Z portalu wyszedł Tempus.
- Wstawaj, mamy Darona do zniszczenia - wyciągnął rękę Tempus
- Tempus! - Neclar krzyknął z radości i wstał z pomocą Tempusa.
- Świetne wyczucie czasu. Dziękuję, przyjacielu.
Tempus włożył swój wielki nóż w brzuch Darona kilka razy. Daron nie mógł się ruszać.
- Moje moce nie działają wiecznie, zaraz będzie mógł się ruszać, musimy zabrać Saula w bezpieczne miejsce.. - powiedział Tempus
- Panie... - Mówił Generał, podtrzymując Carrabotha.
- Zabierajmy się stąd... Niechaj Ci idioci sami się wybiją... - Powiedział.
Lord Carraboth odwrócił się, zauważył błyski za murami zamku.
Tymczasem powóz się zatrzymał, Cecilia wychyliła głowę, następnie wyskoczyła, zaczęła biec.
- Pani wracać! - Krzyknął leżący, zmasakrowany Vincent.
Daron zaczął ruszać oczami...
- Mówiłem mu, ale on się nie słuchał! - mówił Neclar.
- Zabierz go, ja zajmę się Daronem raz na zawsze...
@up: Edytuj ;P
"Daron stanął w bezruchu, wszystko dookoła się nie ruszało, poza Neclarem."
I ogółem to Daron z Neclarem są daleko od dziedzińca, za murami zamku. Carraboth nie ma jakim sposobem rzucić na niego zaklęcia, bo nawet go nie widzi.
Tempus oczekiwał innej odpowiedzi, ale ruszył do Saula. Zaklęcie zatrzymujące czas prysnęło.
- Saulu, nic ci nie jest? - spytał Tempus
- Nie, Car..ra..both.. - zemdlał Saul
Tempus nie mógł teleportować go w takim stanie, musiał szybko coś wymyślić, nie wiedział co ma robić, ponieważ przyszłość jaką widział zmieniła się.
- Arcanie! Chodź tu!
- O Lufos! - krzyknął z oddali Arcan
- Weź Saula i uciekaj z nim do lasu, już! - krzyknął Tempus i ruszył na Carrabotha
Arcan wziął Saula na plecy i zaczął z nim biec...
Demon zaczął odzyskiwać świadomość. Ruszał stopniowo palcami, głową, barkami i ogonem na różne strony.
- .....aaaAAA! - krzyknął z bólu i wybudził się.
- I jak było? - spytał ironicznie Neclar.
- ZABIJĘ CIĘ! - krzyknął.
Daron rzucił się na chłopaka, ten teleportował się obok niego i uniknął ciosu. Odrąbał swoją siekierą lewą dłoń Daronowi.
Demon szybko odwrócił się w stronę chłopaka i kopnął go w klatę piersiową. Odrzuciło go na drzewa, wyrwał kilka z korzeniami.
- Arcanie nie musisz.. nie musisz.. - kaszląc mówił Saul
- Jak to, musimy Cię stąd zabrać! - powiedział Arcan
- Posadź mnie tu.. - powiedział Saul
Arcan i Saul zatrzymali się pod wielkim drzewem mądrości, a raczej jego resztkami.
- Nie udało mi się zabić Carrabotha.. - powiedział Saul ze łzami w oczach
- Jeszcze będziesz miał okazję! - powiedział z uśmiechem Arcan
- Moja rana, nie widziałeś jej, nie mam już zbyt wiele czasu - Saul pokazał ranę Arcanowi
- O nie! Zaraz to naprawię, zaraz Cię uleczę!
- Nic nie dało rady, to czarna magia wydrążyła we mnie dziurę, nie da się jej usunąć
- Markald, stary Markald będzie wiedział, nie ruszaj się stąd, zaraz wracam! - Arcan deportował się
Lord Carraboth i Generał Zamaskowanych zauważyli Tempusa, zatrzymali się... Generał dalej podtrzymywał Lorda.
- Zejdź z drogi! - Ryknął Generał.
Cecilia biegła w stronę Carrabotha i Generała, jednak musiała przebiec przez cały dziedziniec...
- Nie. - powiedział Tempus i gestem dłoni zatrzymał wszystkich poza Carrabothem
- Ty powinieneś już był zginąć dzień temu! - krzyknął Tempus i rzucił w Carrabotha bombardą
Tymczasem..
- Markaldzie, Markaldzie gdzie jesteś!? - krzyczał po całym domu Arcan
- Tak? - odpowiedział
- Chodź - mówiąc to Arcan deportował Markalda
- Saul! Co Ci jest!? - krzyknął Markald
- Witaj stary przyjacielu - odpowiedział
- Musisz go uzdrowić - powiedział Arcan
- Widzę że to czarna magia i to bardzo zaawansowana.. - Markald zaczął uzdrawiać Saula..
- To.. to niemożliwe... to nie działa.. moja magia.. - powiedział Markald i rozłożył ręce
- Ale jak to! On nie może umrzeć! - krzyknął Arcan
- Mogę, jak każdy, Carraboth też umrze, ale nie z mojej ręki niestety.. - powiedział Saul
- Mu.. musicie tylko.. - mówił słabo Saul - Musicie wejść do mojego wymiaru.. - wykrztusił Saul
Arcan siedział z załamanymi rękoma, Markald tak samo, byli bezradni.
- Patrzcie, Erica, moja żona, mój synu! Bluarze! - majaczył Saul
- Ich tu nie ma.. - odpowiedzieli mu
- Na samym końcu, mogę ich zobaczyć.. na samym końcu.. - mamrotał po nosem Saul
Nagle mina Saula spoważniała i złapał Arcana za rękę
- Przepraszam - powiedział mu prosto w oczy i spojrzał z zełzawionymi oczyma na wschód słońca.
Serce Saula przestało bić, Arcan i Markald pogrążyli się w smutku..