wstała, chwyciła swoją Różdżkę.
- Ja muszę iść! - Krzyknęła Cecilia, następnie deportowała się na dziedziniec...
Linia magii Arcana, cała czarna przewyższała Carrabotha. Carraboth i jego kości stawały się co raz mniejsze, aż w końcu duża część z nich wypaliła się. Arcan podniósł całą linię do góry i zrzucił wielki głaz na ziemię. Carraboth był ledwo żywy.
- Chodź Tempusie, bierzemy go, niech zobaczy co zrobił
Tempus i Arcan pochwycili Carrabotha, zabrali go na małą podróż.. Arcan rzucił zaklęcie maskujące, nikt ich nie mógł ujrzeć.
- Teraz sobie popatrzysz co zrobiłeś czarodziejom
Tempus deportował siebie i dwójkę pozostałych w czasie. Cofnęli się o 9 lat w przeszłość. Stanęli pod domem Saula.
- Patrz, patrz co zrobiłeś temu dobremu czarodziejowi.. - mówiąc to Arcan widział przez okno jak Carraboth zabija żonę Saula i jego syna.. (jakby co Carraboth już ledwo kipi i może tylko mówić)
Przekierowanie