MineServer.pl - Minecraft Serwer Serwery Minecraft

Pełna wersja: [RolePlay] Harry Potter
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Tymczasem w Hogwarcie na stołach było już pełno nowych Gazet. Cecilia wzięła jedną, przeczytała uważnie.
- Ładnie wyszliście na tym zdjęciu, chłopcy! - Mówiła Cecilia do Philippe i Vincent'a, a następnie Zachichotała.
- Eeej, ślicznotkkoooo! - Jakiś Pijany Zamaskowany Czarodziej stanął za Cecilią i chwycił ją za ramię.
Cecilia odwróciła się do niego. Uśmiechnęła się.
- Dziękuję za komplement! A teraz... - Cecilia wyciągnęła swoją Różdżkę z Pyszczkiem Kotka na zakończeniu. Wycelowała w Czarodzieja.
- Inkarserus! - Cecilia cisnęła zaklęciem w czarodzieja. Spętała go Pnączami. Ciskała mu pod nogi zaklęciami, on podskakiwał(jedynie nóg nie miał związanych).
- Ależ pięknie tańcujesz... - Cecilia wymówiła kolejne zaklęcie. Na głowie Czarodzieja pojawiła się Żaba, zaczęła skakać po jego głowie. Czarodzieje stojący obok zaczęli się śmiać.
- Drętwota Duo! - Cecilia cisnęła w ośmieszonego Czarodzieja, ten padł na plecy. Cecilia schowała Różdżkę i odwróciła się w stronę Philippe i Vincent'a, Poprawiła włosy, odetchnęła. Philippe i Vincent dziwnie na nią patrzyli.
- No co? Zasłużył sobie. - Powiedziała Cecilia.
- Wiesz może, co zamierza teraz Lord Carraboth? - Spytał Vincent.
- Z moim Dziadkiem nigdy nic nie wiadomo... Ale Włada już prawie całym światem... Pewnie teraz odpoczywa. A ja czekam, aż wyśle mnie po jego Horkruksa... Chyba, że to już nieaktualne... Bo nie wiemy, czy ktoś ich jeszcze szuka. - Mówiła Cecilia.

Tymczasem w Ministerstwie:
Jeden z Aurorów zszedł na dół, otworzył magicznym kluczem drzwi do celi Saula i Slughorna.
- Woda i jedzenie... - Postawił przed nimi tacę, wyszedł z celi i zamknął ją na klucz. Nic więcej nie powiedział.


Tymczasem pod Twierdzą Molag Bala:
- Kompani! Druhowie! Przyjaciele! Znaleźliśmy! To jest twierdza tego bydlaka Molag Bala! - Przywódca Wieśniaków wskazał palcem na twierdzę, przyszła pod nią Grupka Wieśniaków z Pochodniami i Różdżkami w rękach.
- Musimy zarżnąć tego bydlaka, kompani! Wtedy dostaniemy dużo złota i szacunek Wielkiego Lorda Carrabotha! - Krzyczał Przywódca Wieśniaków. Wieśniacy zaczęli wiwatować i krzyczeć obelgi w stronę wieży Molag Bala, jednak nikt z niej nie wychodził...
- Pokaż się, durniu! Wyłaź! Chcemy twojego Łba, aby oddać go Lordowi Carrabothowi! - Krzyczał Przywódca Wieśniaków. Wieśniacy zaczęli rzucać pochodniami w Twierdzę Molaga i ciskali jakimiś słabymi zaklęciami. Do Przywódcy podszedł jeden Wieśniak:
- Eustachy... A co jeśli on zacznie się bronić? Podobno jest dosyć silny...
- Jeśli ten gnojek zacznie się bronić, to zawiadomimy Ludzi Wielkiego Lorda! Wtedy się tu zjawią i go zabiją, ale my dostaniemy nagrodę za wskazanie Poszukiwanego! - Mówił Eustachy. Reszta Wieśniaków krzyczała i niszczyła wszystko na swojej drodze.
Chociaż Azkaban jest zniszczony to jednak nadal swoją energią istnieje. K.L postanowił na gruzie starego więzienia wznieść swoją kryjówkę, swój zamek, swoją twierdzę. Czym prędzej rozkazał swoim sługa budowę, liczył na zaangażowaną pracę i jak najszybsze wybudowanie twierdzy.

=========
Tak btw. Może w ten weekend zaczniemy coś więcej robić z fabułą RP, bo po części idzie to powoli ;>
A planuje zrobić kolejne RP w wakacje (lipiec lub sierpień). Bardziej w sierpień żeby gracze odpoczęli.
Saul nie tknal jedzenia. Dal wszystko Slughornowi. Ten zjadl bez opamiętania. Mimo 5 dni siedzenia w lochu Saul trzymał sie przy życiu bardzo dobrze, myślał wciąż jak moga sie uwolnić.

