Do KeyLey'a podbiegł jeden z jego wiernych sług - Arcon.
- Panie, trzymasz się?
- Jasne - odpowiedział mu KeyLey
- Nie wygląda na to - powiedział Arcon i deportował Keyley'a zdala od walki, a sam wrócił do zamku Carrabotha, aby dokończyć to co chciał jego pan.
- AVADA KEDAVRA - Krzyknął w stronę Bazyliszka. - jednak ten już padł martwy, zabity przez Saul'a i jego smoka
Bazyliszek wydał swój ostatni potężny syk... Nie zdążył uciec.. Padł. wydobyła się z niego mroczna czarna moc, która wszystkich ogłuszyła... Carraboth to zauważył.
- NIE!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
- NoctuRnusSs! - Carraboth cisnął swoim własnym zaklęciem w Saula, Molaga i KeyLey'a (Była to taka mroczna strzała, która leciała bardzo długo i ciągnęła ze sobą tego, na którego została rzucona) Każdy dostał w brzuch mrocznym zaklęciem, które ciągnęło ich... Każdy poleciał w inną stronę, rozwalali plecami ściany, bardzo cierpieli... Aż w końcu wyrzuciło ich z zamku... Zaczęły spadać na nich gruzy.
Carraboth padł na kolana... Widział martwego Bazyliszka... Jego Śmierć go osłabiła...
- Nie, nie! Jak mogło do tego dojść... Durnie... Zapłacą za to! NIEEE!
Saul mimo potężnego ciosu śmiał się, wiedział że wygrał tą bitwę, nie wiedział czy wygra wojnę.
- jeden z głowy, zostały tylko 2 horkruksy.. - powiedział sam do siebie i deportował się do Hogwartu czekając na smoka.
Mnie tam nie ma Devil xD
========
Arcon deportował się do KeyLey'a;
- Dopełniło się, wykonaliśmy pierwszy z kroków, aby zabić Carraboth'a.
KeyLey uśmiechnął się, a teraz daj mi odpocząć. Nagle zobaczył, że strzała Carraboth'a leci ku niemu;
- Oblivioos - Zablokował strzale - Teraz możemy odpocząć
Saul wsiadł na smoka i zaczął przedzierać się do Hogwartu niszcząc zaklęciem Bombarda wszystkich sługów Carrabotha
- Teraz to my przejmujemy zamek! Wszyscy dobrzy czarodzieje nie poddawajcie się! Do ataku! - krzyknął Saul
Daraon spostrzegł wielkiego czerwonego smoka i Saula siedzącego na nim, przyśpieszył kroku i wszedł na dziedziniec..
Molag cały obolały, wstał i wskoczył do portalu razem ze szkieletem.
Nagle z torby Saula wyskoczyła dziwna kartka.
"Jeśli to co mówiłeś to prawda, to zaklęcie może ci trochę pomóc
Użyj w ostateczności
A.D."
Saul przeczytał zaklęcie na głos..
W Hogwarcie zaczęły pojawiać się magiczne trolle i jeszcze potężniejsi kamienni rycerze..
- Auuu... - krzyknął z bólu Molag
- Szlag by go...
- Panie, zabiliśmy bazykiszka!
- Tak, zabiliśmy... - spojrzał się na ranę w brzuchu
Z brzucha wypłynęła czarna krew i czarny dym...
- Muszę odpocząć...
- Zostawiam cię samego, panie
- Poczekaj... Wyprawcie sobie ucztę. Wszyscy zasłużyli
- Panie...
- Hm?
- Moi ludzie... Zginęli
- Zginęli za nową przyszłość - machnął ręką i wyrzucił szkieleta z komnaty. Usiadł na fotelu...
Słudzy K.L zanieśli go całkowicie osłabionego do jego tymczasowej kryjówki, gdzie miał się zregenerować i wkrótce znów zaatakować. Wiedział, że musi to zrobić czym prędzej, gdyż Carraboth'a jest osłabiony, a to nie trwa wiecznie.
Saul pewny o osłabieniu Carrabotha razem z armią przyjaznych stworów zabili połowę ludzi Carrabotha, druga połowa niestety uciekła.
- Hogwarcie! Jesteś znowu wolny! Carraboth może być ministrem magii może być każdym, ale dyrektorem Hogwartu nie będzie! - smok ryknął a Saul z niego zeskoczył
- Możesz już bywać mój smoku, wezwę Cię kiedy znów bedę potrzebował pomocy
Saul wszedł do środka Hogwartu i widział opatrywanych rannych.. uczniowie Slytherinu podłamani siedzieli na ławkach.. Saul na ścianie zobaczył ogłoszenie dot. turnieju Quditcha..