Saul kroczył w same centrum Hogwartu. Spotkał po drodze kolejnych sługów Carrabotha, wywiązała się z tego walka.
- Expeliar mus!
- Avada Kedavra!
- Bombarda Maxima!
Saul zabił dwóch sługów, jednego ranił. Udał się schodami na górę w celu znalezienia Carrabotha, ponieważ wiedział że tu jest
Philippe nadal schodził po schodach, bowiem było ich wiele.
Saul spotkał Philippe na schodach.
- Co tu się stało? - zapytał Saul
— Naturalna kolej rzeczy. Nauczyciele opuścili Hogwart, by ruszyć razem z prof. Dawidem pokonać Mrocznego Pana. Niestety nie wiem co się z nimi stało, bo nie wrócili. Nie wiadomo jak, ale tamci dowiedzieli się, że Hogwart jest pusty i go przejęli. A co tam u ciebie?
- Dawid nie żyje...
- Nakazałem Merlinowi i Arkanowi przybyć tu, czy byli tutaj? - zapytał
— Nie znam typów — odparł — W sumie szkoda profesora, ale i tak był beznadziejnym nauczycielem.
- Nie mów tak o nim! Uratował mi życie. Ten drań Fubuki go zabił, a Merlin chce od niego pomocy... Pewnie poszedł go szukać.
- Muszę znaleźć Carabotha, musi gdzieś tu być, idziesz ze mną? - spytał od niechcenia Saul
— Okej. — odparł Philippe, jednak w głębi czuł rozdarcie między jedną a drugą stroną konfliktu
- Pomóc, ale w jaki sposób? Odrzekł do Fubukiego Merlin
Saul i Philippe weszli na dziedziniec i spostrzegli wielką armię Carabotha.
- W porządku, jest armia, ale gdzie ich pan! - krzyknął Saul wymachując różdżką i zabijając czarnoksiężników