W tym samym czasie gdzieś w lesie w krypcie...
Wielki czerwony blysk światła pojawił sie w poblizu tego miejsca. Nagle z cienia wyszla pewna postać...

Po 5 dniach siedzenia w ukryciu Tirtan Orfus i Lufos zdecydowali sie udać sie do swiata mugoli w pewnym ważnym celu..
Tymczasem Drzwi od Komnaty Dyrektora Hogwartu otworzyły się... Wyleciał z niej czarny dym, wydobyło się syczenie Węża. Po chwili wyszedł Lord Carraboth. W Pełni sił, ze swoją koroną na głowie... Schodził po schodach. Stanął przed schodami... Wszyscy stanęli przed nim w pokłonie. Cecilia, Philippe i Vincent stali obok.
- Potem dokończymy naszą pogawędkę, chłopcy... Pewnie to coś ważnego. - Powiedziała Cecilia.
Carraboth wyciągnął swoją Różdżkę, przyłożył do twarzy.
- Witajcie, Drodzy... - Syczący Głos Carrabotha przeszył wszystkich, ogłuszył... Parę osób złapało się za uszy. Głos Carrabotha słyszeli teraz wszyscy jego Zwolennicy, ale także inne osoby.
- Odniosłem wiele Zwycięstw... Jestem Najpotężniejszym Czarnoksiężnikiem... Nikt mnie nigdy nie zniszczy, nie pokona... Znam najpotężniejsze zaklęcia na tym Świecie... Jednak mam już też swoje lata... - Mówił Lord Carraboth. Wszyscy słuchali uważnie.
- Postanowiłem wykorzystać ten spokój, który teraz mamy... Na... Stworzenie Elitarnej, Potężniej, Śmiercionośnej grupy...
- Jakiej grupy, Dziadku? - Cecilia wyszła przed szereg.
- Podejdź, moja Śliczna... - Powiedział Carraboth, Cecilia do niego podeszła, stanęła obok.
- Pragnę stworzyć grupę Najpotężniejszych Czarodziejów, których wyszkolę, nauczę swoich autorskich zaklęć, najpotężniejszych zaklęć... - Mówił Carraboth. Każdego przeszył dreszcz.
- Ta grupa będzie nosiła nazwę "K'Arhu Azzarth'S." Na cześć najpotężniejszego zaklęcia, które stworzyłem... Grupa będzie składała się z Najpotężniejszych Czarodziejów, którzy będą przewyższać każdego umiejętnościami... Jednak muszą być posłuszni tylko mojej Osobie, na zawsze... Będzie ich obowiązywał pakt krwi, którego zerwanie spowoduje natychmiastową ich Śmierć... Jednak będą bardzo potężni, nikt ich nigdy nie pokona... Ich zadaniem będzie również chronić mnie za wszelką Cenę... Zaszczyt ten spotka 4, lub 5 godnych osób... Które sam wybiorę... Zorganizujemy Turniej Śmierci, który będzie składał się z wielu zadań... Wtedy znajdziemy godnych tego zaszczytu. - Mówił Lord Carraboth.
- Jednak... Pierwszą osobą, a także przywódcą Legionu K'Arhu Azzarth'S zostanie Cecilia - Moja Wnuczka, która już teraz przewyższa was wszystkich... - Lord Carraboth wskazał Cecilię. Oczy Cecilii się zaświeciły, pokłoniła się...
- Dziękuję, Dziadku... - Powiedziała Cecilia i spojrzała na wszystkich innych, zazdrosnych. Uśmiechnęła się.
- Gdy zbierzemy wszystkich Godnych, wtedy rozpoczęte zostaną Nauki... - Mówił Carraboth.
- Oczekujcie ogłoszenia daty Turnieju Śmierci... - Powiedział Carraboth, następnie deportował się. Nikt nie wiedział, dokąd.
Cecilia podeszła do Philippe i Vincent'a.
- Gratulacje! Ale... Dlaczego Nasz Pan robi takie coś? - Pytał Vincent.
- Sama jestem zaskoczona... Wiele umiem, jednak Poznać zaklęcia mojego Dziadka to wielki Zaszczyt... Ciekawe kto jeszcze dołączy do tego Legionu... A może... Wy? Też jesteście nieźli! - Mówiła Cecilia i zachichotała.
- Chyba, że ktoś będzie od was lepszy...
Daron leciał do Azkabanu. Niestety coś mu przerwało... Wyczuł obecność istot koło twierdzy Molag Bala. Postanowił zawrócić i rozprawić się z nimi. Po chwili namysłu powiedział sam do siebie że jednego zostawi przy życiu by ten poinformował Carrabotha.

Tymczasem w twierdzy Molaga:
- Auuu... Moja głowa... - Gustav trzymał się za głowę.
- Co się stało... Dlaczego on to zrobił... Właśnie! Panie!!
Gustav wstał i chwiejnym ruchem podbiegł do ciała Molaga. Przyłożył dłoń do jego ręki. Była lodowata. Molag nie żył...
- On... On nie żyje. Mój pan zginął! - rozpaczał
- To nie on to wszystko robił. To był jakiś... Demon?
- Zachowywał się jak szaleniec... Mówił sam do siebie. Czasem demonicznym głosem...
- Teraz wszystko składa się w całość. To demon! On chce wszystkich zniszczyć! WSZYSTKICH!
- Pomszczę cię, panie! Zabiję tego demona! - krzyczał w stronę ciała Molaga
Gdy Gustav rozpaczał, z ciała wyłoniła się dusza. Wzbiła się w powietrze i przemówiła:
- Zjednocz ich wszystkich. Przynajmniej na chwilę. Musicie pokonać go razem. Odnajdź też mojego siostrzeńca i broń go. Żegnaj, przyjacielu... - znikła
- Zrobię to... Będę tęsknić... - Gustav uronił łzę która spadła na podłogę balkonu

Nagle do Gustava doleciało jedno z zaklęć:
- Cholera! - upadł na ziemię.
- Dajcie Molaga, dajcie Molaga! - krzyczał tłum
Gustav podniósł się i podszedł do krawędzi balkonu, ale tak że nikt go nie widział. Powiedział w myślach:
- Kim oni są... Są zbyt skromnie ubrani jak na ludzi Carrabotha. Hmmm... Wyglądają na jakiś farmerów. Wieśniaków. Lepiej będzie jak się schowam w krypcie i poczekam aż sobie pójdą.
Rozejrzał się dokładnie. Ponownie ujrzał wielką przepaść:
- Bracia... Siostry... Demon... On mówił po walce z Carrabothem że zginęli w imię dobrego jutra. Jakie to dobre jutro skoro giną kolejni...
Gustav odszedł od balkonu. Wszedł do komnaty i zamknął za sobą drzwi. Z dziury z sufitu zawiał chłodny wiatr... Gustav podszedł do krypty. Otworzył i położył się w niej. Zamknął...
- Wyjdę jak to wszystko ucichnie...


Tymczasem Daron był już bardzo blisko twierdzy. Widział ją wzrokiem. Głośno zaryczał na znak że nadlatuje smok...
— Turniej Śmierci to miejsce idealne na poznanie wiernych ideom Mrocznego Pana — dodał Philippe — Jakie twój dziadek ma poglądy względem mugolaków? Tam też mogą być potężni czarodzieje...
Wieśniacy biegali jak poparzeni przed Twierdzą Molaga. Rozpalili ogniska i tańczyli dookoła. Rzucali Widłami w Twierdzę, pochodniami, podpalili już kawałek pobliskiego lasu. Nadal ciskali słabymi zaklęciami w Twierdzę. Eustachy(Przywódca Wieśniaków) stał na kamieniu i krzyczał:
- Nie poddawajcie się! Musimy go zarżnąć! Jeśli to zrobimy, już zawsze będziemy Bogaci! - Krzyczał Eustachy. Wieśniacy tańczyli, biegali, śpiewali, przeklinali. W końcu przewalili trzy drzewa, które utworzyły most nad przepaścią przed Twierdzą. Wieśniacy zaczęli przechodzić po przewalonych drzewach, następnie zaczęli taranować drzwi od Twierdzy.
- Czy mamy powiadomić ludzi Lorda Carrabotha? - pytał Wieśniak Eustachego.
- Nieeee! Na razie świetnie nam idzie! Gdy zarżniemy tego całego Molaga to wtedy ich powiadomimy! - Krzyczał Eustachy. Nagle usłyszeli głośne ryki, jednak Wieśniaków one nie przeraziły... Chcieli tylko zabić Molaga, aby otrzymać nagrodę.

Cecilia spojrzała na Philippe.
- Hmm. Opanował już cały Magiczny Świat... A ze Świata Mugoli podobno też sprowadza już ludzi i wciela do armii. A co? Znasz kogoś "niesamowitego"? - Spytała Cecilia.
Daron doleciał do twierdzy Molaga. Zawisnął przed nią i głośno ryknął, by wystraszyć wieśniaków.
— Nie, ale zawsze może ktoś się pojawić. — odparł krótko Philippe — Właściwie co twój dziadek planuje zrobić po wszystkim? Co ma w planach, gdy ostatni buntownik zginie?
Ta twierdza to niby moja?
========
K.L nawet się nie "przestraszył" nieoczekiwanego wroga. A jego sługi były obeznane z takimi osobami. Więc kontynuowali budowę, a raczej ją kończyli.
Przekierowanie